47: Ebru spotyka się z Ahmetem na wybrzeżu. „Jak się masz?” – pyta dziewczyna. „A jak miałbym się mieć? Kiedy byłem dzieckiem, ojciec powtarzał, żeby nigdy nie zabrudzać swojego serca, nawet jeśli twarz i ręce są brudne. A teraz czuję, że moje serce jest brudne. Nie mogę spojrzeć w twarz Kenanowi ani bratu Azizowi…” – oświadcza mężczyzna. – „A ty? Nie czułaś nic, kiedy zabijałaś tę kobietę? Tak bardzo kochasz Vurala?!”.

„Ja… Straciłam rozum” – tłumaczy Ebru. – „Nie wiedziałam, co robię, nie wiedziałam, co czuję…”. Ebru wyciąga z kieszeni obrączki, które niegdyś Ahmet jej podarował. „Troszczę się o nie od tamtego dnia” – mówi. „Dlaczego?” – pyta Ahmet. „Dopóki nie przyszedłeś z nimi do mnie, byłam zagubiona. Rozproszona. Teraz troszczę się o nie, bo należą do mężczyzny, który kocha mnie bardziej, niż cokolwiek innego”. „Więc ty mnie…?”. „Nic nie mów, Ahmet, proszę… Nie teraz… Jeśli uda nam się uwolnić od tego koszmaru, może pewnego dnia…”. Dziewczyna odwraca się i odchodzi.

Ebru jest z siebie dumna. Odegrała świetne przedstawienie przed Ahmetem. Wie, że Ahmet narobił sobie nadziei i teraz będzie gotowy zrobić dla niej wszystko… Jak wykorzysta to Ebru? Hazal po pogrzebie odwiedza matkę. „Płakałaś?” – pyta ją Melek. – „Vural coś ci zrobił? Boję się, że coś może ci się stać w tym domu…”. „Nie, nie martw się” – zaprzecza dziewczyna. – „Vural nie ma problemu ze mną, ale z ludźmi wokół mnie…”. „Nawet jeśli Vural nic nie robi, kłopoty wciąż prześladują ten dom”.

Hazal z torebki wyciąga paczuszkę z listami. „Przeczytałam je” – oznajmia. – „Zrozumiałam, że mężczyzna, którego przez lata nazywałam ojcem, zabrał ci twoje życie, tak jak Vural mi”. „Żyłam z nim tylko, aby zapewnić ci ojca” – mówi Melek. – „Ale nie mógł być dla ciebie ojcem. Nie odsunął Aziza ode mnie, ale rozdzielił cię z ojcem”. „A twoje serce? Skoro rozum mówił zostań, jak przekonałaś do tego serce?”. „Kiedy twoje serce może być z tym, kogo kochasz, to będzie siedzieć cicho”. „Co jeśli musisz wybrać pomiędzy dwoma rzeczami? Posłuchałabyś swojego serca czy rozumu?” – pyta Hazal, mając na myśli ultimatum, które postawił jej Vural.

„Jako matka, dobrą decyzją jest ta podjęta z myślą o dziecku, córko” – oznajmia Melek. „Powiedziałaś kiedyś, że nie masz już nadziei przeze mnie…” – mówi Hazal. „Nigdy. Jesteś moim szczęściem. Jestem wdzięczna, że cię mam. Byłam silniejsza z tobą. Modliłam się, żebyś nie miała takiej wiary we mnie. Ale się nie udało. Córki zawsze wierzą w swoje matki”. „Mamo, jak? Nie mam pojęcia, co robić”. „Hazal, po prostu trzymaj za rękę mnie i Aziza. Spójrz, Aziz ma dobre serce. Jest odważny. Jeśli będziesz trzymać go za rękę, to nikt cię nie zrani”.

„Skrzywdziłby niewinnych, żeby mnie chronić?” – pyta Hazal, zastanawiając się, czy to nie on stoi za zabójstwem Canan… „Aziz? Nie. Nie skrzywdziłby niewinnego” – zapewnia Melek. – „Ma sprawiedliwość w sercu”. „Ale widziałam, jak używa siły. To nie on przyszedł z bronią na zaręczyny?”. „Nigdy nie miałaś szansy, żeby go poznać. Ale masz rację. Może zrobić wszystko, kiedy jest zły. Ale dopóki nikt go nie zrani, on też tego nie zrobi, córko. Wiem to”. „Jak możesz być tego taka pewna, mamo?”. „Kiedy miłość przychodzi, twoje serce zmienia się w kompas”. Nagle do domu wchodzą ciotka Nergis i… Aziz!

Halil przychodzi do Vurala. „Co jest? Czego tu chcesz?” – pyta niezadowolony wizytą Demiroglu. „Śmierć pani Canan bardzo mnie zraniła” – oświadcza Halil. – „Kiedy zobaczyłem tabliczkę na pogrzebie…”. „Mów, czego chcesz!”. „Pana wróg jest moim wrogiem. Zabierzcie mnie i razem zrujnujmy Aziza Topraka. Proszę pozwolić mi pomóc, zrobię wszystko”. „Nie potrzebuję twojej pomocy. Nie przychodź tutaj, kiedy ci się podoba”. Do pomieszczenia wchodzi Safer, jeden z ludzi Vurala. „Szefie, co mamy zrobić z Azizem Toprakiem?” – pyta. „Na razie nic…”.

„Proszę tego nie robić, panie Vuralu” – wtrąca się Halil. „Ty wciąż tu jesteś? Wyjdź, jestem zajęty!” – rozkazuje mu Demiroglu. Mąż Melek niechętnie, ale opuszcza pokój. „Nie udało ci się znaleźć Gencera?” – pyta Vural. „Nie, ale nieustannie go szukamy”. „Nagle się rozpłynął? Znajdź go!”. Akcja wraca do domu Nergis. „Dobrze, że przyszedłeś” – mówi Hazal, kiedy ciotka i Melek odchodzą. – „Chciałam z tobą porozmawiać”. „Stało się coś złego? – pyta Aziz. „Nie, nie martw się. Nic złego się nie stało. Tego dnia w chacie trochę przesadziłam… Ale musisz mnie zrozumieć. Nie mogłam myśleć trzeźwo”.

„Kiedy przeczytałam listy…” – kontynuuje Hazal. „Dzieci nie mogą złamać serca ojca” – oznajmia Aziz. – „Myślałem o tobie. Vural nic ci nie zrobił, prawda?”. „Mamie też to mówiłam. On nic mi nie zrobił”. „Nie może. Jak mam kłamać? Kiedy pani Canan zadzwoniła i powiedziała, że wie, gdzie jesteś, przez chwilę bałem się, że coś ci się stało”. „Pani Canan do ciebie dzwoniła?”. „Tak, dzwoniła i groziła mi. Więc przyszedłem do ciebie, ale ty od razu wyszłaś”. „Ktoś był z tobą?”. „Nie, chata była pusta. Nasi ludzie wyszli po tobie”.

Defne stara się wspierać męża po stracie matki. Nie robi tego jednak z troski, ale z obawy o interesy… „Ona odeszła, ale ja tu jestem” – mówi kobieta. – „Proszę, weź się w garść. To nie czas na upadek. Co będzie z firmą, jeśli nie weźmiesz się w garść? Vural nie jest jak twoja mama. Nie może sam prowadzić firmy”. „Co chcesz przez to powiedzieć?” – pyta Sinan. – „Co starasz się zrobić w taki przykry dzień?”. „Kochanie, czy twoja mama nie była największym udziałowcem w firmie? Weźmiesz się w garść. Musisz zaplanować, jak przejąć te udziały dla siebie”.

Sinan ze wściekłością patrzy w oczy żony. „Kiedy stałaś się taką kobietą?” – pyta. – „Starasz się zyskać nawet na śmierci mojej matki!”. „Sinan, wszystko, co robię, robię dla nas…” – tłumaczy Defne. „Milcz! Nie waż się mówić nic więcej. Nie waż się! Kiedy mój ból jest jeszcze świeży, pomyśl o tym, co powiedziałaś. Nikt poza tobą nie troszczy się o udziały. Nikt!”. „Wciąż nie rozumiesz. Mój jedyny problem, to ty, Sinan. Nasza rodzina…”. „Co z naszą rodziną?! Nie zapominaj o tym, że to ja uczyniłem z ciebie Demiroglu. I jeśli zechcę, mogę ci odebrać to nazwisko jednym ruchem!”.

Hazal spotyka się z Kenanem w kawiarni. „Kiedy powiedziałaś, że musimy się spotkać, zmartwiłem się” – mówi mężczyzna, gdy przychodzi. – „Wszystko w porządku?”. „Byłam dziś u mamy. Potem przyszedł ojciec…” – mówi Hazal. „Brat Aziz?”. Dziewczyna potwierdza skinieniem głowy. „Jak miło. Rozmawialiście?”. „Tak. Nie wiem, co robię i myślę, Kenan”. „Kiedyś też taka byłaś. Kiedy twoje serce i umysł nie współgrały, przychodziłaś na wybrzeże”. „Chciałam porozmawiać, ponieważ znasz mojego ojca”. „Nie musisz się tłumaczyć. Nawet jeśli zadzwonisz do mnie tysiąc razy, zawsze przyjdę”.

„Kenan, proszę, nie kontynuuj tego” – zabrania Hazal. „Dobrze. Ale kiedy widzę cię taką smutną, powiedz mi, co mam zrobić?”. „Moja mama, tata… Śmierć pani Canan… Wszystko zwaliło się tak nagle, że nie wiem, czym mam się przejmować…”. „Szczerze mówiąc, nawet ja przejąłem się śmiercią pani Canan”. „Jak się dowiedziałeś, że nie żyje?”. „Dowiedziałem się, gdy byłem z Vuralem”. „Co?! Dlaczego z nim byłeś?”. „Dowiedzieliśmy się, że pójdzie tam, gdzie ukrywaliśmy Gencera. Więc tam pojechałem” – wyjaśnia Kenan. „Gencer był z tobą?”. „Nie, chłopaki zabrali go w inne miejsce. Byliśmy z Vuralem sami”.

„Dlaczego to zrobiłeś?” – pyta Hazal. „Słuchaj. Nie było mowy o narażaniu się z Vuralem. Jeśli to jest to, co cię martwi…” – odpowiada Kenan. „Nie powinieneś być sam z Vuralem. Nie powinieneś nawet z nim rozmawiać”. „Słuchaj, Hazal. Mimo, że nie jesteśmy razem, nigdy o tym nie zapomnij. Nawet jeśli wpadnę w ogień, nie zabiorę cię ze sobą. Tak, jak ty mnie zraniłaś, ja nie pozwolę nikomu cię zranić. Znasz mnie na tyle, by o tym wiedzieć, prawda?”. „Nie jesteś taki tylko dla mnie. Jesteś dobrym człowiekiem, który nikogo nie skrzywdzi…”. Nagle telefon Kenana zaczyna dzwonić. To Irmak.

Kiedy Kenan wraca do domu, Irmak już śpi. Mężczyzna dotyka jej włosów i przypadkowo budzi ją. „Wszystko w porządku?” – pyta. „Nie, bardzo tęsknię za mamą. Za tym jak mnie przytulała i nazywała córką… Boję się, Kenan. Co jeśli zapomnę, jak wyglądała jej twarz? Co jeśli wszystko zapomnę?”. „Gdy moja mama odeszła, spałem w jej łóżku przez wiele dni” – wyznaje Kenan. – „Jakby ciężar całego świata był na moich ramionach. Czułem się sam”. „Ja tylko… Nie tęsknię za nią, gdy jestem z tobą. Ale moje miasto jest teraz o wiele ciemniejsze”.

Kenan wręcza Irmak pudełko z farbami. „Nawet bez twojej mamy, zabarwię twoje życie” – mówi. – „Jestem gotów sprawić, żebyś znowu się uśmiechała. Nawet jeśli wiesz, że jest czerń, jest również biel. Nie wyrzucaj kolorów ze swojego życia, chowając się w ciemności. Myśl o mamie. Myśl o swojej rodzinie. Myśl o dobrych dniach”. „Dobrze, że do mnie przyszedłeś. Jesteś moim oddechem. Jesteś moją nadzieją na życie”. Kenan przytula Irmak. „Kiedy będziesz czuła się samotnie, rozejrzyj się dookoła. Spójrz na mnie. Ból, który znamy przez bycie daleko od swoich ukochanych… Pokonamy przez bycie razem”. „Będziemy razem, aż do śmierci, prawda?” – pyta Irmak.

„Jeśli ty będziesz chciała, ja nigdy z ciebie nie zrezygnuje” – oświadcza Kenan. – „Może to nie czas, ale… Jeśli chcesz, możemy od razu wziąć ślub. Chcę żebyś była szczęśliwa i patrzyła na mnie ze szczęściem w oczach”. „W tym życiu chcę tylko jednej rzeczy przed śmiercią. Być twoją żoną” – oznajmia Irmak. – „Chcę umrzeć jako twoja żona”.

Jakiś czas później Kenan rozmawia ze swoim bratem. „Powiedziała, że nie tęskni za swoją matką tylko wtedy, gdy jest ze mną” – mówi. – „Ach, bracie, gdybyś wiedział, jak mnie to boli… Poddałem się swojemu losowi. Więc to jest mój los”. „Cokolwiek zrobisz i tak nie zapomnisz o Hazal” – stwierdza Ahmet. – „Kto może zrezygnować ze swojej miłości?”. „Nie ja, bracie. Hazal ze mnie zrezygnowała. Pamiętaj o tym. Zakopałem moją miłość w sercu. Muszę zapomnieć nawet o miejscu, w którym ją zakopałem. Nie mam wyboru”.

„Czasami widzę ten jej wzrok” – kontynuuje Kenan. – „Rozpuszcza mnie, parzy moje serce, bracie. Mówię sobie, Kenan, nie trać nadziei. Potem ona wraca do tego faceta, a ja znów zostaję sam…”. „Taka prawda. Czasem jest to lekarstwo na życie, a czasem trucizna…” – mówi Ahmet. „Wszystko w porządku?”. „Bywało lepiej. Tęsknię za Ildir, Kenan. To miasto nie jest dobre dla żadnego z nas”. „Może nie pozwoliliśmy mu być dobrym, bracie? Może Irmak uspokaja moje serce. To może być powód, dla którego tutaj jestem. Kto wie?”.

Obowiązuje całkowity zakaz kopiowania streszczeń na inne strony! Za łamanie praw autorskich grozi odpowiedzialność karna.

Podobne wpisy