Zeynep goli Halila brzytwą.

„Wichrowe Wzgórze” – Odcinek 245: Streszczenie

Halil prowadzi Zeynep do łazienki, gdzie delikatne światło lampy tworzy intymną atmosferę. W drewnianych ramach luster odbijają się ich sylwetki, a on, milcząc, sięga po zestaw do golenia i wręcza jej brzytwę.

– Chcę, żebyś mnie ogoliła – mówi spokojnie, lecz stanowczo.

Zeynep marszczy brwi, cofając się o krok.
– Nigdy tego nie robiłam. Nie potrafię.

– To nic trudnego – odpowiada, jakby chodziło o coś zupełnie oczywistego. – Wystarczy, że się przełamiesz. Poradzisz sobie.

– Nie wiem, jak się tym posługiwać – szepcze, spoglądając na brzytwę z niepokojem. – Mogę cię zranić.

Halil podchodzi bliżej, patrząc jej głęboko w oczy.
– Mam pełne zaufanie do mojej żony – mówi cicho, ale z taką pewnością, że Zeynep nie potrafi już odmówić.

Z wahaniem zanurza pędzel w miseczce i zaczyna rozprowadzać pianę na jego twarzy. Jej dłonie lekko drżą, ale Halil siedzi bez ruchu, spokojny, jakby w ogóle się nie obawiał. Gdy w końcu sięga po brzytwę i zbliża ją do jego szyi, ledwo oddycha. A jednak on nawet nie mruga.

Powoli, z coraz większą ostrożnością, przesuwa ostrze po jego policzku. Każdy gest staje się intymny, pełen napięcia. Halil nadal milczy, pozwalając jej kierować ostrzem po swojej skórze, jakby była jedyną osobą na świecie, której mógł zaufać w takiej chwili.

Gdy kończy konturować zarost, sięga po ręcznik i delikatnie wyciera pianę z jego twarzy. Ich spojrzenia spotykają się w lustrze.

– Który punkt z listy mogę teraz wykreślić? – pyta z cichą satysfakcją Zeynep.

Halil uśmiecha się blado.
– Żadnego. Zrobiłem to tylko po to, żeby dać ci nauczkę.

Zeynep zamarza.
– Co? – pyta, nie dowierzając. – Nie było tego w umowie. Po prostu miałeś kaprys?

– Może – mówi spokojnie, ale bez cienia skruchy.

Zeynep cofa się gwałtownie, w jej oczach błyszczy gniew.
– Jesteś tyranem! – syczy.

Odwraca się i wychodzi z trzaskiem, nie oglądając się za siebie. W łazience zostaje Halil, sam z odbiciem w lustrze i chłodną ciszą.

***

Wieczorem małżonkowie, Merve, Tulay i Songül przyjeżdżają na kolację do domu Erena. Halil, który przez dłuższą chwilę krążył po okolicy w poszukiwaniu miejsca parkingowego, w końcu zatrzymuje samochód niedaleko. Gdy wysiada, zauważa Hakana stojącego samotnie przy krawężniku, opierającego się o rączkę walizki.

– Co się stało? Co to za walizka? Wszystko w porządku? – pyta z wyraźną troską w głosie.

Hakan spogląda na niego z wyraźnym zmęczeniem w oczach, a na jego twarzy rysuje się mieszanka zawodu i rezygnacji.

– Właściciel mieszkania wyrzucił moje rzeczy za drzwi – odpowiada ponuro.

– Miałeś zaległości w opłatach?

– Nie. Po prostu… niektórzy ludzie nie mają serca. Czasem to właśnie ci, po których najmniej się tego spodziewasz, wbijają ci nóż w plecy. Ale trudno. Poradzę sobie.

Halil przez chwilę milczy, patrząc na walizkę i na zmęczonego znajomego. Potem spokojnie, ale stanowczo mówi:

– Przyjdź jutro na farmę.

– Niech Bóg cię błogosławi, panie Halilu, ale… to niemożliwe – odpowiada Hakan, kręcąc głową. – Już wystarczająco narobiłem zamieszania.

Halil robi krok w jego stronę i kładzie mu dłoń na ramieniu.
– Hakanie, przyjaciele Yusufa są moimi przyjaciółmi. Nie pozwolę ci tak po prostu zostać na ulicy. Jutro rano czekam na ciebie. I nie przyjmuję odmowy.

Hakan zaciska lekko usta, wzruszony. Mruży oczy w geście potwierdzenia i lekko kiwa głową. W tym spojrzeniu jest wdzięczność, której nie trzeba już wypowiadać słowami.

***

Kolacja w ogrodzie przebiega w napiętej atmosferze. Szczególnie wyraźne są tarcia między Tulay a Kiymet, co niezmiernie bawi Songül, która z ukrytym uśmiechem obserwuje ich słowną przepychankę.

– Pani Tulay, jest pani ubrana jak na wesele – rzuca złośliwie Kiymet, matka Erena. – To chyba lekka przesada, nie sądzi pani?

– Od starszych nauczyłam się szacunku do stołu – odpowiada z lodowatym spokojem Tulay. – Każdy pokazuje klasę na swój sposób.

– Pani Kiymet, nie mogę uwierzyć, że zrobiła pani to wszystko w jeden dzień – wtrąca Songül z przesadnym entuzjazmem. – Baklava i te wszystkie dania… ma pani złote ręce!

– Niestety, jedzenie było dla mnie zbyt ciężkie przez ten tłusty olej – komentuje kąśliwie Tulay.

– Kuchnia z Antep nie ma sobie równych na świecie – odpiera Kiymet, posyłając jej lodowate spojrzenie.

– Zapewne. Ale mnie nie smakowało – odpowiada Tulay, nie ustępując pola.

W tym momencie Selma podchodzi z tacą, by podać herbatę.

– Zatrudnicie w końcu jakąś pomoc? – dopytuje z dezaprobatą Tulay. – Przecież Selma nie powinna się zajmować takimi sprawami.

– A po co? – dziwi się Kiymet, wskazując ręką na synową. – Skoro mamy Selmę, nie potrzebujemy nikogo innego.

– Mamo… – Eren rzuca matce ostrzegawcze spojrzenie, ale ta zdaje się go nie zauważać.

W tym momencie Songül wyciąga z torebki ozdobne pudełko i wręcza Selmie prezent ślubny – elegancką, złotą bransoletkę.

– Dziękuję, jest przepiękna – mówi Selma z wdzięcznością.

– Moja droga, to jeszcze nic w porównaniu z tym, co przygotowała twoja mama – dodaje Songül z niewinnym uśmiechem.

Tulay wyjmuje z torebki małe pudełeczko i podaje je córce z delikatnością.

– Niech ci służy, kochanie. Ta bransoletka ma dla mnie ogromną wartość sentymentalną. Wierzę, że będziesz ją nosić z dumą.

Selma unosi wieko pudełka… i zamiera. W środku leży tania, zwyczajna bransoletka, bez żadnych zdobień.

– Co to ma być?! – oburza się Kiymet, sięgając po biżuterię. – To… aluminium?! – Przygryza ją zębami, by sprawdzić jakość. – To podróbka!

Tulay spogląda zdezorientowana, po czym nagle doznaje olśnienia. Przypomina sobie, że na chwilę zostawiła pudełko w salonie. Jej wzrok natychmiast wędruje do Songül, której twarz zdradza satysfakcję. W oczach Tulay pojawia się złość.

– Zrobiłaś to, żeby mnie upokorzyć – myśli z goryczą. Songül, jakby czytając jej myśli, uśmiecha się tryumfalnie.

Napiętą atmosferę przerywa Halil, który wyciąga eleganckie pudełko i podaje je Selmie.

– Wiem, jak wiele dla ciebie znaczy. Teraz należy do ciebie – mówi cicho.

W środku – klucze do domku letniskowego.

Na twarzy Songül pojawia się grymas niedowierzania i wściekłości. Nie może pojąć, że jej siostrzeniec wręczył Selmie – dziewczynie z rodziny Aslanlı – tak hojny prezent. Za to u Tulay pojawia się uśmiech satysfakcji. Teraz to ona czuje się zwyciężczynią wieczoru.

– Halilu, nawet nie wiesz, jak bardzo mnie uszczęśliwiłeś – mówi wzruszona Selma, głosem drżącym od emocji. – Naprawdę brak mi słów…

Halil odbiera podziękowania od niej i od Erena, po czym jego wzrok pada na Zeynep. W jego oczach błyszczy iskra. Ona również nie spodziewała się tego gestu – i po raz pierwszy tego wieczoru w jej spojrzeniu pojawia się ciepło.

***

W kolejnej scenie wszyscy są już z powrotem w domu. Songül, nie mogąc ukryć swoich emocji, natychmiast kieruje się do gabinetu siostrzeńca. Drzwi zamykają się za nią z delikatnym, lecz wyraźnym trzaskiem.

– Czy ty naprawdę oszalałeś?! – zaczyna podniesionym głosem. – Domek letniskowy jako prezent ślubny?! To nie jest drobny upominek, Halilu. Jak mogłeś podjąć taką decyzję bez zastanowienia? Jeśli już teraz jesteś taki hojny, niedługo zaczną się ustawiać w kolejce po więcej!

Halil, oparty o biurko, prostuje się i patrzy jej w oczy z chłodnym spokojem.

– Ciociu, rodzina mojej żony jest również moją rodziną – odpowiada stanowczo.

– Aslanli?! – syczy Songül, ledwie panując nad gniewem. – Przecież oni kochają pieniądze bardziej niż własnych bliskich! Jak możesz tego nie widzieć?! Od samego początku ci powtarzałam – oni pragną twojego majątku! A ty właśnie oddałeś im jego część na tacy!

Halil zniża głos, dając jej do zrozumienia, że powinna się opanować.

– Nie jesteśmy tu sami – przypomina spokojnie. – A jeśli chodzi o domek, Eren jest moim wieloletnim przyjacielem, a Selma – jego żoną i siostrą Zeynep. Chciałem ich uhonorować w szczególny sposób. To był mój wybór. I uważam, że słuszny.

Songül patrzy na niego z niedowierzaniem, a potem robi krok w tył, jakby nie mogła uwierzyć, że chłopak, którego wychowywała jak syna, sprzeciwia się jej tak otwarcie.

– Brawo – rzuca z goryczą. – Ale miej oczy szeroko otwarte. Nie wszyscy mają dobre intencje. Mówię to nie po to, żeby cię zranić, tylko dlatego, że cię kocham. I nie chcę, żebyś któregoś dnia tego wszystkiego żałował.

Jej głos łagodnieje na końcu, ale w oczach wciąż błyszczy ostrze ostrzeżenia. Halil nie odpowiada – tylko odwraca wzrok, jakby już wiedział, że ta rozmowa jeszcze się nie skończyła.

***

Gdy Songül wraca do swojego pokoju, zastaje w nim nieproszonego gościa. Tulay stoi przy oknie, z rękami skrzyżowanymi na piersi, twarz napięta, oczy pełne gniewu.

– Czego tu szukasz? – syczy Songül, stając z nią twarzą w twarz.

– Chciałam ci spojrzeć prosto w oczy – odpowiada Tulay zimno. – Pozwoliłaś sobie publicznie mnie upokorzyć. Cieszy cię to?

Songül uśmiecha się z udawaną niewinnością, przeciągając słowa jak jedwab.

– Nie mam pojęcia, o czym mówisz, pani Tulay. A teraz, jeśli nie masz nic więcej do dodania, proszę, opuść mój pokój.

– Jeszcze nie skończyłam – Tulay unosi głos. – Myślisz, że nie widzę, jak podstępnie próbujesz zaszkodzić mnie i mojej rodzinie? Ale nie zapominaj – mam swoją dumę. I nie zawaham się z tobą walczyć, jeśli będziesz dalej igrać z ogniem.

Nagle Tulay podchodzi do komody i z rozmachem strąca z niej drewnianą szkatułkę z biżuterią. Bransoletki, kolczyki i pierścionki rozsypują się na dywanie, a wśród nich… perłowy naszyjnik. Ten sam, który przed laty zniknął z posiadłości Aslanlich, a za którego kradzież niesłusznie oskarżono ojca Halila.

Tulay jednak nie zauważa cennego przedmiotu – jej wzrok skupiony jest na Songül. Ta natychmiast robi krok do przodu i zasłania naszyjnik nogą, nie dając po sobie nic poznać.

– To wszystko, pani Tulay? – pyta chłodno, wyciągając rękę w stronę drzwi. – Wyjście znasz doskonale.

Tulay spogląda jej wyzywająco w twarz, ale nie kontynuuje awantury. Odwraca się z lodowatą satysfakcją i wychodzi bez słowa.

Gdy drzwi się zamykają, Songül schyla się powoli i podnosi perłowy naszyjnik. Przez chwilę przygląda mu się w milczeniu, po czym zaciska szczęki.

– Myślisz, że mnie zastraszysz? – mówi cicho, niemal sycząc. – Bardzo się mylisz, Tulay Aslanli. Jeszcze się przekonasz, z kim zadarłaś.

***

Halil wymyśla kolejne zadanie dla Zeynep. Nakazuje jej powtarzać jedno zdanie – wciąż to samo, raz za razem:

– Jestem żoną Halila Firata.

Bez przerwy. Przez całą noc, aż do świtu.

Głos Zeynep z każdą godziną słabnie, ale ona nie przestaje. Patrzy przed siebie, zdeterminowana i pełna bólu. A Halil? Obserwuje ją w milczeniu – jakby chciał złamać jej ducha lub sprawdzić, ile jeszcze zdoła wytrzymać.

Powyższy tekst stanowi autorskie streszczenie i interpretację wydarzeń z serialu Rüzgarlı Tepe. Inspiracją do jego stworzenia był film Rüzgarlı Tepe 144. Bölüm dostępny na oficjalnym kanale serialu w serwisie YouTube. W artykule zamieszczono również zrzuty ekranu pochodzące z tego odcinka, które zostały użyte wyłącznie w celach informacyjnych i ilustracyjnych. Wszystkie prawa do postaci, fabuły i materiału źródłowego należą do ich prawowitych właścicieli.

Podobne wpisy