Dziedzictwo odc. 686: Policjanci odkrywają prawdę o Kirpim!

Ayse uśmiecha się promiennie.

„Dziedzictwo” – Odcinek 686 – Streszczenie

Yaman z niepokojem obserwuje, jak zbliża się moment, w którym Nana otrzyma spadek. Coraz częściej dręczy go myśl, że gdy tylko pieniądze trafią w jej ręce, ona odejdzie z rezydencji – z jego życia. W końcu wzywa ją do siebie. Chce znać prawdę.

– Jak zamierzasz spożytkować te pieniądze? – pyta bez ogródek.

Nana uśmiecha się tajemniczo.

– Moje plany obejmują cały świat – odpowiada spokojnie. – Myślę o pięknych rzeczach. Takich, które mają sens, które przyniosą światu coś dobrego.

– Na przykład?

– Na przykład… szpital dla ludzi, którzy zmagają się z niekontrolowanym gniewem. Miejsce, gdzie znajdą zrozumienie, pomoc i wyjście z ciemności. Albo szkołę uprzejmości – dla tych, którzy zapomnieli, czym jest życzliwość i dobre słowo. Nauczą się tam uśmiechu, empatii, prostych gestów, które potrafią zmieniać świat.

Yaman milczy, ale jego twarz wyraża coraz większe zaskoczenie.

– I jeszcze jedno – dodaje Nana z błyskiem w oku. – Stajnia. Dla dzikich koni. Będziemy je oswajać z cierpliwością i sercem. Ale przyjmiemy też ludzi. Bo czasem to ludzie są bardziej dzicy niż konie.

– Wyjdź! – warknął Yaman, nie wytrzymując. – Co to za bezczelność?

Nana spogląda mu prosto w oczy.

– Właśnie tego chcę. Być daleko od ciebie – mówi cicho, ale stanowczo. I wychodzi, zostawiając go sam na sam z gniewem i narastającym lękiem przed stratą.

***

Ferit i Ayse docierają do Mesuta. W ich oczach widać determinację – wiedzą, że muszą poznać prawdę o Kirpim.

– To wszystko moja wina… – szepcze załamany Mesut, łamiącym się głosem. – Miałem przyjaciela, Saliha. Powiedział, że zna lichwiarza, Serefa. Że jeśli wpadnę w kłopoty, on mi pomoże. I pomógł… po swojemu.

Milknie na chwilę, zaciska dłonie.

– Zadłużyłem się. Coraz bardziej. Nie mogłem spłacić tego piekielnego długu. Seref zaproponował układ – że jeśli wezmę na siebie jego winę, dług zostanie umorzony.

Łzy spływają po policzkach Mesuta.

– Chciałem to zrobić. Naprawdę. Ale mój brat się nie zgodził. Powiedział, że mam dzieci. Że nie mogę zniknąć z ich życia. Więc… on to zrobił. On wziął winę na siebie. Żeby mnie chronić. Przysięgam, nie chciałem, żeby to tak się skończyło. Kocham go ponad życie…

Komisarz delikatnie kładzie mu dłoń na ramieniu.

– Trzymaj głowę wysoko, Mesucie. Jesteśmy z tobą – mówi cicho, z mocą. – Mamy kolegę, Ibrahima. Przynosi nam herbatę z torebki i nikt nie potrafi jej wypić. Musimy odzyskać naszego Kirpiego. Dla niego, dla ciebie, dla prawdy.

– Proszę… – błaga Mesut, szlochając. – Pomóżcie mu. Uratujcie mojego brata.

– Uratujemy – odpowiada Ferit stanowczo. – Obiecuję. Nie zostawimy go samego.

***

Nedim wchodzi do kryjówki Idrisa. W powietrzu unosi się ciężka, gęsta cisza. Podchodzi do niego powoli, spojrzeniem jak ostrzem tnącym przestrzeń między nimi. Bez słowa rzuca neseser na podłogę – z hukiem, który odbija się echem od betonowych ścian.

– Pierwsza rata, mój drogi Nedimie? – Idris unosi brew, a w jego głosie brzmi szydercza satysfakcja. – Niech Bóg cię błogosławi… choć to moja przebiegłość cię tu doprowadziła, nie łudź się. Dzięki mnie zarobisz znacznie więcej. Gdzie przyjdzie gęś, tam i kura nie zostanie oszczędzona.

Zbliża się do Nedima powoli, teatralnie.

– Będziemy iść ramię w ramię. Ale nie zostawiam tej roboty losowi. Kirimli musi zostać zniszczony. A ty, mój drogi, nie masz wystarczająco silnego umysłu, by sam tego dokonać.

Nedim patrzy na niego chłodno, jakby próbował zgasić jego samozachwyt jednym spojrzeniem.

– Zobaczymy – rzuca krótko, po czym odwraca się i wychodzi, nie oglądając się za siebie.

Idris jeszcze chwilę patrzy na zamknięte drzwi, po czym Kazim schyla się po neseser. Otwiera go powoli, jakby zaglądał do skarbca. W środku – plik na pliku gotówki.

– Od razu wynajmę porządny dom – mówi z błyskiem w oku, sięgając po gruby zwitek banknotów. – W końcu wyprowadzimy się z tej dziury…

– Nigdy! – Idris błyskawicznie wyrywa mu pieniądze z rąk. – Chcesz, żebym umarł po raz drugi?

Kazim cofa się, zaskoczony jego gwałtownością. Idris staje nad nim, oczy ma rozpalone gorączką obsesji.

– Jeśli wyjdziemy z tej nory, jeśli pokażemy się choćby na moment, Yaman nas znajdzie. Natychmiast. Nie zrozumiałeś jeszcze? Ja jestem martwy. Nie mogę żyć jak żywy człowiek.

Cisza. Głos Idrisa staje się coraz bardziej zawzięty, niemal drży.

– Mam tylko jeden cel. Zemstę. Oddycham tylko po to, by zobaczyć, jak Kirimli cierpi. Jak traci wszystko – władzę, reputację, imię. Niech się czołga, niech błaga o litość. Dopiero gdy upadnie, ja się podniosę. Dopiero wtedy wrócę do życia.

***

Yaman wchodzi do pokoju i zamiera. W dłoni Nany dostrzega bilet lotniczy. Jego serce ściska niepokój. Jest przekonany, że teraz, gdy dziewczyna odziedziczyła fortunę, chce odejść. Opuścić jego dom. Jego świat.

Nie wie, że bilet nie jest dla niej. To prezent – dla jej przyjaciółki, Pinar.

***

Ferit i jego zespół z pasją poświęcają się śledztwu. Trop prowadzi ich w głąb brudnych interesów lichwiarza Serefa. Wiedzą, że jeśli nie rozpracują go szybko, Kirpi zapłaci najwyższą cenę za cudze winy.

Ferit, zdeterminowany, by trzymać Ayse z dala od niebezpieczeństwa, decyduje się działać sam. Udaje się do biura lichwiarza, gotów zaryzykować wszystko.

Ale Ayse nie jest kobietą, którą można tak łatwo odsunąć. Gdy tylko orientuje się, co planuje Ferit, postanawia dołączyć. Bo są w tym razem. I razem też zamierzają walczyć – o prawdę, o sprawiedliwość, o życie Kirpiego.

Powyższy tekst stanowi autorskie streszczenie i interpretację wydarzeń z serialu Emanet. Inspiracją do jego stworzenia były filmy Emanet 503. Bölüm i Emanet 504. Bölüm dostępne na oficjalnym kanale serialu w serwisie YouTube. W artykule zamieszczono również zrzuty ekranu pochodzące z tych odcinków, które zostały użyte wyłącznie w celach informacyjnych i ilustracyjnych. Wszystkie prawa do postaci, fabuły i materiału źródłowego należą do ich prawowitych właścicieli.

Podobne wpisy