Odcinek 94 – streszczenie: Kazim odbiera telefon od Saffeta-agi. „Twój mały zięć wtargnął dziś do naszego domu” – oznajmia nestor. – „Skąd wie, o czym wczoraj u ciebie rozmawialiśmy?”. „Co ty mówisz?” – Kazim kieruje przenikliwe spojrzenie na znajdującą się w kuchni Sunę. – „Jaki zięć? Jakie wtargnięcie?”. „Teraz mi powiedz. Czy naprawdę chcesz zerwać wszelkie więzi z Korhanami? Powiedz mi, żebym nie popełnił błędu z twoją drugą córką”. „Nie ma mowy, zawarliśmy umowę. Kim są Korhanowie wobec ciebie? Dałem ci przecież słowo”. „Trzymam cię więc za to słowo. Jeśli zrobisz coś nie tak, jak uzgodniliśmy, zapłacisz za to”.
„Ja ani moja rodzina nie zgrzeszylibyśmy przeciwko tobie” – zapewnia mąż Esme. „Niech więc przygotowania do ślubu zaczną się natychmiast. Jeśli w międzyczasie twoja druga córka się rozwiedzie, będziemy mieli podwójny ślub”. „Dobrze pomyślałeś, ago. Zaoszczędzimy pieniądze, jeśli zorganizujemy dwa wesela na raz”. Zdruzgotana Suna wypuszcza szklankę z rąk, która rozbija się na podłodze w drobny mak. Kazim rozłącza się i pędzi do pokoju Seyran, przekonany, że to ona poskarżyła się Feritowi. Od razu wymierza jej siarczysty policzek. Dziewczyna przyjmuje karę, nie zdradzając swojej siostry.
wkrótce w apartamencie zjawia się Halis w towarzystwie Latifa i innych swoich ludzi. Nestor uderza Kazima, którego ochroniarz przytrzymuje, by nie mógł się zrewanżować. „Którą ręką uderzyłeś mojego wnuka? Powiedz, którą?!” – pyta ojciec Orhana podniesionym głosem. – „Przysięgam, że połamię ci obie ręce!” – Przyciska laską dłoń leżącego na podłodze Kazima. – „Spójrz mi w oczy, psie!” – Pozwala wstać ojcu Seyran. – „Przydarzyło się to nam, ponieważ uznaliśmy cię za godnego naszej rodziny. Daliśmy nazwisko twojej córce. Trzymaliśmy cię jak kroplę wody na dłoni, mimo że jesteście niewychowanym prowincjałem”.
„Odkąd dołączyłeś do naszej rodziny, nie doświadczyliśmy od ciebie niczego dobrego” – kontynuuje Halis. – „Jak bardzo zbrukałeś swoje nazwisko od czasu Sanliego-agi!”. „Pluję na ciebie i na twojego wnuka!” – odzywa się Hatice, posyłając pogardliwe spojrzenie dawnemu ukochanemu. – „Wstydź się! Kiedy twoje serce pociemniało tak bardzo, że wypowiadasz takie słowa? Nie jesteś człowiekiem, który może przyzywać mojego agę i pluć na moje nazwisko”.
„Chciałem, żeby przynajmniej dzieci były szczęśliwe” – oznajmia nestor. – „Zaakceptowałem Seyran jako swoją wnuczkę, ale ten chciwy pies chciał ją sprzedać, zanim w ogóle zmieniła nazwisko! Możesz się tylko wstydzić!”. Halis każe swoim ludziom zabrać Seyran. Dziewczyna opiera się, choć powrót do rezydencji jest dla niej jedynym zbawieniem przed kolejnym aranżowanym ślubem, tym razem, wydaje się, znacznie gorszym. Oczywiście nie jest w stanie przeciwstawić się rosłym ochroniarzom. Kazim dzwoni do Saffeta-agi i prosi go o pomoc.
Halis nie pozwala Seyran zamieszkać razem z mężem w sypialni. Każe swoim ludziom zamknąć ją w innym pokoju, z którego nie będzie mogła uciec. Oświadcza, że tak długo, jak nosi jego nazwisko, nigdzie się stąd nie ruszy. Zleca prawnikowi przygotowanie dokumentów rozwodowych. Dopiero po ich podpisaniu Seyran odzyska wolność. Dziewczyna przypomina sobie najbardziej traumatyczne momenty, gdy ojciec zamykał ją w piwnicy. Rzuca wszystkim, co nawinie się jej pod rękę. Ferit chce ją uwolnić, ale ojciec i brat mu to uniemożliwiają, bojąc się gniewu nestora.
Kazim podsłuchuje rozmowę telefoniczną Suny i Abidina. Myśli jednak, że jego córka jedynie donosi kierowcy Ferita o tym, co dzieje się w apartamencie. Nie domyśla się, że ta dwójka może mieć sekretny związek. Mimo to wpada w wielką wściekłość. Gdyby nie interwencja Hatice, z pewnością dotkliwie pobiłby córkę.
Gdy pojawia się możliwość, Suna schodzi na parking podziemny, gdzie czeka na nią Abidin. „Dlaczego przyjechałeś? Wpakujesz mnie w kłopoty” – mówi przestraszona dziewczyna. – „Mój tata zobaczył twoje imię w telefonie”. „Nic ci nie zrobił?”. „Nie, ale zrobi, jeśli cię tu zobaczy”. „Suno, powiedz mi prawdę, proszę. Nie zostawię cię z tym”. „Nie martw się. Nie uderzy mnie, kiedy zamierza wydać mnie za mąż. Tylko krzyczał. Dlatego idź, proszę. Nie wpędzaj mnie w kłopoty”.
„To wszystko?” – pyta zawiedziony mężczyzna. – „Przyszłaś z tym pierścionkiem na dłoni i po prostu każesz mi odejść? Chodź ze mną, ucieknijmy. Nie musisz nikogo poślubiać”. „Nie mogę. Muszę wyjść za mąż. Ja…” – Wyciąga spod bluzki łańcuszek, na którym wisi pierścionek, który Abidin zostawił jej, oświadczając się. – „Mogę jedynie zachować to w sercu”. Abidin przytula ukochaną.
Nagle na parkingu pojawia się samochód, którym podróżują Saffet-aga i jego wnukowie. Saffet junior zauważa Sunę w towarzystwie Abidina, którego zapamiętał z poprzedniego dnia, kiedy wraz z Feritem wtargnął na teren ich posiadłości. Suna rozpoznaje samochód i wraca w te pędy do apartamentu. Tymczasem Ifakat bierze na siebie odpowiedzialność i pozwala Feritowi wejść do pokoju, w którym zamknięta jest jego żona. Pomieszczenie wygląda jak po przejściu huraganu. Małżonkowie siadają obok siebie i milczą.