„Wichrowe Wzgórze” – Odcinek 261: Streszczenie
Po skończonej imprezie w ogrodzie, gdy gwar gości cichnie, a płomienie świec dogasają, Zeynep udaje się do sypialni. Drzwi skrzypią lekko. Halil stoi przy oknie, nieruchomy, jakby do ostatniej chwili wyglądał na zewnątrz, szukając w ciemnościach odpowiedzi. Na dźwięk otwieranych drzwi odwraca głowę. Jego spojrzenie jest twarde, lecz kryje w sobie coś, jakąś tajemnicę.
Podchodzi do niego powoli, czując, jak w sercu wciąż drży echo pięknego wieczoru.
— Sprawiłeś dziś, że byłam naprawdę szczęśliwa — mówi cicho, z uśmiechem pełnym wdzięczności. — Stół w ogrodzie, świece, kwiaty… To było jak sen. Poczułam się wolna jak ptak. Dziękuję ci za to.
Halil odwraca się w pełni i staje z żoną twarzą w twarz. W jego oczach nie ma już tego ciepła, które widziała podczas tańca.
— Teraz pora na prawdziwy prezent — mówi chłodno. — Dostaniesz to, czego najbardziej chcesz.
Zeynep prostuje się, a w jej spojrzeniu pojawia się błysk nadziei.
— Wiedziałam, że mnie zrozumiesz — odpowiada z przekonaniem, sądząc, że chodzi o kontrakt. — Uwierz mi, to najlepsze rozwiązanie dla nas obojga.
Halil sięga do kieszeni marynarki. Powoli, z namysłem, wyciąga książeczkę czekową i długopis. Kreśli podpis na jednym z blankietów, po czym wyrywa go i wyciąga w stronę żony.
— Weź. To mój prezent dla ciebie.
Zeynep wpatruje się w niego zdezorientowana.
— Co to ma znaczyć?
— To czek in blanco. Powiedziałaś kiedyś, że odbierzesz mi wszystko. Teraz masz okazję. Wpisz dowolną kwotę i przestań prosić mnie o kontrakt.
Jej twarz drży, a oczy błyszczą od oburzenia i niedowierzania.
— Halil, co ty insynuujesz?
— To, co oczywiste — odpowiada lodowatym tonem. — Ten czek jest dla ciebie, bo zaślepiła cię żądza zemsty. Zostałaś asystentką Serdara, żeby mnie upokorzyć. A gdy to nie wystarczyło, sprzymierzyłaś się z Kazimem. I wiesz, co najgorsze? Zdradziłaś mu ofertę, którą planowałem złożyć w przetargu. Dałaś ją jemu, żeby to on wygrał!
Zeynep szeroko otwiera oczy, a jej oddech przyspiesza.
— Wiesz, jakie oskarżenie właśnie mi rzuciłeś? — głos jej drży, ale nie ze strachu, tylko z poczucia niesprawiedliwości. — Jak możesz tak zniszczyć ten wieczór, po tym wszystkim, co zrobiłeś, by uczynić mnie szczęśliwą?
Halil patrzy na nią w napięciu, milczy, jakby czekał na wyznanie.
— Tak, przyznałam, że będę współpracować z Kazimem — mówi drżącym głosem. — Ale zrobiłam to tylko po to, by przekonać cię do podpisania kontraktu. Chciałam ci pokazać, że nie ustąpię. Ale nigdy cię nie zdradziłam! Nie pozwolę, byś igrał z moją dumą.
Halil unosi głos. W jego oczach iskrzy gniew.
— To ty zagrałaś moją dumą! Współpracowałaś z Kazimem, mimo że nosisz moje nazwisko. Poniżyłaś mnie przed samym sobą!
— Nigdy cię nie zdradziłam i nigdy tego nie zrobię! — krzyczy, a jej głos łamie się od bólu.
Halil wpycha jej czek do dłoni.
— Weź to!
— Nie chcę od ciebie ani grosza! — Zeynep odrzuca rękę.
— Weź to i uwolnij się od swojej chciwości!
Jego słowa rozcinają powietrze niczym nóż. Halil gwałtownie wychodzi, trzaskając drzwiami.
Zeynep zostaje sama. Po policzkach spływają jej gorące łzy. Opada na sofę, kurczowo ściskając czek, który w końcu wymyka się z dłoni i opada na podłogę, kołysząc się jak liść, który odrywa się od gałęzi jesienią.
— Nie jestem zdrajcą… — szepcze do siebie, dławiąc się łzami. — Chciałam tylko stanąć na własnych nogach. Chciałam odnieść sukces sama. Czy naprawdę tak daleko się posunęłam, że zmusiłam cię do takich słów?
Otwiera oczy pełne bólu i gniewu.
— Jutro zadzwonię do pana Serdara i powiem mu, że nasza współpraca dobiegła końca. Wygrałeś, Halilu.
***
Tekin przechadzał się po salonie niespokojnym krokiem. Zatrzymał się przy komodzie, opierając się o jej brzeg. Telefon przytknął do ucha, a drugą dłonią osłonił usta, jakby obawiał się, że jego głos poniesie się po korytarzach domu i dotrze tam, gdzie nie powinien.
– Sprawa załatwiona – powiedział półgłosem do słuchawki, z zadowoleniem, które jednak nie do końca było pewne. – Halil jest przekonany, że to Zeynep podała ci cenę ofertową. Twój plan zadziałał.
Po drugiej stronie odezwał się zimny, spokojny głos Kazima Demirtepe:
– Dobrze. To oznacza, że Zeynep znalazła się w potrzasku. Teraz nie będzie miała innego wyjścia, jak tylko podjąć ze mną współpracę.
Tekin zawahał się na moment. Zacisnął mocniej palce na krawędzi komody i odchrząknął.
– Jest jednak jeden problem… – przyznał z niepewnością. – Pokojówka w domu wie wszystko. Domaga się miliona lir. Jeśli nie dostanie pieniędzy do jutrzejszego wieczora, powie Halilowi całą prawdę.
Po drugiej stronie zapadła cisza, a potem rozległ się pogardliwy śmiech Kazima, przesycony gniewem.
– Jaki ty jesteś niekompetentny! – syknął. – Jeden drobny szczegół i wszystko mogło runąć. Musimy natychmiast ukryć to przed Halilem.
– Co mam zrobić? – Tekin spytał ostrożnie, jak uczeń obawiający się reakcji surowego nauczyciela.
– Wyślij mi dane tej służącej – odpowiedział Kazim chłodno. – Imię, nazwisko, wszystko, co uda ci się o niej zdobyć.
– A… co zamierzasz z tym zrobić? – Tekin zapytał, choć w duchu czuł, że wcale nie chce znać odpowiedzi.
– Nie zadawaj zbędnych pytań – przerwał mu Kazim ostrym tonem. – Zrób, co ci każę.
Połączenie zostało przerwane. Tekin powoli odsunął telefon od ucha, wpatrując się w czarne, wygaszone już szkło ekranu. Westchnął ciężko i z niedowierzaniem pokręcił głową.
– Mam nadzieję, że rozwiąże ten problem… – wyszeptał do siebie z goryczą. – Bo jeśli nie, to ja spłonę pierwszy.
***
Nazajutrz Tulay przekracza próg sypialni Zeynep i Halila. Pomieszczenie jest puste, w powietrzu unosi się zapach świeżego mydła i wilgoci po kąpieli. Kobieta zamierza już wycofać się, gdy nagle jej wzrok zatrzymuje się na czymś drobnym, połyskującym na dywanie. Podchodzi bliżej i schyla się, by podnieść kartkę. Serce zaczyna jej bić mocniej. To nie zwykły skrawek papieru – to czek in blanco, opatrzony wyraźnym podpisem Halila.
Na moment Tulay osłupiała. Instynktownie kładzie dokument na toaletce, jakby parzył ją w palce. Ale wtedy w jej głowie odzywa się głos Zeynep, ostry i pełen wyższości, sprzed zaledwie jednego dnia:
„Tak, jesteś moją matką, ale nie jesteś już panią tej farmy. Te dni już minęły. Fakt, że jestem żoną Halila Firata, niczego nie zmienia”.
Słowa te rozbrzmiewają w jej pamięci jak echo policzka. Jej ręka znów unosi się nad czekiem. Pokusa wdziera się do serca niczym ogień: wystarczyłoby wpisać kwotę… zawrotną, olśniewającą… i nagle wszystko wróciłoby na swoje miejsce. Znowu byłaby podziwiana, znowu na salonach kłaniano by się jej w pas. Zeynep mogłaby wtedy mówić, co chce – Tulay odzyskałaby należną jej władzę.
Ale w tym samym czasie coś innego szarpie jej sumieniem. Wewnętrzny głos ostrzega: to kradzież, to zdrada, to czyn, którego uczciwy człowiek nie powinien się dopuścić. Tulay stoi rozdarta – między nienasyconą żądzą dawnej chwały a ostatnimi resztkami przyzwoitości.
Nagle z łazienki dobiegają odgłosy kroków. Tulay znika z pokoju tak szybko, jak się pojawiła, ściskając w dłoni dokument, który może odmienić jej życie.
Zeynep wychodzi z łazienki, wycierając ręcznik. Na moment marszczy brwi – miała wrażenie, że słyszała głos matki. Rozgląda się po pokoju, ale nikogo nie ma. Wzrusza ramionami i wraca do codziennych obowiązków, zaczynając ścielić łóżko.
Kamera przesuwa się powoli na toaletkę. Blat jest pusty. Czek zniknął.
Powyższy tekst stanowi autorskie streszczenie i interpretację wydarzeń z serialu Rüzgarlı Tepe. Inspiracją do jego stworzenia były filmy Rüzgarlı Tepe 153. Bölüm i Rüzgarlı Tepe 154. Bölüm dostępne na oficjalnym kanale serialu w serwisie YouTube. W artykule zamieszczono również zrzuty ekranu pochodzące z tych odcinków, które zostały użyte wyłącznie w celach informacyjnych i ilustracyjnych. Wszystkie prawa do postaci, fabuły i materiału źródłowego należą do ich prawowitych właścicieli.




