Wichrowe Wzgórze odc. 255: Na farmie pojawia się siostra Tulay!

Selma pokazuje coś Kumru na telefonie. Obie siedzą na ławce przed oficyną.

„Wichrowe Wzgórze” – Odcinek 255: Streszczenie

Na farmie niespodziewanie pojawia się Kumru – siostra Tulay. Jej wzrok od razu zatrzymuje się na skromnym budynku oficyny, a w oczach maluje się zdumienie, gdy dowiaduje się, że to właśnie tutaj mieszka teraz rodzina Aslanlich.

– Droga Selmo – zwraca się ciepło do siostrzenicy, choć w jej tonie słychać nutę niedowierzania. – Czyż nie wyszłaś niedawno za mąż? Co ty tutaj robisz?

– No właśnie, siostro – przytakuje Merve, marszcząc brwi. – Jak Eren zgodził się na tę wizytę, skoro nie minął nawet miesiąc od waszego ślubu?

Selma prostuje plecy, a jej spojrzenie staje się twarde.

– Nie muszę prosić nikogo o pozwolenie, by zobaczyć się z moją rodziną, droga Merve – odpowiada chłodno. – Nawet Erena.

Nagle kątem oka zerka na telefon. 21:04. Nadal żadnej wiadomości od Erena. Mimo że sama wyprowadziła się z ich domu i kategorycznie powiedziała mu, by nie przychodził ani nie kontaktował się z nią, teraz czuje ukłucie rozczarowania.

– A gdzie Zeynep? – dopytuje Kumru, unosząc brwi.

Merve wzdycha ciężko, jakby w jednej chwili wróciły wszystkie niedawne kłopoty.
– To długa historia…

***

Eren siedział na skraju łóżka, wpatrując się w pustą połowę materaca – tę, na której powinna leżeć Selma.

– Nawet jednej nocy nie spędziliśmy tu razem – powiedział cicho, jakby sam do siebie. – Z takim zapałem wybieraliśmy meble do tego pokoju… Czy to już koniec? Czy twoja miłość wygasła, Selmo? Jak mogłaś…

Przesunął dłonią po chłodnej pościeli. Nagle pod palcami wyczuł zgrubienie. Sięgnął głębiej i wyciągnął klips do włosów – jej klips.

– Człowiek ufa tym, których kocha – wyszeptał gorzko. – Wygląda na to, że ty nigdy mnie tak naprawdę nie kochałaś. Wszystko było kłamstwem. Nawet twoje rzeczy są tu zbędne!

Z impetem podszedł do szafy i otworzył drzwi. Wnętrze świeciło pustkami. Zamiast ulgi poczuł dziwną pustkę w sercu.

– Jak to możliwe? – mruknął z niedowierzaniem. – Przecież nie zabrała wszystkiego w tej jednej walizce.

Drzwi uchyliły się i do środka weszła Kiymet, niosąc szklankę gorącego mleka z miodem.

– Mój lwie – powiedziała łagodnie – przyniosłam ci coś, co cię wzmocni. Napij się.

– Mamo… gdzie są rzeczy Selmy? – zapytał chłodno.

– Zabrałam je – odparła bez skrupułów. – Skoro się wyprowadziła, nie muszą tu zalegać. Jutro je odeślę.

– Dlaczego to robisz?

– A po co mają tu być? Poszedłeś do niej, a ona jasno powiedziała, że nie chce cię widzieć.

– Mamo, przynieś je z powrotem.

– Synu, żona, która nie wierzy swojemu mężowi, nie zasługuje na łzy. Powinieneś jej oddać te rzeczy tylko po to, by zobaczyła, że nic dla ciebie nie znaczą.

– Wiem lepiej, co robić – uciął. – Nie odsyłaj ich. Jeśli będzie chciała, sama po nie przyjdzie.

Kiymet spojrzała na niego przez chwilę, po czym westchnęła.

– Dobrze, niech będzie po twojemu. Wypij, zanim wystygnie – powiedziała, podając mu szklankę.

Eren odstawił mleko na stolik nocny. Usiadł ciężko na łóżku i utkwił wzrok w ślubnym zdjęciu, na którym jeszcze niedawno oboje uśmiechali się do siebie z nadzieją na wspólną przyszłość.

***

Po nocy spędzonej na twardej kanapie w dusznej oficynie, Kumru budzi się obolała i niewyspana. Każdy ruch sprawia jej dyskomfort, ale mimo to wyrusza w miasto. Błąka się po wąskich uliczkach dzielnicy, z nadzieją, że znajdzie dla siebie choć skromny, ale przytulny dom do wynajęcia.

Zapatrzona w kolejne szyldy z ogłoszeniami, nie zauważa, że zza rogu wyłania się kobieta obładowana ciężkimi siatkami. Zderzenie jest gwałtowne. Kiymet, bo to ona wraca właśnie z zakupów, traci równowagę, a torby wypadają jej z rąk. Owoce, warzywa i inne produkty rozsypują się po asfalcie, tocząc się w różne strony.

— Patrz, gdzie idziesz! — syczy Kiymet, pochylając się po zakupy.

— To ty na mnie wpadłaś! — odcina się Kumru, ocierając ramię obolałe po zderzeniu.

Słowa przeradzają się w coraz ostrzejszą wymianę zdań. Wzajemne pretensje rosną, aż w końcu Kiymet, z twarzą napiętą gniewem, chwyta dwa pomidory z ziemi i jednym, szybkim ruchem rozgniata je na twarzy Kumru.

— Masz! Może dzięki temu ostygnie ci głowa! — rzuca z pogardą.

Oślepiona sokiem i pestkami, Kumru próbuje wytrzeć twarz i wymierzyć przeciwniczce cios, ale widzi tylko zamazane kształty. Kiymet korzysta z przewagi — zgarnia z ziemi resztę zakupów i znika za rogiem, pozostawiając Kumru w połowie ulicy, z gniewem pulsującym w skroniach i pomidorową plamą na sukience.

***

Kolejna scena przenosi nas z powrotem do oficyny. Kumru, wciąż znużona po porannych perypetiach, właśnie kończy prysznic. Wychodzi na zewnątrz, otrzepując z ramion ostatnie krople wody, i siada na ławce obok Selmy.

– Z kranu nie leci woda, tylko błoto – mówi z wyraźnym obrzydzeniem, krzywiąc twarz. – Jeśli dalej będę się w tym kąpać, z moich włosów zrobi się siano. Powiedz mi, Selma… ta woda w rezydencji i tutaj pochodzi z tego samego źródła?

– Po prostu użyj odżywki, ciociu – odpowiada dziewczyna z lekkim uśmiechem, ale jej głos brzmi jakby gdzieś z daleka, niewyraźnie.

Kumru zauważa błysk obrączki na jej palcu.
– Selma, nie widziałam jeszcze twojego męża. Jest przystojny? Pokaż mi go.

Selma wyciąga telefon i przesuwa palcem po ekranie, pokazując zdjęcie Erena.

– Och, jest naprawdę bardzo przystojny – zachwyca się Kumru, sama przejmując smartfona. Przegląda kolejne fotografie, a w myślach złośliwie notuje: Masz dom jak pałac, a przychodzisz do tego wysypiska…

Oddaje jej telefon i wpatruje się w twarz siostrzenicy.

– Co się z tobą dzieje? Wyglądasz, jakby coś cię gryzło. No dalej, powiedz mi. Wyrzuć to z siebie, a ulży ci. Obiecuję, że ani słowa nie powiem twojej mamie.

Powiedz mi, a znajdę sposób, żeby pojawić się w twoim domu – myśli z zadowoleniem. – Zamieszkam u ciebie. Tam będzie mi o wiele wygodniej.

Kumru ujmuje jej dłoń.
– Proszę cię, Selmo. Niczego nie naprawisz milczeniem.

– Wyprowadziłam się z domu, ciociu – pada wreszcie ciche wyznanie. – Myślę, że Eren ma coś wspólnego z tą swoją przyjaciółką z rodzinnej miejscowości. Zobaczyłam kilka rzeczy, które tylko mnie w tym utwierdziły.

– Rzeczy takich jak…?

– Najpierw wiadomość, którą mu wysłała. Eren zaprzeczył, twierdząc, że między nimi nic nie ma. Potem zdjęcie, które wypadło z jego koszuli – byli na nim razem. Powiedział, że to fotomontaż. Nie wierzę mu. Wiem, co widziałam.

– Może to jakieś nieporozumienie…

– Jakie nieporozumienie? Czy ty naprawdę uważasz, że powinnam mu wierzyć?

– Selmo, moja rada jest prosta – musisz ufać swojemu mężowi we wszystkim. Oczywiście, możesz go sprawdzać, ale tak, żeby się o tym nie dowiedział. Jak mogłaś odejść, nie mając stuprocentowej pewności? Użyj rozumu, dziecko. Spakuj rzeczy i wracaj. Wspólnie znajdziecie rozwiązanie. Ty jesteś tu, on tam – to w małżeństwie niedopuszczalne.

– Nie mogę wrócić, ciociu. Jestem tak zraniona, że po prostu nie mogę.

– Jeśli sama nie dasz rady… pójdę z tobą – mówi Kumru, a w jej oczach błyska determinacja.

***

Selma w towarzystwie cioci wchodzi do domu męża. Gdy drzwi otwiera Kiymet, na jej twarzy natychmiast pojawia się grymas irytacji. Była przekonana, że Selma odeszła na dobre — a tymczasem stoi tu z powrotem… i to w dodatku z towarzyszką.

Kiymet wystarczy jedno spojrzenie, by rozpoznać kobietę, na którą rano przypadkowo wpadła na bazarze i której twarz “ozdobiła” dwoma rozgniecionymi pomidorami.

– Rozumiem, że ty przyszłaś… – mówi z chłodnym dystansem, wbijając wzrok w Selmę. – Ale dlaczego przyprowadziłaś ją? – Jej ton jest lodowaty, a spojrzenie pełne niechęci zatrzymuje się na Kumru.

Kumru przekrzywia głowę, lekko mrużąc oczy.

– Bo nie zdążyłyśmy się dzisiaj rozliczyć – odpowiada ostrym tonem, w którym pobrzmiewa prowokacja. – Oto jestem. Przyszłam wyrównać rachunki.

W powietrzu zawisa gęste napięcie, a w oczach obu kobiet błyszczy gotowość do konfrontacji.

***

Halil siedzi w nadmorskiej kawiarni, wsłuchując się w szum fal i czekając na Serdara, swojego nowego partnera biznesowego. Co chwilę spogląda na zegarek, zniecierpliwiony brakiem punktualności gościa.

Nagle jego uwagę przyciąga znajoma sylwetka wchodząca do lokalu. Gdy kobieta zdejmuje okulary przeciwsłoneczne, Halil zastyga w bezruchu. To… Zeynep. Jego żona.

– Co ty tu robisz? – pyta cicho, wciąż oszołomiony.

Zeynep uśmiecha się lekko, jakby spotkanie było zaplanowane od dawna.

– Pan Serdar nie mógł się pojawić – mówi spokojnym tonem. – Poprosił mnie, żebym go dziś reprezentowała.

Halil czuje, jak cała sytuacja wymyka mu się spod kontroli. Spotkanie, które miało być czysto biznesowe, właśnie nabrało zupełnie innego wymiaru.

Powyższy tekst stanowi autorskie streszczenie i interpretację wydarzeń z serialu Rüzgarlı Tepe. Inspiracją do jego stworzenia był film Rüzgarlı Tepe 150. Bölüm dostępny na oficjalnym kanale serialu w serwisie YouTube. W artykule zamieszczono również zrzuty ekranu pochodzące z tego odcinka, które zostały użyte wyłącznie w celach informacyjnych i ilustracyjnych. Wszystkie prawa do postaci, fabuły i materiału źródłowego należą do ich prawowitych właścicieli.

Podobne wpisy