518: Jest noc. Kemal nadal przeczesuje las w poszukiwaniu Ilyasa. Nagle ten wychodzi z zarośli z wyciągniętą przed siebie bronią. „Witaj, adwokacie” – mówi bandzior. – „Wreszcie jesteśmy sami. Kto cię teraz przede mną uratuje? Jeśli strzelę w twoją głowę, nikt nawet nie usłyszy”. „Powiedz mi, gdzie jest moja córka!” – rozkazuje Kemal. – „Mów teraz! Gdzie jest Masal?!”. „Nie zbliżaj się! Przysięgam, że strzelę bez litości!”. „W porządku, uspokój się. Niech tak będzie, nie podejdę. Załatwimy tę sprawę między nami. Obiecuję, że nie wydam cię policji”. „Wydasz mnie czy nie, ona jest moją córką. Nie oddam ci jej. Sam też jej nie znajdziesz”.
„Słuchaj, sąd orzekł, z kim Masal ma zostać” – przypomina brat Hikmeta. – „Wiesz, że jestem prawnikiem. Popełniasz teraz poważne przestępstwo”. „Boisz się, prawda? Boisz się jak pies, że nigdy więcej nie zobaczysz Masal. Tutaj nie możesz pokazać swojej siły. Zabiorę moją córkę, gdzie tylko będę chciał. Czy nie tak, panie Kemalu?”. Akcja przenosi się do rezydencji. Feride zebrała wszystkie wspólne zdjęcia z Emirem i spala je teraz na tarasie. Ma nadzieję, że w ten sposób pozbędzie się związanych z mężczyzną wspomnień. Na werandę wychodzi Emir, skąd wszystko obserwuje.
Akcja przenosi się do kryjówki Ilyasa. Masal siedzi na podłodze w kuchni. „Pójdę spać, a kiedy się obudzę, tata przyjedzie i mnie uratuje” – mówi dziewczynka. Następnie podnosi się i otwiera pobliską szafkę. Sięga po rondel i nalewa do niego mleka. Stawia naczynie na płycie i odkręca gaz. Kiedy chce sięgnąć po zapałki, zza okna dobiega ujadanie psa. Przestraszona odskakuje od kuchenki i wraca na wcześniejsze miejsce na podłodze. Zapomniała, że gaz cały czas ulatnia się z palnika…
Akcja wraca do lasu. „Masz rację, powiedziałem na twój temat dużo kłamstw” – przyznaje Kemal. – „Ale zrobiłem to wszystko w złości. Teraz pozwól mi zadośćuczynić. Nie będziesz musiał pracować do końca życia. Dam ci dużo pieniędzy. Wystarczy, że powiesz mi, gdzie jest moja córka”. „Wciąż powtarzasz córka i córka. Czy ty nie masz rozumu, prawniku?” – pyta Ilyas, ani na moment nie opuszczając broni. – „Ona jest moją córką! Moją!”. „Robisz to nie dlatego, że zależy ci na Masal, tylko po to, by mnie ukarać. Ale odrzucasz życiową szansę i potem będziesz żałował. Przyjmij moją ofertę i powiedz, gdzie jest Masal”.
„Nie podchodź!” – powtarza bandzior. – „Uklęknij i trzymaj ręce przy sobie! Przysięgam, że zastrzelę cię bez litości!”. „Dobrze, uspokój się.” – Kemal pochyla się, jakby chciał uklęknąć, ale nagle wykonuje szybki ruch i odbiera broń przeciwnikowi! Teraz to on ma go na muszce! – „Teraz powiesz mi, gdzie jest Masal! Mów, ty draniu! Posłuchaj mnie, nie jestem tobą! Jeśli mówię, że strzelę, zrobię to natychmiast!”. „Znalazłeś mnie na ulicy i cieszysz się. Gdybyś zamiast tego sprawdził domy, znalazłbyś diament”. „Gadaj!”. „Przy samym wjeździe na ulicę stoi dwupiętrowy drewniany dom.
Kemal uderza przeciwnika rękojeścią broni w głowę. Ten pada nieprzytomny na leśną ściółkę. Mąż Narin wyrzuca pistolet i sięga po telefon, by zadzwonić do Taciego. Niestety w urządzeniu padła bateria. Akcja przenosi się do rezydencji. Mimo późnej pory, Songul wciąż siedzi w salonie. Jest bardzo zmartwiona. Niepewnie podnosi telefon i odczytuje wiadomość od Talaza: „Jeśli o mnie zapomnisz, zrujnuję cię. Zrobię to, co powiedziałem. Znajdź pieniądze jak najszybciej, czas ucieka”.
„Nie mogę pozwolić, by moje życie zostało zrujnowane przez tego człowieka” – mówi do siebie kobieta. Podnosi się z fotela i po cichu wślizguje się do gabinetu. Widzi jak jej mąż chowa coś do sejfu, a następnie odkłada kluczyk do szuflady w biurku. Tymczasem Kemal i Narin spotykają się przed domem, który wskazał Ilyas. „Co tutaj robisz?” – pyta mężczyzna. – „Czy nie mówiłem ci, żebyś nie wychodziła? Według tego, co powiedział ten drań, jest w tym domu. Jak znalazłaś to miejsce?”. „Rozmawiałam z Tacim. Kiedy przyjechałam, wysłałam go do szpitala, a sama czekałam na ciebie”.
Małżonkowie wchodzą na podwórko. Przez okna widzą nieprzytomną Masal, która leży na progu kuchni. Przerażony Kemal wyważa drzwi i pochyla się nad córką. Narin spostrzega, że z palnika wydobywa się gaz i zakręca kurek. „Tato, przyszedłeś?” – odzywa się słabym głosem dziewczynka. „Tak, córko, przyszedłem. Jestem przy tobie”. Akcja przeskakuje do następnego dnia. Ubrana w białą suknię Feride przegląda się w lustrze. „Pięknie wyglądasz, córko” – mówi Melike. – „Niech Bóg uczyni twoje życie tak pięknym, jak piękne są twoje twarz i serce”. Tymczasem Songul zakrada się do gabinetu. Wstukuje kod, który do tej pory działał, ale teraz okazuje się niepoprawny.
„Niech to szlag! Zmienili szyfr!” – złości się i nagle coś sobie przypomina. – „Klucz! Położył go gdzieś tutaj, widziałam na własne oczy”. Kobieta pochyla się nad biurkiem i zaczyna przeczesywać szuflady. W zaaferowaniu nie zauważa, jak drzwi pomieszczenia otwierają się i do środka wchodzi jej mąż! „Songul?” – pyta Hikmet, robiąc duże oczy. „Cóż, ja… Przyszłam sprawdzić, czy są jakieś puste szklanki” – tłumaczy kobieta i podnosi stojącą na biurku filiżankę. – „Melike chciała włączyć zmywarkę przed przyjazdem wszystkich. Chciałam jej pomóc, żeby zdążyła ze wszystkim. Dobrze, niech na mnie dłużej czeka”.
Songul szybko opuszcza gabinet. Jej nieporadne tłumaczenie wyraźnie nie przekonało Hikmeta. Wkrótce do rezydencji przyjeżdża Umit. W salonie czeka już na niego narzeczona. „Wyglądasz bardzo pięknie” – komplementuje. „Dziękuję. Czy moja ciocia przyjechała?” – pyta dziewczyna. „Tak, ona i mama są w samochodzie Ozlem”. Narzeczeni opuszczają posiadłość. Emir wchodzi do pokoju dziecięcego. Dostrzega, że szuflada w komodzie jest uchylona. Chce ją zamknąć, ale jego wzrok przykuwa widoczny przez szczelinę notatnik, z którego wystaje fragment częściowo spalonego zdjęcia.
Mężczyzna otwiera szufladę i wyciąga dziennik. Wysuwa z niego ocalałą fotografię, przedstawiającą jego i Feride w dzień ich ślubu, który ostatecznie nie doszedł do skutku. Dziewczyna w ostatniej chwili musiała wyciągnąć go z ognia. Czyli może wciąż coś do niego czuje… Syn Cavidan otwiera dziennik i zatrzymuje wzrok na zapisanej stronie. W tle słyszymy głos Feride: „Nie mogę spać. Moje serce bije jak szalone. Jaka jestem szczęśliwa, Boże. Wiem, on mnie nie kocha. Ale to nieważne, moja miłość wystarczy nam wszystkim. Obu im poświęcę swoje życie. Zrobię wszystko, żeby być dobrą mamą dla Yigita. Stworzymy szczęśliwą rodzinę. Nigdy nie poddam się, cokolwiek by się nie stało”.
Emir okłada pamiętnik na miejsce. Wpis Feride musiał powstać tuż przed dniem ich zaplanowanego ślubu. W głowie mężczyzny powracają wypowiedziane przez Gizem słowa: „Nie pozwól jej wyjść za niego! W żadnym wypadku nie pozwól!”. Wychodzi na korytarz. Jego wzburzenie dostrzega Melike i od razu podchodzi do niego. „Wszystko dobrze?” – pyta służąca. „Feride popełnia błąd. Ogromny błąd!” – oświadcza Emir. Nie wie, że słyszy go także Songul. – „Nie pozwolę, żeby miała nieszczęśliwe małżeństwo”. „Co ty mówisz? Dziewczyna dzisiaj wychodzi za mąż. Czy teraz powinieneś powiedzieć te słowa?”. „Zadzwonię do niej!” – Mężczyzna wyciąga z kieszeni komórkę.
Akcja przenosi się do pokoju nowożeńców w sali ślubnej. Feride siedzi na krześle. Chce sięgnąć po dzwoniący telefon, ale Umit jej nie pozwala. „Dzisiaj jest nasz dzień” – przypomina mężczyzna, kątem oka zerkając, kto dzwoni. – „Nie mamy czasu, by tracić go na telefony. Każda z chwil jest bardzo ważna i wyjątkowa. Czy nie jest tak?”. „A jeśli to było coś ważnego?” – pyta Feride. – „Zobaczę tylko, kto dzwonił. Być może Yigit…”. „Yigit nie jest sam.” – Umit wyłącza telefon narzeczonej. – „Nie ma powodu do zmartwień. Ja też wyłączę swoją komórkę. Zostawimy je w recepcji i odbierzemy przy wyjściu. To jest nasz dzień, nie psujmy tego”.
Emir pędzi na złamanie karku, byle tylko zdążyć zatrzymać Feride. Na skrzyżowaniu omal nie zderza się z drugim samochodem. Nie utrzymuje jednak panowania nad własnym autem i zatrzymuje się tuż przed pobliskim drzewem. Pasażerowie z drugiego pojazdu od razu sprawdzają, co z nim. Emir uderzył głową o kierownicę. Z rozcięcia tuż nad łukiem brwiowym płynie krew. „Bracie, nagle wyskoczyłeś przed nami” – mówi jeden z mężczyzn. – „Jechałeś bardzo szybko. Na szczęście nie doszło do zderzenia. Uderzyłeś się w głowę, kiedy gwałtownie zahamowałeś. Nic ci nie jest? Karetka jest już w drodze”.
„Nie ma potrzeby wzywać karetki, nic mi nie jest” – zapewnia Emir, choć wcale na to nie wygląda. – „Spieszę się, muszę jechać…”. „Krwawisz! Gdzie chcesz jechać?”. „Muszę. To bardzo pilne”. „Na Boga! Chcesz umrzeć?”. „Muszę! Pozwólcie mi, proszę!” – Emir zamyka drzwi, odpala auto i jedzie dalej. Czy zdąży na czas?