„Wichrowe Wzgórze” – Odcinek 256: Streszczenie
Akcja odcinka rozpoczyna się w nadmorskiej kawiarni, której okna wychodzą na połyskującą w słońcu taflę morza. W powietrzu unosi się zapach świeżo mielonej kawy, lecz przy stoliku, przy którym siedzą Halil i Zeynep, panuje lodowata atmosfera.
Zeynep, z chłodnym uśmiechem na ustach, otwiera torebkę i wyjmuje teczkę.
– Od teraz będziemy współpracować – mówi spokojnym, lecz stanowczym tonem. – Ja już podpisałam umowę. Teraz twoja kolej.
Podaje mężowi dokument oraz eleganckie pióro. Halil patrzy na nią przez chwilę bez słowa, po czym, ku jej zdumieniu, przełamuje pióro na pół i z ostentacyjnym stukiem odkłada na stolik.
Co teraz zrobisz, Zeynep Aslanli Firat? – myśli, nie odrywając od niej wzroku.
– To znaczy, że nie podpiszesz? – pyta dziewczyna, marszcząc brwi.
– Nie podpiszę – odpowiada bez wahania.
Zeynep nagle wstaje. Opiera się pięściami o blat i pochyla nad mężem tak blisko, że czuje jego oddech.
– Przestraszyłeś się, że cię przerosnę? – mówi cicho, ale jej głos drży od napięcia. – Nie martw się. Nie jestem tobą. Nie będzie kłamstw ani tanich sztuczek.
Halil również podnosi się z krzesła. Sięga po leżący na stoliku niewielki kamyk i kładzie go na jej dłoni.
– Nie możesz mi zabrać nawet ziarnka piasku – mówi, patrząc jej prosto w oczy. – Wiesz dlaczego? Bo kieruje tobą żądza zemsty. Chcesz pracować ze mną nie po to, by odnieść sukces, ale po to, by mnie pokonać. A chciwość i gniew to najwięksi wrogowie zwycięstwa.
– Nie martw się, mam wszystko pod kontrolą – odcina się Zeynep.
– Rób, jak uważasz – wzrusza ramionami Halil. – Nie będę się wtrącał. I nie będę z tobą pracował.
Oddaje jej niepodpisaną umowę i resztki złamanego pióra.
– Dobrze – odpowiada, starając się brzmieć obojętnie, lecz w jej głosie pobrzmiewa gniew i determinacja. – W takim razie znajdę nowego partnera. Bez względu na wszystko osiągnę sukces.
– W takim razie życzę powodzenia – rzuca Halil chłodno.
Podnosi marynarkę z oparcia krzesła i odchodzi, nie oglądając się za siebie. Zeynep przez moment patrzy w ślad za nim, po czym zaciska palce na kamyku. Zdecydowanym ruchem wyrzuca go w głąb morza.
– Nie pokonasz mnie – szepcze do siebie. – Znajdę lepszego partnera i podpiszę tę umowę. Ja, Zeynep Aslanli, zawsze dopinam swego. Odbiorę ci wszystko, co należało do mojej rodziny. Przysięgam.
***
Hakan wchodzi do gabinetu Halila, trzymając w ręku grubą, spiętą teczkę. Rzuca ją na biurko z takim impetem, że dokumenty w środku lekko się rozsuwają.
— Wszystkie szczegóły dotyczące okolicznych upraw masz tutaj — oznajmia, wskazując na teczkę. — Do tej pory projektami zarządzał Kazim Demirtepe. I wiesz co? Do nowego przetargu zgłosił się tylko on.
Halil unosi brew, jakby nie wierzył w to, co słyszy.
— Kazim Demirtepe? Naprawdę? Przecież nikt w wiosce nie może go znieść.
— To się zgadza. — Hakan siada na krześle naprzeciwko, pochylając się lekko do przodu. — Przeanalizowałem jego działalność i wygląda na to, że to zwykły zbir w garniturze. Prowadzi interesy, zastraszając konkurencję, a kiedy trzeba — niszczy ich reputację.
— I w ostatnich wyborach poparł Rezę. — Halil opiera się w fotelu i mruży oczy. — Co oznacza, że jego czas dobiega końca. Hakanie… my też staniemy do przetargu.
Hakan marszczy czoło.
— Nie jestem pewien, czy transport ciężarówkami to dochodowy biznes, Halilu.
— Nie chodzi mi o zysk — przerywa mu stanowczo Halil. — Chcę, żeby Kazim zrozumiał, że nie można miażdżyć ludzi dla własnych korzyści. Czas pokazać mu, że jego metody przestają działać.
Hakan kiwa głową z lekkim uśmiechem, w którym pobrzmiewa nuta satysfakcji.
— Dobrze. Zaraz wszystkim się zajmę.
Wstaje, chwyta teczkę pod pachę i wychodzi, zostawiając Halila z zamyśloną, ale zdecydowaną miną.
***
Tekin, z bijącym sercem i spoconymi dłońmi, otwiera sejf żony. Drżącymi palcami wyciąga z niego drogocenny pierścionek — rodzinny skarb, o którym Gulhan mówiła, że nigdy go nie sprzeda. On jednak nie ma wyboru. Długi hazardowe rosną jak lawina, a wierzyciele nie znają litości. Tym wierzycielem jest sam Kazim Demirtepe.
Kilka godzin później telefon Tekina rozdziera ciszę. Na ekranie pojawia się imię, którego bał się najbardziej.
– Pierścień, który przyniosłeś, nie pokrywa całego długu – głos Kazima jest zimny, pozbawiony emocji. – Kiedy dostanę resztę pieniędzy?
– Błagam cię, Kazim! Ten pierścionek jest wart fortunę! – Tekin próbuje brzmieć pewnie, choć w środku trzęsie się jak liść.
– Powiedziałem, że twój dług nadal nie został spłacony. Masz dwa dni. Ani godziny więcej. – Mafioso rozłącza się bez pożegnania. Cisza w słuchawce jest gorsza niż groźba.
***
Zeynep staje w drzwiach gabinetu męża. Jej szef, Serdar, jasno oznajmił: albo dogada się z Halilem, albo współpraca nie dojdzie do skutku.
– Halilu, naprawdę zależy mi na tej umowie – mówi z naciskiem, patrząc mu prosto w oczy. – Obiecuję, że nie wmieszam w to naszych prywatnych spraw.
Mężczyzna przez chwilę milczy, jakby ważył każde słowo. Wreszcie opiera się o biurko i uśmiecha półgębkiem.
– Dobrze. Zróbmy tak – proponuje. – Zagramy w grę. Jeśli wygrasz, podpiszę umowę od razu. Ale jeśli ja wygram… zrezygnujesz z tego marzenia.
– Co to za gra? – dopytuje z niepokojem.
– Zgadzasz się czy nie? – przerywa jej, celowo trzymając ją w napięciu.
Zeynep waha się sekundę, po czym zaciska usta i odpowiada:
– Tak. Zgadzam się.
Halil skina głową, odwraca się i wychodzi bez słowa, zostawiając ją samą, z narastającym w głowie pytaniem: w co on właściwie gra?
***
Wieczorem Zeynep wreszcie poznaje odpowiedź na nurtujące ją pytanie. Halil stawia przed nią drewnianą planszę do gry w mankalę, a jej gładka powierzchnia lśni w świetle lampy. Mężczyzna zasiada naprzeciwko, a w jego oczach widać lekki błysk wyzwania.
– To jest nasza gra – oznajmia chłodno. – Zasady znasz.
Rozpoczynają rozgrywkę. Kamienie stukają o siebie, przesypywane z dołka do dołka. Powietrze gęstnieje z każdą turą. W końcu, gdy Halil na chwilę odchodzi po szklankę wody, Zeynep, po krótkim wahaniu, przesuwa jeden z kamieni, zapewniając sobie wygraną.
Kiedy mężczyzna wraca, jej twarz promienieje udawanym triumfem.
– Wygrałam – mówi, chwytając umowę i unosząc ją w górę niczym trofeum. – Dotrzymaj danego słowa i podpisz.
Halil bez słowa bierze dokument, po czym unosi wzrok.
– Podpiszę, ale pod jednym warunkiem.
– Jakim?
– Otwórz dłoń.
– Po co? – pyta z wymuszonym spokojem, choć serce bije jej coraz szybciej.
– Bo na planszy jest czterdzieści siedem kamieni. Powinno być czterdzieści osiem. Jeden z nich właśnie ukrywasz – mówi, a jego głos jest niski i stanowczy.
– To… to nieprawda! – Zeynep prostuje się gwałtownie. – Kamień mógł spaść na podłogę… albo sam go zabrałeś, kiedy zdałeś sobie sprawę, że wygrałam.
– Otwórz dłoń, Zeynep – powtarza mężczyzna, pochylając się nad stołem. Gdy kobieta zaciska palce jeszcze mocniej, Halil sięga sam i z jej zaciśniętej pięści wyciąga błyszczący, winny kamień.
Powyższy tekst stanowi autorskie streszczenie i interpretację wydarzeń z serialu Rüzgarlı Tepe. Inspiracją do jego stworzenia był film Rüzgarlı Tepe 151. Bölüm dostępny na oficjalnym kanale serialu w serwisie YouTube. W artykule zamieszczono również zrzuty ekranu pochodzące z tego odcinka, które zostały użyte wyłącznie w celach informacyjnych i ilustracyjnych. Wszystkie prawa do postaci, fabuły i materiału źródłowego należą do ich prawowitych właścicieli.




