Dziedzictwo odc. 744: Nocne starcie w ogrodzie: Yaman powala Nanę!

Yaman powala intruza w ogrodzie.

„Dziedzictwo” – Odcinek 744 – Streszczenie

Koray wręcza bezdomnemu kilka banknotów, pochylając się do jego ucha i mówiąc coś cicho. Chwilę później obaj znikają w bocznej uliczce.

Następna scena. Drzwi komisariatu otwierają się z hukiem. W progu staje Koray – w gorsecie ortopedycznym na szyi, z podbitym okiem, zadrapaniami na policzku i rozciętą wargą. Jego krok jest powolny, przesadzony, jakby każdy ruch sprawiał mu ból.

Ayse i Ferit wymieniają spojrzenia, po czym prowadzą go do pokoju przesłuchań.

– Wyszedłem dziś rano do pracy – zaczyna Koray, z teatralnym westchnieniem. – Na ulicy zobaczyłem, jak jakiś facet bije dziecko. Zwróciłem mu uwagę, ale zaraz dołączył jego brat… i wtedy mnie pobili.

– Co stało się później? – dopytuje Ferit, opierając łokcie na stole.

– Ten człowiek uciekł.

– Ten człowiek? – Ferit unosi brew. – Przed chwilą mówiłeś, że było ich dwóch.

Koray krzywi się, niby z bólu.

– Dostałem tysiąc ciosów, to normalne, że jestem zdezorientowany.

– Co za bandyci! – oburza się Ayse. – Takim to tylko połamać ręce! Jak można bić dziecko? Dobrze zrobiłeś, że próbowałeś zareagować.

– Masz w sobie prawdziwie bohaterską duszę – kpi Ferit, uśmiechając się krzywo. – Na której ulicy dokonałeś tego heroicznego czynu?

– Za pocztą. A tak w ogóle, czemu mnie przesłuchujesz?

– Broń Boże, nie kwestionuję słów bohatera – odpowiada Ferit, udając powagę – ale powiedziałeś, że to było w drodze do pracy. Gdzie jest ta ulica, a gdzie twoje miejsce pracy?

– Fericie, mówiłem już, że nie jestem przy zdrowych zmysłach! – podnosi głos Koray. – Dostałem tysiąc ciosów, a ty zachowujesz się, jakbyś prowadził śledztwo w sprawie zabójstwa. Rano byłem w pracy, potem pojechałem spotkać się z przyjacielem – właśnie tam. Przestań mnie męczyć i zajmij się swoją robotą!

– No właśnie – wtrąca Ayse. – Skup się na sprawie, a nie na Korayu.

– Masz rację, pani komisarz – przyznaje Ferit, po czym nachyla się nad stołem. – Ale mam jeszcze jedno malutkie pytanie… jeśli nasz hojny bohater pozwoli.

– Pytaj szybko – mruczy Koray, zerkając na zegarek. – Jestem zmęczony.

– Ten twój przyjaciel zbierał wtedy gruszki, kiedy ty dostawałeś łomot?

– Fericie, wystarczy! – przerywa Ayse.

– Ayse, zostaw go, niech pyta – mówi Koray, patrząc Feritowi prosto w oczy. – Opowiem wszystko od początku. Spotkałem się z przyjacielem, mieliśmy coś do zrobienia. On poszedł, ja zostałem. Idę sobie ulicą, widzę, jak facet bije dziecko, więc reaguję. Koniec historii.

– Pięknie ułożone – odpowiada Ferit – ale nadal w to nie wierzę.

Ayse przewraca oczami i wychodzi na korytarz, ciągnąc Ferita za sobą.

– Został pobity, próbując chronić dziecko, a ty robisz z niego podejrzanego – wyrzuca mu z pretensją.

– Bo zawsze mam rację – odpowiada chłodno Ferit. – Zwłaszcza gdy coś mi śmierdzi. Po tym fałszywym bohaterze można się spodziewać wszystkiego.

– Koray ma rację. Po prostu skup się na swojej pracy, komisarzu.

Ayse wraca do środka i mówi, że Koray zatrzyma się u niej, dopóki nie dojdzie do siebie. Ferit patrzy na nią z niedowierzaniem, ale milczy.

***

Elvan, przechodząc korytarzem, zatrzymuje się, gdy słyszy za uchylonymi drzwiami niski, przytłumiony głos Kubilaya. Mówi przez telefon z przyjacielem. Słowa, które padają, sprawiają, że jej serce przyspiesza. Dowiaduje się, że Nana odrzuciła Kubilaya, bo… kocha Yamana.

Nie czekając ani chwili, Elvan wyciąga telefon i wybiera numer Akcy. Głos nestorki po drugiej stronie jest napięty. Po krótkiej wymianie zdań Akca odkłada słuchawkę i natychmiast rusza w stronę pokoju opiekunki.

Wchodzi bez pukania.

– Dowiedziałam się wszystkiego – oznajmia ostro. – Do tej pory zaprzeczałaś, ale nie musisz już tego ukrywać. Kochasz mojego Yamana. Skrywałaś to przed nami, ale przyznałaś się Kubilayowi.

Nana prostuje się gwałtownie.

– Tak, powiedziałam to… ale tylko dlatego, że nie zostawiłaś mi wyboru! – odpowiada z gniewem. – Wywierałaś na mnie taką presję, że musiałam coś wymyślić. To była jedyna droga, żeby go zniechęcić. Czy naprawdę sądzisz, że mogłabym pokochać Yamana?

Jej oczy błyskają ironią.

– Uznałam, że jeśli podam jego imię, Kubilay da mi spokój – dodaje. – Nawet gdybyśmy zostali sami na świecie, to wciąż byłoby niemożliwe. On jest dziki, nie rozumie ludzkich uczuć. Jest niegrzeczny i nieokrzesany. Niech Bóg mnie przed nim chroni! On i ja? To mogłoby być tylko koszmarem!

Nie wie, że na schodach stoi Yaman. Słyszał każde słowo.

„Powiedziała to, żeby nie wyjść za Kubilaya…” – myśli, mrużąc oczy. – „Ale jakim prawem wykorzystuje moje imię? Jestem ostatnią osobą, która mogłaby wejść w jej życie. Nieważne… W sumie wyszło mi to na dobre. Przynajmniej pozbyłem się tych jej rzekomych uczuć”.

Odwraca się powoli i znika w swoim pokoju, ale w jego spojrzeniu czai się irytacja, której sam nie chce przed sobą przyznać.

***

Nana siedzi na łóżku, gdy telefon wibruje. Na ekranie pojawia się wiadomość od Kubilaya:

Nie powiedziałem tego, uwierz mi. Mama podsłuchała moją rozmowę z przyjacielem. Przepraszam, jeśli sprawiłem ci problem.

Czyta ją kilkukrotnie, ale w jej sercu nie pojawia się ulga.

Późnym wieczorem, z kapturem naciągniętym głęboko na głowę, przemierza ogród. Zimny wiatr targa jej włosy, a dłonie, zaciśnięte w pięści, próbuje ogrzać własnym oddechem.

– Czy ciocia Akca rozmawiała z Yamanem? – szepcze do siebie. – Jest tu przeraźliwie zimno, ale chyba zasłużyłam. I tak nie zasnę, dopóki się nie dowiem, co się dzieje… Gdyby powiedziała Yamanowi, już by mnie szukał.

Ścieżkę dalej, w cieniu drzew, stoi Yaman. Myślami wraca do słów, które – jak wierzy – Nana przekazała Akcy.

– Diabeł kusi, by pociągnąć ją do odpowiedzialności – mamrocze, mrużąc oczy.

Nagle kątem oka dostrzega cień przemieszczający się wśród krzewów. Napina mięśnie, podkrada się bezszelestnie i jednym ruchem powala intruza na ziemię.

Chwilę później wpatruje się w znajomą twarz.
– Nana?! – mówi z niedowierzaniem. – Co ty robisz w ogrodzie o tej porze… i w takim ubraniu?

– Wyszłam zaczerpnąć świeżego powietrza! – prycha, próbując się podnieść. – Czemu rzucasz się na mnie jak jakiś dzikus? Nie dość, że mnie ustawiasz po kątach, to teraz jeszcze ćwiczysz na mnie karate! Gdybym nie była zaskoczona, zobaczyłbyś, na co mnie stać!

Yaman odsuwa się powoli, ale w jego spojrzeniu czai się mieszanka irytacji i… czegoś, czego sam wolałby nie nazywać.

Powyższy tekst stanowi autorskie streszczenie i interpretację wydarzeń z serialu Emanet. Inspiracją do jego stworzenia były filmy Emanet 542. Bölüm i Emanet 543. Bölüm dostępne na oficjalnym kanale serialu w serwisie YouTube. W artykule zamieszczono również zrzuty ekranu pochodzące z tych odcinków, które zostały użyte wyłącznie w celach informacyjnych i ilustracyjnych. Wszystkie prawa do postaci, fabuły i materiału źródłowego należą do ich prawowitych właścicieli.

Podobne wpisy