„Dziedzictwo” – Odcinek 560 – Streszczenie
Ali łączy się z Duygu na wideorozmowie. W jego oczach widać ekscytację.
– Chcę ci coś pokazać – mówi z uśmiechem i obraca telefon, by uchwycić wnętrze przestronnego domu. – Co myślisz? Nadaje się dla nas?
Duygu z zaciekawieniem przygląda się pomieszczeniom. Dom jest jasny, przytulny, idealny na nowy początek.
– To nasz nowy dom? – pyta z nadzieją.
– Jeśli tylko tego chcesz – odpowiada Ali. – Jest tu też coś wyjątkowego.
Przechodzi do kolejnego pokoju. W środku znajduje się łóżeczko, misie na półkach, kolorowe zasłony.
– Pokój dziecięcy – szepcze Duygu, czując, jak serce mocniej bije jej w piersi.
– Już teraz możemy ustalić imiona – proponuje Ali. – Jakie byś wybrała?
Śmieją się, wymieniając pomysły, snując wizje przyszłości, w której słychać dziecięcy śmiech i kroki małych stópek. Nie wiedzą jeszcze, że los ma dla nich inny plan…
***
Kilka godzin później do sali Duygu wchodzi lekarka.
– Jak się dziś czujesz? – pyta łagodnym tonem.
– Dobrze, choć czuję ból w okolicy brzucha – odpowiada Duygu, nie przeczuwając nadchodzącego ciosu.
– To normalne po tak poważnym zabiegu – tłumaczy kobieta. – Rana była głęboka, ale powoli wracasz do zdrowia. Możesz już zacząć chodzić.
Duygu skinieniem głowy przyjmuje wiadomość, ale zauważa w oczach lekarki coś, co budzi w niej niepokój.
– Musisz jednak wiedzieć jeszcze jedno – kontynuuje lekarka. – Uszkodzenia, jakie odniosłaś, są poważniejsze, niż myśleliśmy.
– Co masz na myśli? – Serce Duygu przyspiesza.
– Twoje jajniki… – Lekarka bierze oddech, jakby sama nie chciała wypowiadać tych słów. – Zostały poważnie uszkodzone. Nie będziesz mogła mieć dzieci.
Słowa kobiety uderzają Duygu jak piorun. Powietrze ucieka jej z płuc, w gardle formuje się bolesny ucisk. Przez jej ciało przebiega dreszcz.
„Nie będziesz mogła mieć dzieci.”
Zdanie odbija się echem w jej głowie, raz po raz, jak wyrok, którego nie da się cofnąć.
Jeszcze niedawno śniła o tym, jak tuli swoje dziecko, jak woła je po imieniu, które wspólnie wybrali z Alim. Ich marzenia runęły jak domek z kart, a ona została wśród ruin, bezsilna, zrozpaczona.
***
Aziz wychodzi z oddziału banku, trzymając w ręce ciężką torbę wypełnioną gotówką. Otwiera drzwi samochodu i wrzuca bagaż na tylne siedzenie. Nagle przed nim zatrzymuje się czarne auto. Drzwi się otwierają, a z wnętrza wyłania się Yaman Kirimli. Jego spojrzenie jest zimne, bezlitosne.
Aziz zamiera na ułamek sekundy, po czym rzuca się do ucieczki. Nie dociera jednak daleko – za plecami słyszy przeładowanie broni.
– Ani kroku dalej – mówi Yaman, celując w jego plecy.
Aziz odwraca się powoli, unosząc ręce w geście spokoju.
– Nie rób czegoś, czego będziesz żałował – ostrzega go cicho.
– To nie ja powinienem żałować swoich czynów – syczy Kirimli. – To ty, Yahyaoglu. Nie masz już dokąd uciec. Twój koniec właśnie nadszedł. Ostrzegałem cię. Powiedziałem, żebyś trzymał się z dala od mojej rodziny, ale nie posłuchałeś. Teraz zapłacisz za wszystko!
Aziz spogląda na niego uważnie, jakby nagle wszystko stało się jasne.
– Ktoś kiedyś powiedział mi, że przed przeznaczeniem nie da się uciec – mówi cicho, poprawiając połę kurtki.
I wtedy Yaman zauważa coś, co sprawia, że jego wzrok przeszywa czysta nienawiść.
Na nadgarstku Aziza błyszczy znajomy zegarek.
Zegarek jego zamordowanego brata. Serce Yamana zaczyna bić jak oszalałe. W jednej chwili wszystko układa się w logiczną całość.
– Ty… To ty! – szepcze, a jego ręka zaciska się na broni. – Jesteś zabójcą Yalcina!
Gniew eksploduje w jego żyłach jak ogień, odbierając zdrowy rozsądek.
– Czekałem na ten dzień latami! – wrzeszczy. – Na dzień, w którym spojrzę w oczy zabójcy mojego brata! Teraz mam cię przed sobą, Yahyaoglu. I zabiję cię tak samo, jak ty zabiłeś Yalcina!
Aziz cofa się o krok, zupełnie zbity z tropu.
– O czym ty mówisz?! – pyta zdezorientowany. – Nie jestem mordercą! Nigdy nie zabiłem twojego brata!
– Kłamiesz! – ryczy Yaman. – Zrobiłeś to! A teraz umrzesz!
Wydaje się, że nic nie jest w stanie powstrzymać Kirimliego przed pociągnięciem za spust.
Nagle w powietrzu rozbrzmiewa kobiecy głos.
– Yaman, nie!
Seher wbiega między nich, stając między lufą pistoletu a Azizem. Jej oczy błyszczą od łez.
– Jeśli to zrobisz, nie będzie odwrotu!
Jej słowa przebijają się przez mur gniewu. Ręka Yamana zaczyna drżeć, a jego wzrok szklą łzy bólu i zawodu.
Tym razem nie naciska na spust.
***
Idris siedzi w salonie, z wyrazem triumfu na twarzy. W myślach układa już swoją przemowę na pogrzeb Aziza.
„Bracie, zawsze byłeś dla mnie wzorem…” – wyobraża sobie własne słowa, udając żal, podczas gdy wewnątrz odczuwa jedynie satysfakcję.
Nagle drzwi się otwierają. Idris podnosi wzrok… i zamiera.
W progu stoi Aziz. Cały i zdrowy.
Serce Idrisa podskakuje do gardła.
– S-skończyłeś już sprawy w banku? – rzuca, próbując ukryć zaskoczenie. – Szybko wróciłeś…
Aziz patrzy na niego uważnie.
– Nie masz pojęcia, co się stało – mówi twardo. – Yaman znalazł mnie. Chciał mnie zabić. Ledwo się uratowałem.
Idris przełyka ślinę, ale szybko wraca do roli.
– Co za łajdak! – oburza się. – Powinniśmy go ukarać!
– Powiedział, że jestem zabójcą jego brata – mówi Aziz. – Obwinił mnie o śmierć Yalcina Kirimliego.
Idris udaje zaskoczenie.
– Skąd to wziął? Na jakiej podstawie to powiedział?
– Nie wiem. Nie mogę zrozumieć, co się dzieje – mówi Aziz, kręcąc głową. – Albo zwariował, albo ktoś celowo manipuluje nim, żeby wciągnąć nas w konflikt.
Idris tłumi uśmiech.
„Dobrze, że Kirimli nie wspomniał o zegarku” – myśli. – „Gdyby Aziz się dowiedział, od razu chwyciłby mnie za gardło”.
Na głos mówi jednak coś zupełnie innego:
– Ten człowiek jest szalony! Powtarzam ci: zabij albo zostaniesz zabity! Ale mnie nie posłuchałeś! Przestań łudzić się, że da się to załatwić pokojowo!
Aziz unosi wzrok.
– Istnieje jeszcze trzeci sposób – oznajmia. – Muszę udowodnić, że nie popełniłem tego morderstwa.
Idris mruży oczy.
– I jak to zamierzasz zrobić? – pyta z drwiną. – Myślisz, że Kirimli ci uwierzy? Nie da ci nawet szansy na obronę.
– Jeśli pokażę mu dowód, nie będzie miał wyboru – odpowiada Aziz.
Patrzy bratu prosto w oczy.
– Nie pozwolę, żeby napiętnowano mnie jako zabójcę – dodaje stanowczo.
Idris czuje, jak po plecach przebiega mu zimny dreszcz.
***
Yasemin odwiedza Duygu w szpitalu. Widząc siostrę zalaną łzami, od razu wie, że coś jest nie tak.
– Co się stało? – pyta zaniepokojona.
Duygu ociera oczy, ale jej głos jest złamany.
– Lekarze… powiedzieli mi, że nigdy nie będę mogła mieć dzieci – wyznaje drżącym głosem.
Yasemin otwiera usta, ale nie znajduje słów.
– Ale nikomu tego nie powiem – dodaje Duygu. – Ani Aliemu, ani mamie. Muszę wierzyć, że gdzieś na świecie istnieje rozwiązanie.
***
Seher patrzy Yamanowi prosto w oczy.
– Albo wybierzesz nas, swoje życie – mówi z determinacją – albo tę mroczną drogę. Przemyśl to dobrze.
– Seher…
– Jeśli znów wejdziesz na tę ścieżkę, stracisz mnie na zawsze.
Po tych słowach odwraca się i zamyka za sobą drzwi. Yaman zostaje sam, rozdarty między miłością a żądzą zemsty.
Kiedy i gdzie zostanie wyemitowany odcinek 560. serialu „Dziedzictwo”?
Odcinek 560. zadebiutuje na antenie TVP1 w niedzielę, 4 maja, o godz. 16:05. Tuż po premierze telewizyjnej epizod będzie dostępny w Internecie na stronie vod.tvp.pl. Aby zobaczyć więcej streszczeń tego serialu, kliknij tutaj: Dziedzictwo streszczenia.






