„Wichrowe Wzgórze” – Odcinek 314: Streszczenie
Do celi Tulay wprowadzono nową osadzoną. Strażnik, wysoki i milczący, otworzył kratę z metalicznym zgrzytem, który rozdarł ciszę jak ostrze. Kobieta, którą wprowadził, miała na sobie brudne, poszarpane ubranie, twarz pokrytą smugami kurzu i zmęczenia, a włosy — posklejane, jakby od dawna nie znały wody ani grzebienia. Jej obecność była jak cień — ciężka, niepokojąca, nieproszona.
– Zachowuj się spokojnie – rzucił strażnik, zanim zamknął kratę i odszedł.
Tulay, siedząca na ławce w swojej białej marynarce, zadrżała. Widok nowej współosadzonej sprawił, że zrobiło jej się słabo. Jej ciało osunęło się na ławkę, jakby nagle straciło siły. Oczy zaszły mgłą, a oddech stał się płytki.
Nieznajoma podeszła powoli, jej kroki były ostrożne, ale pewne. Uklękła przy Tulay i ujęła jej dłoń — delikatnie, ale stanowczo.
– Wszystko w porządku? – zapytała, omiatając wzrokiem jej czyste, luksusowe ubranie. – Sądząc po twoim stroju, jesteś tu przypadkiem. Jak tu trafiłaś?
Tulay nie odpowiedziała. Jej spojrzenie było nieobecne, jakby próbowała oddalić się od rzeczywistości.
Nagle kobieta zmrużyła oczy, przyglądając się jej twarzy.
– Poczekaj chwilę… Znam cię! Jesteś Tulay Aslanli. Oczywiście, ty mnie nie znasz. Kilka lat temu przyszłam do twoich drzwi i poprosiłam o pieniądze. Dałaś mi je, byłaś szczodra, naprawdę. Ale kiedy chciałam uścisnąć ci dłoń, cofnęłaś się. Pamiętasz? Odsunęłaś rękę z obrzydzeniem, jakbym była trędowata.
Tulay zesztywniała. Jej twarz zdradzała strach, który nie miał nic wspólnego z obecnym miejscem — to był strach przed przeszłością, która właśnie ją dogoniła.
Współosadzona mocno ujęła jej dłoń — robiąc to, czego nie mogła zrobić wtedy. Jej palce zacisnęły się na dłoni Tulay, nie brutalnie, ale z siłą, która mówiła: Teraz mnie nie odrzucisz.
– Ale Wszechmocny jest mądrzejszy od nas – powiedziała cicho. – Zobacz, teraz ty potrzebujesz ręki, którą kiedyś się brzydziłaś.
Tulay chwyciła się za pierś. Jej oddech stał się urywany, a twarz przybrała niepokojąco blady odcień.
– Czuję ucisk w piersi… Nie czuję się dobrze… – wyszeptała, ledwie słyszalnym głosem.
– Co się z tobą dzieje? Przecież nic ci nie zrobiłam – powiedziała kobieta, cofając się zaniepokojona.
Tulay nie odpowiedziała. Jej ciało zaczęło się chwiać, oczy zaszły mgłą, a dłonie drżały. Współosadzona zerwała się na równe nogi, dopadła do krat i zaczęła wołać:
– Strażnik! Proszę, niech ktoś przyjdzie! Ona potrzebuje pomocy!
Echo jej głosu odbiło się od ścian, a w celi zapanowała cisza, która już nie była tylko samotnością — była zapowiedzią czegoś poważniejszego.
***
Dzień był chłodny, ale słońce przebijało się przez korony drzew, rzucając nieregularne cienie na kamienny mur, za którym ukrywali się Halil i Zeynep. Ulica była cicha, niemal opustoszała, a jedynym ruchem był mężczyzna idący powoli chodnikiem — ubrany cały na czarno, w ciemnych okularach i czapce, której daszek zasłaniał część twarzy. Jego krok był pewny, ale czujny, jakby wiedział, że ktoś może go obserwować.
– To on – szepnął Halil, przysuwając Zeynep bliżej muru. Jego dłoń spoczęła na jej ramieniu, mocno, ale delikatnie. – Nie może nas zobaczyć. Musi się zbliżyć, żebyśmy mogli go złapać.
Zeynep wypuściła powietrze, jakby chciała wyrzucić z siebie cały niepokój.
– Boże, proszę, nie pozwól, aby coś poszło nie tak – wyszeptała, patrząc na Cengiza, który właśnie przekraczał pasy.
W tej samej chwili rozbrzmiał dźwięk telefonu. Zeynep spojrzała na ekran, a potem odebrała, przyciskając aparat do ucha.
– Dzwonię z komisariatu, pani Zeynep – odezwał się mężczyzna. Jego głos był poważny, nieco wycofany. – Proszę zachować spokój. Pani mama miała zawał serca i została przewieziona do szpitala. Jej stan jest poważny.
Zeynep zamarła. Jej oczy rozszerzyły się, a usta poruszyły bezgłośnie.
– Mama… – wydobył się z niej słaby głos, jak echo, które nie miało siły wrócić.
Telefon wysunął się z jej dłoni i upadł na ziemię, ekranem do dołu. Halil natychmiast odwrócił się w jej stronę, ujmując jej ramiona.
– Mama… Moja mama miała zawał – powiedziała Zeynep, a jej głos był już zapłakany, drżący. – Jej stan jest poważny. Jedź do szpitala. Proszę, jedźmy szybko!
Halil nie pytał, nie wahał się. W jego oczach pojawiła się determinacja, która nie znała kompromisów. Zapominając o Cengizie, który właśnie skręcał w boczną uliczkę, małżonkowie rzucili się do samochodu. Drzwi zatrzasnęły się z hukiem, silnik zaryczał, a pojazd ruszył, zostawiając za sobą kamienny mur, trop, plan — wszystko, co jeszcze chwilę temu było ważne.
Teraz liczyła się tylko jedna rzecz: Tulay.
***
Szpitalne korytarze wypełniał ciężki zapach środków dezynfekujących i napięcia, które nie dało się zmyć żadnym preparatem. Przed drzwiami oznaczonymi czerwonym napisem YOĞUN BAKIM — intensywna terapia — zgromadzili się bliscy Tulay. Ich twarze były napięte, a spojrzenia mieli utkwione w lekarkę w zielonym uniformie medycznym, która właśnie wyszła z sali.
– Pani Tulay uniknęła zagrożenia życia – powiedziała spokojnie, choć w jej oczach wciąż tlił się cień niepokoju. – Ale jeszcze przez jakiś czas pozostawimy ją na oddziale intensywnej terapii, żeby mogła nabrać sił. Mam nadzieję, że w najbliższym czasie będę mogła przekazać wam lepsze wiadomości.
Nikt nie odpowiedział. Lekarka skinęła głową i odeszła, zostawiając rodzinę w ciszy, która była bardziej wymowna niż słowa.
Zeynep, Merve i Selma podeszły do szyby oddzielającej ich od matki. Za szkłem leżała Tulay — nieruchoma i podpięta do aparatury. Jej twarz była blada, niemal przezroczysta. Tętno na monitorze pulsowało rytmicznie, jakby życie wracało do niej powoli, niepewnie.
Zeynep położyła dłoń na szybie, jakby chciała dotknąć matki przez barierę, która dzieliła je nie tylko fizycznie, ale i emocjonalnie.
W tym czasie Eren zbliżył się do Halila, który stał nieco z boku, jakby nie chciał przeszkadzać.
– Na szczęście nie ma już zagrożenia życia – powiedział z ulgą. – Dziewczyny będą spokojniejsze. Halil, o co chodzi z tym porwaniem?
Halil spojrzał na niego z powagą.
– Tutaj nie ma wiele do opowiadania – odparł. – Cengiz, były pracownik, oczernił Tulay. Ale rozwiążę ten problem, niech Selma się nie martwi.
– Czy mogę jakoś pomóc?
– Nie. Wystarczy, że zadbasz o dziewczyny.
Kamera ponownie pokazuje Selmę, Merve i Zeynep, które stoją obok siebie, wspierając się nawzajem. Ich sylwetki są nieruchome, ale spojrzenia pełne siły.
– Zobaczycie, mama odzyska siły szybciej niż ktokolwiek się spodziewa – mówi Zeynep. Jej głos drży, ale jest pełen wiary. – Nawet lekarze będą zaskoczeni.
– Zgadzam się z tobą – dodaje Selma. – Ale nadal nie rozumiem, jak mama mogła zostać oskarżona o taki czyn. Było jasne, że jej serce nie wytrzyma takiej zniewagi.
Zeynep odwraca się do niej. Jej oczy błyszczą od łez, ale w spojrzeniu jest determinacja.
– Poradzimy z tym sobie, siostro. Prawda wyjdzie na jaw. Wszyscy zrozumieją, że nasza mama jest niewinna.
Za szybą Tulay porusza lekko palcami. Może to przypadek, może znak. Ale dla córek to wystarczy — to początek powrotu.
***
Halil oddalił się kilka kroków od sali intensywnej terapii, gdzie za szybą leżała Tulay, pogrążona w ciszy monitorów i kroplówek. W jego oczach wciąż tliło się napięcie, które nie pozwalało mu stać bezczynnie. Wyjął telefon i wybrał numer Hakana.
– Jak sprawy się mają? – zapytał, starając się utrzymać głos w ryzach.
Po drugiej stronie odezwał się głos asystenta, lekko zdyszany, jakby właśnie wyszedł z samochodu.
– Depczemy mu po piętach, nie martw się – odpowiedział. – A co z panią Tulay?
Halil spojrzał przez ramię na szybę, przed którą Zeynep i Merve trwały w milczeniu, jakby modliły się bez słów.
– Na razie w porządku – powiedział cicho. – Ale jeśli szybko nie znajdziemy Cengiza i nie rozwiążemy tej sprawy… Nie wiem, co się stanie, gdy pani Tulay wróci do więzienia. Dlatego znajdź go szybko.
Zanim zdążył zakończyć rozmowę, kamera przesunęła się w bok, ukazując Gozde. Stała w cieniu, z ramionami skrzyżowanymi na piersi, jej twarz była napięta, a oczy czujne. Przysłuchiwała się rozmowie Halila z ukrycia, nie poruszając się ani o milimetr.
– Tracisz swój czas, Halilu – szepnęła pod nosem, z uśmiechem, który nie miał nic wspólnego z ciepłem. – Nie pozwolę ci znaleźć Cengiza.
Jej spojrzenie było chłodne, obliczone. W tym momencie nie była już tylko obserwatorką — była graczem, który właśnie wykonał swój kolejny ruch.
Powyższy tekst stanowi autorskie streszczenie i interpretację wydarzeń z serialu Rüzgarlı Tepe. Inspiracją do jego stworzenia były filmy Rüzgarlı Tepe 184. Bölüm i Rüzgarlı Tepe 185. Bölüm dostępne na oficjalnym kanale serialu w serwisie YouTube. W artykule zamieszczono również zrzuty ekranu pochodzące z tych odcinków, które zostały użyte wyłącznie w celach informacyjnych i ilustracyjnych. Wszystkie prawa do postaci, fabuły i materiału źródłowego należą do ich prawowitych właścicieli.

















