„Dziedzictwo” – Odcinek 740 – Streszczenie
Nana spędza całą noc w firmie, pochylona nad biurkiem, walcząc ze zmęczeniem i znużeniem. Litery rozmazują się przed oczami, ale ona nie przestaje – linijka po linijce tłumaczy dokumenty, przekonana, że sprawa jest pilna. Dopiero o poranku, gdy promienie słońca wpadają przez okno gabinetu, odkrywa prawdę: papiery, nad którymi ślęczała, zostały podpisane… trzy lata temu.
Nagle wszystko układa się w całość.
To nie było żadne nagłe zlecenie. To był pretekst.
Pretekst, by wyciągnąć ją z domu, z dala od kandydata na męża.
„Czyżby Pinar miała rację? Czy on… mnie kocha?” – myśli z bijącym sercem. – „Te stare papiery były tylko wymówką. Chciał, żebym nie spędzała czasu z tamtym człowiekiem”.
Drzwi otwierają się bez pukania. Wchodzi Yaman.
– Coś się stało? – pyta spokojnie, jakby nie zauważał jej napięcia.
– Tak. Dałeś mi do tłumaczenia stare dokumenty. To chyba pomyłka?
– Wiem, że są stare – odpowiada bez wahania. – Tłumaczenie zostanie wykorzystane w nowym zleceniu.
Nana patrzy na niego z niedowierzaniem. Chciała dodać: „A ja myślałam…”, ale urywa w pół zdania, a w myślach kończy: „Nie… to nic. Nie jest o mnie zazdrosny”.
Yaman siada za biurkiem, unikając jej wzroku. W jego głowie kłębi się jedna myśl: „Co ja robię? Była o krok od tego, by się domyślić…”.
Kiedy wracają razem do rezydencji, czeka ich niemiłe zaskoczenie – Kubilay i jego matka wciąż tam są, jak gdyby wcale nie mieli zamiaru wyjechać. Co gorsza, planują spędzić tu jeszcze jeden cały dzień.
***
Akcja przenosi się do mieszkania sióstr. Nese siedzi przy stole, bawiąc się widelcem, ale nawet nie dotyka jedzenia. Jej wzrok jest pusty, a w myślach wciąż powraca wczorajsza rozmowa z Basak – rozmowa, która boleśnie wbiła się w jej serce.
– Proszę cię, nie rób tego sobie – odzywa się cicho Ayse, patrząc na siostrę z troską. – To nie jest tego warte.
– Wiem – szepcze Nese, spuszczając wzrok. – Ale ona miała rację. Jestem bezrobotna, stoję w miejscu… Wygarnęła mi to wprost, jakby chciała wbić gwóźdź do trumny. Przypomniała mi, kim jestem. I… czym jestem.
– Nese, przestań mówić takie bzdury – Ayse próbuje brzmieć stanowczo, ale w jej głosie pobrzmiewa gniew.
– Siostro… poniosły mnie emocje. Przez chwilę dałam się ponieść absurdalnym nadziejom, ale już je porzuciłam. Tak będzie lepiej.
– Nie! – przerywa jej Ayse, uderzając dłonią w stół. – Ta dziewczyna odpowie za to, co ci powiedziała! Nikt nie ma prawa cię krzywdzić, a już na pewno nie kłamstwem. Nese, ty jesteś piękna. Wyjątkowa. I jesteś moją siostrą!
– Ayse… zatrzymaj się – mówi Nese, próbując się uśmiechnąć. – Nie jestem dzieckiem. Co chcesz zrobić? Pobić ją, tak jak kiedyś tych chłopaków, którzy dokuczali mi w szkole?
– Jeśli będzie trzeba… naprawdę to zrobię – odpowiada Ayse, a w jej oczach pojawia się determinacja. – Nikt nie może cię zranić!
Policjantka przyciąga siostrę do siebie i mocno obejmuje, jakby chciała ochronić ją przed całym światem.
***
Akcja przenosi się do domu komisarza. W kuchni przy śniadaniu siedzą Volkan i Ferit. Zapach świeżego chleba i gorącej herbaty miesza się z napiętą atmosferą.
– Nese wczoraj wyglądała na bardzo przygnębioną – zaczyna Ferit. – Wiesz, o co chodzi?
– Nie mam pojęcia – odpowiada Volkan, odkładając kubek. – Co się stało?
– Wczoraj zabrałem Ayse do parku. Chciałem… no wiesz… pokazać jej, że potrafię być romantyczny. I akurat wtedy pojawiła się Nese. Zapłakana. Nie chciała rozmawiać. Może dlatego, że byłem tam ja. Ale myślałem, że ty coś wiesz.
– Nic nie wiem – mówi Volkan poważnie. – To naprawdę dziwne. Jestem zmartwiony.
Volkan sięga po telefon, wybiera numer Nese, ale ta nie odbiera. W ciszy, jaka zapada, słychać tylko uporczywe sygnały w słuchawce – jakby każdy z nich mówił: „Coś jest nie tak…”.
***
Nana i Kubilay stoją w kuchni, a między nimi unosi się ciężkie napięcie.
– Nie znamy się zbyt dobrze – zaczyna ostrożnie kandydat na męża, wpatrując się w nią uważnie – ale chcę zadać ci jedno pytanie, wierząc w twoją szczerość. Czy… nie mam u ciebie żadnych szans?
– Właśnie o tym chciałam porozmawiać – odpowiada Nana, spuszczając wzrok. – Nie myślę o małżeństwie.
– Przynajmniej daj mi szansę. To kwestia tego, że nie jestem w twoim typie?
– Nie wiem, co to znaczy.
– Jakie cechy lubisz u mężczyzn?
– Obecnie… nikt mi się nie podoba – mówi, lecz w jej myślach natychmiast pojawia się twarz Yamana. – Gdyby jednak był ktoś taki, chciałabym, żeby był odważny, silny, gotowy do poświęceń. Nie interesuje mnie ktoś, kto otwarcie mówi o swoich uczuciach. Przeciwnie – pragnę mężczyzny, który potrafi wyrazić miłość samym spojrzeniem.
– Może ja mógłbym być taki dla ciebie – sugeruje z nadzieją Kubilay.
– Nikt nie może być taki jak on – wyrwało się Nanie, zanim zdążyła ugryźć się w język.
– Jak kto? – marszczy brwi. – Mówisz o kimś konkretnym?
– Nie, nikogo takiego nie ma! – odpowiada zbyt szybko. – Mam na myśli jedynie osobę, która mogłaby mi się spodobać… w teorii.
– Przynajmniej pozwól nam spróbować poznać się jak przyjaciele. Potem…
– Nie próbujmy. Nie będzie żadnego potem.
***
Ferit jest o krok od rozwiązania sprawy oszusta. Cała skrupulatnie zaplanowana akcja wydaje się dopięta na ostatni guzik… dopóki Ibrahim, kierując się własnym ego i działając na własną rękę, nie psuje wszystkiego. Plan rozsypuje się w mgnieniu oka, a przestępca ucieka. Komisarz zaciska pięści, ale w jego oczach widać jedynie determinację. Wie, że to nie koniec – wręcz przeciwnie, dopiero zaczyna prawdziwe polowanie.
***
Akcja wraca do rezydencji. Nana nerwowo krąży po pokoju, zaciskając dłonie na skroniach, jakby chciała uciszyć natrętne myśli.
Boże, jak mam się pozbyć tego człowieka? Jak? – powtarza w duchu. – Nie daje mi spokoju. Ale jeśli on jest uparty, to ja jestem jeszcze bardziej. Ciocia Akca mówiła, że zostaną na trzy dni. Dwa już minęły… został tylko jeden. Wytrzymam. Muszę.
Nagle w ciszy rozlega się pukanie do drzwi.
– Kto tam? – rzuca chłodno.
– To ja, Kubilay – odpowiada głos po drugiej stronie.
– Dlaczego przyszedłeś? Przecież mówiłam, że mam pracę. Jeszcze nie skończyłam.
– W porządku – jego ton jest łagodny, ale w głosie pobrzmiewa determinacja. – Nie proszę, żebyś wychodziła ze względu na mnie. Chciałem tylko… żebyśmy przespacerowali się po podwórku.
– Jeśli się zgodzę, to ta sprawa będzie zamknięta? – pyta podejrzliwie.
Kubilay potakuje bez słowa.
Po chwili oboje wychodzą na zewnątrz. W ogrodzie panuje spokój – przerywany jedynie świstem strzał, które Yaman posyła w stronę tarczy. Jego skupienie jednak nagle się łamie. Kiedy dostrzega Nanę idącą ramię w ramię z Kubilayem, w jego oczach pojawia się cień gniewu. Unosi łuk, naciąga cięciwę, ale tym razem nie celuje w tarczę. Strzała świszcząc w powietrzu wbija się w pień drzewa, tuż obok miejsca, gdzie stoi Kubilay.
Nana zamiera, a na jej twarzy pojawia się mieszanka zaskoczenia i niepewnej satysfakcji. Jeszcze jeden dowód – myśli – że Yaman jest o mnie zazdrosny.
Powyższy tekst stanowi autorskie streszczenie i interpretację wydarzeń z serialu Emanet. Inspiracją do jego stworzenia były filmy Emanet 539. Bölüm i Emanet 540. Bölüm dostępne na oficjalnym kanale serialu w serwisie YouTube. W artykule zamieszczono również zrzuty ekranu pochodzące z tych odcinków, które zostały użyte wyłącznie w celach informacyjnych i ilustracyjnych. Wszystkie prawa do postaci, fabuły i materiału źródłowego należą do ich prawowitych właścicieli.














