„Wichrowe Wzgórze” – Odcinek 247: Streszczenie
Halil nie przestaje naciskać, zmuszając Zeynep do wykonywania kolejnych zadań z listy. Dziewczyna w końcu traci cierpliwość. Z jej oczu bije gniew, a głos drży od emocji:
– Mam już dość! Dość twoich testów, gierek i tej chorej umowy!
Zrobiła krok w tył, ale Halil nie odpuszcza. Zbliża się do niej powoli, z determinacją w oczach, aż w końcu przyciska ją do ściany. Ich twarze dzieli zaledwie kilka centymetrów.
– Chcesz, żeby to się skończyło? – mówi cicho, niemal szeptem, wbijając w nią spojrzenie. – Możemy zerwać tę umowę… nawet teraz.
Zeynep nie odpowiada. Odwraca wzrok, jakby próbując uciec przed jego obecnością. Halil unosi dłoń, delikatnie chwyta ją za podbródek i zmusza, by spojrzała mu w oczy.
– Ale pod jednym warunkiem – dodaje z chłodnym spokojem. – Twój dług zostanie umorzony… jeśli mnie pocałujesz. Jeden jedyny raz.
Na twarzy Zeynep widać wewnętrzną walkę. Przez krótką chwilę trwa w ciszy, jakby naprawdę to rozważała. Nagle jednak gwałtownie go odpycha.
– Nigdy! – rzuca z pogardą. – Tylko w twoich snach, Halil!
Chce odejść, ale on chwyta ją za ramię, stanowczo, lecz bez brutalności. Przysuwa ją z powrotem do siebie.
– W takim razie powinnaś się przygotować – mówi chłodno. – Przed tobą długa noc.
– Jak długo jeszcze będzie trwała ta tortura?! – wykrzykuje, niemal z rozpaczą.
Halil patrzy na nią uważnie, jakby chciał zajrzeć głębiej, aż do samego dna jej duszy.
– Dopóki nie przyjmiesz mojej oferty – odpowiada. – Dopóki nie zrozumiesz, czego tak naprawdę się boisz.
Zeynep zaciska usta, odwraca się na pięcie i opuszcza pokój, trzaskając drzwiami. W powietrzu wciąż unosi się napięcie, które zostawiła za sobą. Halil zostaje sam. Patrzy w stronę zamkniętych drzwi, a jego głos jest już tylko cichym szeptem:
– Dopóki nie pokonasz swojej złości.
***
Zeynep nerwowo krąży po ogrodzie. Jej kroki są szybkie, niespokojne, a twarz zdradza mieszankę złości i niedowierzania.
– Zażądał, żebym go pocałowała… – mówi głośno, niemal wykrzykując słowa w przestrzeń. – Jak on w ogóle śmie?!
Zatrzymuje się nagle, opiera ręce na biodrach i zaciska usta. Wzrok wbija w ziemię, próbując zebrać myśli. W tej samej chwili telefon w jej kieszeni wibruje. Wyciąga go z wahaniem. Wiadomość od Halila:
„Jeśli nie przyjmiesz mojej oferty, przyjdź do mojego gabinetu przed kolacją.”
Zeynep prycha z irytacją.
– Czego on znowu chce?! – warczy, ale po chwili jej głos cichnie.
Powoli podchodzi do krzewu i kuca przy nim, jakby potrzebowała schronienia choć na moment. Dotyka delikatnych liści i szepcze bardziej do siebie niż do rośliny:
– Jeden pocałunek i będę wolna… To jak użądlenie pszczoły, prawda? Zaboli, ale potem przejdzie. Może nawet nie zostawi śladu…
Zamyśla się, a jej dłoń mimowolnie wędruje do klatki piersiowej. Serce bije szybciej, mocniej – jakby samo wiedziało, że nie chodzi tylko o pocałunek.
– Ale jeśli odmówię… jeszcze bardziej się zatracę. W jego oczach, w jego głosie… – Jej szept drży. – I znowu nie będę potrafiła odróżnić gniewu od tęsknoty.
Podnosi się, bierze głęboki oddech i patrzy w dal, jakby szukała odpowiedzi w zachodzącym słońcu.
– Halil… co ty ze mną robisz?
***
Zeynep wchodzi do gabinetu. Drzwi cicho zamykają się za jej plecami. Halil stoi przy oknie, z rękami splecionymi na piersi, wpatrzony w krajobraz za szybą. Choć doskonale wie, że już tam jest, nie odwraca się. Jego głos jest spokojny, ale chłodny:
– Ponieważ odrzuciłaś moją ofertę…
– Przyjmuję ją – przerywa mu Zeynep stanowczo.
Halil odwraca się powoli, z wyraźnym zaskoczeniem malującym się na twarzy. Przez chwilę tylko patrzy na nią w milczeniu, jakby próbując zrozumieć, czy dobrze usłyszał. Myślami notuje:
– Więc zaczynasz się łamać…
Zeynep staje naprzeciwko niego. W oczach ma złość, ale też cień rezygnacji.
– Uczyniłeś mnie swoim więźniem. Jeśli mam cię pocałować, by odzyskać wolność, zrobię to. Właśnie tego chciałeś, prawda? Tego wymaga od żony Halil Firat. Więc weź to, czego pragniesz – a potem zostaw mnie w spokoju.
Zamyka oczy. Powoli zbliża się do niego, gotowa spełnić jego żądanie. Jej wargi szukają jego ust… ale Halil niespodziewanie robi dwa kroki w bok, mijając ją bez słowa.
W jego oczach pojawia się cień rozczarowania.
– Nigdy nie przyjmę pocałunku, który nie płynie z serca – myśli, tłumiąc emocje. – Przez moment wierzyłem, że zrezygnujesz z dumy. Że to będzie prawdziwe.
Zeynep otwiera oczy i z zaskoczeniem odwraca głowę w jego stronę. Jej spojrzenie domaga się wyjaśnień.
Halil mówi chłodno:
– Możesz odejść. Twój dług został spłacony.
– Mam dość twojej tyranii! – wybucha Zeynep, tracąc panowanie nad sobą. – Jak długo jeszcze będziesz mnie upokarzał?! Wiesz co? Powiem wszystkim, że nigdy nie byliśmy prawdziwym małżeństwem!
Podbiega do biurka, chwyta leżącą na nim listę warunków, które rzekomo miała spełniać idealna żona Halila Firata. Patrzy mu prosto w oczy i z wściekłością rozdziera kartkę na strzępy.
– Ta gra się skończyła!
Wzbija w górę porwane kawałki papieru, które rozsypują się jak śnieg, a potem – nie oglądając się za siebie – wychodzi, trzaskając drzwiami.
Halil zostaje sam. Milczy. A w jego oczach, po raz pierwszy od dawna, błyska coś więcej niż chłód – cień bólu.
***
Selma i Eren wracają z zakupów, uśmiechnięci, z siatkami pełnymi produktów.
– A teraz zjemy razem pyszny posiłek – mówi Eren z entuzjazmem, przekraczając próg domu.
– Wreszcie sami – dodaje Selma z ulgą, opierając się plecami o drzwi. – Cisza, spokój i żadnych dramatów.
Ledwie zdąży zdjąć buty, a z głębi korytarza wyłania się… Kiymet. Stoi z założonymi rękami i miną pełną samozadowolenia. Małżonkowie zamierają z wrażenia. Przecież kobieta miała być w Antep. Eren osobiście zawiózł ją na lotnisko!
– Kochani – zaczyna z przesadną słodyczą w głosie – kiedy mój mąż oznajmił, że wyjeżdża za granicę na dłużej, pomyślałam: a co ja tam będę robić sama? Tyle kilometrów od mojego ukochanego syna?
Uśmiecha się teatralnie do Erena.
– Uznałam, że powrót do Stambułu to najlepsze, co mogę zrobić. W końcu moja obecność na pewno cię ucieszy, prawda, synku?
– T-tak, mamo, oczywiście… – odpowiada Eren, wymuszając uśmiech i nieco cofając się w głąb mieszkania.
Selma patrzy na teściową z niedowierzaniem i narastającą frustracją. Nawet nie próbuje ukrywać emocji. Jej wzrok mówi wszystko.
– O Boże… czy ona naprawdę wróciła na stałe? – pyta w myślach, zaciskając dłonie na torbie z zakupami.
Na twarzy Kiymet maluje się wyraźna satysfakcja, gdy wypowiada w duchu:
– Tak, synowo. Nazwałaś mnie karaluchem… Więc teraz zobaczysz, jak trudno się mnie pozbyć. Nie odejdę stąd, dopóki to ty nie spakujesz walizek i nie uciekniesz z płaczem do mamusi.
***
Zeynep staje na środku salonu. Wszyscy domownicy są obecni – ich spojrzenia skupiają się na niej. Dziewczyna prostuje plecy i zaciska dłonie, próbując dodać sobie odwagi.
– Dobrze, że jesteście… wszyscy – zaczyna zdecydowanym, choć lekko drżącym głosem. – Muszę wam coś ważnego powiedzieć.
Nagle do salonu wchodzi Halil. Jego wzrok natychmiast pada na żonę. Podchodzi pewnym krokiem, jakby dokładnie wiedział, co ma zamiar zrobić.
– Tak – potwierdza stanowczo. – Mamy wam coś istotnego do ogłoszenia.
Zbliża się do Zeynep i pochyla nad jej uchem.
– Pomyślałem, że tak będzie lepiej – szepcze, zerkając ukradkiem na pozostałych.
Zeynep spogląda na niego zaskoczona, ale po chwili kiwa głową.
– W porządku… zróbmy to razem – odpowiada cicho.
Wtedy Halil nagle chwyta jej dłoń i przyciska ją do jej brzucha. W jego oczach błyszczy determinacja.
– Zeynep jest w ciąży – oznajmia donośnie, tonem nieznoszącym sprzeciwu. – Spodziewamy się dziecka.
Cisza zapada na ułamek sekundy. Zeynep patrzy na męża jak sparaliżowana. To, co właśnie powiedział, kompletnie ją zaskoczyło. Jeszcze przed chwilą była gotowa wyznać coś zupełnie innego…
W salonie wybucha poruszenie. Zumrut niemal podskakuje z radości.
– Prawnuk! Będę miała prawnuka! – krzyczy, nie kryjąc łez wzruszenia.
Pozostali również gratulują z uśmiechami, nieświadomi konsternacji malującej się na twarzy Zeynep. Tylko Songul, z założonymi ramionami, mierzy ich chłodnym wzrokiem.
***
Po przyjęciu gratulacji od rodziny, Zeynep wciąga Halila do ich pokoju i natychmiast zatrzaskuje za sobą drzwi.
– Co to miało znaczyć?! – wybucha, a jej oczy płoną ze złości. – Jak mogłeś powiedzieć, że jestem w ciąży?! Wiesz, jaką bombę właśnie zrzuciłeś?!
Halil patrzy na nią spokojnie, jakby przewidział ten wybuch.
– Chciałaś tej farsy. To ty pierwsza podpisałaś tę umowę. Ja tylko podtrzymuję iluzję, której sama tak kurczowo się trzymasz.
– Nie! – krzyczy Zeynep, zaciskając pięści. – Ty zawsze odwracasz kota ogonem! Zamiast stanąć w prawdzie, znowu mnie wciągnąłeś w to bagno! Gdybyś się nie pojawił, wszystko by się skończyło! Wreszcie byłabym wolna!
– I co wtedy? Rozeszlibyśmy się jak obcy? Udawalibyśmy, że to wszystko nigdy się nie wydarzyło?
– Tak! Dokładnie tak! – rzuca, uderzając go pięścią w pierś. – Ale teraz znowu wszystko skomplikowałeś! I to ty musisz nas z tego wyciągnąć!
Halil uśmiecha się lekko, choć w jego oczach pojawia się cień czegoś głębszego.
– Nie łudź się. To kłamstwo nie przestanie istnieć tylko dlatego, że tego chcesz – mówi cicho. – Ale skoro nie możesz go już dłużej znosić… sprawmy, by stało się prawdą.
Nachyla się i szepcze jej do ucha z przeszywającą intymnością:
– Dajmy temu kłamstwu życie.
Zeynep zamiera. Spogląda na niego z niedowierzaniem, a potem z odrazą. Jej oczy napełniają się łzami.
– Nigdy. To się nigdy nie wydarzy! – szepcze drżącym głosem i gwałtownie go odpycha. – Dlaczego mi to robisz, Halilu?
– Bo nigdy nie pozwolę ci odejść – odpowiada w myślach, patrząc, jak wychodzi, trzaskając drzwiami.
Zostaje sam. Mimo wszystkiego, wierzy, że gniew Zeynep w końcu ustąpi.
Powyższy tekst stanowi autorskie streszczenie i interpretację wydarzeń z serialu Rüzgarlı Tepe. Inspiracją do jego stworzenia były filmy Rüzgarlı Tepe 145. Bölüm i Rüzgarlı Tepe 146. Bölüm dostępne na oficjalnym kanale serialu w serwisie YouTube. W artykule zamieszczono również zrzuty ekranu pochodzące z tych odcinków, które zostały użyte wyłącznie w celach informacyjnych i ilustracyjnych. Wszystkie prawa do postaci, fabuły i materiału źródłowego należą do ich prawowitych właścicieli.







