204: Wściekła Alev wchodzi do gabinetu Hilmiego. Ciska torebką o blat biurka i krzyczy: „Jak pan śmiał nie dotrzymać danego słowa?! Nie miał pan prawa dotknąć Omera! Pan i jego chciał zabić! I to nie pierwszy raz!”. „Uspokój się, Alev” – prosi mężczyzna. „Nie uspokoję się! To koniec naszej współpracy, rozumiesz?! Koniec!”. „Naprawdę? Taka odważna jesteś?”. „Tak, jetem! I nawet nie próbuj mi grozić! Inaczej się doigrasz!”. „Ty mi grozisz?”. „Rozum to, jak sobie chcesz. Ale wiedz, że nie rzucam słów na wiatr” – oburzona kobieta opuszcza pomieszczenie. „Nadszedł czas, aby dać ci dobrą lekcję, Alev” – mówi Yilmaz.
Alev wraca do rezydencji. Wpada na Zehrę, która niesie tacę z kawą. Filiżanka rozbija się z hukiem o podłogę. „Przepraszam. Nic ci się nie stało?” – pyta żona Omera. „Zostaw! Nie dotykaj!” – krzyczy wściekła Alev. – „Jeszcze się pytasz, czy ze mną w porządku? Bądź po prostu ostrożniejsza!”. „Ale… To znaczy ja…”. „Co ty?! Co?!”. „Już dobrze. Nic się przecież nie stało. Ja przede wszystkim…”. „Ty przede wszystkim wyrządzasz szkody! I to nam wszystkim! Przez ciebie nie mogę swobodnie oddychać w moim domu! Duszę się, gdy tylko na ciebie spojrzę!”.
Nagle z głębi domu dochodzi odgłos kroków. Alev szybko pochyla się i udaje, że pomaga zbierać odłamki filiżanki. Po chwili na korytarzu zjawia się Omer. „Co się stało?” – pyta. „Nic… Po prostu upuściłam tacę” – wyjaśnia Zehra. – „Dobrze, że nikomu nic się nie stało”. „Alev, o szesnastej zaplanowane było zebranie. Powinnaś być w firmie”. „Wezmę tylko dokumenty i już wychodzę” – odpowiada kobieta. Udaje się do swojego pokoju, gdzie wściekła chodzi od ściany do ściany, złorzecząc: „Jakby jeszcze było mało jej obecności, to zgrywa wielką bohaterkę przed Omerem! Jakbym nie wiedziała, jaka z niej przebiegła żmija. Nieudacznica!”.
„Jakby było dobrze, gdyby wreszcie umarła” – kontynuuje Alev. – „Uwolniłabym się od niej! I jeszcze przez nią Omer omal… Ach, gdyby coś mu się stało? I gdybym więcej go nie zobaczyła? Wszystko jest coraz gorzej. Dosłownie wszystko! Wszystko przez tę żmiję! Ale ty mi zapłacisz. Zapłacisz za wszystko, przez co musiałam przez ciebie przejść. Zadam ci wiele bólu. Będziesz przeklinać dzień, w którym się urodziłaś, ty wiejska dziewko! Ocalę Omera z twoich rąk, nieważne, ile by mnie to nie kosztowało. Odeślę cię tam, skąd przyszłaś. Prosto do twojej obskurnej dzielnicy!”.
Nagle rozlega się pukanie do drzwi i po chwili do środka wchodzi Muzeyyen. „Co z tobą, dziecko? Dobrze się czujesz?” – pyta kobieta. „Nic mi nie jest” – odpowiada Alev. – „Zbieram się właśnie na zebranie. Chciałaś coś powiedzieć, ciociu?”. „Tak, jestem zapisana do lekarza. Chciałam, żebyś ze mną poszła, ale skoro jesteś zajęta, to poproszę Ayse albo Zehrę”. „Nie, nie ma takiej potrzeby. Pójdziemy razem. Zebranie skończy się o osiemnastej. Wtedy po ciebie przyjadę. Nikogo nie musisz prosić o pomóc. A już w szczególności kogoś, kto w ogóle nie należy do tej rodziny”.
„Będę na ciebie czekać” – oznajmia Muzeyyen i wychodzi. Wtedy Alev mówi do siebie: „Jeszcze próbuje przywłaszczyć sobie moją rodzinę, przeklęta żmija!”. Tymczasem Koray przychodzi do domu. „Wcześnie dziś wróciłeś” – zauważa Leyla, która od rana ślęczy nad dokumentami. „Tak, wcześniej skończyłem pracę. A ty co robisz?”. „Nawet nie pytaj. Od rana tonę w tych papierach”. „Mogę spojrzeć?” – chłopak bierze teczkę z dokumentami, chwilę je przegląda i oznajmia: „Przy tym koszcie inwestycja może być objęta jednorocznym terminem zapadalności”. „Znasz się na tym?”. „Studiowałem na wydziale zarządzania”.
„Żartujesz, prawda?” – Leyla robi duże oczy. „Skąd, siostro, naprawdę studiowałem zarządzanie” – potwierdza ukochany Yasemin. – „Dlaczego tak cię to dziwi?”. „Nie mogę uwierzyć. Dlaczego nigdy o tym nie mówiłeś?”. „Przecież nie pytałaś”. „Patrzcie na niego, nadal żartuje. Siadaj tu, teraz jesteś zmuszony mi w tym pomóc”. „A co będziemy robić? Wyliczać wartość aktywów firmy?”. „Tak, dla oceny projektu budżetu. Skoro się na tym znasz, dlaczego nie otworzysz własnej firmy, Koray?”. „Jedynym życzeniem mojego ojca było to, żebym prowadził firmę. To brudne imperium. Kiedy zrozumiałem jego zamiary, rzuciłem to wszystko”.
„Ale tak długo się uczyłeś. Nie chciałbyś pracować w swoim zawodzie?” – pyta Leyla. „Nie, siostro. Jestem szczęśliwy teraz, w warsztacie” – odpowiada Koray. – „Jestem szczęśliwy przy mistrzu”. Tymczasem Omer rozmawia z Mertem przez telefon. „Nie rozumiem. To detektyw?” – pyta mąż Zehry. „Nie detektyw, ale policjant na emeryturze” – odpowiada syn Hilmiego. – „Ma bardzo dobre referencje. Musimy skorzystać z jego usług. W innym sposób nie wyciągniemy na światło dzienne brudnych interesów mojego ojca. Jest bardzo dobry w tym, co robi. Wiem to z kilku źródeł. Rozumie, z kim mamy do czynienia”.
Do gabinetu męża wchodzi Zehra. „Alev nie skończyła jeszcze pracy?” – pyta. – „Miała zawieźć panią Muzeyyen do szpitala, ale jeszcze nie przyjechała”. „Pewnie zapomniała” – stwierdza Omer. „Ale ma wyłączony telefon”. Mężczyzna sięga po komórkę i wybiera numer do Alev. W słuchawce słyszy jedynie automatyczną wiadomość: „Abonent, do którego dzwonisz, ma wyłączony telefon. Proszę, spróbuj ponownie później”. „Pewnie zebranie się przedłużyło” – wyjaśnia Omer.
Akcja przeskakuje do następnego dnia. Zehra puka do pokoju Alev. Gdy nikt nie odpowiada, postanawia zajrzeć do środka. W pomieszczeniu jednak nikogo nie ma. „Łóżko jest posłane. Czy to oznacza, że nie wróciła na noc?” – zachodzi w głowę dziewczyna, a następnie wraca na korytarz. Spotyka tam Hediye i zwraca się do niej: „Siostro Hediye, Alev nie wróciła na noc?”. „Nie, nie wróciła. Jak posprzątałam jej pokój, tak i jest” – odpowiada służąca.
Zehra udaje się do sypialni, gdzie zastaje męża. „Alev nie wróciła na noc” – oznajmia. „Jak to nie wróciła?” – Omer jest wyraźnie zaskoczony. Nagle jego telefon zaczyna dzwonić. To funkcjonariusz policji. „Panie Omerze, przepraszam, że niepokoję, ale znaleźliśmy na drodze samochód pani Alev. Auto rozbiło się na drzewie…”. „Alev?! Co z nią?!”. „Nie wiemy. Nie było jej w środku”. „Gdzie znaleźliście jej samochód? Dobrze, rozumiem”.
Omer rozłącza się. „Alev miała wypadek. Znaleziono jej samochód” – informuje żonę. „Jak doszło do wypadku? Co z Alev?” – pyta przestraszona Zehra. „Nie było jej wewnątrz samochodu. Teraz jej szukają. Kiedy pojadę na miejsce, wszystkiego się dowiem”. „Dobrze, ale co powiemy domownikom?”. „Na razie nie będziemy niczego mówić”. „Okej, jadę z tobą”. Czy Alev żyje? Co się z nią stało?
Obowiązuje całkowity zakaz kopiowania streszczeń na inne strony! Za łamanie praw autorskich grozi odpowiedzialność karna.