„Dziedzictwo” – Odcinek 556 – Streszczenie
Człowiek Idrisa staje naprzeciwko niego z napiętą twarzą. Przełyka ślinę i spuszcza wzrok, jakby miał właśnie sprzeciwić się rozkazowi samego diabła.
— Nie zrobię tego — oznajmia z determinacją.
W pomieszczeniu zapada grobowa cisza. Idris spogląda na niego z niedowierzaniem, a potem uśmiecha się kpiąco.
— Co takiego? — pyta lodowatym tonem.
— Nie mogę tego zrobić — powtarza mężczyzna z większą pewnością w głosie.
Idris nie zdąża zareagować. Telefon wibruje w jego kieszeni. Spogląda na wyświetlacz, a gdy widzi imię matki, serce zaczyna bić mu szybciej. Odbiera natychmiast.
— Co się stało?
Kilka sekund później zaciska szczękę. W oczach pojawia się cień niepokoju.
— Już jadę.
Odkłada telefon i rzuca ostatnie spojrzenie swojemu człowiekowi.
— Masz szczęście — mówi chłodno. — Sprawy rodzinne są ważniejsze.
Odwraca się i wychodzi, zostawiając niedokończone sprawy za sobą.
***
Yaman, ogarnięty furią, przybywa do posiadłości Yahyaoğlu. Nie trudzi się pukaniem. Wkracza na teren uzbrojony, gotowy na wszystko. Jednak Aziza nie ma w domu.
Zniecierpliwiony, zwraca się do ochroniarza:
— Powiedz swojemu szefowi — mówi, trzymając między palcami pocisk — że ta kula trafi go prosto między oczy. Chcę, żeby mój brat, którego porwał, natychmiast został uwolniony! Jeśli choć włos spadnie mu z głowy, ani jeden Yahyaoğlu nie przeżyje! Przekaż mu tę wiadomość.
Ochroniarz nawet nie drgnie. Gdy Yaman wychodzi, chwyta telefon i natychmiast informuje Aziza o zajściu.
***
Aziz właśnie wraca do szpitalnej sali, gdzie leży jego matka, gdy otrzymuje telefon. Gdy tylko słyszy słowa ochroniarza, jego twarz tężeje. Bez chwili zwłoki dzwoni do Idrisa.
— Ziya Kirimli został porwany — oznajmia bez zbędnych wstępów. — Yaman myśli, że to my za tym stoimy. Włamał się do naszego domu i groził.
— Obwinia nas o wszystko, co mu się przydarza — syczy Idris z irytacją. — Co nas obchodzi jego brat? Ten człowiek naprawdę stracił rozum. Powinniśmy dać mu dobrą lekcję.
Aziz przeczesuje dłonią włosy, próbując zapanować nad narastającym chaosem.
— To wygląda tak, jakby ktoś celowo kopał pod nami dołki. Takie przypadki nie są normalne.
Idris unosi brew.
— Może to Demirci?
Aziz kręci głową.
— Nie, to nie oni. Ktoś inny stoi za tym. Ktoś, kto chce, żebyśmy starli się z Kirimlim.
— Zostaw to na później. Teraz masz większy problem. Kirimli szuka cię wszędzie. Krew tak uderzyła mu do głowy, że nawet włamał się do naszego domu. Nie pozostało nam nic innego, jak iść z nim na wojnę.
Aziz spogląda na brata z determinacją.
— Nie pozwolę, żeby moja rodzina zginęła w bezsensownej wojnie — oświadcza stanowczo. — Wiem, co zrobimy. Znajdziemy Ziyę i przekażemy go Yamanowi. W ten sposób zobaczy, że to nie my za tym stoimy.
Idris prycha.
— Zapomnij o tym. Ten facet naruszył nasz mir domowy. Musimy się zemścić. To jedyny sposób, by ochronić rodzinę. Kiedy zamierzasz działać?
— Podejmę działania, ale po to, aby znaleźć Ziyę Kirimliego — mówi Aziz, sięgając po telefon. — Tariku, znowu mam dla ciebie zadanie.
***
Gdzieś w ciemnym magazynie, związany i pobity, Ziya ciężko oddycha.
Jego porywacz właśnie wpada w ręce Yamana. Ten bez zbędnych słów powala go na kolana i wbija w niego przeszywające spojrzenie.
— Kto ci kazał to zrobić?
Mężczyzna, tak jak zaplanował Idris, mówi dokładnie to, co powinien:
— Aziz Yahyaoğlu… to on kazał mi go porwać…
Yaman czuje, jak krew w nim wrze. Zaciska pięści.
— To twój koniec, Azizie — mówi z jadem. — Najwyższy czas wpakować ci kulę między oczy!
Porywacz kaszle i z trudem unosi głowę.
— Gdzie mój brat?! — ryczy Yaman i uderza go w twarz.
— W… w okolicy Sariyer… przekazałem go komuś… nie wiem nic więcej…
Kolejny cios sprawia, że mężczyzna traci przytomność.
Yaman zaciska zęby.
— Jeśli choć włos spadnie mu z głowy, ciebie także wymażę z tego świata!
Jego oczy błyszczą nieokiełznaną żądzą zemsty. Wojna, której Aziz chciał uniknąć, właśnie się zaczęła.
„Dziedzictwo” – Odcinek 557 – Streszczenie
Ali i Duygu od kilku dni nie mogą dojść do porozumienia w sprawie wspólnej przyszłości. Każde z nich uparcie obstaje przy swoim.
— Nie możemy mieszkać z twoją rodziną! — mówi zirytowana Duygu.
— A ty chcesz, żebym zostawił moich bliskich? — odpiera Ali. — To samo mogę powiedzieć o tobie!
Napięcie narasta, a sprzeczka przeradza się w coraz ostrzejszą wymianę zdań. Żadne nie chce ustąpić, ale oboje wiedzą, że jeśli nie znajdą kompromisu, ich związek stanie pod znakiem zapytania.
***
W tym samym czasie w ciemnym, wilgotnym magazynie Ziya Kirimli, wycieńczony i pobity, klęczy na betonowej podłodze. Oddycha ciężko, czując chłód lufy przy skroni.
Idris Yahyaoğlu patrzy na niego bez cienia emocji.
— Wiesz, że nie wyjdziesz stąd żywy, prawda? — mówi lodowatym tonem.
Ziya desperacko kręci głową.
— Błagam… nie rób tego…
— To nie ma znaczenia — Idris daje znak swojemu człowiekowi. — Czas kończyć tę zabawę.
Bandzior napina palec na spuście. Wtedy nagle…
— Zostaw go! — rozbrzmiewa stanowczy głos.
Wszyscy odwracają się w stronę wejścia. W drzwiach stoi Aziz. Jego oczy płoną gniewem. Bez chwili wahania podchodzi do brata i uderza go pięścią w twarz.
— Co ty wyprawiasz?! — krzyczy.
Idris chwieje się, zaskoczony.
— Aziz…
— Jak możesz tak po prostu zabijać niewinnego człowieka?!
— Ja…
Nie kończy zdania, bo Aziz uderza go ponownie.
— Co ty?! Co mi chcesz wyjaśnić?! — Aziz chwyta go za kurtkę. — Działałeś za moimi plecami! Gdybym nie przyszedł, zamordowałbyś go! Jesteś moim bratem czy moim wrogiem?!
Ziya, na skraju wytrzymałości, osuwa się na podłogę i traci przytomność.
— Kazim! — Aziz zwraca się do jednego z ludzi Idrisa. — Zabieramy go stąd. Do samochodu, natychmiast!
Kazim posłusznie podnosi nieprzytomnego Ziyę i wynosi go z magazynu.
Aziz odwraca się do brata.
— Co ty chciałeś osiągnąć?! Nie rozumiesz, jak bardzo nam to zaszkodzi?! Śmierć jego brata oznaczałaby jedno: Yaman Kirimli wypowie nam wojnę! A może właśnie tego chcesz?! Może chcesz, żeby mnie zabił?!
— Nie! — Idris zaciska pięści. — Chciałem chronić naszą rodzinę. Nasz honor! Co miałem zrobić? Siedzieć z założonymi rękami jak ty?! Kirimli zaatakował nas, pobił mnie!
Aziz spogląda na niego z niedowierzaniem.
— A co jeszcze zrobiłeś w imię honoru? Podpaliłeś jego magazyn?
Idris rzuca mu wściekłe spojrzenie.
— Co to za bzdury?! Dlaczego miałbym to zrobić?!
— Może dlatego, że zawsze byłeś impulsywny, nieobliczalny. Pamiętasz, jak ciągle kłóciłeś się z ojcem? Byłeś zły, że nie postawił cię na czele rodziny. Ale wiesz, dlaczego tego nie zrobił? Nie dlatego, że jesteś kulawy. Tylko dlatego, że nie panujesz nad sobą!
W oczach Idrisa błyska gniew, ale nic nie mówi.
— Nieważne — kontynuuje Aziz, chowając broń za pasek spodni. — Teraz mamy ważniejszą sprawę. Musimy oddać Ziyę jego rodzinie, całego i zdrowego.
Odwraca się i kieruje do wyjścia.
— Stój!
Głos Idrisa przeszywa powietrze niczym nóż. Aziz zatrzymuje się. Powoli się odwraca i widzi, że jego brat wymierza w niego broń.
— Nigdzie nie pójdziesz!
Ich spojrzenia się spotykają. Aziz nie okazuje strachu.
— Więc nie zasługuję na to, by być głową tej rodziny? — Idris mówi cicho, ale jego głos drży od emocji. — A czym ty na to zasłużyłeś? Tym, że pozwalasz nas upokarzać?!
Zbliża się, wciąż trzymając pistolet w wyciągniętej dłoni.
— Kirimli zaatakował nasz dom! A ty chcesz mu oddać jego brata jak potulny pies? Myślisz, że to wystarczy? Nie możesz nigdzie zabrać Ziyi! Strzelę mu w głowę i rzucę go przed Kirimliego!
Aziz nie czeka ani sekundy. Zręcznym ruchem wytrąca broń z ręki brata i popycha go na ścianę.
— Ty i twój honor! — warczy. — Jeśli ten świat tonie we krwi, jeśli ciągle ktoś cierpi, to przez takich jak ty!
Idris patrzy na niego z nienawiścią. Aziz nie czeka dłużej. Odwraca się i odchodzi.
***
Idris jedzie samochodem, trzymając mocno kierownicę. Wściekłość kipi w nim jak rozgrzana lawa.
— Powinienem był to zrobić… powinienem był go zabić… — warczy do siebie.
Nagle na drodze pojawia się samochód Yamana. Pisk opon, raptowne zatrzymanie. Zanim Idris zdąży zareagować, drzwi jego auta zostają gwałtownie otwarte. Silna ręka wyciąga go na zewnątrz i przyciska do maski.
Yaman trzyma pistolet przy jego skroni.
— Gdzie jest Ziya?! Mów albo umrzesz, draniu!
Idris czuje, jak pot spływa mu po karku.
— Nie strzelaj! Twój brat żyje!
— Gdzie?!
— Aziz go porwał… Nie wiem, dokąd go zabrał!
— Wsiadaj! — Yaman otwiera drzwi swojego samochodu. — Opowiesz mi wszystko po drodze!
***
Tymczasem Aziz jedzie z Ziyą w stronę rezydencji Yahyaoğlu. Telefon dzwoni. Gdy widzi imię matki na wyświetlaczu, odbiera natychmiast.
— Mamo?
Głos Asiye jest ostry i stanowczy.
— Natychmiast zatrzymaj samochód.
— Dlaczego?
— Powiedziałam ci, żebyś się zatrzymał!
— Mamo, co się dzieje?
— Kirimli porwał Idrisa. Nie oddasz mu brata. Przywieziesz go tutaj.
— Ale przekazanie Ziyi to jedyny sposób, by zapobiec wojnie! — protestuje Aziz.
— Dość! Masz mnie słuchać! Ziya jest jedyną kartą przetargową, jaką mamy. Jeśli go oddasz, Idris zginie! Chcesz wysłać także swojego brata na śmierć?!
Aziz zaciska zęby. Nie zgadza się z matką, ale nie potrafi jej odmówić. Zatrzymuje samochód. Chwila wahania. Potem zawraca.
Decyzja właśnie została podjęta. A wojna wciąż wisi w powietrzu.
Kiedy i gdzie zostaną wyemitowane odcinki 556. i 557. serialu „Dziedzictwo”?
Odcinek 556. zadebiutuje na antenie TVP1 we wtorek, 29 kwietnia, o godzinie 16:05. Odcinek 557. będzie emitowany w środę, 30 kwietnia, o tej samej porze. Aby zobaczyć więcej streszczeń tego serialu, kliknij tutaj: Dziedzictwo streszczenia.







