Yaman na grobie Seher.

„Dziedzictwo” – Odcinek 566 – Streszczenie

Pierwszy odcinek trzeciego sezonu.

Minęły trzy miesiące od śmierci Seher. Rezydencję Kirimli spowił mrok żałoby, a ból straty wciąż jest namacalny w każdym kącie domu. Yaman, niegdyś człowiek zdolny do miłości, ponownie stał się zimnym, bezlitosnym i zagubionym cieniem samego siebie. Jego spojrzenie straciło dawny blask, a w sercu zagościła pustka, której nie potrafi niczym wypełnić.

Ziya, po ślubie z Cicek, opuścił posiadłość i kontynuuje leczenie w prywatnej klinice w Londynie. Tymczasem Yusuf, pogrążony w rozpaczy po stracie ukochanej cioci, niemal nie opuszcza swojego pokoju. Milczy, przestaje jeść, a jego dziecięce oczy gasną z dnia na dzień.

Yaman siada przy nim na skraju łóżka, wpatrując się w niego z mieszaniną bólu i troski.

— Istnieje coś takiego jak śmierć, mistrzu — mówi cicho, starając się, by jego głos brzmiał pewnie. — To trudne, dla mnie i dla ciebie. Bardzo dobrze cię rozumiem. Ale musisz być silny, bo życie nie czeka. Nawet jeśli tracimy tych, których kochamy… musimy iść dalej.

Chłopiec pozostaje nieruchomy, wpatrując się pustym wzrokiem w odległy punkt.
— Musisz jeść, uczyć się, robić to, co robiłeś wcześniej — kontynuuje Yaman. — Yusufie, powiedz coś…

Ale Yusuf nie odpowiada.

***

W innym zakątku miasta Idris w napięciu spaceruje po swoim biurze. Pot spływa mu po skroniach, gdy ściska w dłoniach telefon. Otrzymuje kolejną wiadomość — kolejną groźbę. Na nagraniu widać, jak zabija swojego brata, Aziza.

— Jeśli to nagranie wycieknie, jestem skończony — mówi do swojego człowieka. Jego głos drży, ale w oczach czai się zimna desperacja. — A jeśli Kirimli się dowie, że to ja zabiłem także jego żonę… nie będzie dla mnie ratunku. Muszę się go pozbyć, zanim on pozbędzie się mnie!

***

Wśród szumiących drzew, w głębi lasu, młoda dziewczyna pędzi na koniu. Długie, kręcone, czarne włosy powiewają na wietrze, a po jej policzku spływa samotna łza. Jej serce bije niespokojnie, gdy wspomnienia uderzają w nią niczym burza.

Nagle czas cofa się o kilka miesięcy…

Siedzi nad stawem, trzyma telefon w dłoni i prowadzi wideo-rozmowę. Po drugiej stronie ekranu jest Aziz.

— Minęło tyle czasu, bracie — jej głos drży. — Cały czas o tobie śnię. Albo ty przyjedziesz, albo ja to zrobię.
— Nie mogę, Nano — odpowiada doktor, rozglądając się nerwowo. — Sprawy się skomplikowały. Nie chcę, żebyś była w niebezpieczeństwie.
— Aziz…

— Nie kontaktujmy się przez jakiś czas. Nie mogą nas powiązać. Odezwę się, gdy wszystko się uspokoi. Nie martw się.
— Jak mam się nie martwić?! Miałeś tutaj przyjechać, ukryć się!

— Nie mogę. Muszę to wszystko zakończyć.
— Proszę, uważaj na siebie. Nie zapomnij o mnie i odezwij się.

— Ty też o mnie nie zapomnij. Masz brata, który zawsze w ciebie wierzy. Jesteś moją silną siostrą, moją upartą, szaloną Naną, z sercem piękniejszym niż ona sama. Kocham cię, Nanuko.

***

Minęły trzy miesiące. Aziz nie dotrzymał obietnicy. Telefon milczał.

Zaniepokojona Nana w końcu odważyła się zadzwonić. Serce waliło jej w piersi, gdy czekała, aż usłyszy znajomy głos.

— Słucham? — odezwał się ktoś po drugiej stronie. Kobieta. Nie Aziz.
— Chcę rozmawiać z moim bratem. Azizem Yahyaoglu.

Po drugiej stronie zapadła chwila ciszy.
— Przykro mi — padły słowa, które na zawsze zmieniły jej życie. — Straciliśmy pana Aziza trzy miesiące temu…

Świat zawirował. Nana poczuła, jak ziemia usuwa jej się spod nóg.

***

Akcja wraca do teraźniejszości.

Koń zatrzymuje się. Nana zeskakuje z siodła, podchodzi do drzewa i opiera się o jego pień. Jej oddech jest płytki, rozedrgany.
— Kto ci to zrobił, bracie? — szepcze, zanosząc się szlochem. — Czego od ciebie chcieli? Dlaczego?!

Łzy płyną nieprzerwanym strumieniem. W lesie nie ma nikogo, kto mógłby ją usłyszeć. Nikogo, kto mógłby odpowiedzieć na jej pytania.

Tylko wiatr niesie jej rozpacz w głąb ciemnego, milczącego lasu.

***

Yaman Kirimli stoi przed grobem swojej żony. Wiatr smaga jego twarz, lecz on nie zwraca na to uwagi. Jego oczy, pozbawione dawnych iskierek życia, utkwione są w imieniu wyrytym w kamieniu.

— Trzy miesiące… — szepcze, jakby wciąż nie mógł uwierzyć, że czas bez niej naprawdę płynie. — Trzy długie, bezlitosne miesiące bez ciebie.

Bierze głęboki oddech, lecz to tylko kolejna fala bólu.
— Odkąd odeszłaś, każdy oddech kłuje mnie jak drut kolczasty. Dziś nie mogłem nawet spojrzeć Yusufowi w oczy. Nie potrafię wymieniać twojego imienia w jego obecności.

Przeciera dłonią zmęczoną twarz, a potem ponownie spogląda na nagrobek.

— Yusuf… On też chciał dziś tu przyjść. Ale jak mam pozwolić mu odwiedzać miejsce, w którym leżysz przeze mnie? Nie mogę znieść jego płaczu. Codziennie przychodzę tutaj, by umrzeć na nowo. By rozdrapać ranę, która nigdy się nie zagoi. Bo ja nie mam już domu, Seher… Moim domem jesteś ty. Ale on… on musi mieć swój własny.

Yaman z trudem przełyka ślinę. Jego głos drży, choć tak bardzo stara się brzmieć pewnie.
— Kiedyś powiedziałaś mi, że jeśli jedno z nas odejdzie, drugie musi żyć dalej. Ale nie potrafię, Seher. Nie potrafię dotrzymać tej obietnicy. Bo bez ciebie… mnie też już nie ma.

***

W innej części cmentarza Nana klęczy przy grobie swojego brata, ściskając w dłoniach garść wilgotnej ziemi. Deszcz rozmazuje jej łzy, lecz ona i tak nie przestaje płakać.

— Bracie… — Jej głos łamie się w powietrzu. — Przyszłam. Twoja Nanuka przyszła.

Drży, opierając dłoń o zimny nagrobek.
— Śniłam o naszym spotkaniu tyle razy. Ale nigdy… nigdy nie wyobrażałam sobie, że zobaczę cię w takim miejscu. Czy naprawdę powinnam dotykać zimnego kamienia zamiast ciebie?

Zaciska powieki. Obraz rozmywa się przed jej oczami, gdy ból przeszywa ją jak ostrze.
— Oddałbyś za mnie życie. A teraz to ja powinnam leżeć tutaj. A ty… ty powinieneś żyć.

Gdy łzy swobodnie spływają po jej policzkach, czas cofa się o kilka lat.

***

Noc. Stodoła wypełniona zapachem siana i wilgoci. Nana wbiegła do środka z przerażeniem w oczach, a za nią podążał jej brat.
— Bracie, zabiją mnie! — szepnęła, dygocząc.

Aziz stanął przed nią, chwytając ją za ramiona.
— Uspokój się — powiedział niskim, uspokajającym głosem. — Dopóki jestem z tobą, nikt nie może ci nic zrobić.

Chwycił jej dłoń i pociągnął ją za paczki słomy.

Drzwi stodoły otworzyły się z hukiem. W progu stanął uzbrojony mężczyzna.
— Panie Azizie, mamy rozkaz od twojej matki — oznajmił lodowatym tonem. — Ona musi umrzeć. Przestań ją chronić i odejdź.

Aziz wyprostował się dumnie, nie odwracając wzroku.
— Ona jest moją siostrą! — powiedział stanowczo. — Nie możesz jej tknąć, dopóki nie odbierzesz mojego życia.

Mężczyzna uniósł broń. Strzał rozniósł się echem po stodole…

***

Akcja wraca do teraźniejszości.

Nana wpatruje się w płytę nagrobną, jakby wciąż mogła zobaczyć twarz brata.
— Nie raz uratowałeś mi życie, Azizie — mówi drżącym głosem. — Nie tylko od kul. Chroniłeś mnie przed każdym złem. Ale ja… ja ciebie zawiodłam.

Zaciska pięści, jej oczy błyszczą od gniewu.
— Kiedy ty tutaj leżysz… czy twoi zabójcy będą chodzić wolno? Nie mogą! Nie mogę tego zaakceptować, nie pozwalam!

Podnosi wzrok, a w jej spojrzeniu widać surową determinację.
— Twoja przelana krew zostanie pomszczona, bracie. Ktokolwiek to zrobił, zapłaci za to. Przysięgam.

***

Yaman opuszcza cmentarz. Jego kroki są ciężkie, a serce przytłoczone bólem. Nie zauważa małej postaci, która właśnie pojawiła się przy grobie Seher.

Yusuf.

Chłopiec kładzie kwiaty na zimnym kamieniu, a potem opiera na nim swoją drobną twarz. Jego ramiona delikatnie drżą, ale nie wydaje z siebie żadnego dźwięku. Tylko ciche westchnienia rozbrzmiewają w ciszy cmentarza.

— Ciociu… — szepcze tak cicho, że ledwie sam siebie słyszy.

***

W końcowej scenie nowa pokojówka, Aynur, wkrada się do sypialni Yamana.

Podchodzi do łóżka, dotyka pościeli. Jej dłonie, pełne niezdrowej fascynacji, zaciskają się na materiale koszuli mężczyzny. Podnosi ją, wdychając zapach, który pozostał na tkaninie. Jej oczy błyszczą dziwnym blaskiem, a na ustach pojawia się niemal chora satysfakcja.

Wtedy słyszy kroki na korytarzu.

Serce zaczyna jej bić szybciej, a w głowie rozbrzmiewa jedno słowo: Cenger.

Szybko poprawia pościel i rzuca koszulę z powrotem na miejsce, z trudem łapiąc oddech. Drzwi uchylają się.

— Aynur? — Głos mężczyzny jest podejrzliwy.
— Tak, bracie? — pyta z wymuszonym spokojem.
— Nie widziałaś Yusufa? Nie mogę go nigdzie znaleźć.

Aynur kręci głową, udając niewiedzę.

Cenger marszczy brwi, a potem sięga po telefon i wybiera numer Yamana.
— Panie Yamanie… — mówi po chwili. — Myślę, że Yusuf mógł pójść na grób swojej cioci.

Kiedy i gdzie zostanie wyemitowany odcinek 566. serialu „Dziedzictwo”?

Odcinek 566. zadebiutuje na antenie TVP1 w sobotę, 10 maja, o godz. 16:05. Tuż po premierze telewizyjnej epizod będzie dostępny w Internecie na stronie vod.tvp.pl. Aby zobaczyć więcej streszczeń tego serialu, kliknij tutaj: Dziedzictwo streszczenia.

Podobne wpisy