„Wichrowe Wzgórze” – Odcinek 293: Streszczenie
W drewnianym domu, którego ściany wciąż pachniały żywicą i pamięcią zim sprzed lat, panowała cisza przerywana tylko trzaskiem ognia w kamiennym kominku. Płomienie tańczyły w palenisku, rzucając ciepłe, migotliwe światło na haftowane poduszki ułożone starannie na sedirze i na koronkowe firanki, które drgały od przeciągu wślizgującego się przez niedomknięte okno. Na półce nad kominkiem stał wazon z polnymi kwiatami, już nieco przywiędłymi; obok niego stała fotografia w ramce — stare, wyblakłe zdjęcie Ayşe z mężem.
Ayşe siedziała prosta jak pal, dłonie miała splecione na kolanach. Chusta starannie opadała na ramiona jak skrzydła, a biała kamizelka kontrastowała z ciemną, szeleszczącą spódnicą. W jej głosie było ciepło i twarda troska kobiety, która przeżyła więcej, niż chciałaby pamiętać.
— To naturalne, że czujesz się zraniona — powiedziała, kładąc ciepłą dłoń na ręce Zeynep. — Między małżonkami zdarzają się słowa, które bolą. Ale pomyśl — Halil przyjechał tu dla ciebie. Szukał cię. Nie widziałaś, jak bardzo żałuje? Patrzył na ciebie z miłością. Chwyć go za rękę i wróćcie do domu. Wybaczenie to też siła, córko.
Zeynep siedziała skulona na sedirze, z nogami podciągniętymi pod siebie, jakby chciała schować się przed światem. Jej dłonie lekko drżały, a wzrok błąkał się po misternych wzorach narzuty, jakby tam miała znaleźć odpowiedź. W jej głowie wciąż rozbrzmiewał tamten krzyk — „Kim jesteś?!” — słowa ostre jak nóż, które rozdarły ich wspólne życie.
— Nie wrócę — odpowiedziała cicho, lecz stanowczo. — Nie teraz. Poza tym nie mogę cię tu zostawić samej. Słyszałaś, że żandarmeria szuka jakiegoś zbiega. Musimy zachować ostrożność.
Ayşe westchnęła, ciężko, z dźwiękiem długiego zmęczenia. Wstała powoli i odeszła, zostawiając dziewczynę z myślami.
Zeynep przesunęła się ku oknu i przyciągnęła firankę. Na zewnątrz — nieruchomy, wytrwały — stał Halil. Jego sylwetka rysowała się na tle zmierzchu; wyglądał tak, jakby zamierzał tu czekać bez końca.
W myślach oceniła: Wygląda na skruszonego. Czy ciocia Ayse ma rację?.
Gdy Halil dostrzegł ruch w oknie, Zeynep gwałtownie zasłoniła firankę. W tym krótkim geście zmieszały się w niej ulga, strach i żal.
Kamera zbliżyła się na Halila. Stał nieruchomo, z twarzą sztywną, a oczami pełnymi napięcia. W jego głosie, gdy przemówił sam do siebie, zabrzmiała jedynie twarda determinacja:
— Nawet jeśli zasłonisz okno i zatrzaśniesz drzwi, będę tutaj. Nigdzie się bez ciebie nie ruszę. Należysz do mnie.
Słowa te wisiały w powietrzu między domem a mrokiem zewnętrznego świata. W ich tonie było wszystko — upór, miłość i strach, którego nie potrafił wypowiedzieć głośno. Zeynep, stojąc za firanką, poczuła jak jej serce kruszy się i twardnieje jednocześnie.
***
Tulay była zdeterminowana, by sprowadzić Zeynep z powrotem na farmę. Przywykła do wygód rezydencji i nie zamierzała ich stracić. W głowie miała plan — bezwzględny, chłodny, nastawiony tylko na jeden cel. Bez wahania ruszyła do pokoju Zumrut, świadoma, że starsza kobieta stanie się jej narzędziem.
– Zeynep nie ma w domu. Nie mogę się z nią skontaktować – rzuciła beznamiętnie. Doskonale wiedziała, jak ta wiadomość wstrząśnie chorą kobietą, ale nie miało to dla niej znaczenia. Liczyło się jedno: zmusić Zeynep do powrotu.
– Najgorsze jest to, że zabrała wszystkie swoje rzeczy – dodała z teatralnym westchnieniem.
– O Boże! – jęknęła Zumrut, chwytając się za serce. – Moja niebieskooka! Ona nie mogła tak po prostu odejść! I mnie zostawić… A jej mąż? On musi wiedzieć, gdzie jest!
– Halil pojechał za nią – odpowiedziała szybko Tulay. – Ale nie wiem, czy uda mu się ją sprowadzić. Pani Zumrut, tylko jedna osoba ma taką moc. To pani.
Starsza kobieta kiwnęła głową, a oczy zaszły jej łzami.
– Dobrze, zadzwoń do niej. Niech mi powie, co się dzieje.
Tulay poszła po telefon, a wtedy w drzwiach stanęła Songul. Zrozumiała od razu, co knuje rywalka. Bez chwili wahania sięgnęła po własny aparat i wysłała krótką wiadomość do Zeynep:
„Pani Zumrut bardzo się o ciebie martwi. Zadzwoń i uspokój ją.”
***
Kiedy Tulay wróciła, zastała Zumrut z telefonem przy uchu. Na twarzy staruszki malował się uśmiech ulgi.
Tulay poczuła, jak w gardle rośnie jej gula. Plan rozsypał się w pył.
– Wysłałam do Zeynep wiadomość – oznajmiła z triumfem Songul. – Zadzwoniła od razu, żeby uspokoić swoją babcię. Oczywiście, nie wspomniałam, kto doprowadził panią Zumrut do takiego stanu. Wykorzystałaś chorą staruszkę, byle tylko zostać w rezydencji.
Zumrut oddała Songul telefon i spojrzała na Tulay ostro, z wyraźnym wyrzutem.
– Boże, zmartwiłaś mnie bez powodu – syknęła. – Zeynep ma się dobrze. Chciałaś doprowadzić mnie do zawału? Wkrótce przyjedzie.
Zmęczona seniorka położyła się do łóżka. Songul nachyliła się ku rywalce, a jej usta wygięły się w złośliwym półuśmiechu.
– Oczywiście, że przyjedzie – wyszeptała do jej ucha. – Musi spakować swoje rzeczy.
***
Tekin krząta się w kuchni, wyraźnie poirytowany. Stawia rondel na kuchence i z hukiem przekręca kurek gazu. Ruch wykonuje tak niezdarnie, że płomień liże jego palec. Syka z bólu, potrząsa dłonią i rzuca gniewne spojrzenie w stronę drzwi, jakby to one były winne jego cierpieniu.
– No pięknie! Zostałem opiekunką – warczy przez zęby. – Obiecałem, że będę ją rozpieszczał… ale teraz? Teraz tego żałuję! „Podgrzej mleko, Tekinie. Pomasuj mi nogi, Tekinie…” – przedrzeźnia żonę wysokim głosikiem. – Wspaniale. Ona i to dziecko to moja przepustka, ale wszystko ma swoje granice.
Drzwi skrzypią i do kuchni wchodzi Hakan. Przystaje, opierając się o framugę, z kpiącym uśmiechem na ustach.
– Ładnie ci z tym rondelkiem – komentuje z przekąsem, sięgając po szklankę. – Miłej pracy, Tekinie. Pamiętaj tylko, żeby twojej żonie nie spadł włos z głowy. Jeśli coś jej się stanie… ty też jesteś skończony.
Tekin zaciska usta, odwraca wzrok od płomienia, byle nie patrzeć na Hakana.
– Zajmij się własną robotą. Za często wtykasz nos w nie swoje sprawy.
– Wykonuję tylko obowiązki – odpowiada spokojnie Hakan, ale jego spojrzenie tnie jak nóż. – A ty nawet nie próbuj kombinować. Widzę, jak drżysz. Strach cię zjada, Tekinie, choć udajesz twardziela.
W tym momencie rozbrzmiewa dzwonek telefonu. Hakan odbiera natychmiast.
– Słucham, Vedat. – Jego ton jest chłodny, rutynowy. – Co z tym psem Kazimem, siedzi grzecznie w celi? Co? – nagle jego głos się załamuje, oczy rozszerzają. – Nie żyje?
Przez chwilę panuje cisza, tylko płomień pod rondlem syczy złowieszczo. Hakan odkłada telefon i pije wodę, jakby musiał zmyć szok z gardła.
– Kazim zmarł w więzieniu – mówi wreszcie, patrząc na Tekina z ironią. – Chcesz chusteczkę? Zaraz pewnie się rozryczysz. To przecież twój „stary przyjaciel”.
Tekin prostuje się, udając spokój.
– Nie mam z nim nic wspólnego. Skończyłem z dawnym życiem. Kazim? Niech spoczywa w pokoju, to nie moja sprawa.
– Oby – rzuca chłodno Hakan i wychodzi z kuchni, zostawiając za sobą napiętą ciszę.
Tekin opiera się o blat, a potem zaciska pięść tak mocno, że aż bieleją mu knykcie. Na jego twarzy pojawia się triumfalny błysk.
– Nie mówią na próżno, że po nocy przychodzi dzień – szepcze do siebie. – Wreszcie… wreszcie nie muszę się nikogo bać.
***
Mimo przenikliwego chłodu, grzmotów i strug deszczu spływających z nieba, Halil nie odchodzi spod domu Ayse. Uparcie wpatruje się w górne okno, mając nadzieję, że ujrzy w nim Zeynep. Jest gotów czekać tak długo, jak będzie trzeba – nawet całą wieczność. Nie zamierza z niej zrezygnować.
Powyższy tekst stanowi autorskie streszczenie i interpretację wydarzeń z serialu Rüzgarlı Tepe. Inspiracją do jego stworzenia był film Rüzgarlı Tepe 173. Bölüm dostępny na oficjalnym kanale serialu w serwisie YouTube. W artykule zamieszczono również zrzuty ekranu pochodzące z tego odcinka, które zostały użyte wyłącznie w celach informacyjnych i ilustracyjnych. Wszystkie prawa do postaci, fabuły i materiału źródłowego należą do ich prawowitych właścicieli.















