„Dziedzictwo” – Odcinek 640 – Streszczenie

Nana z rosnącym niepokojem spogląda na ekran telefonu. Mężczyzna, który obiecał dostarczyć jej dowód śmierci brata, wciąż nie przychodzi i nie odbiera połączeń. Z każdą minutą jej napięcie narasta. W końcu, zrezygnowana i zmęczona czekaniem, postanawia wrócić do domu.

Tymczasem Halit — szantażysta Idrisa i jedyny świadek jego zbrodni — zostaje dopadnięty. Idris, nie okazując litości, strzela bez słowa. Ciężko ranny Halit, ostatkiem sił, wybiera numer Nany. Dziewczyna odbiera niemal natychmiast.

— Gdzie jesteś? — pyta z wyrzutem. — Miałeś być na miejscu. Obiecałeś. Dlaczego nie przyszedłeś?

Z drugiej strony słyszy ciężki oddech. Głos Halita jest przytłumiony bólem, coraz słabszy z każdą chwilą.

— Posłuchaj mnie uważnie… dowiesz się wszystkiego…
— To powiedz! Kim jesteś? Kto zabił mojego brata?!

— Halit… Halit Kurt. Byłem kamerdynerem rodziny Yahyaoğlu. Widziałem wszystko. Idris… on jest potworem. Zabił własnego brata. Zabił żonę Yamana Kirimliego. Potem… ojca. I Aziza też. Widziałem… wszystko…

— Kto?! — krzyczy Nana zdesperowana. — Kto to zrobił?! Powiedz mi!

Cisza. Tylko szum w słuchawce.
— Halit?! Halo?! Nie możesz teraz umrzeć! Halo?!

Połączenie zostaje przerwane.

Zrozpaczona Nana próbuje oddzwonić, ale nagle jej telefon wibruje. Otwiera wiadomość – to wideo. Ręce jej drżą, gdy uruchamia nagranie.

Obraz jest nieco rozmazany, ale wystarczająco wyraźny, by nie było wątpliwości: Idris trzyma pistolet i oddaje śmiertelny strzał do Aziza.

Dziewczyna osuwa się na kolana. W jej oczach pojawia się przerażenie, rozpacz, wściekłość.

— Łajdak… Zabił mojego brata… — szepcze, po czym wybucha głośnym, szarpiącym szlochem. Uderza dłonią w podłogę, jakby chciała z niej wyrwać całą bezsilność. — Boże… pomóż mi…

Wspomnienia wracają lawinowo — każda scena, w której Idris przekonywał ją, że to Yaman był mordercą. Każde słowo kłamstwa. Każda manipulacja.

— Oszukał cię… — szepcze, łkając. — Głupia Nano. Ślepa. Co by było, gdybyś go skrzywdziła? A on… od początku był niewinny…

W tej chwili w drzwiach pojawia się Yaman. Poruszony jej płaczem, podchodzi natychmiast i pomaga jej wstać.

— Co się stało? Dlaczego płaczesz? — pyta cicho, szukając odpowiedzi w jej oczach.

Nana odwraca wzrok i szybko ociera łzy.

— To nic… tylko chwilowe załamanie. Przepraszam, nie chciałam, żebyś to widział.

Yaman spogląda na nią z troską, ale nie naciska.

— Jeśli coś się dzieje, powiedz mi. Możesz mi ufać.

Po chwili milczenia wychodzi, zostawiając ją samą z ciężarem prawdy.

***

Idris właśnie dowiaduje się, że Halit przed śmiercią zdążył wysłać nagranie.

— On to zrobił… — mówi z niedowierzaniem, blady jak ściana.

— I co teraz? — pyta spanikowany Kazim. — Jeśli Nana to widziała, mogła wszystko powiedzieć Yamanowi… i policji! Jesteśmy spaleni! Spali nas żywcem!

Idris zaciska szczęki, w jego oczach pojawia się panika.

— Musimy zniknąć. Natychmiast. Nie ma już odwrotu. Uciekamy, zanim będzie za późno!

***

Ayse, na tyłach domu Sultan, przypadkiem słyszy urywek rozmowy Ferita. Słowa, które do niej docierają, mrożą jej krew w żyłach:

— Kochanie… tak, już niedługo się zobaczymy…

Zatrzymuje się w miejscu, serce zaczyna bić szybciej. Chowa się za rogiem budynku, a w głowie pojawia się tysiące myśli. Kiedy rozmowa dobiega końca, zaciska usta i kręci głową z goryczą.

— Więc to prawda… Ma dziewczynę — myśli z żalem. — Choć nie powinnam być zaskoczona. W końcu to Ferit. Przystojny, czarujący… nie do zatrzymania. Niech Bóg da jej cierpliwość. Będzie jej potrzebować.

Próbuje odgonić uczucia, które nie mają już prawa istnieć. Przypomina sobie, że zbliżyła się do niego tylko ze względu na śledztwo.

— Koniec z tym. Trzeba się zdystansować. Skupić na pracy.

Wraca do ogrodu, nieświadoma, że źle zinterpretowała rozmowę — Ferit wcale nie mówił do swojej dziewczyny. To była córka jego zmarłego przyjaciela, którą obiecał chronić jak własne dziecko…

***

Późnym wieczorem. Na tarasie.

Nana zasypia, wyczerpana emocjonalnie. Jej sen staje się koszmarem. Widzi Yamana — martwego. Ludzie wokół patrzą na nią z nienawiścią. Krzyczą, oskarżają. „To twoja wina! Ty go zabiłaś!”

Nagle budzi się z krzykiem, cała spocona, z twarzą zalaną łzami. Przez chwilę nie wie, gdzie jest. Rozgląda się w panice. I wtedy go widzi — Yamana, żywego, spokojnego, stojącego tuż obok. Bez namysłu rzuca się w jego ramiona i obejmuje go mocno, jakby chciała upewnić się, że naprawdę żyje. Trzyma go długo, za długo — nie potrafi się od niego oderwać.

Yaman zaskoczony, lecz łagodny, pozwala jej trwać w tym uścisku.

— Przepraszam… — mówi cicho, odsuwając się zawstydzona. — To… to przez leki. Zadziałały dziwnie. Śniło mi się, że… że nie żyjesz. A wszyscy mnie za to obwiniali…

Jej głos drży. W oczach — strach i zagubienie.

— Wszystko jest dobrze — mówi Yaman cicho, ale Nana już się odwraca i niemal ucieka z tarasu.

***

W swoim pokoju Nana dzwoni do przyjaciółki.

— Pinar… dawno nie rozmawiałyśmy.
— Aż się boję zapytać. Znowu pokłóciłaś się z… Yabanem?

— Yaman jest niewinny. To Idris zabił mojego brata. Widziałam nagranie. Na własne oczy. Nie ma wątpliwości.
— Boże… Nie wierzę… I co zamierzasz?

— Idris musi zostać ukarany. Ale… jeszcze nie wiem, jak to zrobić.
— Uważaj, Nana. Jeśli zorientuje się, że wiesz, zniknie. Albo zrobi coś gorszego. Powinnaś powiedzieć Kirimliemu.

— Nie mogę. Jeśli mu powiem… zabije Idrisa. A wtedy to on stanie się mordercą. A ja… nie mogłabym żyć ze świadomością, że go do tego popchnęłam.

— Więc co zrobisz?
— Nie wiem. Boże… co mam robić?

***

Nazajutrz. Cmentarz. Grób Aziza.

Nana stoi przed nagrobkiem brata, z twarzą pełną bólu i determinacji.

— Bracie… już wszystko wiem. Wszystko.

Dotyka chłodnego marmuru, jakby chciała poczuć jego obecność.

— Nawet najmniejsze węże nie zjadają swojego rodzeństwa… a on to zrobił. Ten człowiek… nie tylko ciebie zabił. Lista jego ofiar jest dłuższa, niż przypuszczałam.

Łzy spływają jej po policzkach.

— Wiem, powiedziałbyś, że nie mam prawa go karać. Że to nie moja rola. Ale tym razem… nie mogę się cofnąć. Idris musi zapłacić za to, co zrobił. Jeśli nie ja… to kto?

Zamilkła. Wiatr poruszył liśćmi. Jakby sam Aziz odpowiedział ciszą.

Co zrobi Nana?

Powyższy tekst stanowi autorskie streszczenie i interpretację wydarzeń z serialu Emanet. Inspiracją do jego stworzenia były filmy Emanet 471. Bölüm i Emanet 472. Bölüm dostępne na oficjalnym kanale serialu w serwisie YouTube. W artykule zamieszczono również zrzuty ekranu pochodzące z tych odcinków, które zostały użyte wyłącznie w celach informacyjnych i ilustracyjnych. Wszystkie prawa do postaci, fabuły i materiału źródłowego należą do ich prawowitych właścicieli.

Podobne wpisy