Odcinek 158 – streszczenie: Przed opuszczeniem rezydencji Seyran ujawnia wszystkim przemoc, której od lat doświadczała ze strony ojca. Nie zamierza dłużej milczeć, bojąc się reakcji innych. Na zewnątrz Ferit zatrzymuje żonę, podejmując kolejną desperacką próbę jej przeproszenia. „Fericie, nie zrozumiałeś” – mówi dziewczyna. – „Ja nie odchodzę z tego miejsca. Odchodzę od ciebie. To już koniec.” – Wsiada do samochodu. Każe Abidinowi, by zawiózł ją do hotelu. Po drodze prosi, by zatrzymał się na stacji paliw i kupił jej wodę. Wtedy ucieka.
Halis wzywa wnuka do siebie. Każe mu zapomnieć o Seyran i zakończyć swoje małżeństwo. Ferit pada na kolana przed dziadkiem, błagając go o litość. „Nadszedł czas, abyś wziął odpowiedzialność za swoje czyny” – mówi kategorycznie nestor, patrząc na wnuka z góry. – „Zachowasz się jak mężczyzna. Rozstaniesz się z Seyran i ożenisz z Pelin. Seyran nie chciała mieć z tobą dziecka i nigdy nie zechce. Raz na zawsze wyrzucisz tę dziewczynę ze swojego życia, jakby nigdy nie istniała. Zostawisz ją za sobą”.
„Nie! Nie, dziadku!” – sprzeciwia się Ferit. Podnosi się i kontynuuje: „Nie zrobię tego! Nie chciałem, żeby tak było! To ty tego chciałeś! Ty wysłałeś mnie do Antep, ożeniłeś mnie siłą! Nie mogę udawać, że nic takiego się nie wydarzyło. Choć raz zaakceptuj swój błąd, proszę. Powiedz, że się pomyliłeś. Ty też bardzo dobrze wiesz, że popełniłeś błąd, dlatego musisz rozwiązać to w inny sposób. Nie możesz zrzucać całej winy na mnie. Nie jestem temu wszystkiemu winien! Nigdy nie zrezygnuję z Seyran. Nigdy nie pozwolę jej odejść, dziadku. Cokolwiek powiesz, cokolwiek zrobisz, nigdy!”.
Między Orhanem a Gulgun dochodzi do ostrej kłótni. Mężczyzna uważa, że jego żona za bardzo rozpieściła synów, i to przez to złe wydarzenia w ich rodzinie nie mają końca. Mówi nawet, że to jej wina, że Fuat nie żyje. Abidin dzwoni do Ferita i informuje go o ucieczce Seyran. Wnuk Halisa natychmiast wyrusza na poszukiwania żony, świadomy, że Stambuł nocą nie jest bezpiecznym miejscem dla spacerującej samotnie dziewczyny.
Odcinek 159 – streszczenie: Nie mając gdzie się zatrzymać, Seyran postanawia spędzić noc w bibliotece uniwersyteckiej. Siada przy stoliku, opiera głowę o ścianę i zasypia. Gdy budzi się następnego dnia, naprzeciwko niej siedzi Ferit. „Co tutaj robisz?” – pyta, zapominając o bólu karku, który odczuła natychmiast po obudzeniu. „Patrzyłem na ciebie przez całą noc”. Dziewczyna podnosi się szybko, chcąc uciec. „Posłuchaj, muszę upewnić się, że wszystko z tobą dobrze” – mówi Ferit, stając jej na drodze.
„Nic mi nie jest” – pada odpowiedź. – „Jak mnie znalazłeś?”. „Nie masz innego miejsca, do którego mogłabyś się udać”. „To prawda. Ale skoro tu jesteś, i stąd muszę odejść”. „Zrozum, dokądkolwiek się udasz, nie zostawię cię samej. Wiesz to dobrze”. „Rozumiem. Przyprowadzisz też swoje dziecko i jego matkę?”. „Seyran, proszę cię, porozmawiajmy spokojnie”. „Nie chcę rozmawiać, nie chcę słyszeć twojego głosu. Czy tak trudno to zrozumieć?”. „Tak, bardzo trudno to zrozumieć. Jeszcze wczoraj mnie kochałaś. To nie może się tak skończyć, Seyran”.
„Mężczyzna, którego kochałam, nie jest tą osobą, która teraz stoi przede mną” – oświadcza siostra Suny. – „Nie widzę w tym kłamcy człowieka, któremu mogłabym zaufać”. „Ja… nadal jestem tą samą osobą. Próbowałem coś sam rozwiązać i to schrzaniłem”. „Co schrzaniłeś? To, że nie udało ci się ukryć twojego dziecka i jego matki przede mną? Nie waż się!” – Wymierza w męża palec wskazujący. – „Nie waż się więcej pojawiać przede mną!”.
Suna wychodzi z pokoju. Widzi leżącego pod drzwiami Kayę, który szybko się podnosi. „Spałeś tutaj?” – pyta. „Nie miałem takiego zamiaru, ale najwyraźniej zasnąłem. Porozmawiamy?”. Niedoszli małżonkowie wchodzą do pokoju. „Jak się czujesz?” – pyta syn Nukhet. „A jak myślisz?”. „Nie chciałem, żeby wczorajsze wydarzenia tak się potoczyły”. „Nie smuć się z mojego powodu, nie musisz. Taki już mój los. Moje marzenia, moje radości, moje pragnienia… zawsze pozostają niespełnione. Nie przejmuj się. Ale jestem pewna, że twojej mamie wcale nie jest teraz smutno. Zapewne już rozmawialiście”.
„Dzwoniłem do niej, ale nie odebrała” – oznajmia Kaya, którego mama pojechała wraz z Sehmuzem do jego posiadłości. – „Nie obchodzi mnie jednak to, co mama o tym wszystkim myśli”. „Co cię więc obchodzi, Kayo? Czego jeszcze chcesz ode mnie?”. „Żebyś czuła się dobrze”. „Daj spokój. Z pewnością ci to odpowiada, że ślub został przerwany. W końcu, co byś zyskał, poślubiając osobę, do której czujesz jedynie litość i którą uważasz za pechowca? Tak, słyszałam, o czym rozmawiałeś z mamą. Ale masz rację. Jestem tak żałosna, że choć wiedziałam, co o mnie myślisz, nadal byłam gotowa za ciebie wyjść”.
„Dlaczego więc się zgodziłaś?” – pyta Kaya. „Bo mam dość.” – Oczy Suny zachodzą łzami. – „Dość taty, dość życia, którym żyję, ciągłej pogardy i deptania. Chciałam choć raz w życiu być na pierwszym planie, ale uwikłałam się tylko w niegodziwość, którą sama sobie zgotowałam. To wszystko moja wina. Dlatego nie obwiniaj siebie, nie żałuj mnie”. „Suna, nie obwiniaj się za to wszystko. Żadne z nas nie jest winne”. „Ja jestem! Wiedziałam, że Pelin ukrywa się w domu. Widziałam ją na własne oczy. Byłam w szoku, próbowałam powiedzieć Seyran, ale nie mogłam”.
„Moja siostra poznała tę hańbę na oczach wszystkich!” – kontynuuje Suna. – „Jestem dokładnie tym pechowcem, za jakiego mnie uważasz. Może nawet większym. Wyjdź teraz z pokoju, proszę. Halis-aga i tak nie pozwoli nam tu zostać.” – Kładzie na dłoni Kayi pudełeczko z pierścionkiem zaręczynowym. – „Zabierz to, nie zobaczymy się już więcej. Znajdź sobie innego pionka”. „Posłuchaj, bardzo mi przykro…”. „Kaya, wyjdź z pokoju! Dziękuję, że dostrzegłeś we mnie choć odrobinę wartości, ale teraz już wyjdź!”. Chłopak odchodzi. Suna chowa twarz w dłoniach, próbując powstrzymać napływające do oczu łzy.
Kazim wpada w szał, gdy dowiaduje się, że Suna zerwała z Kayą. Wkrótce Latif informuje go o poleceniu Halisa, by jeszcze dzisiaj on i jego rodzina wyprowadzili się z rezydencji. „Co to znaczy? Więc nas wyrzuca?” – pyta Kazim. „Zgadza się. Sam jesteś sobie winien po tym, jak okazałeś wczoraj brak szacunku. Jeśli zamierzasz sprawiać kłopoty, ochroniarze cię stąd wyprowadzą. Odejdź w spokoju i ciszy, aby nikomu więcej nie stała się krzywda”.
„Zawstydziłeś nas, Kazimie” – odzywa się Hatice, przeżywając wielką rozpacz. – „Mieliśmy swój honor i dumę, ale przez ciebie wszystko zostało zrównane z ziemią”. „Kto nas może wyrzucić, Latifie?” – pyta Kazim, zapowiadając, że nie odejdzie stąd dobrowolnie. „Dom jest jego” – stwierdza stanowczo Hatice. – „Zaprasza i wypędza, kogo chce. Skąd mamy prawo do pobytu tutaj? Jedna z twoich córek odeszła, druga poddała się, twierdząc, że jest żałosna. Czy nie masz w sobie ani grama męskiej dumy? Wstydź się! Wstydź się swojego zachowania jako ojciec i jako aga! Pluję na twój tytuł! Zostań, jeśli chcesz. Niech cię zabiją lub zabiorą na komisariat. Ja wychodzę razem z Esme i Suną!”.
Hatice każe spakować się Esme i Sunie. Mama i córka odchodzą razem z Latifem. „Przysięgam” – mówi Kazim, płonąc w środku czystym gniewem. – „Pociągnę ich do odpowiedzialności za całą niesprawiedliwość, jaką nam wyrządzili”. „Sam się o to prosiłeś” – stwierdza nestorka. – „Wciągnąłeś w to siebie i nas. Nie szukaj winnych. Zdeptałeś dumę własnych córek. Nie możemy dłużej zostać zostać w tym domu. Chodźmy, Kazimie. Jedźmy do jakiegoś hotelu. Nie mogę wrócić do domu, który podarowali nam Korhanowie”.
Ferit zostawia Seyran w spokoju, zdając sobie sprawę, że teraz nie uzyska jej przebaczenia, ale każe swoim ludziom mieć ją na oku. Rodzina Sanlich wyprowadza się z rezydencji. Nim Suna wsiada do taksówki, jej wzrok spotyka się ze spojrzeniem Abidina. Czy dla tej dwójki jest jeszcze szansa? Halis chce przekazać przez Latifa list dla Hatice, ale nestorka nie jest zainteresowana tym, co dawny ukochany ma jej do powiedzenia.