244 i 245: Sabah spędza noc w domu Kerema. Z rana wygląda przez bramę i widzi dwóch gangsterów, siedzących w zaparkowanym w pobliżu samochodzie. Nie znajdując innego wyjścia, postanawia wrócić do domu. „Dlaczego nie zostawisz mnie w spokoju?” – pyta Kerem na widok Sabah. Akcja przenosi się do rezydencji. Zehra pakuje swoje rzeczy do walizki. Do pokoju wchodzi Omer. „Skąd się wzięła ta walizka?” – pyta mężczyzna. – „Odchodzisz? Czyli podjęłaś decyzję?”. „Yhym” – siostra Yasemin nieśmiało potakuje. W jej oczach pojawiają się łzy. „To znaczy zamierzałaś tak po prostu zabrać swoje rzeczy? Niczego mi nie mówiąc?”.
„Nie mam innego wyjścia” – oznajmia Zehra i chwyta za rączkę walizki. „Jest wyjście” – przekonuje brat Ayse. – „Nie odchodź”. „Muszę iść, przecież wiesz. Tata…”. „Zrobię wszystko, żebyś nie odeszła. Nie możesz wyjść za drzwi z tą walizką”. Dziewczyna zdejmuje ze swojego palca obrączkę i kładzie ją na dłoni męża. „Bardzo mi przykro” – mówi łamiącym głosem. „Nie płacz” – prosi Omer, dotykając policzka żony. „Proszę, puść mnie. Pozwól mi odejść”. „Nie odchodź”. „Nie mogę zostać, zrozum. Wszystko, co się wydarzyło, jest dla mnie… Jest dla nas bardzo ciężkie i tak bardzo trudne. Nie mogę sprzeciwić się ojcu. Nie proś mnie o to”.
„Gdy będę wychodzić przez te drzwi, niczego nie rób” – kontynuuje Zehra. – „Niczego nie mów, żebym mogła odejść”. Dziewczyna opuszcza rezydencję, ciągnąc za sobą walizkę. W następnej scenie jest już w domu ojca. W pokoju dziennym rozmawia z Sukran. „Mam wyrzuty sumienia przez to, że skłamałam” – mówi dziewczyna. „Skłamałaś nie po to, by iść się bawić, ale po to, by oddać hołd zmarłemu” – stwierdza ciotka. „Wciąż jeszcze nie mogę uwierzyć, że umarł”. „Taka była wola Wszechmogącego, córko”. „Brat Okkes był bardzo, ale to bardzo dobry. Nie był tylko pracownikiem w tej rodzinie, ale jej częścią. Dlatego wszystkich to tak bardzo zasmuciło. Zwłaszcza siostrę Hediye”.
„I on… On też się bardzo przejął” – dodaje Zehra. „On?” – nie rozumie Sukran. „Omer… To znaczy pan Omer”. „Córko, na pewno wszystko w porządku? Nie masz żadnych problemów? Wiesz, że możesz porozmawiać ze mną o wszystkim. Jestem twoją ciocią. Jestem jak mama”. „Wiem, ciociu Sukran. Doceniam to”. „W takim razie mów, córko. Słucham cię”. „O czym mam mówić?”. „Powiedz, jeśli ktoś zapadł w twoją duszę. Porozmawiam z twoim tatą. Powiem, że wszystko nie jest tak, jak mu się wydaje. Powiem, że macie się ku sobie i żeby nie łamał waszych serc”. „Nie waż się, ciociu. Nie rób niczego podobnego. Jeśli tak powiesz, jak ja spojrzę w twarz tacie? Poza tym nie ma niczego takiego…”.
„Dobrze, wszystko będzie tak, jak tego chcesz” – zgadza się Sukran. Tymczasem Omer po raz kolejny zjawia się w warsztacie Salima. „Co się stało?” – pyta ojciec Zehry. „Muszę z panem porozmawiać, choć przez chwilę” – oznajmia Kervancioglu. „Nie mamy o czym rozmawiać”. „Jest coś, co muszę panu powiedzieć”. „Powiedziałem już swoje ostatnie słowo”. „W porządku, nie będę naciskać. Ale do czasu, dopóki pan ze mną nie porozmawia, będę tutaj stał. Nie odejdę stąd”. Salim w odpowiedzi sam odchodzi. Wkrótce zjawia się w domu. „Tato, czy coś się stało?” – pyta Zehra. – „Wszystko w porządku?”. „Wszystko jest dobrze, córko” – potwierdza mężczyzna. – „Ktoś dzwonił?”.
„Nie. A kto miał dzwonić?” – pyta żona Omera. „Nie, tak tylko spytałem” – oznajmia Salim. „Dobrze, tato. Usiądź, a ja przygotuję śniadanie”. „Nie, niczego nie będę jadł. Umyję się, a potem położę. Jestem zmęczony”. Akcja przenosi się do domu Kerema. Mężczyzna podrzuca do pokoju Sabah kota. „Zabierz go z mojego pokoju. Natychmiast!” – rozkazuje dziewczyna. „Jego? On ma na imię Ortak”. „To ten kot, który był za drzwiami? Tak po prostu go tu przyniosłeś? Myślisz, że boję się kotów, ale tak nie jest!”. „A nie boisz się?”. „Oczywiście, że nie”. „Dobrze, w takim razie niech tutaj zostanie”. „Nie, nie, lepiej go wynieś. Będzie mu się tu nudziło…”.
„Widzę, że się tu bardzo dobrze czuje. Niech zostanie” – mówi Kerem. „Wynieś go natychmiast!” – powtarza Sabah. „On się wabi Ortak”. „Wyjdź i zabierz swojego Ortaka. Proszę cię jak człowiek człowieka”. „Wiesz, on też ma swoje prawa i ja je szanuję. Dlatego przykro mi, ale nie mogę go zabrać” – mężczyzna opuszcza pokój, kot zaś wygodnie układa się na łóżku. Tymczasem Salim wraca do warsztatu. Przed drzwiami wciąż czeka Omer. Ojciec Zehry mija go i wchodzi do środka, zupełnie nie zwracając uwagi na zięcia. Ten mimo to wytrwale czeka na zewnątrz.
Kerem nasłuchuje pod drzwiami Sabah. „Według planu już dawno powinna wyjść z pokoju. Ciekawe, co się stało?” – rozmyśla mężczyzna. – „Nic nie słychać. Mam nadzieję, że nie zemdlała ze strachu. A może ta wariatka coś zrobiła temu biednemu kotu? Nie, nie, tego już za wiele!”. Nagle Sabah otwiera drzwi pokoju. Na rękach niesie kota i drapie go za uchem. „Co tam? Teraz podsłuchujesz pod drzwiami?” – pyta dziewczyna. „Ortak, ty…?” – nie może uwierzyć Kerem. „Nie nazywa się Ortak, tylko Minnosh”. Sabah znosi zwierzaka na dół i kładzie go na kanapie. „Na pewno chce ci się do toalety” – stwierdza dziewczyna. „Dokąd mu się chce?” – pyta mężczyzna. „Czy to nie twój kot? Nie nauczysz go, dokąd ma chodzić?”.
„Teraz wszędzie będzie jego sierść! Zabieraj go stąd!” – rozkazuje Kerem. „Mówisz poważnie? Przeszkadza ci twój własny kot?” – pyta Sabah. „Chwileczkę, gdzie on jest?”. „Skąd mam wiedzieć? Dopiero, co tu był”. Mężczyzna rozgląda się za zwierzęciem. Nagle dostrzega leżącą na podłodze swoją marynarkę. Jest zasikana. „Nie, nie, nie! To była moja ulubiona marynarka!” – mówi wściekły. Sabah z kolei śmieje się w najlepsze. W następnej scenie widzimy, jak Kerem rozmawia przez telefon. „Bracie, zadzwoń teraz pod ten numer” – mówi do słuchawki. – „To bardzo proste. Powiesz: Pani Sabah, do pani biura włamał się złodziej. No już, zadzwoń od razu”.
Kerem rozłącza się i mówi do siebie: „Z kotem się nie udało, ale ja już znajdę sposób, żebyś wyniosła się z tego domu”. Po chwili Sabah zbiega z góry. „Gdzie jest moja torba?” – pyta. – „Ach, tutaj”. „Coś się stało?” – docieka mężczyzna. „Zadzwonili z dzielnicy. Do mojego biura włamał się złodziej!”. „Och, to bardzo niedobrze… Wiesz, Ortak jest teraz na dworze. Zabierz go ze sobą, jak będziesz wychodzić”. „Zrozumiałeś, że twoja intryga nie wyszła i od razu wystawiłeś zwierzę za drzwi, tak?”. „Ty też mi się nie podobasz i jakoś nie potrafię wystawić cię za drzwi”. „Nie mam czasu, żeby się z tobą przekomarzać, ale będę pamiętać, obiecuję ci!”.
Sabah opuszcza dom. Gdy wygląda za furtkę, momentalnie cofa się na podwórko. Na ulicy wciąż bowiem stoją gangsterzy, którzy żądają od niej spłaty długu Mehtap. „Zapomniałam o nich” – mówi przerażona dziewczyna. – „Ale przecież muszę pójść do biura. Nie mam innego wyjścia. Niech będzie, co ma być. Co mi w końcu mogą zrobić w biały dzień?”. Następuje zbliżenie na stojących przy samochodzie drabów. Jeden z nich rozmawia przez telefon. „Nie, bracie, jeszcze nie wyszła” – mówi zbir do słuchawki. – „Co mamy zrobić, gdy wyjdzie?”. „Przy pierwszej okazji ją porwiecie” – instruuje herszt bandy. – „Niech będzie waszym gościem przez kilka dni”.
Sabah bierze głęboki oddech i wychodzi na zewnątrz. Po chwili gangsterzy zjawiają się przy niej. „Czekaliśmy na ciebie, pani Sabah” – mówi jeden z nich. – „Od wczoraj cię nie widzieliśmy”. „Nie rozumiecie, co do was mówię? Nie mam żadnych pieniędzy!” – oświadcza dziewczyna. „Nie masz pieniędzy, doprawdy? To jak to możliwe, że mieszkasz w tak pięknym domu?”. „Co to ma do rzeczy?”. „Mnie na przykład nie stać, by mieszkać w willi. Wiem, że nam łżesz. Takie postępowanie nie spodoba się ani nam, ani szefowi”. „No już, bierzmy ją” – odzywa się drugi z drabów. – „Niech szef zrobi z nią, co zechce”.
Zbiry chwytają dziewczynę za ramiona. Ta gryzie ich po rękach, wyrywa im się i rzuca do ucieczki. Tymczasem Zehra niesie jedzenie do warsztatu ojca. Gdy widzi swojego męża, zatrzymuje się zaskoczona. Szybko jednak odzyskuje rezon, mija Omera i wchodzi do zakładu. Gdy jest z powrotem w domu, siada na kanapie i płacze. Nagle słyszy, jak ktoś wchodzi do środka. To Sukran. „Zostawiłam tutaj swój telefon, córko” – mówi kobieta. – „Chwila, co z tobą? Co się stało?”. „Ciociu Sukran, nie pytaj mnie o nic” – prosi załamana dziewczyna. „Czy to możliwe, córko? Ty jesteś w takim stanie, a ja mam o nic nie pytać? Tak być nie może. Opowiadaj mi wszystko od samego początku. Absolutnie wszystko”.
Ojciec Zehry wychodzi z warsztatu. „Panie Salimie, proszę, czy mógłby mnie pan wysłuchać” – prosi Omer, który niestrudzenie czeka na zewnątrz. – „Obiecuję, że nie zabiorę panu dużo czasu. Co by pan nie powiedział, ile by się nie złościł, ma pan rację. Proszę mi jednak wierzyć, nie miałem złych zamiarów. Zrobiłem to dla życia mojej siostry. Z tego samego powodu pańska córka zgodziła się na tę umowę dla pana. To prawda, na początku ten związek był wymuszony, ale potem… Potem wszystko się zmieniło. Teraz, za pańskim pozwoleniem, chcemy stać się prawdziwą rodziną. Niczego pan nie powie?”. Salim odwraca się i odchodzi.
Akcja wraca do rozmowy Sukran i Zehry. „To oczywiste, że posmutniałaś, jak go zobaczyłaś” – stwierdza ciotka. – „Czekał tam głodny i spragniony. Każdy, kto ma sumienie, zasmuciłby się. Nie patrząc na to, że to była umowa, ostatecznie przeżyliście kilka miesięcy pod jednym dachem. Zastanawiam się, czy to wszystko nie wyszło poza ramy umowy? Posłuchaj, moja piękna córko, nie można żartować z uczuć. Jeśli jest coś na rzeczy, nie waż się ukrywać tego w środku. Wiem, jaka jesteś delikatna, krucha. Nie jesteś w stanie nieść tego ciężaru sama”.
„Ciociu, nie mów niczego tacie” – prosi Zehra. – „Nie chcę, by był smutny z powodu tego, co się stało”. „Masz dobre intencje, ale takich tematów nie załatwia się bez dyskusji” – stwierdza Sukran. „Tata i tak już wystarczająco dużo doświadczył przeze mnie. Nie zniosę jego cierpienia”. „Dzięki tobie uratowano jego życie, córko. Gdybyś…”. W tym momencie rozlega się trzask otwieranych drzwi. „To prawdopodobnie tata” – szepcze dziewczyna. – „Dlaczego on tak wcześnie wrócił?”. Czy Salim zgodzi się w końcu na związek Omera i Zehry?
Obowiązuje całkowity zakaz kopiowania streszczeń na inne strony! Za łamanie praw autorskich grozi odpowiedzialność karna.