366: Jest wieczór. Talaz leży na kanapie, a Cemre siedzi na krześle i mówi do siebie: „Przeklęta Cavidan, krok po kroku zbliżasz się do swojej śmierci, a ja nie mogę tego zobaczyć. Off! Ciekawe, gdzie teraz jesteś, przeklęta Cavidan?”. Wybudzony Talaz podnosi się do pozycji siedzącej, przeciąga i pyta: „Co ty tam znowu mruczysz? Cavidan i Cavidan”. „Chcę ją zobaczyć. Dowiedzieć się, w jakim jest stanie. Może już dawno wyciągnęła kopyta?”. „Gdyby tak było, już byśmy wiedzieli. Wszystkie gazety pisałyby o tym. A to oznacza, że jeszcze nie zdechła”. „To ja na próżno tak się starałam?”.
„To przecież Cavidan. Ona tak szybko kopyt nie wyciągnie” – stwierdza gangster i przygląda się uważnie Cemre. – „Co się tam znowu tworzy w twojej głowie? Posłuchaj mnie, żebyś tylko znowu nie wymyśliła jakichś głupot. A przede wszystkim nie waż się iść do Cavidan. Nie zwalaj mi kłopotów na głowę”. Gdy Talaz odchodzi do innego pomieszczenia, dziewczyna mówi: „Muszę na własne oczy zobaczyć tę przeklętą Cavidan. Oraz jej śmierć!”. Akcja przenosi się do rezydencji. Emir i Reyhan leżą na łóżku i wpatrują się w ekran laptopa. „Zobacz, znalazłem coś” – mówi mężczyzna. – „Historia wydaje się być podobna do naszej sytuacji. Sevim Aydin w czwartym miesiącu ciąży…”.
Syn Cavidan nagle przerywa, jakby dalsza część artykułu nie podobała mu się. „Nie będziemy tego czytać, zostawmy to” – oznajmia. – „Pij mleko, niech ci nie ostygnie”. „Ale ja chcę to przeczytać” – dziewczyna przeciąga komputer na swoją stronę, a następnie przebiega wzrokiem dalszą część wpisu. – „Mama zmarła w trakcie porodu… Patrząc na statystykę, w większości przypadków mamy decydują się na aborcję. Prawie we wszystkich innych przypadkach kobiety zmarły”. „Dobrze, zamknij to już. Nie czytaj więcej”. „Wszystko ze mną dobrze, nie martw się. Napisano przecież prawie we wszystkich. I ja w to wierzę. Zobaczysz, że nasz przypadek opiszą jako ten szczęśliwy. Staniemy się nadzieją dla innych”.
Akcja przenosi się do domu Kemala. Narin rozmawia w swoim pokoju przez telefon. „Do nich też dzwoniłam, doktorze” – mówi do słuchawki. – „Ale nikt nie dał pozytywnej odpowiedzi. Pan jest moją ostatnią nadzieją”. W tym momencie do pomieszczenia wchodzi Kemal. „Może pan mi powie coś dobrego?” – Narin kontynuuje rozmowę. – „Nie, doktorze, ona jest w Turcji, nie w Azerbejdżanie. Zapoznał się pan może z jej dokumentacją? Wysłałam ją panu mailem. Tak, to jej pierwsza ciąża. Rozumiem, doktorze. Przepraszam, że zajęłam panu czas”.
Narin kończy rozmowę i zwraca się do byłego męża: „Obdzwoniłam wszystkich znajomych lekarzy z Turcji i Azerbejdżanu. Ten, z którym teraz rozmawiałam, to najlepszy specjalista, ale i on nie powiedział niczego pocieszającego”. „To znaczy, że nie ma żadnej nadziei?” – pyta Kemal. „Niestety. Gdybym tylko znalazła jakąś pacjentkę, której się udało, zapłonąłby maleńki promyk nadziei, ale…”. „Poczekaj trochę, dopiero co dowiedzieliśmy się o wszystkim. Może Reyhan sama zdecyduje o przerwaniu ciąży”. „Nie widziałeś, jak bardzo była zdecydowana? Nie mogę jej stracić. Jeszcze trochę poszukam, może coś znajdę”.
Akcja wraca do rezydencji. Małżonkowie wciąż wpatrzeni są w ekran komputera. „Matka, Emine Kaya, straciła życie” – czyta kolejny artykuł Reyhan. – „Emir, mówiłeś, że była jakaś informacja w angielskiej prasie. Może tam zajrzymy?”. „Szukamy niemożliwego, nie rozumiesz?” – mówi stanowczo mężczyzna. – „Nie znaleźliśmy ani jednego przypadku twojej choroby, który nie zakończyłby się śmiercią. Nie ma czegoś takiego, zrozum to wreszcie”. „Ale ja się nie trzymam tych informacji, tylko tych pięciu procent nadziei. Jeśli Najwyższy zesłał nam dziecko, to miał w tym jakiś powód. Za żadne skarby nie wyrzeknę się dziecka. Weźmiemy je na ręce. Kiedy swoimi malutkimi rączkami chwyci nasze palce, zapomnimy o złych dniach, zobaczysz”.
„Zaufałeś mi już przecież” – kontynuuje Reyhan. – „Powiedziałeś, że będziesz mnie wspierać”. Emir patrzy w milczeniu na żonę. Nagle rozlega się dźwięk dzwonka jego telefonu. „Halo, Zafer? Nie, nie spałem, mów” – mężczyzna na chwilę odkłada słuchawkę od ucha i zwraca się do Reyhan: „Zafer znalazł kogoś!”. Syn Cavidan sięga po kartkę i długopis i zapisuje podane przez przyjaciela nazwisko kobiety. „Hanife Guzelurt, tak?” – dopytuje. – „Dobrze, a masz jej adres? Okej, pojedziemy tam z samego rana”.
Akcja przeskakuje do następnego dnia. Narin odbiera telefon od swojej znajomej, którą poprosiła o pomoc w sprawie Reyhan. „Naprawdę? W którym szpitalu?” – mówi do słuchawki. – „Przyślij mi adres, zaraz tam pojadę. Bardzo ci dziękuję, bardzo”. Narin kończy połączenie i zwraca się do stojącego obok niej Kemala: „Jest jedna pacjentka z takim samym schorzeniem, jak u Reyhan. Za tydzień będzie rodzić. Pojadę i zbadam jej sytuację”. „Dobrze, jadę z tobą” – oznajmia mężczyzna.
Emir i Reyhan odwiedzają znalezioną przez Zafera rodzinę. Siedzą przy jednym stoliku z innym małżeństwem. „Wszyscy moi bliscy reagują gwałtownie i sprzeciwiają się mojej decyzji” – oznajmia Reyhan. – „Oczywiście bardzo dobrze ich rozumiem, ale wierzę, że mogę przezwyciężyć to niebezpieczeństwo dokładnie tak, jak zrobiła to pani. Wiem, że nasz maluszek będzie rósł zdrowy jak Melek (córka małżeństwa). Stała się pani moją nadzieją. Rozświetliła otaczającą mnie ciemność. Dlatego przyjechałam, by z tobą porozmawiać. Cokolwiek robiłaś w czasie ciąży, sposób, w jaki pokonałaś to nieszczęście, ja zrobię to samo. Jestem gotowa zrobić wszystko, co konieczne”.
Małżonkowie, których odwiedzili Emir i Reyhan, siedzą w milczeniu. Są wyraźnie zakłopotani. „To nie jest tak, jak wam się wydaje” – zabiera głos kobieta. – „Melek jest córką mojej starszej siostry. To ona cierpiała na to samo schorzenie, co ty. Straciliśmy ją podczas porodu… Zostawiła nam malutką Melek”. Reyhan, do tej pory radosna i pełna nadziei, nagle całe blednie. „Powiem wam tylko jedno” – kontynuuje kobieta. – „Dopóki macie czas, zrezygnujcie z tego dziecka”.
W następnej scenie Emir i Reyhan są w drodze powrotnej do rezydencji. „Przemyślmy raz jeszcze naszą decyzję” – mówi syn Cavidan. Jego żona milczy. Nagle wybrzmiewa dzwonek jej telefonu. „Halo, Narin?” – odbiera Reyhan. – „Co takiego? Dobrze, zaraz przyjedziemy. Wyślesz mi adres, prawda? Dobrze, czekam”. Dziewczyna rozłącza się i zwraca do męża: „Nie uwierzysz, co się stało. Narin znalazła pacjentkę, która jest w takim samym stanie jak ja. Został jej tylko tydzień do porodu. Narin i brat Kemal już do niej jadą”.
Cemre jest na terenie rezydencji. „Szatan Cavidan” – mówi do siebie, chowając się za murkiem. – „No nic, znam każdy kąt w tym domu. Z kamer i tak nikt nie korzysta. Mam nadzieję, że Cavidan jest już na ostatniej prostej do śmierci. A jeśli nie, to sama złapię ją za szyję…”. Dziewczyna unosi głowę i patrzy na znajdującą się na werandzie Cavidan. Kobieta siedzi przy stoliku, czyta gazetę i co chwila zanosi się kaszlem. „Jeszcze nie zdechła, ale ten dzień już nadchodzi” – szepcze Cemre i uśmiecha się szeroko. Tymczasem Emir i Reyhan przyjeżdżają do szpitala, gdzie czekają już na nich Narin i Kemal.
„Chcę z nią porozmawiać” – oznajmia Reyhan. – „Gdzie jest? Widzieliście się z nią?”. „Widzieliśmy” – potwierdza Narin, na twarzy której nie maluje się nawet cień radości. „Zaprowadź mnie do niej szybko”. „Jesteś nadal pewna, że chcesz urodzić?”. „Tak, ale nie będziemy teraz o tym rozmawiać”. „Dobrze, chodźmy zatem”. Cała czwórka udaje się na salę. Na łóżku leży wychudzona, blada jak ściana kobieta. Na twarz ma założoną maskę tlenową. Wygląda bardzo słabo, jakby były to jej ostatnie chwile. Reyhan i Narin zbliżają się do łóżka. Kemal i Emir zostają w wejściu. Po policzku młodszego z mężczyzn spływa łza. „Jak ona mizernie wygląda” – mówi przerażony syn Cavidan. – „Czy to znaczy, że z Reyhan za kilka miesięcy będzie to samo? Jak ja to zniosę, wujku? Jak?”.
Obowiązuje całkowity zakaz kopiowania streszczeń na inne strony! Za łamanie praw autorskich grozi odpowiedzialność karna.