51: Rano, gdy Kenan wychodzi z rezydencji, zastaje siedzącą na zewnątrz Hazal. Dziewczyna jest wyraźnie zamyślona. „Wcześnie jesteś na nogach” – mówi Hazal. – „Zgaduję, że nie zostawisz od razu świeżo poślubionej żony i nie pójdziesz do pracy?”. „Nie patrz na mnie tak, jakbyś mnie obwiniała. Jeśli dziś jesteśmy w takiej sytuacji, to nie z mojej winy, ale z twojej. Nie zapominaj o tym” – odpowiada mężczyzna. – „Musisz przyzwyczaić się do tego, że będziesz mnie widzieć każdego ranka i każdego wieczora. Ale będziemy zmierzać do różnych pokojów. Tego nie przewidziałaś, co?”. Hazal nie odpowiada. Po prostu odchodzi…

Jale śledzi Gencera. Mężczyzna odwiedza dom rodziców i zostawia im pieniądze. Kenan spotyka się z bratem. „Dlaczego do mnie zadzwoniłeś?” – pyta Ahmet. – „Stało się coś złego?”. „Denerwuje się, że brata Aziza tutaj nie ma. Nie ma go z nami” – wyjaśnia Kenan. – „Jest w więzieniu. Nie mogę zrozumieć, dlaczego tak po prostu go oskarżyli. Teraz tkwi w tym zimnym, okropnym miejscu z kajdankami na rękach…”. „Nikt z nas nie czuje się z tym dobrze”. „Jestem pewien, że ty też się denerwujesz. Nie mogłeś znaleźć pistoletu. Ale znajdziesz go, nawet jeśli będziesz musiał poruszyć niebo i ziemię. Będziesz go szukał, rozumiesz mnie?”.

„Kenan, sprawdziłem wszędzie” – zapewnia Ahmet. – „Nie ma miejsca, którego bym nie sprawdził. Nie ma nikogo, kogo bym nie zapytał. Nie wierzysz mi?”. „Dzielimy tę samą krew. Nasza krew nie może być tak płytka. Czego się nauczyliśmy od naszego ojca? Pierwsze jest zawsze poznanie prawdy, a następnie zmierzenie się z błędami”. „To prawda, ale mam związane ręce. Nie mam już żadnego lekarstwa. Wstyd mi, Kenan. Postawiłem ciebie i brata Aziza w trudnym położeniu. Chciałbym nigdy nie dotykać tej broni. Wszystko zniszczyłem…”.

„Musisz być silny. Nie narażę cię na niebezpieczeństwo i nikomu również na to nie pozwolę” – zapewnia Kenan. – „Ale w ten czy inny sposób, dowiem się, kto mu to zrobił i kto zrobił to pani Canan. I zapewnię sprawiedliwość moimi własnymi rękami, rozumiesz? Ten, kto to zrobił, nie będzie w stanie przede mną uciec!”.

Jale dzwoni do Hazal. „Gencer coś kombinuje” – mówi. „Jak to?” – pyta Hazal. „Nie mogłam zrozumieć. Poszedł do jakiegoś starszego mężczyzny i dał mu pieniądze. Wyglądało to tak, jakby się żegnali…”. „Może to była jego rodzina?”. „Może tak być, będę go dalej śledzić”. „Dobrze, daj mi znać i proszę, uważaj na siebie”. „Nie martw się. Potrafię o siebie zadbać” – mówi Jale i kończy rozmowę.

Tymczasem do rezydencji przychodzi Halil. Chce się widzieć z Hazal. Dziewczyna niechętnie, ale wychodzi na spotkanie z nim. „Widzisz, nawet nie chcą wpuścić mnie do środka, córko” – mówi mężczyzna. „Córko? Jak śmiesz tutaj przychodzić?” – pyta Hazal. „Więc zapomniałaś już swojego ojca, tak? Wstyd!”. „Uważaj na słowa, nie jestem już tą posłuszną Hazal”. „Byłem twoim ojcem przez lata. Karmiłem cię i robiłem wszystko. Zawsze cię chroniłem. Spójrz na mnie. Jestem nieszczęśliwy. Nie mogę wejść do środka”.

„Byłeś ojcem? Oddałeś mnie Vuralowi!” – zarzuca Hazal. „Zrobiłem to wszystko dla ciebie, córko” – zapewnia Halil. – „Prawie zostałem zabójcą za to, że chciałem chronić twojego honoru… Nie patrz tak, proszę. Nie rozrywaj mnie na kawałki”. „Posłuchaj, przestań udawać. Jeśli naprawdę uważałbyś mnie za swoją córkę, to nie mógłbyś znieść moich łez i mojego strachu i trzymałbyś mnie mocno! A co z mamą? Jak mogłeś jej to zrobić? Powiedz mi!”. „Przysięgam na Boga, że nic nie zrobiłem. Posłuchaj Hazal, jestem w naprawdę trudnej sytuacji. Wyrzucą mnie z hotelu , bo nie mogę za niego zapłacić. Jeśli mi tylko pomożesz…”.

„No nie, po tym wszystkim, co mi zrobiłeś, śmiesz prosić o pieniądze?!” – rozsierdza się Hazal. – „Nie masz za grosz wstydu!”. „Posłuchaj, przyszedłem do ciebie. Bez pieniędzy ludzie nie mają ani wstydu, ani honoru”. „Przestań sprawiać, abym ci współczuła. Wynoś się stąd i nigdy więcej tu nie wracaj!”. Halil odwraca się na pięcie i odchodzi. Co teraz pocznie?

Melek przychodzi pod celę Aziza. „Znam twój zapach” – mówi mężczyzna. – „Zanim przeszłaś przez korytarz, wiedziałem, że to ty”. „To dzięki Kenanowi. Zdobył pozwolenie, abym mogła cię zobaczyć. A tak poza tym, zostawiłam coś dla ciebie. Chciałam ci tylko dać znać”. „Największym prezentem jesteś ty, mój aniele”. „Życie… Nieważne, ile masz lat, nigdy nie przestaje cię uczyć. Jeszcze wczoraj myślałam, że wszystko minęło, aż tu nagle dostałam szansę na szczęście. Mówię ci, wszystko dopiero się zaczyna. Tylko poczekaj. Potem znowu masz nadzieję. Ale to samo życie zabiera ci nagrodę, którą ci kiedyś dało. Nie możesz tego zrozumieć”.

„Ale teraz wiem coś, Aziz” – kontynuuje Melek. – „Nie jutro, nie wczoraj, nie godzinę później… Tylko teraz. Właśnie ten moment”. Melek wyciąga z kieszeni pierścionek, który obiecała włożyć na palec, gdy już rozwiedzie się z Halilem. „Nie chcę odkładać obietnicy, którą ci dałam” – oznajmia kobieta. – „Nawet przez sekundę dłużej”. Aziz wsuwa obrączkę na palec Melek. „Te kraty nie są po to, by nas rozdzielić” – mówi kobieta. – „Są po to, by nas wzmocnić. Może, aby przypomnieć nam o tym, co straciliśmy. Nieważne, jak długo to potrwa. Zaczekam na ciebie. Obiecuję”.

W domu Demiroglu pojawia się adwokat Canan. „Skoro wszyscy już tu są, będę zaczynał” – oznajmia mężczyzna. – „Odczytam testament zmarłej Canan Demiroglu”. „Proszę zaczynać” – mówi Vural. Adwokat otwiera kopertę i zaczyna czytać: „Budynek z czternastoma apartamentami w Suadiye, dwa stanowiska pracy i piętnaście procent rocznych dochodów firmy przypada Irmak Demiroglu. Dom letni w Stambule, Catalca i rezydencja w Beylerbeyi z domem na plaży w Cesme i piętnaście procent rocznych zysków w firmie przypadają Sinanowi Demiroglu. Z zastrzeżeniem”.

„Dom letni? Z zastrzeżeniem? Co to znaczy?” – pyta Sinan. Wyraźnie nie jest zadowolony z testamentu… „Nie ma pan prawa do sprzedaży tego, co pani Canan panu zostawiła. Może pan tam mieszkać lub nieruchomość wynająć” – wyjaśnia adwokat. „Ale rezydencja w Beylerbeyi została sprzedana” – zauważa Defne. „W takim razie rezydencja nie jest już problemem…”. „Chwila, coś jest nie tak…” – mówi Sinan. – „Jesteś pewien, że czytasz aktualny testament?”. „Może to jakiś błąd” – dodaje Defne. „Nie sądzę, by prawnik się pomylił” – przekonuje Vural.

„W takim razie, proszę odpowiedzieć. Nie mogę nic sprzedać z tego, co mi zostawiła, ale mogę tam mieszkać, tak?” – pyta Sinan. „Dokładnie, panie Sinanie” – potwierdza adwokat. „I żadnych udziałów w firmie, tylko zyski, tak?” – oburzony Sinan podnosi się z kanapy. – „Kolejny raz pokazuje, jak bardzo mnie kochała…”. „Kontynuuj, proszę” – Vural nie zwraca uwagi na wzburzenie brata. „Udziały firmy Demiroglu oraz wszystkie miejsca, które posiadam, pójdą w posiadanie Vurala Demiroglu” – mówi adwokat. – „Poza tym, pańska matka chce, aby pan śledził wpływy i na koniec roku odpowiednio je rozdzielał…”.

Sinan nie może tego słuchać. Wychodzi z domu. Vural biegnie za nim. „Sinan, zaczekaj” – woła. – „Uspokój się, porozmawiajmy…”. „Zostaw mnie!” – krzyczy Sinan. – „O czym będziemy rozmawiać?! Cała firma i wszystko jest twoje! Czego jeszcze chcesz, co?!”. „Sinan, uspokój się, proszę…”. „Jasne, najłatwiej jest mi powiedzieć, żebym się uspokoił!”. „Posłuchaj mnie, przestań się zachowywać jak dziecko”. „Nawet jak mama umarła, to znalazła sposób, aby pokazać, że mnie nie kocha! A kochała tylko ciebie, ukochanego synka…”.

„Jeśli skończyłeś to się zamknij i mnie posłuchaj” – mówi Vural. – „Nic od niej nie chcę, ok? Żadnych miejsc, żadnych pieniędzy. Jeśli mi pomożesz, wszystko, co mi zostawiła będzie twoje”. „Co masz na myśli?” – pyta Sinan. „Pomóż mi wykończyć zabójcę mamy, Aziza Topraka lub Kenana. Udowodnij, że jesteś prawdziwym Demiroglu albo pracuj dla swojego wroga bez żadnych pieniędzy do końca życia. To twoja decyzja!”.

W następnej scenie widzimy Ebru, która stawia się w gabinecie Vurala. „O czym chcesz ze mną porozmawiać?” – pyta dziewczyna. „Myślałem o twojej sytuacji” – mówi mężczyzna. – „W zasadzie, nie chciałbym być tobą”. „Chcesz mnie przyjąć z powrotem do firmy?”. „Dlaczego nie. O ile oczywiście zaakceptujesz to, co mam ci zamiar zaoferować…”. „Dobrze, powiedz mi, co to takiego?. Vural podnosi się z krzesła, staje naprzeciwko Ebru i oznajmia: „Pomożesz mi wykończyć Kenana”. „Wykończyć? O czym ty mówisz? Nie ma mowy…”.

Dziewczyna chce wyjść, ale Vural ją zatrzymuje. „Zapytam cię o coś” – mówi. – „Czy jeśli Kenan byłby biedny, nadal tak bardzo byś go kochała?”. „Tak. Zawsze” – oświadcza Ebru z pełnym przekonaniem. „Zatem musisz mi pomóc. Najlepiej wiem, co to znaczy być zakochanym tak bardzo, że nie możesz się poddać”. „Nie zrobię nic, co by go skrzywdziło. Znajdę sposób, aby go mieć”. „Naprawdę? Marzycielka z ciebie, muszę przyznać. Jeśli zechcę, mogę sprawić, że moja siostra się nie rozwiedzie. Jeśli tak się stanie, to nigdy go nie zdobędziesz!”.

„Kenan to szlachetny mężczyzna. To, że stanie się biedny, go nie wykończy” – mówi Ebru. – „Ale jeśli zrobimy coś, co splami jego honor, Kenan zniknie”. „I dobrze. Kiedy zostanie sam i będzie zdesperowany, możesz być przy nim. Czy to takie złe? Tutaj jest twoja szansa. Oboje możemy dostać to, czego chcemy”. „Chcę tylko jednej rzeczy” – zaznacza Ebru. – „Nigdy go nie skrzywdzisz”. Nagle do gabinetu wchodzi Sinan. „Oto i trzeci członek naszego zespołu” – oznajmia Vural. „Kiedy zaczynamy?” – pyta Sinan. „Krok po kroczku. Bądźcie cierpliwi…”.

Po chwili do gabinetu zagląda Safer. Widząc jednak, że Vural nie jest sam, proponuje, że przyjdzie później. „Nie ma takiej potrzeby. Wejdź” – mówi Vural. „Cóż, rozmawiałem z Alpayem z firmy ochroniarskiej. Nagrania z głównego serwera zostały skasowane…”. Ebru czuje w środku wielką ulgę, ale nie daje po sobie tego poznać. „Ale jest coś innego ważnego” – dodaje po chwili Safer. – „Alpay oglądał nagrania…”. „Co ty mówisz? Umów mnie natychmiast na spotkanie z nim!” – rozkazuje Vural. Ebru już nie jest taka pewna siebie. Co teraz zrobi dziewczyna? Czy kolejny raz uda jej się wywinąć od odpowiedzialności?!

Kenan spotyka się z Kafesem na nadbrzeżu. „Zero wiadomości o Gencerze” – oznajmia Kafes. – „Próbowałem go namierzyć, ale nie sądzę, by dał się nam teraz złapać…”. „Najpierw Aziz, teraz znika Gencer. Nie możemy nic zrobić. Co mówi prawnik?” – pyta Kenan. „Mówi, że nie wypuszczą go na wolność… Kenan, nie przeszkadza ci to, co powiedział Ahmet?”. „Przeszkadza… Ciągle myślę, nie mogę tego rozwiązać, bracie”. „Jeśli ta broń została podłożona przez kogoś, kto to mógł być? Albo… Jeśli to nie jest…”. „Nie, mój brat nie zrobiłby czegoś takiego. Nie! To coś innego. Coś złego. Ale co?”.

Jale w dalszym ciągu śledzi Gencera. Mężczyzna udaje się do opuszczonego domu. Jale przez telefon relacjonuje Hazal swoje śledztwo: „Jest w miejscu, w którym nikt nie mieszka”. „Jest ktoś z nim?” – pyta Hazal. „Wchodzę do budynku” – pada odpowiedź. Gencer tymczasem jest już na górze domu. Stoi przed jakąś osobą. „Nikt cię nie widział, prawda?” – pyta Gencer. „Ktoś jest z nim” – mówi Jale do telefonu. „Kto?” – pyta Hazal.

„Teraz już nie ma sensu tego dłużej ukrywać” – mówi Gencer. – „Jestem gotów zrobić to, co trzeba”. Nagle w kadrze pojawia się jego rozmówczyni. To Defne! „Podjąłeś właściwą decyzję. Bądź tego pewien” – mówi kobieta. „To Defne” – szepcze Jale. „Co?!” – Hazal jest wyraźnie zaskoczona takim obrotem spraw. „Oddzwonię do ciebie później” – oświadcza Jale i rozłącza się. Kobieta z ukrycia dalej przysłuchuje się rozmowie Gencera i Defne.

„To był błąd, żeby czekać tyle czasu” – mówi Defne. „To musiało tak się stać” – odpowiada Gencer. „Ale Naz na to nie zasługuje. Bała się swojego ukochanego. Mówiła, że dzień, w którym nie wystarczy jego miłość, będzie katastrofą. Vural był katastrofą dla Naz, prawda, Gencer?”. „Nie odpowiem ci, dopóki nie dasz mi tego, czego chcę” – stawia warunek Gencer. „Dostaniesz to. Nie martw się. Ale chcę, żebyś dał mi dowód tego, o czym wiesz”.

Akcja przenosi się do pokoju Hazal. Dziewczyna bardzo źle się czuje. Kręci jej się w głowie… Nagle omdlewa i upada na podłogę! Do pokoju wchodzi Nevra. Ocuca dziewczynę i pomaga jej wstać. „Wszystko dobrze, skoczyło mi ciśnienie” – uspokaja Hazal. – „Ostatnio też tak miałam…”. „Powiadomię pana Vurala…”. „Nic mu nie mów” – zabrania Hazal. – „Wszystko jest w porządku. Odpocznę i mi przejdzie”. „Nie ma mowy! Powiadomię pana Vurala, jeśli nie pójdzie pani do lekarza”. „Dobrze, zaraz pójdę…”.

Obowiązuje całkowity zakaz kopiowania streszczeń na inne strony! Za łamanie praw autorskich grozi odpowiedzialność karna.

Podobne wpisy