„Wichrowe Wzgórze” – Odcinek 288: Streszczenie
Arzu zamaszyście przeciera lustra w pokoju Songul, a każdy ruch dłoni odbija się w szklanej tafli niczym jej niespokojne myśli.
– Skąd ja wezmę pieniądze na prawnika dla Birola? – pyta samą siebie półgłosem, coraz mocniej dociskając szmatkę do powierzchni.
Nagle jej telefon wibruje na stoliku. Podskakuje, a serce przyspiesza. Drżącymi palcami odblokowuje ekran. Wiadomość od narzeczonego.
Im dłużej siedzę za kratkami, tym bardziej jestem zdenerwowany. A kiedy jestem zdenerwowany, chłodniej traktuję ciebie, Arzu. Już niedługo przestanę cię kochać. Albo zdobędziesz pieniądze, albo cię zostawię.
Dziewczyna blednie, ściska telefon, jakby miał się rozpaść w dłoni.
– Nie mogę stracić więcej czasu – szepcze z determinacją. – Muszę znaleźć pieniądze. I to natychmiast.
Rozgląda się nerwowo, uchyla drzwi i upewnia się, że korytarz jest pusty. Potem zamyka się od środka i zaczyna gorączkowo przetrząsać szafki, szuflady, każdy zakamarek pokoju. Wreszcie jej dłoń natrafia na złoty zegarek na łańcuszku.
Obraz sprzed kilku dni błyskawicznie powraca. Cemil, pokazujący zdjęcie na telefonie.
„To był zegarek mojego ojca, stara pamiątka. Nie widziałaś go, Arzu?”
Arzu unosi przed sobą znalezisko. Blask metalu odbija się w jej oczach.
– O co chodzi z tym zegarkiem? – zastanawia się szeptem. – Dlaczego bogata Songul miałaby ukraść go Cemilowi? Czy kryje się w tym jakaś intryga?
Odkłada zegarek i sięga po inne błyskotki należące do ciotki Halila. Jej spojrzenie mięknie, wyobraźnia biegnie w stronę pieniędzy i wolności, ale zaraz te marzenia gasną.
– Nie… Nie mogę tego sprzedać – mówi do siebie twardo. – To małe miasteczko. Plotki rozniosą się szybciej niż ogień.
Na chwilę zamyka oczy, a potem na jej twarzy pojawia się cień uśmiechu. Kąciki ust unoszą się w przebiegłym, niemal jadowitym wyrazie.
Znalazła rozwiązanie. Sprytne. Niebezpieczne. I bardzo skuteczne.
***
Arzu niesie filiżankę parującej kawy na werandę. Stawia ją delikatnie przed Tulay, po czym zatrzymuje się, spogląda przez ramię w stronę altany, gdzie rozmawiają Cemil i Merve. Widać, że coś ją gnębi — ręce drżą jej nieco przy kołnierzyku bluzki.
– Pani Tulay, muszę pani coś powiedzieć — zaczyna niepewnie. — Chociaż nie wiem, czy to w ogóle mój obowiązek…
Tulay podnosi wzrok znad gazety, odkłada filiżankę i patrzy na pokojówkę z chłodnym zainteresowaniem.
– Mów od razu. To nie jest czas na owijanie w bawełnę. Co się dzieje?
Arzu przełyka, zbiera się w sobie i mówi szybkim, stłumionym głosem:
– Chodzi o Cemila i o pani córkę, Merve. Przedwczoraj zauważyłam, że Cemil jest niespokojny. Rozmawiałam z nim — powiedział mi, że chce sprzedać złoty zegarek po ojcu, żeby spłacić dług Merve. A dziś, sprzątając pokój pani Songul, znalazłam taki zegarek.
Tulay unosi brew, a w jej spojrzeniu pojawia się pierwsze iskierka zaciekawienia.
– Jesteś pewna, że to ten sam zegarek? — pyta sucho.
Arzu kiwa głową, choć w jej tonie słychać wahanie:
– Tak. Leżał w czarnym pudełku, w szufladzie komody. Chciałam najpierw powiedzieć o tym Cemilowi, ale bałam się jego reakcji. Pomyślałam, że lepiej przyjść do pani.
Tulay przez chwilę milczy, a jej twarz robi się zamyślona. W głowie układają się jej fragmenty układanki — spojrzenia, czyny, plotki. Po chwili jej ton staje się łagodny, lecz jednocześnie pełen ukrytej kalkulacji:
– Rozumiem. I dobrze zrobiłaś, że przyszłaś. Ale to zostaje między nami. Jeśli Songul się o tym dowie, może cię wyrzucić — a wtedy zostaniesz bez pracy.
Arzu natychmiast łapie się na tym. Jej oczy błyszczą prośbą:
– Proszę, proszę, niech to zostanie między nami. Ja naprawdę nie mam dokąd pójść…
Tulay uśmiecha się lekko — to uśmiech dawnego lisa, który właśnie wyczuł okazję.
– Jeśli chcesz bonusu, musisz być dyskretna i trzymać się blisko mnie. Informuj mnie o wszystkim, co się dzieje. Przyjdź jutro — zadbam o to, żebyś dostała dodatkowe pieniądze.
Arzu wyraża ulgę i wdzięczność kiwnięciem głowy, po czym odchodzi szybko, jakby obciążona zarówno tajemnicą, jak i nadzieją.
Gdy drzwi werandy zatrzaskują się za jej plecami, Tulay mruży oczy; jej spojrzenie staje się chłodne i obliczające. Coś zaczyna się w jej głowie układać — plan, który może przynieść jej korzyść.
***
W wiejskiej chacie Halil siada naprzeciwko Zeynep. Jego spojrzenie jest poważne, przenikliwe, a zarazem pełne czułości.
– Myślisz, że mógłbym kogoś zabić, prawda? – pyta cicho, robiąc krótką pauzę. – I masz rację. Czasem naprawdę pragnę, by każdy, kto skrzywdzi moją rodzinę, żałował dnia, w którym się urodził. Ale jest coś, o czym zapomniałaś, Zeynep. Ten dawny Halil Firat już nie istnieje. Tamtemu sercu lód odebrał ciepło. A potem pojawiła się Zeynep Aslanli… Ty. Cierpliwie rozbiłaś te mury, stopiłaś lód i uczyniłaś mnie kimś innym. Przyjęłaś moje nazwisko, a ja narodziłem się na nowo.
Kładzie w jej dłoniach różaniec jej babci.
– Pamiętasz ten dzień? – pyta miękko. – To było nasze drugie spotkanie. Kiedy trzymałaś w rękach te koraliki, wyglądałaś jak postać z bajki.
– Pamiętam – odpowiada Zeynep, a jej głos drży wspomnieniem. – Różaniec pękł, a koraliki rozsypały się po podłodze. Kilku brakowało, a babcia dostała niemal załamania nerwowego. Poszłam do sklepu, żeby znaleźć coś podobnego… i wtedy, przez tych drani, doszło do wypadku. Ty przyszedłeś mi z pomocą.
Halil mocniej zamyka jej dłonie w swoich. Różaniec uwięziony między nimi staje się symbolem ich więzi.
– Tak jak znalazłaś brakujące koraliki, tak odnalazłaś brakujące kawałki mojego serca – mówi z uczuciem. – Nawlekłaś je wszystkie na nitkę, bym znów był całością. Gdyby nie ty, mój gniew wciągnąłby mnie w ciemność bez końca. Ale wyciągnęłaś mnie z pożaru. Od pierwszego dnia. I wiem, że tak już zostanie na zawsze.
Zatraca się w jej spojrzeniu.
– Powiedz mi teraz, Zeynep… czy Halil Firat, który ma Zeynep Firat w sercu, duszy i nawet w snach, mógłby zabić kogoś celowo?
– Nie – odpowiada dziewczyna z niezachwianą pewnością. – Nie mógłby.
– Nie oddzielę się od ciebie ani od naszej rodziny tylko po to, by ukarać Tekina – dodaje Halil stanowczo.
Jak mogłam nie dostrzec, kim naprawdę jesteś? – myśli Zeynep, czując, jak fala jego miłości ogarnia jej serce.
Halil jeszcze mocniej obejmuje jej dłonie.
– Znalazłem cię pośród tego chaosu. Jesteś dla mnie wszystkim. Nie mogę żyć bez ciebie, nie mogę odejść od ciebie choćby na krok.
– Ty… zasługujesz na każdą drugą szansę w tym życiu, Halilu Firacie – mówi drżącym głosem Zeynep.
Wstają razem, wciąż trzymając się za ręce.
– Czy możemy już wrócić do domu? – pyta mężczyzna z nadzieją.
– Tak – odpowiada Zeynep. W tej samej chwili Halil ociera łzę, która spłynęła po jej policzku.
***
Małżonkowie wracają na farmę. Zeynep, wciąż poruszona wydarzeniami ostatnich godzin, od razu sięga po telefon.
– Hakanie, możesz już przywieźć Tekina na farmę – mówi z nutą ulgi w głosie. – Nie musimy go dłużej ukrywać. Jestem pewna, że Halil nie zrobi mu krzywdy. Gulhan odetchnie, gdy go zobaczy.
W słuchawce zapada krótka cisza, po czym rozlega się przyspieszony, zdenerwowany oddech Hakana.
– Zeynep… Tekin uciekł – oznajmia w końcu, a w jego tonie pobrzmiewa złość i wstyd. W tle słychać trzask łamanych gałęzi, jakby mężczyzna przeczesywał las.
– Co? – Zeynep przystaje jak sparaliżowana. – Jak to możliwe? Właśnie teraz, kiedy wszystko zaczynało się układać…
– Posłuchaj mnie – Hakan mówi zdecydowanie, starając się ją uspokoić. – To moja wina, ale nie popełnię już więcej błędów. Znajdę go i przyprowadzę do rezydencji. Nie zajmie mi to długo. On jest zmęczony, ma związane ręce, nie zajdzie daleko.
Zeynep milknie, przygryzając wargę. Jej oczy błądzą w kierunku Halila, jakby szukała u niego potwierdzenia, że wszystko jeszcze da się uratować.
***
Kamera przenosi nas do lasu. Tekin biegnie, chwiejąc się jak pijany. Jego twarz ocieka potem, a oddech rwie się gwałtownie. Z trudem przedziera się przez gęstwinę, ramionami odbija od szorstkich pni, potyka się o wystające korzenie. Mimo związanych dłoni nie poddaje się, napędza go czysta desperacja.
W oddali dostrzega prześwit. Kroki przyspieszają, serce wali jak młot. Po chwili wybiega na asfaltową drogę. Widok gładkiej nawierzchni wlewa w niego nową dawkę nadziei. To jego szansa. Jego wolność.
Nie oglądając się za siebie, rzuca się naprzód. Kamera nagle zmienia perspektywę – sunie z niskiej pozycji, z impetem, niczym oko zamontowane na pędzącej masce samochodu. Reflektory rozświetlają sylwetkę Tekina.
Mężczyzna unosi związane ręce, próbując się osłonić. W tej samej sekundzie ekran ciemnieje. Rozbrzmiewa metaliczny pisk opon i głuche uderzenie.
***
Tulay wchodzi do pokoju rywalki bez pukania, jakby chciała od razu zaznaczyć swoją przewagę. Drzwi zatrzaskują się za nią z głuchym trzaskiem.
– Widzę, że zadomowiłaś się tutaj aż za dobrze – mówi Songul, unosząc brwi z oburzeniem. – Czego chcesz?
– Mam wrażenie, że zaczęło ci się nudzić, skoro próbujesz ze mną zadzierać – odpowiada chłodno Tulay, zbliżając się do komody. – Przymykałam oczy na twoje zaczepki wiele razy, ale teraz przekroczyłaś granicę. Skrzywdzenie mojej córki było najgorszym błędem, jaki mogłaś popełnić.
– Twoja wyobraźnia galopuje, pani Tulay – ironizuje Songul. – Dlaczego miałabym robić coś takiego twojej córce?
Tulay ignoruje jej słowa. Otwiera środkową szufladę w komodzie, podnosi wieko czarnego pudełka i wyciąga złoty zegarek na łańcuszku. Jego blask odbija się w jej oczach, kiedy wyciąga go w stronę rywalki.
– Co to jest? – pyta stanowczo. – Myślisz, że nie wiem, co chciałaś osiągnąć, uderzając w Merve? Zhańbiłaś ją i Cemila, wrobiłaś ich oboje.
– Nawet jeśli… – Songul wzrusza ramionami i uśmiecha się drwiąco – jak to udowodnisz? Twoje ręce są puste.
Na twarzy Tulay pojawia się spokojny, nieco jadowity uśmiech.
– Moje ręce nie są puste. Ale jeśli nie uważasz, to ten pokój może zaraz opustoszeć – mówi, wyciągając telefon. Na ekranie świeci włączona aplikacja dyktafonu. – Od chwili, gdy tu weszłam, każde twoje słowo zostało nagrane. Ciekawe, co zrobi Halil, gdy usłyszy prawdziwe oblicze swojej ukochanej ciotki. Jak myślisz? Pozwoli ci zostać w rezydencji?
Twarz Songul w jednej chwili traci cwaniacki wyraz. Jej uśmiech gaśnie, a w oczach pojawia się cień strachu.
– Dobrze, Tulay… – mówi głosem, w którym nie ma już dawnej pewności. – Powiedz, czego chcesz.
– Merve przez ciebie nie może kontynuować studiów, jest upokorzona i zniszczona w oczach ludzi – syczy Tulay, krok po kroku podchodząc coraz bliżej. – Wybierzemy dla niej dobrą uczelnię za granicą. Ty zapłacisz wszystkie koszty. Bez sprzeciwu.
Songul milczy, przygryza wargę, a w końcu kiwnięciem głowy zgadza się na warunki. Tulay patrzy na nią z wyraźną satysfakcją – w tej rozgrywce to ona jest zwyciężczynią.
Powyższy tekst stanowi autorskie streszczenie i interpretację wydarzeń z serialu Rüzgarlı Tepe. Inspiracją do jego stworzenia był film Rüzgarlı Tepe 170. Bölüm dostępny na oficjalnym kanale serialu w serwisie YouTube. W artykule zamieszczono również zrzuty ekranu pochodzące z tego odcinka, które zostały użyte wyłącznie w celach informacyjnych i ilustracyjnych. Wszystkie prawa do postaci, fabuły i materiału źródłowego należą do ich prawowitych właścicieli.






