41: Gotowi do wyjścia Omer i Levent siedzą na kanapie w salonie. „Nie jesteś w nastroju?” – pyta mężczyzna, patrząc na smutny wyraz twarzy chłopca. „Siostra nie idzie z nami” – odpowiada Omer. „Nie zawsze dostajemy w życiu to, czego chcemy. Chodź, znajdziemy po drodze Melis”. Levent bierze chłopca za rękę i razem udają się w stronę drzwi. Nagle obaj stają jak wryci, gdy na korytarzu pojawia się wystrojona Meryem. „Przepraszam, że musiałeś na mnie czekać” – mówi dziewczyna i wskazuje na swój strój. – „To trochę przesada, ale nie mogłam odmówić pani Ulviye”.
„Nie widzę w tym żadnej przesady” – zapewnia mężczyzna, będąc pod wrażeniem tego, jak prezentuje się Meryem. Nagle jego telefon zaczyna dzwonić. Odbiera połączenie. „Levent, jestem bardzo spóźniona, prawda?” – pyta Melis po drugiej stronie. – „Wpadłam w ręce niekompetentnej fryzjerki, dopiero co wyszłam z salonu”. „Tak, jesteś trochę spóźniona”. „Nie ma tu żadnej taksówki, nie przyjechałam samochodem”. „Nie przyjeżdżaj do rezydencji. Od razu idź na miejsce, inaczej się spóźnimy”. „Tak mówisz? Zatem dobrze, do zobaczenia na kolacji”.
W następnej scenie Levent, Meryem i Omer są już w drodze. Nagle ich samochód zatrzymuje się. „Co się stało? Dlaczego zatrzymaliśmy się?” – pyta dziewczyna. „Pojawił się jakiś problem” – odpowiada mężczyzna i próbuje uruchomić silnik. Bez skutku. „Co zrobimy?”. „Nic, poczekamy na pomoc drogową”. „Siostro, jestem głodny” – odzywa się siedzący na tylnej kanapie Omer. „Jedziemy na kolację. Bądź jeszcze trochę cierpliwy”. „Jesteś bardzo głodny?” – pyta Levent. „Tak”. „Chodź więc.” – Syn Ulviye wysiada z auta. To samo robią Omer i jego siostra. Mężczyzna dzwoni po pomoc drogową, następnie całą trójką udają się do baru z szybkim jedzeniem.
Wkrótce Levent odbiera telefon. „Halo, mamo?” – mówi do słuchawki. – „Auto zepsuło się, kiedy byliśmy w drodze. Do tego dziecko zgłodniało, nie czekajcie już na nas. Nie ma sensu, żebyśmy przyjeżdżali o tej porze. Do zobaczenia”. W następnej scenie obecni na kolacji domownicy wracają do rezydencji. „Ciociu Ulviye, co dokładnie powiedział Levent?” – docieka Melis. „Zepsuło im się auto, wezwał pomoc. Jestem bardzo zmęczona, pójdę się położyć. Dobrej nocy wszystkim.” – Pani Metehanoglu odchodzi. „Ja pójdę wziąć prysznic” – oznajmia Bahadir i także opuszcza salon. W pomieszczeniu zostają tylko Hulya i jej siostra.
„Nie mogę uwierzyć! Wszystko tak dobrze zaplanowałam!” – grzmi Melis, ciskając swoją torebkę na kanapę. „Może napijemy się kawy?” – proponuje Hulya. – „Gdzie jest Asli?”. „Siostro, ja mam problem, a ty mówisz o kawie!”. „Wybacz, sama tego chciałaś. Mówiłam ci, że zdobycie Leventa nie będzie czymś prostym. Nie możesz mi teraz płakać. Idę poszukać Asli”. Żona Bahadira udaje się w stronę kuchni. „W jakim piekle oni utknęli?” – zachodzi w głowę Melis.
Akcja przenosi się do baraku. Dogan i Durmus rozmawiają w pokoju Tekina. „Więc mówisz, że to dla ciebie bardzo ważne?” – pyta Dogan. „Oczywiście, że tak. To w końcu moja córka”. „Córka? Nie wiesz nawet, gdzie pracuje”. „Nie przedłużaj, Dogan. Powiedz, czy to wiesz, czy nie”. „W porządku, powiem ci, jeśli adres Meryem jest wszystkim, czego chcesz. Ale mam jeden warunek”. „Warunek? Jaki warunek?”. „Pomożesz mi w mojej sprawie”. „Jakiej sprawie? Ach, rozumiem, chodzi o Ayse? Dobrze, Dogan, pomogę ci”. „Dobrze więc, pisz.” – Dogan wręcza swojemu rozmówcy kartkę i długopis i podaje mu adres rezydencji.
Akcja przenosi się do domu Ayse. Dziewczyna siedzi na wersalce i smutno wpatruje się w ścianę. Rozmyśla o swojej dzisiejszej rozmowie z przyjaciółką na temat Cemila. „Co się stało, córko?” – pyta Safiye, przynosząc dziewczynie herbatę. – „Coś złego?”. „Nie, mamo, nie ma nic”. „Jesteś ciągle zamyślona, nic nie jadłaś”. „Nic mi nie jest. Po prostu jestem trochę zmęczona, nie martw się”. „Nie jesteś chora?”. „Nie jestem, mamo”. „Dobrze. Pójdę nalać wodę do czajnika.” – Safiye wraca do kuchni.
Nagle rozbrzmiewa dzwonek telefonu Ayse. Widząc wyświetlone na ekranie imię Cemila, dziewczyna momentalnie odbiera. „Wybacz, że dzwonię o tej porze” – mówi prawnik. – „Nie chcę ci przeszkadzać, ale moja mama jest bardzo uparta. Chce zrobić kolację. Pyta, jakie kwiaty i jaki kolor lubisz”. „Kocham róże, panie Cemilu”. „W porządku, dziękuję. Dobrej nocy.” – Mężczyzna rozłącza się. „Meryem ma rację” – mówi zawiedziona Ayse. – „Jak długo potrwa ta gra?”.
Akcja przenosi się do rezydencji. Melis chodzi niespokojnie po salonie. „Gdzie oni są do tej pory?” – pyta siebie, coraz bardziej zirytowana. – „Oszaleję, nie mogę tego znieść! Zadzwonię do nich!”. W tym momencie drzwi rezydencji otwierają się i do środka wchodzą Meryem, Omer i Levent. Melis mierzy wzrokiem swoją rywalkę od stóp do głów, po czym podchodzi do przybyłych. „Witajcie” – mówi z przyjaznym wyrazem twarzy, tak różnym od tego, jaki miała sekundę wcześniej. – „Bardzo mi przykro, że nie przyjechaliście na kolację. Szczególnie Omer chciał przyjechać, ale będzie inna okazja”.
„Ale świetnie się bawiliśmy” – oznajmia rozradowany chłopiec. – „Poszliśmy jeść kofty, potem watę cukrową, byliśmy w parku… Czy pójdziemy raz jeszcze?”. „Kochanie, porozmawiamy o tym później” – mówi Meryem. – „Teraz jest czas na sen”. „Czy pójdziemy?” – Omer kieruje błagalne spojrzenie na Leventa. „Pójdziemy, kiedy będziemy mogli” – odpowiada mężczyzna. „Dobrej nocy.” – Meryem zabiera brata do jego pokoju. „Jadłeś kofty na ulicy, zamiast pojechać na ważną kolację?” – Siostra Hulyi zwraca się do Leventa. „Były bardzo smaczne, tobie też polecam”. „Więc zabierz mnie, zamiast mi o tym tylko opowiadać”.
„Mogę nie mieć czasu” – tłumaczy syn Ulviye. „Zaczekam na ciebie, Levent” – mówi Melis. – „Kiedy będziesz wolny, wtedy pojedziemy razem”. „Nie czekaj na mnie. Nie chcę, żebyś była pozbawiona tego smaku. Nieważne, jestem bardzo zmęczony, muszę odpocząć. Dobrej nocy”. „Oczywiście. Dobrej nocy i tobie”. Kiedy mężczyzna odchodzi, Melis mówi do siebie: „Więc masz czas dla jednej pokojówki, ale nie masz czasu dla mnie, Levencie. To nie jest twoja wina, to wszystko wina tej wieśniaczki!”.
Siostra Hulyi udaje się przed pokój Omera. Kiedy wychodzi z niego Meryem, staje z nią twarzą w twarz i przybierając groźną postawę, mówi: „Co ty sobie wyobrażasz? Czy nie powiedziałam ci, żebyś trzymała się z dala od Leventa?”. „Posłuchaj, ja…” – odzywa się przestraszona Meryem. „Jakie masz o sobie mniemanie, że robisz, co chcesz? Kim ty jesteś, nieprzyzwoita pokojówko?”. „Pani Melis, ja…”. „Zamknij się! Gdzie znalazłaś tę sukienkę? Masz na to pieniądze? Jakimi pieniędzmi za nią zapłaciłaś? Czy wzięłaś pożyczkę, żeby Levent na ciebie spojrzał?”.
„Posłuchaj mnie dobrze” – kontynuuje Melis. – „Jeśli nie będziesz trzymała się z dala od Leventa, więcej nie będziesz w stanie wejść do rezydencji. Nie tylko to, ale nie zobaczysz nawet swojego brata. Słyszałaś mnie?”. Akcja przeskakuje do następnego dnia. Kurier dostarcza do firmy paczkę dla Ayse. „Co to jest?” – docieka Cemil, gdy podchodzi do biurka swojej asystentki. „Twoja mama mi to przysłała” – odpowiada dziewczyna. „Rzeczywiście ona” – potwierdza mężczyzna, patrząc na list przewozowy. – „Co to za pośpiech? Otwórz, na co czekasz?”. „Ja mam otworzyć?”. „Oczywiście. W końcu przyszło do ciebie”.
Ayse otwiera paczkę. W środku znajduje się zdobiona chusta. „Jest bardzo piękna” – mówi dziewczyna. – „Przekaż mamie moje podziękowania”. „Myślę, że sama powinnaś to powiedzieć”. „Ja?”. „Będzie dziwnie, jeśli ja powiem. Zacznie mnie przesłuchiwać, dlaczego jej synowa nie chce z nią rozmawiać.” – Cemil sięga po karteczkę i długopis. – „Zapiszę ci jej numer. Możesz do niej zadzwonić, kiedy będziesz chciała”. Akcja przenosi się na zewnątrz. Minik i Cita siedzą na murku i zajadają się bułką. Obaj wzięli sobie za cel odnalezienie mamy Dilsiz. Nie wiedzą jednak, że obserwuje ich Camur.
„Jesteśmy bardzo blisko” – mówi Cita. – „Tylko… Co jeśli jej mama nie będzie jej chciała?”. „Będzie chciała” – mówi z przekonaniem Minik. – „Kto nie chce swojego dziecka?”. „Gdyby chciała, nie zostawiłaby jej. Co jeśli nas pogoni?”. „Mam nadzieję, że nie”. Czy chłopcy odniosą sukces i znajdą mamę Dilsiz? Czy we wszystkim przeszkodzi im Camur?