Dziedzictwo odc. 731: Rana Yamana otwiera się! Nana opiekuje się nim!

Yaman i Nana gotują.

„Dziedzictwo” – Odcinek 731 – Streszczenie

Kontynuacja sceny na komisariacie. Ferit i Ayse siedzą w półmroku, otoczeni cichym światłem sztucznych gwiazd. Między nimi znów zapanowała bliskość – nieco nieśmiała, ale już bez dystansu.

– Fericie, ja… bardzo mnie zaskoczyłeś – mówi cicho Ayse, z wyraźnym poruszeniem w głosie. – Zawsze widziałam w tobie tylko cynika, mistrza sarkazmu. A teraz… Taka wrażliwość? Myślałam, że nie masz czasu, żeby w ogóle myśleć o takich rzeczach.

Ferit patrzy jej prosto w oczy.

– Dlaczego? Ayse, czy naprawdę wyglądam na kłodę? Może tego nie okazuję, ale jestem mężczyzną z sercem. I to bardzo wrażliwym – zarówno fizycznie, jak i emocjonalnie.

– Właśnie – potwierdza Ayse, lekko uśmiechając się przez łzy. – Nie pokazujesz tego. Dlatego mnie to tak zaskoczyło.

– Widzisz tylko część mnie. Tę, która unosi się na powierzchni. A gdybyś zanurzyła się głębiej… odkryłabyś, że w moim wnętrzu ukrywają się perły, o jakich nie śniłaś.

Ayse przygląda mu się uważnie. Jej wzrok łagodnieje, ale w głosie nadal pobrzmiewa lęk:

– A może to właśnie te głębiny nas zatopiły? Może już kiedyś uderzyliśmy w górę lodową… i zatonęliśmy? Wiesz przecież, że niebezpieczeństwo nie zawsze widać. Czasem kryje się pod powierzchnią. A jeśli znów się rozbijemy?

Ferit zbliża się lekko, ale bez nachalności. Mówi miękko, z ogromną szczerością:

– Skończyło się nasze małżeństwo, Ayse, to prawda. Ale nie skończyła się miłość. Ona przetrwała – wbrew wszystkiemu. Teraz jesteśmy inni. Silniejsi. Mądrzejsi. Nie powtórzymy tych samych błędów.

Zatrzymuje jej spojrzenie.

– Zachowałem każde wspomnienie z tobą. Każdą chwilę. Odtwarzałem je jak filmy – znów i znów, aż znałem je na pamięć. A teraz… teraz, po tych siedmiu latach, chcę je przeżyć jeszcze raz. Tylko że już nie w wyobraźni. Chcę patrzeć na ciebie tu i teraz. Chcę zapętlić te chwile bez końca.

Delikatnie ujmuje jej dłoń. Ayse drży – w oczach znów ma łzy. Nie potrafi już ukrywać, jak głęboko ją to wszystko porusza.

W końcu wstaje i szybko wychodzi na korytarz.

– Muszę zadzwonić do Nese – rzuca wymijająco, chowając twarz.

Gdy zostaje sama, opiera się plecami o ścianę. Drżącym głosem mówi do siebie:

– Masz kłopoty, Ayse… I to poważne. Poznając go od nowa… zaczynasz kochać go jeszcze mocniej. Boże… co mam robić? Czy powinnam mu uwierzyć?

Zaciska powieki, próbując opanować emocje. Serce bije szybciej, a pod powiekami krąży wspomnienie uśmiechu Ferita – tego samego, który kiedyś znała na pamięć.

***

Nana postanawia zignorować zasady Yamana. Mimo późnej pory wymyka się z rezydencji, by spotkać się z chłopakiem Pınar. Na ulicy zatrzymuje taksówkę. Za kierownicą siedzi Koray – dorabia nocami, by spłacić narastające długi. Droga, którą Nana chce jechać, jest w kiepskim stanie, pełna dziur i nieoświetlona, dlatego Koray odmawia dowiezienia jej na sam koniec trasy. Dziewczyna wysiada z niezadowoleniem i rusza dalej pieszo.

Nocne miasto jest ciche i niepokojąco puste. Kiedy Nana skręca w jedną z bocznych uliczek, nagle zostaje otoczona przez kilku oprychów. Ich twarze są ukryte w cieniu, a oczy błyszczą w mroku. Próbując uciec, wpada w ślepą ulicę – koniec drogi. Serce wali jej jak młotem. Panika ściska gardło, a adrenalina świdruje każdy nerw. Nie ma dokąd uciec. Już szykuje się do obrony, gdy nagle rozlega się znajomy, stanowczy głos:

– Wystarczy!

Z cienia wyłania się Yaman. Jego twarz jest zimna, skupiona. Bez wahania rozprawia się z napastnikami – szybki, precyzyjny, nie zostawia im żadnych szans. Po wszystkim podchodzi do Nany, która stoi jak sparaliżowana.

– Nic ci nie jest? Zrobili ci coś? – pyta, nie kryjąc napięcia w głosie.

– Nie… nic mi nie jest – odpowiada, choć głos jej drży. – Co ty tutaj robisz? Śledzisz mnie?

– Dziękuj Bogu, że zdążyłem – rzuca sucho Yaman.

– Poradziłabym sobie – rzuca z uporem, prostując się. – Nie musiałeś się mną przejmować.

Yaman zaciska szczękę, a jego ton staje się ostrzejszy:

– Nawet teraz się upierasz? Nie martwiłem się o ciebie. Nie chciałem, żebyś znowu stworzyła problemy.

Wtedy Nana zauważa krew przesiąkającą przez jego koszulę. Rana z wypadku samochodowego znowu się otworzyła. Widok czerwieni działa na nią jak kubeł zimnej wody.

– Krwawisz! – mówi z przestrachem. – Musimy jechać do szpitala.

Yaman nie protestuje. W milczeniu jadą razem, a między nimi znów narasta napięcie – nie to agresywne, lecz pełne niedopowiedzianych emocji.

***

W szpitalu, mimo zmęczenia i bólu, jak zawsze nie potrafią się powstrzymać od sprzeczki.

– To było nierozsądne. Nie powinnaś była wychodzić sama – mówi Yaman, gdy pielęgniarka opatruje ranę.

– Nie jestem dzieckiem, Yaman – odpowiada Nana chłodno. – I nie potrzebuję wybawcy z mieczem w ręku.

– A jednak dziś nim byłem – rzuca krótko.

Ich spojrzenia się spotykają. Na moment oboje milkną. Gdyby tylko potrafili przestać walczyć… może w końcu zaczęliby siebie rozumieć.

***

Koray niespodziewanie zjawia się na komisariacie. Jego obecność wyraźnie irytuje Ferita – komisarz śledzi go wzrokiem aż do momentu, gdy opuszcza budynek. Wtedy, z mieszanką napięcia i ciekawości, Ferit podchodzi do biurka Ayse i siada naprzeciwko niej.

– Dlaczego wyszłaś za tego… bezwartościowego faceta? – rzuca nagle. – Nie mogę tego zrozumieć.

Ayse unosi brwi z niedowierzaniem.

– Czy to nie jest trochę zbyt osobiste pytanie?

– Przypominam ci, że umawialiśmy się na szczerość. Poznajemy się od nowa, Ayse. Nie możemy udawać. Więc powiedz mi szczerze: dlaczego Koray?

Przez chwilę milczy, jakby ważyła słowa.

– Bo… był dobrym przyjacielem – mówi w końcu cicho.

– Dobrym przyjacielem? Tylko tyle?

– Tak. Po tym, co przeszłam z tobą… potrzebowałam kogoś, komu mogłam zaufać. Koray był obok. Był spokojny, cierpliwy. Dał mi poczucie bezpieczeństwa. Myślałam, że to wystarczy.

– Skoro tak mu ufałaś, to czemu się rozwiedliście? – dopytuje Ferit, nie spuszczając z niej wzroku.

– Bo zaufanie to za mało, żeby zbudować małżeństwo. W końcu to zrozumiałam – odpowiada chłodno. – Zadowolony? Mogę już wrócić do pracy? Bo potem znowu będziesz narzekał, że nic nie zrobiliśmy.

Ferit przez chwilę nie mówi nic. Na jego twarzy pojawia się jednak subtelny, nieco złośliwy uśmiech.

– Czyli nigdy nie kochałaś go tak, jak mnie. Dzięki. Właśnie dostałem odpowiedź, na którą czekałem. Dzisiaj dowiedziałem się o tobie więcej niż przez całe nasze małżeństwo.

Wstaje, zadowolony, i wraca do swojego biurka, nadal uśmiechając się pod nosem. Ayse patrzy za nim z mieszaniną irytacji i… ukrytego wzruszenia.

***

Akcja przeskakuje do następnego dnia. Yaman wciąż przebywa w szpitalu, pogrążony we śnie. W sali panuje półmrok, a ciszę przerywa jedynie równomierny dźwięk monitorów. Przy jego łóżku stoi Nana, wpatrzona w jego twarz. Pochyla się nieco i szepcze:

– Oboje jesteśmy uparci. Oboje jesteśmy wojownikami. Co z nami będzie? Nie potrafię się zmienić. Muszę być silna… Bo nie możesz się dowiedzieć, że ten wirus jest we mnie.

W tym momencie Yaman powoli otwiera oczy. Jego spojrzenie jest jeszcze zamglone, ale dostrzega Nanę stojącą obok. Kobieta natychmiast prostuje się i podaje mu szklankę wypełnioną intensywnie czerwonym płynem.

– Obudziłeś się. Wypij to – mówi cicho, ale stanowczo. – Sok z granatu. Wzmacnia odporność. Pomoże twojej ranie szybciej się zagoić.

Yaman rzuca okiem na zawartość szklanki i marszczy nos z widocznym niezadowoleniem.

– Nie chcę – mruczy. – Zwłaszcza soku z granatu.

– Pielęgniarka powiedziała, że musisz go wypić – odpowiada Nana z uporem.

– Powiedziałem, że nie chcę!

– A ja mówię, że to wypijesz!

– Zabierz mi to z oczu! – warknął, próbując odepchnąć szklankę.

Ich dłonie zderzają się w szarpaninie, szklanka przechyla się, a część gęstego napoju rozlewa się na pierś Yamana i białą pościel.

– Przepraszam! – mówi spanikowana Nana i natychmiast sięga po ręczniki papierowe, zaczynając gorączkowo wycierać plamę. – Już to sprzątam!

– Zatrzymaj się! Co ty wyprawiasz?! – krzyczy Yaman, próbując się podnieść.

– Gdybyś nie był takim uparciuchem, nic by się nie stało! Przestań się tak denerwować, jesteś chory! A stres tylko wszystko pogarsza!

– Im więcej mówisz, tym gorzej się czuję! – warczy. – W samochodzie są czyste rzeczy – koszula i T-shirt. Przynieś je. I proszę, na chwilę przestań mówić!

Nana bez słowa odwraca się i wychodzi z sali. Kiedy zamykają się za nią drzwi, Yaman opada na poduszkę i patrzy w sufit z westchnieniem.

– Nie chcę soku z granatu. Chcę tylko trochę spokoju. Ale z tobą to niemożliwe. Rujnujesz mi dnie, a teraz zaczynasz rujnować też noce…

Powyższy tekst stanowi autorskie streszczenie i interpretację wydarzeń z serialu Emanet. Inspiracją do jego stworzenia był film Emanet 534. Bölüm dostępny na oficjalnym kanale serialu w serwisie YouTube. W artykule zamieszczono również zrzuty ekranu pochodzące z tego odcinka, które zostały użyte wyłącznie w celach informacyjnych i ilustracyjnych. Wszystkie prawa do postaci, fabuły i materiału źródłowego należą do ich prawowitych właścicieli.

Podobne wpisy