„Wichrowe Wzgórze” – Odcinek 278: Streszczenie
Simge przyjeżdża do wioski, ale na nieutwardzonej drodze, kilkaset metrów od domu, samochód grzęźnie w głębokim błocie. Silnik ryczy, koła bezradnie mielą ziemię, a błoto pryska na boki. Dziewczyna coraz bardziej nerwowo kręci kierownicą, ale auto ani drgnie.
Nagle obok pojawia się Halil. Przyszedł pieszo, przyciągnięty hałasem.
– Przestań dodawać gazu – mówi stanowczo, zaglądając przez szybę. – Spalisz sprzęgło.
Bez dalszych wyjaśnień przynosi ciężką, drewnianą deskę i podkłada ją pod przednie koło. Potem sam wsiada za kierownicę.
– Teraz pójdzie łatwo – rzuca pewnie.
Silnik zawarczał, opony chwyciły podłoże i po chwili samochód z szarpnięciem wyjechał z błotnej pułapki. Halil zatrzymał auto na suchszym fragmencie drogi i wysiadł, otrzepując ręce z ziemi.
Simge podchodzi do niego z bijącym sercem, ubrudzona błotem, ale z ulgą i czymś więcej – błyskiem podziwu w oczach.
– Dziękuję, panie Halilu – mówi cicho, z lekkim uśmiechem, który zdradza więcej, niż powinna. – Sama nigdy bym sobie nie poradziła.
Niedaleko, przy drodze, stoi Zeynep, która wyszła mu naprzeciw, gdy usłyszała hałas. Patrzy na scenę z coraz większym napięciem. W jej oczach pojawia się cień zazdrości, a głos, kiedy wreszcie się odzywa, brzmi ostro i zimno.
– Dlaczego tu przyjechałaś? – pyta lodowato. – To nie była pilna sprawa.
Simge stara się odpowiedzieć spokojnie:
– Jestem pracoholiczką. Dopóki nie zakończę tego, co zaczęłam, nie znajdę spokoju.
– Gdybyś powiedziała, zadzwoniłabym do pana Serdara i ustaliła, że zajmiemy się tym później – ripostuje Zeynep, splatając ramiona na piersi.
– Ale… to pan Halil poprosił mnie o dostarczenie dokumentów do wioski – tłumaczy się Simge, rzucając szybkie spojrzenie w jego stronę. – Byłam przekonana, że to on prowadzi tę sprawę.
Zeynep wbija wzrok w męża. W jej spojrzeniu widać gniew, pytanie i ukryty wyrzut. Halil jednak nie odwraca oczu – patrzy jej prosto w twarz i odpowiada spokojnie, ale stanowczo:
– Ja i moja żona mamy takie same prawa do podejmowania decyzji biznesowych – podkreśla, a w jego głosie słychać autorytet. – Jej słowo jest moim słowem, a moje – jej słowem.
Zapada napięta cisza. W powietrzu unosi się ciężar niewypowiedzianych emocji: podziwu, zazdrości, dumy i cichej rywalizacji.
***
Kumru stała przed lustrem, niemal zahipnotyzowana własnym odbiciem. Długa suknia w kolorze głębokiej zieleni oplatała jej sylwetkę jak aksamitny cień. Materiał obsypany drobnymi cekinami połyskiwał przy każdym ruchu, migocząc niczym tafla jeziora o zmierzchu. W jej oczach odbijała się zachwycona, niemal triumfalna pewność siebie.
– Takie piękno nie może się zmarnować – szepnęła z uśmiechem. – Dziś wieczorem spróbują mojego jedzenia i dadzą mi najwyższe noty. A kiedy kandydaci na męża zobaczą, jak olśniewająco wyglądam na ekranie, ustawią się w kolejce. Zgarnę główną nagrodę i zbuduję szczęśliwą przyszłość u boku bogatego, przystojnego mężczyzny.
Rozmarzona, uśmiechnęła się szeroko do swojego odbicia. W tym momencie drzwi otworzyły się cicho i do pokoju weszła jej siostrzenica, Merve.
– Ciociu… wyglądasz przepięknie – powiedziała z podziwem. – Ale czy próbowanie potraw dwóch uczestników jednego dnia to nie za dużo? Przecież godzinę temu jedliśmy dania mojej siostry, a wieczorem przyjdzie kolej na ciebie. To może być przesada.
Kumru odwróciła się od lustra, a jej spojrzenie nabrało stanowczości.
– Tak zostało ustalone. Nie chcą przedłużać nagrań. W telewizji i tak wszystko zmontują, więc widzowie zobaczą to w osobnych odcinkach. Ale posłuchaj… mam dla ciebie ofertę. Jeśli wygram główną nagrodę, połowa pieniędzy będzie twoja. Wiesz, co to oznacza.
Merve uniosła brwi.
– Mam ci dać maksymalną ilość punktów?
– Dokładnie tak. – Kumru nachyliła się do niej konspiracyjnie. – Ty już i tak nie wygrasz, a w ten sposób przynajmniej dostaniesz połowę nagrody.
Na ustach Merve pojawił się uśmiech, miękki i ciepły. Na pierwszy rzut oka wyglądała na zgodną i zadowoloną, jednak w jej oczach zatańczył cień, drobny błysk zdradzający, że w jej głowie rodzi się inny plan.
Kumru tymczasem myślała:
Muszę pozbyć się Bahriego. Dam mu główną nagrodę, a ty, moja droga, nie dostaniesz nawet kurusza.
Merve, patrząc na ciotkę, skrycie rozważała:
Przykro mi, ciociu. Potrzebuję całej kwoty. Za to kupię sobie wymarzoną torebkę. Nie mogę ci dać maksymalnej noty.
Na głos jednak powiedziała z łagodnym uśmiechem:
– Jesteś najpiękniejszą ciocią na świecie. Oczywiście, że dam ci najwyższą notę.
Napięcie między nimi zawisło w powietrzu, zakamuflowane pod pozorami rodzinnej czułości.
***
W tym czasie w kuchni…
Kiymet, upewniwszy się, że nikt jej nie obserwuje, nachyliła się nad garnkami i półmiskami. Do przygotowanych przez Kumru potraw dosypała drobne koraliki należące do Selmy, a następnie przekręciła pokrętło piekarnika na maksymalną temperaturę.
– To ja dziś zatriumfuję – wyszeptała pod nosem. – Odzyskam swoje złote bransoletki.
W płomieniach piekarnika skwierczała pieczeń, a w powietrzu unosił się zapach nie tylko potraw, lecz także zdrady i rywalizacji.
***
Simge odjechała z wioski, a wraz z nią zniknęło napięcie, które od rana wisiało nad Zeynep. Dziewczyna odetchnęła z ulgą, spokojniejsza o Halila, i wróciła do chaty.
– Kochanie, gdzie byłaś? – rozległ się ciepły, choć lekko drżący głos Zumrut.
Zaskoczona Zeynep odwróciła się szybko. W mgnieniu oka podeszła do babci i usiadła obok niej na wersalce, chwytając ją za rękę.
– Powiedziałaś do mnie „kochanie”? – spytała niepewnie, jakby nie wierząc własnym uszom.
– A czy nie jesteś moim kochaniem? – odpowiedziała staruszka, a w jej oczach błyszczała już dawna jasność. Powrót do przyjmowania lekarstw i spokój wioski sprawiły, że wróciła do rzeczywistości. Nie myliła już Halila i Zeynep z własnymi rodzicami.
– Bardzo się o ciebie martwiłam – wyszeptała Zeynep, przytulając ją mocno do siebie. – Po lekarstwach od razu poczułaś się lepiej.
– Nic mi nie jest, nie płacz, moja wnuczko – Zumrut pogłaskała ją po twarzy i otarła wilgotne policzki. – Nie chcę widzieć twoich łez. Kto cię tak zdenerwował?
W tej samej chwili z progu dobiegł spokojny głos Halila. Okazało się, że stał w drzwiach już od kilku chwil, niezauważony przez żonę i jej babcię.
– Sułtanko, zanim poszłaś spać, źle się czułaś – wyjaśnił łagodnie. – Dlatego Zeynep się o ciebie martwiła.
– Ale teraz jestem w świetnym zdrowiu – zapewniła starsza kobieta, prostując się na wersalce. – A jeśli zobaczę jeszcze raz, jak płaczesz, naprawdę się rozchoruję.
Zeynep uśmiechnęła się przez łzy i mocniej ujęła dłoń babci.
– Dobrze. Dopóki z tobą wszystko w porządku, nie będę już płakać.
Zumrut rozejrzała się po izbie, marszcząc brwi.
– Czyj to jest dom? Jak się tu znaleźliśmy?
Halil usiadł na krześle obok, spokojnie i cierpliwie.
– Sułtanko, nudziłaś się na farmie. Dlatego razem z Zeynep przywieźliśmy cię tutaj, żebyś poczuła zmianę otoczenia.
– Dziękuję, dzieci – szepnęła, a w jej oczach zaszkliły się łzy. – Dziś miałam sen. Widziałam swoich rodziców… Nie wyobrażacie sobie, jak bardzo za nimi tęsknię. Patrzyli na siebie z taką miłością i szacunkiem… – Spojrzała na wnuczkę i zięcia. – Wy też tak na siebie patrzcie.
Staruszka wyciągnęła ich dłonie i połączyła je ze sobą, jakby chciała zapieczętować ich więź.
– Niech Bóg zawsze obdarza pięknem i szczęściem wasze małżeństwo – mówiła z przejęciem. – W życiu pojawią się trudności, ale wtedy musicie być dla siebie podporą i nigdy nie zapomnieć o miłości, która was łączy.
Halil i Zeynep spojrzeli sobie w oczy. Przez długą chwilę nie potrzebowali słów – wystarczyło spojrzenie, które mówiło wszystko.
– Boże, spraw, aby tak się stało – pomodlił się cicho Halil, zanurzając się w oczach żony, w których drżały łzy i blask zarazem.
„Wichrowe Wzgórze” – Odcinek 279: Streszczenie
Hakan, przejrzawszy plany Tekina, wręcza mu saszetkę wypchaną fałszywymi banknotami. Ten, niczego nieświadomy, kilka godzin później stoi na rogu opustoszałej ulicy. Pod latarnią podrzuca w dłoniach saszetkę z pozostałymi pieniędzmi. W jego oczach błyszczy triumf.
– Skoro oddałem Kazimowi jego część, mogę wreszcie odlecieć ku wolności – szepcze sam do siebie, uśmiechając się pod nosem. Mruży oczy, próbując wypatrzyć w oddali światła taksówki. – Gdzie ona jest? Spóźnię się na lotnisko.
Nagle w ciszy rozbrzmiewa przenikliwy dzwonek telefonu. Tekin aż podskakuje, ale szybko odbiera.
– Tak, bracie Kazimie? – mówi, starając się brzmieć beztrosko.
Z drugiej strony odzywa się ryk pełen furii:
– Posłuchaj mnie uważnie, durniu! Jak mogłeś mnie oszukać?!
Tekin zamiera, serce podskakuje mu do gardła.
– O jakim… o jakim oszustwie mówisz, bracie?
– O tych FAŁSZYWYCH banknotach, które mi przyniosłeś! – ryczy Kazim.
– Co? – Tekin otwiera szeroko oczy, a jego ręka zaciska się na saszetce. – Jakie fałszywe pieniądze?! – I wtedy dociera do niego brutalna prawda: Hakan. To on go wystawił.
– Znajdź sobie dziurę, w której będziesz mógł się zaszyć – cedzi gangster lodowatym tonem. – Zaraz wyślę wiadomość do rezydencji. Po niej każdy, kto spojrzy ci w oczy, będzie na ciebie pluł.
– Nie, błagam cię, bracie Kazimie! – Tekin niemal krzyczy, a głos mu się łamie. – Nie zrobiłem tego! Nie wiedziałem, że to były fałszywki…
– Nie interesuje mnie to – przerywa mu Kazim z lodowatą obojętnością. – Wiadomość dotrze jutro po południu. I to nie ja, a Halil Fırat wymierzy ci karę.
Po tych słowach linia milknie. Tekin zostaje sam, z telefonem drżącym w dłoni. Przez chwilę wpatruje się tępo w ekran, jakby czekał, że Kazim jednak zadzwoni z powrotem. Nic się nie dzieje.
Zaciska szczęki, a jego twarz wykrzywia grymas wściekłości i strachu. Wie, że nie ma już ratunku. Wyrok zapadł.
***
Halil stoi przed lustrem, elegancko ubrany. Dopina zegarek na nadgarstku, poprawia mankiet i gładzi marynarkę, jakby wybierał się na spotkanie najwyższej wagi. W tym momencie do pokoju wchodzi Zeynep. Zatrzymuje się w progu i patrzy na niego z podejrzliwością.
– Wybierasz się gdzieś? – pyta, unosząc brew.
– Tak, wybieram się – odpowiada wymijająco.
– Dokąd?
– Pani Simge napisała do mnie. Miała mały wypadek, zraniła się w stopę.
Zeynep prycha ironicznie.
– Wygląda na to, że nie tylko nie potrafi prowadzić auta, ale nawet chodzić – komentuje z sarkazmem.
Halil nie reaguje na uszczypliwość.
– Są też dokumenty, które wymagają sprawdzenia. Zajmę się nimi w hotelu.
– Tego już za wiele! – wybucha Zeynep i natychmiast dodaje: – Po co tam jedziesz, skoro są Hakan i Cemil? Mogą to zrobić za ciebie. A jej możesz życzyć zdrowia przez telefon.
– O ważne dokumenty dbam osobiście – oznajmia stanowczo Halil, pochylając się lekko ku niej. – Jeśli się boisz albo czujesz się niekomfortowo, możesz pójść ze mną.
– Nie obchodzą mnie twoje sprawy – rzuca, ale jej ton zdradza coś innego. – I dlaczego miałabym się czuć niekomfortowo?
Halil przygląda jej się uważnie, jakby chciał zajrzeć w głąb jej serca.
– W normalnych okolicznościach pomyślałbym, że jesteś zazdrosna. Ale przecież ty nie postrzegasz mnie jako swojego męża…
– Nie jestem zazdrosna – odpowiada ostro. – Myślę o tobie. Jesteś jej przełożonym. Nie powinieneś odwiedzać jej w nocy i do tego sam.
– Ja nie widzę w tym nic złego.
Zeynep mierzy go wzrokiem. Ubrał się zdecydowanie zbyt elegancko, jak na zwykłe spotkanie – myśli, ale na głos mówi tylko:
– Chcesz, żebym coś powiedziała? Obróć się.
Halil spełnia prośbę. Zeynep marszczy czoło.
– Ta marynarka jest na ciebie za ciasna – stwierdza chłodno. Otwiera szafę i wyciąga zielony, domowy sweter. – W tym będzie ci wygodniej.
– Pójdę w tym, co mam na sobie – ucina Halil i sięga po perfumy. Dwa szybkie naciśnięcia atomizera wypełniają pokój intensywnym zapachem.
– Wystarczy! – protestuje Zeynep, odciągając mu rękę. – Nie zapominaj, że ja też tu mieszkam. Nie zamierzam dusić się w nocy od tych perfum.
Halil, uśmiechając się półgębkiem, chowa flakon do kieszeni.
– Dobrze. Spryskam się po drodze.
Rusza ku drzwiom.
– Kiedy wrócisz? – nie ustępuje Zeynep.
– Dlaczego cię to interesuje?
– Mnie nie interesuje – odpowiada szybko, choć oczy ją zdradzają. – Ale ktoś może zapytać. Muszę wiedzieć, co odpowiedzieć.
– Powiedz, że jestem dorosły i nie potrzebuję opieki – mówi spokojnie.
Sięga po klamkę.
– Zaczekaj! – wyrywa się z jej ust. – Pójdę z tobą.
Halil odwraca się i patrzy na nią z wyzwaniem.
– Powinnaś powiedzieć to od razu. A tak? Spóźnię się.
Gdy próbuje wyjść, Zeynep nagle zatrzaskuje drzwi i staje przed nim, jak strażnik.
– Nie możesz nigdzie iść – oświadcza stanowczo.
– Co to ma znaczyć? – Halil spogląda na nią z niedowierzaniem.
– Nie możesz iść sam.
– Dlaczego? – pyta, opierając rękę o drzwi i pochylając się nad nią tak blisko, że czuje jej oddech.
– Bo nie chcę, żebyś szedł. Samotny mężczyzna nie odwiedza kobiety w środku nocy w hotelu.
– Ale ja się z nią umówiłem. Odsuń się, proszę.
– Nie pójdziesz! – krzyczy, a po chwili dodaje, niemal wyrzucając z siebie: – Bo jesteś moim mężem!
Na twarzy Halila pojawia się błysk zwycięstwa. Na to czekał.
– Wiedziałem – mówi z triumfem. – Wiedziałem, że ten moment nadejdzie. Nazwałaś mnie mężem. Teraz wreszcie możemy być prawdziwą rodziną.
Okazuje się, że Simge już dawno wyleciała z Turcji. Cała historia o nocnym spotkaniu była sprytnie uknutym planem Halila, a ta scena – starannie odegranym spektaklem, który miał sprowokować Zeynep. I udało się.
***
Nazajutrz Halil podchodzi do Zeynep z jedwabną apaszką w dłoniach. Staje za jej plecami, ostrożnie odgarnia jej włosy na bok i z wprawą wiąże chustę na jej szyi. Na koniec puszcza kosmyki, pozwalając im opaść miękko na materiał. Pochyla się, wciągając w płuca znajomy zapach jej włosów.
– Proszę bardzo, kochanie – szepcze jej niemal do ucha, a w jego głosie pobrzmiewa czułość, której nie da się zignorować.
Zeynep odwraca się gwałtownie, zarumieniona, jakby słowa dosięgnęły czegoś, czego nie chciała ujawniać.
– Nie pozwól, żeby twoje usta przyzwyczaiły się do takich określeń – mówi twardo, choć drżenie w głosie zdradza, że sama nie do końca wierzy w swój zakaz.
Halil nie cofa się ani na krok. Znowu nachyla się nad nią, tak blisko, że czuje jej oddech.
– Słyszysz? – pyta szeptem.
– Co takiego? – odpowiada niepewnie, wpatrzona w jego oczy.
– Jak bije twoje serce – mówi, kładąc dłoń na jej piersi, tuż obok szybkiego rytmu. – Ono zdradza prawdę, której twoje usta się wypierają. Wczoraj powiedziałaś, że jestem twoim mężem. Nie zaprzeczaj temu, co naprawdę czujesz. Zaakceptuj głos swojego serca.
Nie czekając na jej reakcję, odchodzi, zostawiając ją samą w pokoju.
Zeynep stoi nieruchomo, jak sparaliżowana. Przykłada dłoń do piersi, czując, jak serce bije coraz szybciej, jakby chciało się wyrwać.
– Czy on naprawdę ma rację? – pyta siebie szeptem. – Czy powiedziałam to, bo byłam zazdrosna?
Zamyka oczy, potrząsa głową, jakby chciała odpędzić niebezpieczne myśli.
– Nie daj się zwieść, Zeynep – mówi sama do siebie z determinacją. – To on zrujnował wszystkie twoje marzenia. Jak możesz mu zaufać? Jak możesz o wszystkim zapomnieć?
Jej głos łamie się, a oczy wilgotnieją.
– Nawet gdybym chciała… czy to w ogóle możliwe?
Powyższy tekst stanowi autorskie streszczenie i interpretację wydarzeń z serialu Rüzgarlı Tepe. Inspiracją do jego stworzenia były filmy Rüzgarlı Tepe 164. Bölüm i Rüzgarlı Tepe 165. Bölüm dostępne na oficjalnym kanale serialu w serwisie YouTube. W artykule zamieszczono również zrzuty ekranu pochodzące z tych odcinków, które zostały użyte wyłącznie w celach informacyjnych i ilustracyjnych. Wszystkie prawa do postaci, fabuły i materiału źródłowego należą do ich prawowitych właścicieli.





