Halil i Zeynep spędzają noc w domku na plaży.

„Wichrowe Wzgórze” – Odcinek 214: Streszczenie

Feriha zatrzymuje się w parku i powoli opada na ławkę. Przejeżdża dłońmi po twarzy, jakby chciała otrząsnąć się z chaosu myśli.
— Co mam teraz zrobić? — szepcze do siebie, wpatrując się w dal. — Wiza została wydana… Ale czy to na pewno właściwy czas? Dlaczego nie dostałam jej wcześniej? Zanim Hakan…

Urwanym zdaniem nie chce dokończyć myśli. Czuje ścisk w żołądku. Gdyby wiza przyszła kilka miesięcy temu, wszystko wyglądałoby inaczej. Może podjęłaby decyzję bez wahania. Może nie byłoby w jej sercu tego bolesnego rozdźwięku między pragnieniem wyjazdu a uczuciami do Hakana, które nagle stały się tak wyraźne.

Nagle dźwięk telefonu wyrywa ją z zamyślenia. Drgnęła, jakby przyłapano ją na gorącym uczynku. Spogląda na ekran, a jej twarz od razu łagodnieje. Gülce. Na samą myśl o siostrze serce wypełnia jej ciepło.

— Gülce, siostrzyczko! — wita się z uśmiechem, próbując przywołać w głosie entuzjazm. — Jak się masz?
— Wszystko dobrze, na ile to możliwe, czekając na dobre wieści. — Gülce nawet przez telefon brzmi pełna nadziei. — Czy jest jakiś postęp w sprawie wizy?

Feriha bierze głęboki oddech.
— Tak. Wiza została przyznana. Dzisiaj odbiorę paszport.

Po drugiej stronie następuje chwila ciszy, jakby Gülce wstrzymała oddech.
— To znaczy, że nic już nie stoi na przeszkodzie? — pyta w końcu z podekscytowaniem. — Przyjedziesz, prawda?

— Gülce… — Feriha zawiesza głos. Nagle wszystkie słowa wydają się zbyt ciężkie. — Nie spieszmy się z tym, dobrze?
— Nie spieszmy się? — Siostra nie kryje rozczarowania. — O czym ty mówisz? Czy nie marzyłyśmy o tym, żeby być razem? Tęsknię za tobą, Feriho.

Feriha zamyka oczy i przełyka gulę w gardle.
— Posłuchaj, ja… Być może nie będę mogła wyjechać od razu.

— Dlaczego?! — Gülce brzmi jak ktoś, kto właśnie traci grunt pod nogami.
— Ze względu na herbaciarnię.
— Możesz zostawić ją Hakanowi i przyjechać — odpowiada natychmiast, jakby to była najprostsza rzecz na świecie.

Feriha przyciska telefon mocniej do ucha, ale głos ledwie przechodzi jej przez gardło:
— A komu zostawię Hakana?

— Co? — Gülce nie dosłyszała.
— Nic — odpowiada szybko Feriha, prostując się na ławce. — Zamyśliłam się tylko.

— Nie myśl o niczym — mówi ciepło Gülce. — Po prostu pakuj walizki! Powiem Yusufowi, zaczniemy przygotowywać twój pokój. Przyjedź szybko. Czekamy na ciebie.

Połączenie się kończy. Feriha opuszcza telefon na kolana i wpatruje się w nieokreślony punkt przed sobą. Oddycha ciężko.

Jechać? Zostawić to wszystko? Zostawić… jego?

A jeśli nie pojedzie, to co wtedy? Czy zawsze już będzie się wahać?

Wiatr porusza nagie gałęzie drzew nad jej głową. Pomiędzy nimi przemyka blade, letnie słońce, zupełnie jak ona – zawieszona między dwoma światami, niezdolna do podjęcia decyzji.

***

Zmierzch powoli otula farmę granatowym płaszczem nocy. Tulay stoi przy oknie, wpatrując się w ciemność z nadzieją, że dostrzeże znajomą sylwetkę Zeynep zmierzającą w kierunku oficyny. Ale widzi tylko pustkę, noc i niepokój odbijający się w szybie.

— Nikt nie przyszedł. Nikt nie przyniósł żadnych wieści — mówi ciężko, prostując się ze zmartwieniem. — Pan Halil powinien już mieć odpowiedzi na swoje pytania. Gdzie oni są? Mam nadzieję, że nic im się nie stało…

Merve, siedząca na kanapie z podręcznikami, podnosi wzrok znad książek.
— Mamo, oni przeszli przez niejedno. Wrócą cali i zdrowi, zobaczysz — mówi ciepło, choć sama czuje ukłucie niepewności.

Tulay przygryza wargę.
— I jeszcze ten człowiek… Powiedział, że przyjdzie prosić o małżeństwo. Co mu powiemy?
— Niech idzie do diabła — rzuca ostro Merve, jej głos aż iskrzy gniewem. Nie kryje, co myśli o Alperze. — Jeśli przyjdzie, będzie czekał.

Tulay nie odpowiada. W jej oczach wciąż tańczy cień niepokoju.

***

Cisza nocy otula mały domek, a jedynym dźwiękiem jest spokojny oddech Halila. Zeynep czeka cierpliwie, aż sen go pochłonie, po czym ostrożnie siada obok. Przez chwilę po prostu na niego patrzy, śledząc wzrokiem rysy twarzy, które zna na pamięć. Jej dłoń mimowolnie wędruje do jego włosów, muska je delikatnie opuszkami palców.

Gdyby wszystko potoczyło się inaczej…

Oddycha głęboko, a potem, upewniwszy się, że Halil naprawdę śpi, sięga ostrożnie do jego kieszeni. Jej palce dotykają klucza. Już prawie go ma, gdy nagle coś jeszcze wypada na łóżko.

Małe, aksamitne pudełeczko.

Serce Zeynep przyspiesza. Powoli je podnosi i unosi wieczko. W środku lśni pierścionek zaręczynowy.

Miał mi go dziś wręczyć.

Zeynep czuje, jak ściska ją w gardle. I zrobiłby to, gdyby nie…

Przed oczami staje jej widok, który zburzył całą ich rzeczywistość. Scena zaręczyn jej i Alpera w ogrodzie rezydencji. Nieprawdziwa. Zaaranżowana. Ale dla Halila — równie realna jak ból, który od tamtej chwili nosi w sercu.

Przymyka oczy, zaciska dłoń na pudełeczku.
— Ach, Halilu… — wzdycha w myślach. — Nie wiem jeszcze, jak to się stanie, ale nasza miłość cię pokona, Alperze. Może nie teraz, ale pewnego dnia tak będzie.

Ostrożnie odkłada pudełeczko i wstaje, gotowa do ucieczki. Ale zanim zdąży się odwrócić, czuje na sobie silne, ciepłe ramiona. Halil obejmuje ją od tyłu i przyciąga bliżej.
— Wybierasz się gdzieś beze mnie? — pyta niskim, sennym, ale czujnym głosem.

Zeynep zamiera.
— Czy ty nigdy nie śpisz? — szepcze, próbując ukryć drżenie w głosie.
— Nie mogę spać, gdy myślę o tobie.

Zeynep zamyka oczy. Jej plan właśnie runął. A serce? Znów zaczyna bić dla niego.

Powyższy tekst stanowi autorskie streszczenie i interpretację wydarzeń z serialu Rüzgarlı Tepe. Inspiracją do jego stworzenia był film Rüzgarlı Tepe 127. Bölüm dostępny na oficjalnym kanale serialu w serwisie YouTube. W artykule zamieszczono również zrzuty ekranu pochodzące z tego odcinka, które zostały użyte wyłącznie w celach informacyjnych i ilustracyjnych. Wszystkie prawa do postaci, fabuły i materiału źródłowego należą do ich prawowitych właścicieli.

Podobne wpisy