Wichrowe Wzgórze odc. 266 i 267: Tajemnicza dziewczyna wkracza na farmę!

Zeynep opiera się o ścianę w komórce. Nie zdaje sobie sprawy, że tuż za nią znajduje się uzbrojony Kazim.

„Wichrowe Wzgórze” – Odcinek 266: Streszczenie

Halil i Zeynep siedzieli na skraju łóżka, wciąż skuci zimnym metalem kajdanek. W pokoju panowała cisza gęsta jak mgła, a ich spojrzenia spotykały się w pełnym napięcia starciu.

Wyrzuciłam klucz… Boże, co teraz zrobimy? – myślała Zeynep, czując, jak rośnie w niej żal do samej siebie za pochopny gest.

Pod naporem twardego, nieustępliwego spojrzenia Halila w końcu wybuchła:

– Nie patrz tak na mnie! Sam się o to prosiłeś! Jeśli chcesz mnie dręczyć, to w porządku – będziemy cierpieć razem. Może w końcu zrozumiesz, że nie jestem zdrajcą!

Halil zacisnął usta, a jego głos zabrzmiał chłodno jak stal:

– Sprawiedliwi nie muszą się tłumaczyć. Milczenie jest ich obroną.

– Dlaczego zawsze krzyczysz? – odparła ze złością Zeynep. – Dlaczego zawsze mnie oskarżasz?!

Mężczyzna zmrużył oczy. Nagle, ku jej przerażeniu, zaczął siłą ściągać pierścień kajdanek ze swojej dłoni. Rozległ się suchy trzask, jakby coś pękło – może kość, może staw. Zeynep aż się wzdrygnęła, a serce podeszło jej do gardła.

– Co zrobiłeś?! – krzyknęła. – Zwichnąłeś palec!

Halil odwrócił głowę, starając się stłumić ból. Jej słowa jednak tylko go rozdrażniły.

– Nazywasz mnie upartą, ale to ty jesteś ślepy na własny upór – wyrzuciła z siebie Zeynep, trzęsąc się z emocji. – Oskarżasz mnie bez dowodu, jakby to miało wystarczyć!

– Bez dowodu? – Halil uniósł brwi. W jego głosie pobrzmiewał cień triumfu. – Zaraz ci pokażę.

Wstał i wyszedł z pokoju, zostawiając Zeynep z roztrzęsionym sercem. Po chwili wrócił, trzymając w ręku kartkę papieru. Położył ją na jej dłoni, jakby składał ostateczny wyrok.

– Oto dowód twojej zdrady.

– Co to ma być? – wyszeptała, czując, jak zasycha jej w gardle.

– Przeczytaj.

Rozłożyła papier i jej oczy rozszerzyły się ze zdumienia. To był list od Nihan. Służąca napisała w nim, że na polecenie Zeynep przekazała Kazimowi cenę ofertową, którą Halil złoży podczas przetargu.

– To kłamstwo! – Zeynep aż poderwała się z miejsca. – Nigdy jej o to nie prosiłam!

– Zaprzeczenia nie zmienią prawdy – odparł chłodno Halil.

– Ależ to nie jest prawda! – krzyknęła, a jej głos drżał od oburzenia. – Ten papier to oszczerstwo! I udowodnię ci to, przysięgam!

– Twoja przysięga nic dla mnie nie znaczy.

– Nie składam jej tobie, tylko samej sobie – odpowiedziała twardo.

Halil spojrzał na nią w milczeniu, po czym powiedział:

– Udowodnij swoją niewinność, a spełnię każdą twoją prośbę. Ale jeśli okażesz się zdrajczynią… nasza gra w małżeństwo dobiegnie końca.

Zeynep spojrzała mu prosto w oczy, nie spuszczając wzroku.

– A jeśli udowodnię prawdę?

– Wtedy to już nie będzie gra – jego głos stwardniał. – Będziesz moją żoną naprawdę. Stworzymy rodzinę.

Zapadła cisza, w której brzmiało echo ich oddechów.

– Akceptujesz to? – spytał Halil.

– Akceptuję – odpowiedziała bez wahania. – Udowodnię ci, że jestem niewinna. Ale najpierw… – podniosła rękę z kajdankami. – Muszę się tego pozbyć.

Halil sięgnął do jej włosów, wyjął spinkę i zręcznie majstrował przy zamku. Po chwili obręcz odskoczyła z cichym kliknięciem.

– Zamknięte drzwi uczą, jak otwierać zamki bez klucza – rzucił znacząco. – Umowa jest jasna. Albo udowodnisz swoją niewinność, albo…

– Nie będzie żadnego „albo” – odparła twardo Zeynep. – Kiedy porozmawiam z Nihan, wszystko się wyjaśni.

– Świetnie. Zadzwoń do niej. Teraz.

Zeynep wybrała numer, ale odpowiedział jej tylko bezduszny komunikat: „Osoba, do której dzwonisz, jest w tej chwili niedostępna.”

– Jej telefon… jest wyłączony… – wyszeptała.

– To mnie nie dziwi – uśmiechnął się gorzko Halil. – Prawdopodobnie się na to umówiłyście.

– Jeszcze będziesz żałował tych słów! – Zeynep poczuła, że gardło jej się zaciska.

W tej chwili drzwi nagle otworzyły się z hukiem. Do pokoju wpadła Zumrut, cała roztrzęsiona, z twarzą bladą jak papier.

– Dzieci! – wyrzuciła z siebie, chwytając się za pierś. – Martwiłam się o Gulhan. Poszłam zajrzeć do jej pokoju. Spała, ale wyglądała strasznie blado… jakby była chora.

Halil poczuł, jak serce ściska mu się ze strachu. Czy to znowu zaczęły się jej ataki paniki…?

***

Kamera przenosi się do sypialni Gulhan i Tekina. Kobieta leży samotnie w łóżku, rzucając się niespokojnie w pościeli. Jej szept jest urywany, pełen rozpaczy:

– Tekin… nie zostawiaj mnie… Czy to Halil cię odesłał? Tekin…

Nagle gwałtownie otwiera oczy. Krople zimnego potu spływają jej po czole. Z przestrachem zerka na pustą połowę łóżka, gdzie zawsze spał jej mąż. Serce zaczyna bić szybciej. Zrywa się na równe nogi, pędzi do balkonowych drzwi i otwiera je, krzycząc w noc:

– Gdzie jesteś, Tekinie?! Nie opuszczaj mnie!

Niebezpiecznie wychyla się za barierkę, rozglądając się gorączkowo po ciemności. Mężczyzny nigdzie nie ma. W ostatniej chwili Zeynep wpada do pokoju i chwyta szwagierkę za ramiona, odciągając ją od krawędzi. Gulhan, drżąca i rozpalona rozpaczą, wbija w Halila spojrzenie pełne nienawiści.

– To twoja wina! – wrzeszczy. – To przez ciebie go nie ma! Wyrzuciłeś go z domu, prawda?!

Zeynep szybko nalewa wody i podaje szklankę Gulhan, która opróżnia ją jednym haustem, jakby tym napojem mogła ugasić własny strach.

Drzwi skrzypią. Do pokoju wchodzi Tekin. Gulhan rzuca się ku niemu i oplata go ramionami tak mocno, jakby chciała go zatrzymać na zawsze.

– Jestem, kochanie… już dobrze – szepcze mężczyzna, gładząc jej włosy.

– Bałam się… – mówi Gulhan przez drżenie ust. – Myślałam, że mnie zostawiłeś…

Zeynep patrzy na nich w milczeniu, ale jej myśli wirują. To on… On ją doprowadził do takiego stanu? Dlatego obwinia o wszystko Halila?

– Nigdy cię nie opuszczę – obiecuje Tekin, a jego głos jest nienaturalnie pewny, jakby brzmiał bardziej jak deklaracja przed świadkami niż pocieszenie dla żony. – Nieważne, co zrobią inni, zawsze będę przy tobie.

Halil stoi w cieniu, a jego zaciśnięte pięści drżą ze złości. Dobrze rozumie, że Tekin bezwzględnie wykorzystuje rozchwiany stan psychiczny Gulhan, aby zapewnić sobie miejsce w tym domu – nietykalność i przewagę.

Zeynep zauważa rosnącą w nim wściekłość i chwyta go za rękę, wyciągając na korytarz.

– Jego twarz wygląda tak przez ciebie, prawda? – mówi ostro, niemal oskarżycielsko. – Cała pokryta siniakami! Co zrobiłeś? Nie widzisz, jak doprowadziłeś swoją siostrę do obłędu?!

– Nie mów o tym, czego nie rozumiesz – burczy Halil, unikając jej wzroku.

– Nietrudno się domyślić, że to twoje dzieło. Tak samo jak ze mną – oceniłeś swojego szwagra, zanim w ogóle go wysłuchałeś. Zdecydowałeś, że jest winny, bo tak ci wygodnie!

– Każdy płaci za swoje winy – odpowiada chłodno Halil, jakby stawiał kropkę nad i.

Zeynep prostuje się. W jej oczach pojawia się błysk determinacji.

– Znajdę Nihan i udowodnię swoją niewinność. A wtedy przypomnę ci twoje słowa. Choć wątpię, byś potrafił poczuć wstyd.

„Wichrowe Wzgórze” – Odcinek 267: Streszczenie

Na farmie Tekin ostrożnie przekrada się przez podwórze i zagląda do starej komórki. W środku, w półmroku pachnącym wilgocią i stęchlizną, siedzi Kazim. Gdy tylko widzi go w drzwiach, prostuje się gwałtownie, a w jego głosie brzmi gniew i pretensja.

– Gdzie się podziewałeś?! – syczy. – Myślałem, że przyniesiesz coś porządnego do jedzenia!

Tekin, cały spięty, rozgląda się na boki, zanim zamyka za sobą drzwi. Z kieszeni wyciąga zmiętą bułkę, owiniętą w biały papier śniadaniowy, i podaje ją Kazimowi.

– To wszystko, co mogłem zdobyć – mówi cicho.

Kazim odrywa papier z takim zniecierpliwieniem, jakby rozrywał więzy. Gdy widzi, co dostał, parska kpiącym śmiechem.

– To ma być posiłek? – szydzi. – Nawet wróbel by się tym nie nasycił, a ty chcesz, żebym ja, Kazim, jadł takie resztki?

– Nie mogę wynieść całej tacy jedzenia z domu – tłumaczy Tekin, co chwilę spoglądając niespokojnie w stronę drzwi. – Ktoś mógłby mnie przyłapać.

– Tchórz z ciebie! – prycha Kazim i, mimo pogardy, wgryza się w suchą bułkę. – Ale nie szkodzi… To tylko kwestia czasu. Za kilka godzin będę w porcie, a potem… za granicą. Tam czekają na mnie pieniądze, luksusy i wolność.

Tekin unosi brwi. W jego głosie pobrzmiewa gorzka nuta:

– Nie łudź się. Hakan rozstawił tam swoich ludzi. Jeśli spróbujesz uciec, dopadną cię szybciej, niż zdążysz wsiąść na statek.

Kazim zaciska zęby, a jego twarz wykrzywia grymas złości.

– Więc muszę zostać tutaj trochę dłużej – cedzi przez zęby. – Mogłeś chociaż przynieść coś do picia.

Tekin wzdycha, poirytowany, ale też wyraźnie zmęczony całą sytuacją.

– Przestań marudzić. – Podaje mu butelkę wody, którą trzymał za plecami. – Ciesz się tym, co masz. I bądź cicho, jeśli chcesz przeżyć.

***

Tulay bezlitośnie zmusza Songul do wożenia ciężkich kostek słomy do obory. Kobieta sapie z wysiłku, a szorstkie, kłujące włókna przyklejają się do jej włosów i ramion.

Tymczasem przez bramę rezydencji przechodzi nieznajoma. Wygląda na dwadzieścia kilka lat, ubrana skromnie, ale w jej spojrzeniu błyska coś niepokojącego – chytry, przebiegły błysk. Ochroniarz bez wahania przepuszcza ją dalej, biorąc za kandydatkę na pokojówkę. Nieznajoma stawia kroki pewnie, jakby dokładnie wiedziała, dokąd zmierza.

W alejce Songul strzepuje z włosów resztki słomy i, dysząc ciężko, próbuje złapać oddech. Tulay patrzy na nią z wyższością, a potem wydaje kolejne polecenie tonem nieznoszącym sprzeciwu.

– Teraz przetrzesz wszystkie szafki w kuchni – mówi chłodno. – Są tłuste od oleju.

– Jeszcze czego! – buntuje się Songul, oburzona i zmęczona. – Daj mi chociaż chwilę oddechu, Tulay!

Zanim Tulay zdąży odpowiedzieć, na drodze staje im nowo przybyła dziewczyna. Songul mruży oczy i mierzy ją od stóp do głów, próbując ocenić, z kim ma do czynienia.

– Przyszłaś, żeby zostać pokojówką? – pyta z lekką podejrzliwością.

– Tak – odpowiada obca pewnym głosem. – Przysłali mnie z agencji.

– W porządku. – Songul od razu przejmuje inicjatywę. – Cemil się tobą zajmie.

Przywołuje chłopaka, który niemal biegnie, by się pojawić.

– Zabierz ją do środka – poleca. – Pokaż kuchnię i miejsce, gdzie będzie spać.

Dziewczyna rusza za Cemilem, a kącik jej ust unosi się w ledwie zauważalnym, cwaniackim uśmieszku.

Dostanie się tutaj było łatwiejsze, niż przypuszczałam – myśli, znikając za progiem rezydencji.

Tulay splata ręce na piersi i pochyla się do ucha Songul. Jej głos ocieka jadem:

– Nie licz na to, że zrzucisz na nią wszystkie obowiązki. Dopóki ja tu rządzę, będziesz pracować, Songul. I to ciężej niż kiedykolwiek. Teraz chodź.

Songul przewraca oczami, ale tłumi gniew. Nie ma odwagi sprzeciwić się rywalce. Rusza za nią, zaciskając pięści i myśląc w duchu:

Prawdziwy krwiopijca… Znalazła mój słaby punkt i wykorzystuje go do granic. Ale jeśli uda mi się dotrzeć do tego rolnika, który doniósł na mnie Tulay, odwrócę los na swoją korzyść. Jeszcze jej pokażę.

***

Kiymet, owładnięta zazdrością i chęcią zemsty, przygotowuje ziołową mieszankę, która ma uniemożliwić Selmie zajście w ciążę. Pracuje nad nią z diabelską precyzją, ucierając składniki w moździerzu, a jej oczy błyszczą złowrogim blaskiem. Kumru, która od dawna podejrzewa kobietę o knowania, nie spuszcza jej z oka. Czeka cierpliwie, obserwując każdy ruch.

Kiedy Kiymet ostrożnie wlewa miksturę do talerza z jedzeniem Selmy, Kumru decyduje się działać. Wykorzystując moment, gdy Kiymet na chwilę odwraca się plecami, podchodzi bezszelestnie i jednym, szybkim ruchem zamienia talerze. Z jej twarzy nie znika chłodny spokój, ale w oczach tli się triumf.

Niedługo później Kiymet doświadcza przewrotnego losu — to ona spożywa posiłek z domieszką własnej trucizny. Jeszcze tego samego dnia na jej twarzy pojawia się czerwona wysypka, która rozprzestrzenia się błyskawicznie, budząc panikę i wstyd.

***

Halil stoi naprzeciwko Cavita na tyłach rezydencji. Powietrze przesycone jest napięciem. Mężczyzna spogląda w milczeniu na swojego więźnia, a w jego oczach czai się gniew, którego ledwo potrafi już powstrzymać.

– Powiedz mi, gdzie jest Kazim – mówi stanowczo, a jego głos niesie się echem.

Cavit zaciska wargi i spuszcza wzrok. Doskonale wie, że jedno słowo może go kosztować życie. Milczenie staje się jego jedyną tarczą, a każdy upływający moment sprawia, że atmosfera robi się coraz gęstsza, jakby miała zaraz eksplodować.

Halil pochyla się bliżej, patrząc mu prosto w oczy.

– Milczysz, ale pamiętaj – Kazim nie zdoła cię ochronić, kiedy ja już znajdę drogę do niego.

***

Zeynep, przeszukując gabinet Halila, natrafia na podanie o pracę napisane przez Nihan. Jej serce przyspiesza, gdy spisuje adres widniejący na dokumencie. To dla niej światełko nadziei, ale i początek nowego ryzyka. Teraz musi jeszcze opuścić farmę, otoczoną szczelną ochroną.

Zdeterminowana, kieruje się ku tylnemu wyjściu. Już prawie czuje powiew wolności, gdy nagle jej wzrok pada na sylwetki Halila i Hakana, przesłuchujących Cavita. Serce podskakuje jej do gardła.

W panice rozgląda się za kryjówką. Dostrzega uchylone drzwi starej komórki i bez wahania wciska się do środka. Nie wie, że to miejsce nie jest puste.

Za stosem zakurzonych krzeseł kryje się Kazim. Jego oczy błyskają nienawiścią, gdy obserwuje dziewczynę. Zeynep, niczego nieświadoma, przywiera do ściany i spogląda na zewnątrz przez wąską szparę w drzwiach. Oddycha szybko, starając się nie zdradzić swojej obecności.

Kazim powoli podnosi broń, mierząc w jej plecy. Na jego twarzy maluje się złowieszczy uśmiech.

– Znowu spadłem na cztery łapy – szepcze z triumfem. – Mam twoją żonę, Halilu. Nic mi już nie możesz zrobić.

Powyższy tekst stanowi autorskie streszczenie i interpretację wydarzeń z serialu Rüzgarlı Tepe. Inspiracją do jego stworzenia były filmy Rüzgarlı Tepe 156. Bölüm i Rüzgarlı Tepe 157. Bölüm dostępne na oficjalnym kanale serialu w serwisie YouTube. W artykule zamieszczono również zrzuty ekranu pochodzące z tych odcinków, które zostały użyte wyłącznie w celach informacyjnych i ilustracyjnych. Wszystkie prawa do postaci, fabuły i materiału źródłowego należą do ich prawowitych właścicieli.

Podobne wpisy