„Wichrowe Wzgórze” – Odcinek 215: Streszczenie
Zeynep budzi się w półmroku. Przez chwilę nie jest pewna, gdzie się znajduje, ale gdy jej wzrok pada na znajome wnętrze domku, rzeczywistość wraca jak uderzenie chłodnej fali. Odwraca głowę – Halila nigdzie nie ma.
Siada na łóżku i nasłuchuje. Cisza. Zagląda do łazienki, ale tam również jest pusto. Przez jej ciało przebiega dreszcz niepokoju. Czyżby wreszcie miał dość tej chorej gry?
Podchodzi do drzwi i naciska klamkę. Ku jej zaskoczeniu – są otwarte.
Serce zaczyna jej bić szybciej. Nie wiedząc, co myśleć, wychodzi na zewnątrz. Słona bryza owiewa jej twarz, gdy schodzi na plażę.
— Halil! — nawołuje, ale tylko wiatr niesie jej głos nad wzburzoną wodę.
Wtedy dostrzega go, wracającego w jej stronę. W dłoniach trzyma torby z zakupami.
— Gdzie byłeś?! — wybucha, złość natychmiast zastępuje niepokój.
— Pojechałem na zakupy — odpowiada spokojnie, jakby nic się nie stało.
— Kto to wszystko zje? — rzuca ostro, wskazując torby.
— Nie wiemy, jak długo tu zostaniemy. — Uśmiecha się, jakby to była najzwyklejsza rozmowa o codziennych sprawach. — Kupiłem ci nową szczoteczkę i ubrania.
Zeynep przygryza wargę, walcząc z rosnącą irytacją.
— Jakbyśmy mieli tu zostać na zawsze…
— W sumie to nie byłby najgorszy pomysł. — Halil patrzy jej w oczy. — Przynajmniej bylibyśmy szczęśliwi.
***
Siedzą na wybrzeżu, mając przed sobą śniadanie rozłożone na drewnianym stoliku. Sielankowa sceneria zupełnie nie pasuje do napięcia unoszącego się w powietrzu.
— Możesz mnie tu trzymać tak długo, jak zechcesz, ale jedno się nie zmieni — mówi Zeynep, odkładając widelec. Jej ton jest chłodny jak poranna bryza. — Nigdy cię nie kochałam.
Halil marszczy brwi.
— W moim sercu zawsze był Alper — dodaje, jakby wbijała w niego niewidzialny nóż.
Dłonie Halila zaciskają się w pięści. Drży, ale się nie odzywa.
— Nie wiem, dlaczego to robisz — mówi w końcu niskim, kontrolowanym głosem. — Dlaczego próbujesz mnie zranić.
Zeynep wzrusza ramionami.
— Wykorzystałam cię, żeby dostać się do Alpera. Mam nadzieję, że mi wybaczysz.
Halil wciąga powietrze, jakby próbował zdusić w sobie gniew.
— Zeynep…
— Już to zrobiłam. I wiesz co? — Uśmiecha się kpiąco. — Rozmowy o gwiazdach, długie spacery, te wszystkie twoje marzenia… Były dla mnie niczym więcej jak grą. Głupią grą. Ledwo powstrzymywałam się, żeby nie parsknąć śmiechem.
Halil zamyka oczy, jakby każde jej słowo było ciosem.
— Ale było warto — kontynuuje bezlitośnie. — Zdobyłam Alpera. A ty? Cóż, jest Berna, Leyla… Może którąś z nich poślubisz. Mogę być nawet świadkiem. Tylko pomyśl — zatańczymy na twoim weselu. Czy to nie cudowne? Ale wiesz, co jest jeszcze zabawniejsze? — Jej głos ocieka drwiną. — Ta wstążka.
Halil zamiera.
— Naprawdę trzymałeś tę głupią rzecz przez te wszystkie lata? — Śmieje się, potrząsając głową. — To absurdalne.
Coś w nim pęka.
Ze świstem odwraca się i jednym ruchem przewraca stolik. Naczynia rozbijają się o kamienie, chleb i owoce rozsypują się po piasku.
— Możesz mówić, co chcesz, ale nie o Zeynep! — krzyczy łamiącym się głosem.
— Jakbyś nie zauważył, to ja jestem Zeynep.
Patrzy na nią z bólem w oczach.
— Jesteś tylko jej cieniem. Karykaturą.
Odwraca się ku morzu. Przyciska dłoń do czoła, jakby próbował uspokoić myśli. Nie wierzy. Nie może uwierzyć, że dziewczyna, którą kochał od lat, jest tą samą osobą, która właśnie roztrzaskała jego serce na kawałki.
***
Zeynep podnosi telefon z ziemi. Widzi wiadomość.
„Albo natychmiast opuścisz Halila i przyjedziesz do mnie, albo wiesz, co zrobię, jeśli tam przyjadę. Pozbądź się Halila teraz.”
Alper.
Czuje ścisk w żołądku. Jej wzrok pada na duży, gładki kamień leżący na piasku. Bierze go do ręki.
„Robię to dla nas, Halilu.”
Zbliża się cicho do jego pleców. Ręka powoli unosi się w górę.
— Przepraszam — szepcze, zanim wymierza cios.
Kamień uderza w tył jego głowy. Halil zatacza się, chwyta się za miejsce uderzenia, a po chwili upada na piasek, bezwładny.
Zeynep wstrzymuje oddech.
— Boże, co ja zrobiłam?!
Drżącymi dłońmi dotyka jego szyi. Po chwili wyczuwa puls i z ulgą wypuszcza powietrze.
— Dzięki Bogu… Żyjesz.
Ostrożnie układa go na piasku, odgarniając mu włosy z czoła.
— Nie miałam wyboru. Muszę cię chronić… — Jej oczy napełniają się łzami. — Zawsze będę cię kochać. Proszę, wybacz mi.
Zaciska usta, prostuje się i powoli odchodzi, nie odwracając się za siebie.
Wsuwając pierścionek zaręczynowy od Alpera na palec, czuje, jakby zamykała drzwi do przeszłości. Ale czy naprawdę?
***
Zeynep idzie przez las. Jej serce bije mocno, emocje wrą w niej jak wzburzone morze, uderzając o brzeg jej myśli. Oddycha ciężko, ściska dłonie w pięści.
— Musiałam to zrobić, żeby cię chronić… — szepcze do siebie. — Proszę, wybacz mi.
Nagle zatrzymuje się, jakby jakaś niewidzialna siła wstrzymała jej krok. Ciężar tego, co zrobiła, zaczyna przytłaczać jej ramiona, a wątpliwości ściskają gardło.
— Boże, co ja zrobiłam…?
Patrzy w stronę, z której przyszła. Chce iść dalej, uciec, ale coś ją powstrzymuje. Niepokój.
— A jeśli jego rana jest poważna? A jeśli… jeśli go skrzywdziłam bardziej, niż chciałam?
Jej myśli są jak rozdarte między dwiema siłami. Zostawić Halila czy wrócić?
Telefon w jej dłoni wibruje. Kolejna wiadomość od Alpera.
„Czekam.”
Jedno słowo, a w jej sercu rodzi się panika.
Podnosi głowę. Nie, nie mogę go zostawić. Bez względu na wszystko.
Decyzja zapada w ułamku sekundy. Odwraca się gwałtownie i rusza z powrotem na plażę.
***
Halil odzyskuje przytomność. Ból pulsuje w jego głowie, promieniuje na całe ciało. Z jękiem podnosi się, dotykając potylicy. Co się stało?
Rozgląda się dookoła. Jego wzrok jest zamglony, a umysł pełen chaosu.
— Zeynep… — wypowiada jej imię niemal bezgłośnie.
Patrzy na ślady jej stóp w piasku.
— Odeszła… zostawiła mnie.
W tej samej chwili kamera zbliża się na Zeynep, która zatrzymuje się na skraju plaży. Widzi go — jest przytomny. Oddycha z ulgą.
— Chciałabym cię teraz przytulić… — szepcze do siebie. — Chciałabym móc cię objąć i powiedzieć, jak bardzo cię kocham. Ale nie mogę.
Patrzy, jak Halil próbuje się podnieść, wciąż oszołomiony. Cierpi.
Zaciska pięści. Nie mogę pozwolić, żeby Alper go skrzywdził.
Ale nie może też zostawić Halila w takim stanie.
— Boże… co mam zrobić?
***
Halil siada na krześle, przyciskając dłoń do bolącej głowy. Ale ten ból jest niczym w porównaniu do tego, co czuje w sercu.
— Czy to wszystko było dla Alpera? — szepcze do siebie. — Czy dlatego ze mną zerwała? To nie jest Zeynep, którą znam…
Nagle podnosi wzrok.
Zeynep powoli zbliża się do niego.
— Nadal jestem tą samą Zeynep — myśli, ale nie wypowiada tych słów na głos. Chciałabym cię przytulić… ale nie mogę.
Halil ją dostrzega. Mruży oczy, jakby nie dowierzał, że to nie przewidzenie. Podnosi się na równe nogi i staje naprzeciwko niej.
— Nie odeszłaś. Jesteś tutaj. Wiedziałem.
Bez chwili wahania obejmuje ją mocno i przyciąga do siebie. Czuje ciepło jej ciała, zapach jej włosów. Przymyka oczy. To najlepsze lekarstwo na cały ból. Trzyma ją w objęciach dłużej, niż powinien. W końcu puszcza, ale nadal patrzy jej głęboko w oczy.
— Wiedziałem, Zeynep. Wiedziałem, że do mnie wrócisz.
Zeynep przełyka ślinę, odsuwa się o krok.
— Nie, nie wróciłam dla ciebie.
— Więc dlaczego wróciłaś? — Jego spojrzenie się wyostrza. — Miałaś szansę uciec. Dlaczego jesteś tutaj?
Zeynep odwraca wzrok. Nie odpowiada.
— Milczysz… Boisz się czegoś?
— Wystarczy! — unosi głos, zaciskając dłonie w pięści. — Nie boję się niczego!
— Więc czemu nie uciekłaś? — Halil robi krok w jej stronę. — Czemu nadal jesteś tutaj?
— Przestań!
— Powiedz prawdę, Zeynep. — Chwyta jej ramiona, patrzy jej w oczy. — Nie zrezygnuję z osoby, którą kocham. I ty też nie.
— Co chcesz usłyszeć?! — krzyczy, próbując się uwolnić. — Dlaczego mi nie wierzysz? Ja… ja nie chcę cię! Nic do ciebie nie czuję!
— Nie wróciłabyś, gdybyś nic nie czuła.
— Wróciłam, bo nie chcę mieć kłopotów!
Halil zamiera. To boli. Bardziej niż uderzenie kamieniem. Instynktownie dotyka potylicy, krwawiąca rana pulsuje pod palcami.
Zeynep dostrzega krew. Jej oczy się rozszerzają.
— Twoja rana… Krwawisz.
— Tutaj krwawię znacznie bardziej. — Halil chwyta jej dłoń i przykłada do swojej piersi. — Przyznaj to, Zeynep. Wróciłaś dla mnie. Ponieważ ci na mnie zależy. Kochasz mnie.
Jej oddech przyspiesza.
— Kłamiesz, że kochasz Alpera. Boisz się? Czego się boisz?
— Nie chcę cię! — wybucha i odpycha go od siebie.
Halil mruży oczy. Wskazuje palcem na jej szyję.
— Nie chcesz mnie? To dlaczego nadal nosisz mój naszyjnik?
Zeynep instynktownie dotyka zawieszki w kształcie róży. Nie odpowiada.
Halil sięga po naszyjnik i delikatnie ujmuje go w palce.
— To prezent od mężczyzny, którego rzekomo nie chcesz.
Coś w niej pęka. Jednym ruchem zrywa naszyjnik i rzuca go w piasek.
— Już go nie noszę! Teraz mi wierzysz?!
Halil patrzy na nią w milczeniu.
— Zostaw mnie w spokoju! — krzyczy, znów go odpychając.
— Wykorzystałam cię. — Jej głos drży, ale nie cofa się. — Zagrałam z tobą w grę.
Halil zaciska zęby.
— Zbliżyłam się do ciebie tylko po to, żeby wzbudzić zazdrość Alpera.
Jego oczy błyszczą od gniewu.
— Zeynep…
— Chcę tylko być z Alperem!
Tego jest już za wiele. Halil wpada w furię. Jego oddech staje się urywany. Co ona mu robi?
Jeden ruch ręki i stolik przewraca się z hukiem. Krzesła lecą w bok, talerze roztrzaskują się o ziemię.
Zeynep cofa się o krok, jej serce wali w piersi. A Halil patrzy na nią wzrokiem pełnym bólu. Tak jakby kobieta, którą kochał, właśnie go zabiła.
Powyższy tekst stanowi autorskie streszczenie i interpretację wydarzeń z serialu Rüzgarlı Tepe. Inspiracją do jego stworzenia były filmy Rüzgarlı Tepe 127. Bölüm i Rüzgarlı Tepe 128. Bölüm dostępne na oficjalnym kanale serialu w serwisie YouTube. W artykule zamieszczono również zrzuty ekranu pochodzące z tych odcinków, które zostały użyte wyłącznie w celach informacyjnych i ilustracyjnych. Wszystkie prawa do postaci, fabuły i materiału źródłowego należą do ich prawowitych właścicieli.








