„Wichrowe Wzgórze” – Odcinek 240: Streszczenie
Akcja odcinka rozpoczyna się w domu Erena. W salonie, przygaszonym i cichym, Kiymet siedzi w fotelu i rozpacza. Jej ramiona drżą, a ciało kołysze się w przód i w tył, jakby ból rozdzierał ją od środka.
– Boże, dlaczego? – jęczy, chwytając się za głowę. – Czy naprawdę musiałam doświadczyć jeszcze i tego ciosu?
– Mamo, o co ci chodzi? – pyta Eren, zaniepokojony, siadając naprzeciw niej.
Kiymet podnosi na niego wzrok, w którym miesza się ból i gniew.
– Myślałeś, że będziesz działał za moimi plecami, a ja się o niczym nie dowiem?! – mówi ostro.
– Mamo, proszę… Pozwól mi to wyjaśnić.
– Powiedz mi lepiej, jakich słów użyła ta kobieta, żeby cię oszukać? Jak cię omamiła?
– Kocham ją, mamo. Kocham Selmę.
Kiymet jęczy jeszcze głośniej, jakby właśnie usłyszała wyrok.
– Boże! Co za katastrofa! – zawodzi teatralnie. – Mój ukochany syn… Mój Eren… Czy on naprawdę mnie już nie widzi? Czy jestem dla niego nikim?
– To nie tak. Kocham Selmę i chcę z nią zbudować przyszłość. Proszę, zrozum to.
Kiymet na chwilę milknie, marszczy brwi, a w jej myślach przemyka niepokój.
– Patrzcie go… On naprawdę się zakochał. Głupiec… – cedzi w duchu z gniewem.
Po sekundzie wraca do roli zrozpaczonej matki, z jeszcze większym rozmachem.
– Mamo, czy wszystko z tobą w porządku? – dopytuje Eren, zbliżając się. Nie dostrzega, że jej rozpacz to jedynie gra.
– A Meltem?! – krzyczy Kiymet. – Co ja jej teraz powiem? Taka dobra, taka ułożona, tak ci oddana! Ona byłaby gotowa oddać za ciebie życie, a ty? Ty wybrałeś… ją?! Co mam teraz powiedzieć biednej Meltem?
– Ile razy mam ci powtarzać? – Eren mówi stanowczo, ale łagodnie. – Nie kocham Meltem. Nigdy jej nie kochałem. Kocham Selmę, naprawdę. – Ujmuje drżącą dłoń matki. – Mamo, jesteś dla mnie wszystkim. Wiem, że powinienem prosić cię o błogosławieństwo. Masz rację. Ale moje serce należy do Selmy. Proszę cię tylko o jedno – nie wspominaj o Meltem przy niej. Zrób to dla mnie, proszę.
Kiymet unosi lekko brodę, udając łagodność.
– A czy moja przyszła synowa pocałuje mnie w rękę, jak na porządną dziewczynę przystało? – rzuca z wymuszonym uśmiechem.
Eren odpowiada ze szczerym uśmiechem:
– Jesteś najlepszą mamą na świecie.
Gdy tylko wychodzi z pokoju, twarz Kiymet natychmiast traci wszelkie ciepło. Jej oczy ciemnieją, a usta zaciskają się w cienką linię. W jednej chwili matczyna czułość ustępuje miejsca chłodnej determinacji.
– Wiem, jak cię pokonać, synowo – szepcze przez zęby, a jej głos brzmi jak zapowiedź nadchodzącej burzy.
***
Selma nerwowo przechadza się po sypialni na piętrze, wciąż ubrana w białą suknię ślubną. Delikatna koronka na ramieniu zatrzymuje się na klamce, ale dziewczyna nie zwraca na to uwagi. Jej serce bije jak oszalałe, a głowa pełna jest niepokojących myśli. W końcu przysiada przy toaletce i spogląda na swoje odbicie w lustrze. Oczy jej są pełne niepewności i cichego żalu.
– Matka, która tak bardzo pragnęła ślubu swojego syna… – szepcze do siebie. – Dlaczego w jej oczach było tyle gniewu, kiedy zobaczyła mnie w tej sukni? Czy Eren nic jej nie powiedział? Boże, czy to wszystko był błąd?
W tej samej chwili drzwi otwierają się cicho. Do pokoju wchodzi Eren. Selma natychmiast podrywa się z miejsca, serce niemal wyskakuje jej z piersi.
– Co… co powiedziała twoja mama? – pyta, ledwo panując nad głosem.
Eren podchodzi do niej spokojnie i ujmuje jej dłonie.
– Moja piękna, spokojnie… Oddychaj.
– Eren, powiedz mi prawdę. Czy… czy była bardzo zła?
– Była zaskoczona – przyznaje szczerze. – Ale nie dlatego, że wzięliśmy ślub, tylko dlatego, że niczego się nie spodziewała. Nie przygotowałem jej na to.
– Och nie… – Selma spuszcza wzrok. – Czyli jednak…
– Ale kiedy zobaczyła, jak jestem szczęśliwy, wszystko się zmieniło. Uśmiechnęła się. Naprawdę. Uwierzyła, że dokonałem najlepszego wyboru.
– Eren… – Selma unosi głowę, jej oczy błyszczą łzami. – Nie okłamujesz mnie tylko po to, żebym się nie bała?
– Nigdy bym cię nie okłamał. Moja mama to ciepła, dobra kobieta. Może czasem bywa porywcza, ale… kiedy cię pozna, pokocha cię jak własną córkę. Wiem to.
– Tak bardzo bałam się, że mnie odrzuci… Że spojrzy na mnie jak na kogoś niegodnego ciebie.
Eren otula ją ramieniem i uśmiecha się ciepło.
– Nie masz się czego bać. Jesteś moją żoną. A ja jestem dumny, że jesteś właśnie nią. Chodźmy. Zejdziemy razem. Ucałujesz ją w rękę, jak tradycja nakazuje… A potem zaczniemy naszą wspólną przyszłość.
Selma przytakuje, wciąż lekko niepewna, ale z sercem pełnym nadziei. Powoli ruszają razem w stronę drzwi – ona w bieli, on z czułością w oczach – gotowi stawić czoła światu jako małżeństwo.
***
Małżonkowie schodzą na dół. Selma stawia niepewnie krok za krokiem, czując na sobie ciężar spojrzenia teściowej. Podchodzi do niej i z szacunkiem pochyla się, całując ją w dłoń.
– Mów do mnie „mamo” – upomina ją chłodno Kiymet. – Inaczej będziesz mnie traktować jak obcą. Siadaj tutaj.
Selma posłusznie zajmuje miejsce na sofie naprzeciwko niej. Eren znika na chwilę, zostawiając kobiety sam na sam.
– Jestem matką – mówi Kiymet z chłodnym dystansem. – Mój ukochany syn sprowadza do domu żonę, nie mówiąc mi ani słowa… A ja mam udawać, że nic się nie stało? Powiedz, dziecko, gdzie są twoi rodzice? Kim właściwie jesteś?
– Mój tata nie żyje – odpowiada cicho Selma. – Mam babcię, mamę i dwie siostry.
– Siostry… – Kiymet unosi brew. – One też już wyszły za mąż?
– Jedna, Zeynep, tak. Druga – Merve – jeszcze się uczy.
– A twoja matka… nauczyła cię prowadzić dom?
– Robię, co potrafię. A czego nie wiem, chętnie się nauczę – mówi Selma z nadzieją, że spotka się choć z cieniem aprobaty.
Ale Kiymet tylko prycha lekko i rzuca kąśliwie:
– To może powinnaś zacząć od tego, że w salonie nie siedzi się w sukni ślubnej. Eren pewnie zapłacił za nią majątek. Jako żona powinnaś już wiedzieć, że masz dbać o finanse męża.
– Oczywiście, zaraz się przebiorę – mówi cicho Selma, z trudem ukrywając zakłopotanie.
– Tak, zdejmij ją, zanim się pobrudzi. Po co niszczyć coś tak drogiego?
– Tylko… trudno mi to zrobić samodzielnie. Zapięcie jest z tyłu.
Kiymet teatralnie wstaje.
– Córko, pomogę ci – mówi tonem, który zupełnie nie pasuje do serdecznego gestu. Podchodzi do Selmy i zaczyna szarpać przy skomplikowanym zapięciu. – Tyle tych guziczków… Co za wymysły. Kto to w ogóle projektuje?
Po chwili zniecierpliwiona macha ręką.
– Ech, nie dam rady. Sama sobie poradzisz. Idź się przebierz.
Selma wstaje, starając się zachować godność. Już ma ruszyć na górę, kiedy za plecami słyszy:
– Jestem głodna jak wilk.
Zatrzymuje się i odwraca.
– Dobrze. Przebiorę się i zaraz coś przygotuję.
Na twarzy Kiymet pojawia się ledwie dostrzegalny uśmieszek satysfakcji.
***
Tekin, Gulhan i Songul spędzają spokojny wieczór przy kawie w salonie. W powietrzu unosi się zapach świeżo parzonego napoju, a atmosfera wydaje się odprężona, choć nie brakuje drobnych napięć.
– Selma i Eren naprawdę do siebie pasują – mówi Gulhan z ciepłym uśmiechem. – Mam nadzieję, że będą razem szczęśliwi przez całe życie. Zasługują na to.
W tym momencie na schodach pojawiają się Tulay i Merve. Gulhan od razu je dostrzega i z serdecznością w głosie proponuje:
– Dołączcie do nas. Napijcie się z nami kawy.
– O tej porze to już trochę późno na kofeinę – odpowiada z lekkim uśmiechem Tulay.
– Porozmawiamy o ślubie – nalega Gulhan. – Chodźcie, to przecież ważny dzień.
– Gulhan, daj spokój – wtrąca się Songul. – Pani Tulay potrzebuje chwili dla siebie. Musi oswoić się z tym, że właśnie została teściową. Taki niespodziewany ślub to przecież szok. – Uśmiecha się ironicznie.
Tulay jednak nie daje się wyprowadzić z równowagi.
– Tak naprawdę właśnie wydałam za mąż najstarszą córkę – mówi spokojnie. – Chyba zasłużyłam na filiżankę dobrej kawy, nie sądzicie?
Wraz z Merve wchodzą do salonu i siadają na sofie, obok Tekina. Choć Tulay na pierwszy rzut oka wygląda na opanowaną, w jej oczach czai się cień zmęczenia.
– To była naprawdę piękna ceremonia – dodaje z entuzjazmem Gulhan.
– Zrobiliśmy to, co uznaliśmy za właściwe dla naszej rodziny – odpowiada Tulay z klasą i pewnością siebie.
– No to teraz czas na ciebie, Merve – rzuca z uśmiechem Songul. – Kto następny?
– Jeszcze nie pora – odpowiada Merve, trochę zakłopotana. – Nadal się uczę. Po ukończeniu studiów chcę wyjechać za granicę.
– Oho! – podchwyca Songul, nie mogąc się powstrzymać. – Pani Tulay, proszę uważać! Wygląda na to, że kolejna córka planuje potajemny ślub z obcokrajowcem! – wybucha nieeleganckim chichotem.
Tulay spogląda na nią spokojnie, niemal z pobłażaniem.
– Pani Songul, proszę mi wierzyć – ani zaręczyny, ani ślub nie są najważniejsze w życiu.
– Naprawdę? – odpowiada z niedowierzaniem Songul. – A przecież każdy rodzic marzy, by zobaczyć swoje dzieci szczęśliwe.
– Szczęście dziecka nie zawsze mierzy się welonem i salą weselną – mówi cicho Tulay. – Każdy dzień spędzony z dziećmi, każda minuta ich obecności… to największy dar. Nie widziałam ślubu Selmy – trudno. Ale gdy zobaczę wnuka w jej ramionach, ta tęsknota odejdzie. Bo uśmiech dziecka wynagradza wszystko. Ci, którzy mają dzieci… dobrze to rozumieją.
Na te słowa twarz Songul nagle traci wyraz. Choć próbuje się uśmiechnąć, wewnątrz czuje przeszywający ból. Jej spojrzenie ucieka w bok. Tylko ona wie, jak głęboko trafiają do niej te słowa – kobiety, która dawno temu, przez tragiczny wypadek, straciła możliwość zostania matką.
***
Halil wciąż nie pozwala Zeynep opuścić domku letniskowego. Dziewczyna czuje się jak w klatce. Jej zdesperowany umysł szuka wyjścia.
W kuchni, z drżącymi dłońmi, kruszy tabletkę nasenną i wsypuje proszek do filiżanki z kawą. Mieszając łyżeczką, mówi do siebie szeptem:
– Trzymasz mnie tu jak więźnia i jeszcze oczekujesz, że będę ci podawać kawę? To się zaraz skończy. Wypijesz, zaśniesz, a ja… ja po prostu wyjdę.
Z uśmiechem podaje mu filiżankę. Halil przyjmuje ją spokojnie, a jego twarz nie zdradza najmniejszych emocji. Gdy Zeynep odwraca wzrok, mężczyzna dyskretnie zamienia filiżanki.
Chwilę później to ona sięga po swoją – i niczego nieświadoma, wypija do końca. Jej ciało zaczyna powoli słabnąć, powieki robią się ciężkie. Próbując wstać, zatacza się lekko, a potem bezwładnie opada na kanapę.
Halil spokojnie dopija swoją kawę i z kamienną twarzą patrzy na zasypiającą żonę. Pochyla się nad nią, odgarnia jej włosy z twarzy i szepcze:
– I tak kończą się twoje gierki, Zeynep. Halil Fırat zawsze wygrywa. Czasami, jak widzisz, to myśliwy staje się ofiarą.
Powyższy tekst stanowi autorskie streszczenie i interpretację wydarzeń z serialu Rüzgarlı Tepe. Inspiracją do jego stworzenia był film Rüzgarlı Tepe 141. Bölüm dostępny na oficjalnym kanale serialu w serwisie YouTube. W artykule zamieszczono również zrzuty ekranu pochodzące z tego odcinka, które zostały użyte wyłącznie w celach informacyjnych i ilustracyjnych. Wszystkie prawa do postaci, fabuły i materiału źródłowego należą do ich prawowitych właścicieli.






