„Dziedzictwo” odc. 752 – streszczenie szczegółowe
Ayse wychodzi z komisariatu jak w transie. Jej twarz zalana jest łzami, a każde spojrzenie na drzwi, które zostawiła za sobą, boli ją coraz bardziej. Czuje się zdradzona, rozbita, jakby ktoś nagle wyrwał jej serce. Kroki ma chwiejne, a oddech rwany.
Kamera pokazuje gabinet Ferita. On siedzi za biurkiem, z dłońmi splecionymi na czole. Jego oczy są mętne od emocji, które stara się stłumić. W końcu, ściszonym głosem, pełnym rozpaczy, mówi do siebie:
– Musiałem to zrobić, Ayse… Nie zostawiłaś mi wyboru. Złość się na mnie, krzycz, nienawidź mnie, jeśli musisz. Wbij mi sztylet w serce, ale proszę, żyj. To jedyne, co się liczy. Zrobię wszystko, żebyś była bezpieczna. Ty jesteś moim priorytetem… moim wszystkim.
***
Nana, w dusznym wnętrzu taksówki, opiera głowę o szybę, próbując złapać oddech po szoku, jaki przeżyła. Jej dłonie drżą, a serce wciąż wali jak oszalałe.
– Chcesz, żebym zadzwonił na policję? – pyta kierowca z niepokojem, spoglądając na nią w lusterku. – Ten człowiek chciał zrobić ci krzywdę?
– On… on mi się oświadczył! – wybucha Nana, niemal krztusząc się własnymi słowami.
– Oświadczył? – kierowca unosi brwi. – Siostro, uciekasz, bo facet chce się z tobą ożenić? Wszystko z tobą w porządku?
– On jest dzikusem! – Nana zaciska pięści. – To się w głowie nie mieści… Wysiądę tutaj.
Wręcza kierowcy pieniądze i wysiada. Zostaje sama na chodniku, otoczona obcymi twarzami przechodniów. Jej oczy błądzą w poszukiwaniu ratunku, ale wszystko wydaje się obce i przytłaczające.
– Obudź się, Nano… to tylko sen – szepcze, szczypiąc się mocno w ramię. Ból rozchodzi się po skórze.
– Ała! – jęczy. – Czyli to prawda… On naprawdę poprosił mnie o rękę. Boże, jak to możliwe? Nie, nie ma mowy! Nawet jeśli miałoby to być tylko na papierze. Nigdy.
Jej telefon nagle zaczyna dzwonić. Nana zerka na ekran i od razu blednie.
– O nie… to on – szepcze. – Co mam zrobić? Co mu powiem?
Drżącym palcem odrzuca połączenie. Siada ciężko na krawężniku i ukrywa twarz w dłoniach.
– To wszystko przez tego łajdaka Sergo – wyrzuca z siebie z goryczą. – Zrobił coś gorszego niż śmierć. Wplątał mnie w koszmar, z którego nie mogę się obudzić.
Telefon dzwoni ponownie. Tym razem to Pinar. Nana odbiera.
– Kochana, gdzie jesteś? – pyta przyjaciółka zniecierpliwionym, ale radosnym tonem. – Przecież dziś twój ślub! Czekam w urzędzie.
– Ślub? – Nana gorzko się śmieje. – Yaman przeciął nam drogę i… porwał mnie. Kazał mi wyjść za niego. Wyobrażasz to sobie?!
– I co? – Pinar nagle zmienia ton, a w jej głosie pojawia się ekscytacja. – Zrobisz to?
– Zwariowałaś? – Nana prawie krzyczy. – Nie mogę za niego wyjść, nigdy! Uciekłam mu.
– Uciekłaś? Ale dlaczego? – dziwi się Pinar.
– Bo… to wirus. – Nana przykłada dłoń do piersi, czując, jak serce wali jej zbyt mocno. – Moje serce tego nie wytrzyma. Nawet jeśli to byłoby tylko udawane małżeństwo… nie mogę.
– Więc co teraz? – głos Pinar staje się poważniejszy. – Co zrobisz, Nano?
– Nie wiem… – Nana szepcze, a w jej oczach pojawia się bezsilność. – Naprawdę nie wiem…
***
Nese dowiaduje się, że Volkan i Basak ponownie są razem. Wieść spada na nią jak ciężar, którego nie sposób unieść. Z poczuciem porażki i zawodu dołącza do „klubu złamanych serc”, w którym od dawna znajduje się jej siostra.
***
Yaman odnajduje Nanę u mistrza Veliego. Nie daje jej żadnych szans na sprzeciw — chwyta ją zdecydowanie i porywa po raz kolejny. Po chwili samochód zatrzymuje się przed starym, samotnie stojącym domkiem wśród drzew. Ciemne deski, skrzypiące okiennice i cisza wokół sprawiają, że miejsce wydaje się jeszcze bardziej złowieszcze.
– Dlaczego mnie tu przywiozłeś? – pyta Nana, stawiając opór, gdy Yaman prowadzi ją do środka.
– Żebyś mi nie uciekła – odpowiada chłodno.
– A jeśli nie spróbuję uciec? Co wtedy? Co zamierzasz ze mną zrobić?
– Dojdziesz tu do rozsądku – mówi twardym, nieznoszącym sprzeciwu tonem. – Nie ruszymy się stąd, dopóki nie przestaniesz uciekać przed prawdą.
– Jaką prawdą? – krzyczy Nana. – To z tobą coś jest nie tak, nie ze mną!
– Daję ci czas, żebyś zaakceptowała to, co powiedziałem.
– Czas? – Nana wybucha śmiechem przez łzy. – To możemy tu siedzieć i sto lat, bo nigdy się na to nie zgodzę!
– Zgodzisz się! – odbija Yaman, a w jego oczach błyska niebezpieczne światło.
– Jesteś najbardziej upartym człowiekiem, jakiego kiedykolwiek spotkałam – wyrzuca z siebie Nana. – I największym dzikusem! Wszyscy się o mnie martwią, nie masz prawa mnie tutaj więzić!
– Będziemy tu tak długo, aż zmienisz zdanie. Lepiej odpuść sobie złość i po prostu się zgódź.
– Skoro zamierzałeś się sprzeciwić, dlaczego czekałeś aż do ostatniej chwili? – rzuca z wyzwaniem. – Może jednak zrobiło ci się przykro, że odchodzę?
– Przykro? – Yaman uśmiecha się szyderczo. – Za czym miałbym tęsknić? Za twoją bezczelnością? Widziałem, jak groziłaś Kubilayowi nożem. Musiałem interweniować, zanim zrobiłaś coś głupszego. Gdybyś nie była mi powierzona, nawet bym się tobą nie przejął.
Nana odwraca wzrok, nie chcąc dać mu satysfakcji. Po chwili mówi chłodnym tonem:
– Jest mi zimno. Poszukam koca w tamtym pokoju.
Wchodzi do pomieszczenia obok. Kiedy tylko zostaje sama, zaczyna szeptać do siebie:
– On naprawdę nalega, żebym za niego wyszła… Jakby to było takie proste. Nawet nie wie, że wdarł się do mojego serca jak wirus… Jak mam stąd uciec? – Rozgląda się gorączkowo, aż jej wzrok zatrzymuje się na stojącej w kącie łopacie. – Może to moja szansa…
Czas mija, a Nana nie wraca. Yaman zaczyna się niepokoić. Podchodzi do drzwi i puka.
– Co tam robisz tak długo? – woła. Gdy nie dostaje odpowiedzi, wchodzi do środka.
W tym samym momencie Nana wymierza cios łopatą. Yaman osuwa się na kolano, a ona wykorzystuje chwilę i ucieka na zewnątrz. Biegnie przez ciemny ogród, ale po kilkunastu metrach zatrzymuje się, z trudem łapiąc oddech.
– A jeśli coś mu się stało? – szepcze przerażona. – Uderzyłam go naprawdę mocno… Nie mogę go tak zostawić.
Odwraca się z zamiarem powrotu, gdy nagle zza jej pleców rozlega się niski głos:
– Co, zapomniałaś łopaty?
Nana zastyga, a Yaman chwyta ją mocno za ramię. W jego oczach tańczy gniew, ale i cień rozbawienia.
– Nie – odpowiada szybko. – Chciałam tylko sprawdzić, czy nic ci nie jest. Wygląda na to, że nic się nie stało, więc… puść mnie. Nie skrzywdziłam cię.
– Nie możesz mnie skrzywdzić, Nano – mówi Yaman, przyciągając ją bliżej. – Możesz mnie jedynie doprowadzić do szału.
Bez słowa prowadzi ją z powrotem do chaty, a drzwi zamykają się za nimi z głuchym trzaskiem.
Powyższy tekst stanowi autorskie streszczenie i interpretację wydarzeń z serialu Emanet. Inspiracją do jego stworzenia był film Emanet 547. Bölüm dostępny na oficjalnym kanale serialu w serwisie YouTube. W artykule zamieszczono również zrzuty ekranu pochodzące z tego odcinka, które zostały użyte wyłącznie w celach informacyjnych i ilustracyjnych. Wszystkie prawa do postaci, fabuły i materiału źródłowego należą do ich prawowitych właścicieli.














