1001: Alev wchodzi do pokoju Safaka. „Na pewno coś tu ukrywa, skoro tak bardzo się bał, że ciocia Leman przeszuka jego pokój” – stwierdza dziewczyna i zaczyna przeszukiwać szafkę nocną. Po chwili z szuflady wciąga bilet lotniczy. – „Nie może być! Wylatuje za dwa dni! Zostawia mnie… Muszę coś zrobić. Nie mogę pozwolić mu odejść”. Alev sięga po telefon i wybiera numer do Tufana. Ten jednak nie odbiera. „Co za idiota! Ale już ja wiem, gdzie go znajdę” – mówi dziewczyna. Następnie odkłada bilet na miejsce i opuszcza pokój. Tymczasem Resit, jeden z drabów, pojawia się w firmie. Trzymając ręce za plecami, idzie korytarzem i zatrzymuje się obok recepcji. Filiz patrzy na niego podejrzliwym wzrokiem.

„Szukam pani Rany” – oznajmia bandzior. – „Gdzie jest jej biuro?”. „Czy masz umówione spotkanie?” – pyta sekretarka. „Nie mam takiej potrzeby. Pani Rana przyjmie mnie od razu, gdy tylko dowie się, że przyszedłem”. „Nie możesz się z nią widzieć, jeśli nie masz umówionego spotkania”. W tym momencie Rana pojawia się przy recepcji. „Jesteś już?” – pyta zaskoczona. „Oczekiwała go pani?” – pyta Filiz. „Tak, zapomniałam ci powiedzieć. Chodź, pójdziemy do mojego biura”. Kamera przenosi się do gabinetu Mahira. Mężczyzna odbiera telefon od matki. „Co udało ci się zrobić?” – pyta kobieta.

„W jakiej sprawie?” – nie rozumie Mahir. „Zgodziliśmy się z tym, że zlikwidujemy stypendia”. „Więc to znowu ta rzecz. Nie jestem spokojny, jeśli o to chodzi”. „Twoje sumienie pozostanie czyste, nie martw się. To Haktanirowie są źli, nie my”. „Mamo, uważam, że…”. „Synu, od lat czekamy na dzień, kiedy się na nich zemścimy. To oni są winni wszystkiego, co się stanie. Ale jeśli powiesz, żebym umarła, to niech tak będzie. Wytrwam tak, jak wytrwałam do dzisiaj”. „Nie mów tak, proszę”. „W porządku, synu, rozumiem. Zostałam już zabita przez Haktanirów. Zabij mnie i ty. Pogodzę się ze swoim losem.” – Siostra Macide rozłącza się.

Mahir zamyśla się głęboko, a następnie sięga po telefon dzwoni do sekretarki. „Filiz, przynieś mi raporty księgowe za zeszły miesiąc” – wydaje polecenie. Akcja przenosi się do biura Rany. „Co tutaj robisz?!” – pyta kobieta, groźnie patrząc na swojego człowieka. – „Jak możesz przyjść do firmy bez mojej wiedzy?”. „Pani Rano, chciałem cię poinformować, ale nie odbierałaś telefonu” – tłumaczy drab. „Mogłeś znaleźć inny sposób. Nie możesz podejmować decyzji bez mojej wiedzy!”. „Masz rację, ale nie przyszedłbym tutaj, gdyby nie było to naprawdę konieczne. Mam ci do powiedzenia bardzo ważną rzecz”.

„Co jest takiego ważnego? Słucham!” – grzmi Rana. „Riza, który ze mną pracuje…”. „Co z nim?”. „On jest niewierny”. „O czym ty mówisz? Powiedz otwarcie”. „Posłuchaj, w tym samym czasie, kiedy bierze od ciebie pieniądze, informuje Tarika o wszystkim, co robisz”. „W porządku. Natychmiast się go pozbędziesz. Nie chcę go więcej widzieć!”. „Mam go trochę pobić?”. „Nie wiem, rób co chcesz. Ale tak, żebym go więcej nie zobaczyła”. „Rozumiem, tylko… Jak mam teraz pracować sam? Znasz kogoś odpowiedniego czy sam mam kogoś poszukać?”. „Nie, ty zajmij się swoją pracą. Ja się rozejrzę za pomocnikiem dla ciebie. I nie waż się więcej przychodzić do firmy bez mojej wiedzy. Teraz idź”.

Drab opuszcza gabinet. Rana wybiera numer do Sedata. „O proszę, któż to do mnie dzwoni” – mówi po drugiej stronie ucieszony mężczyzna. „Musimy porozmawiać, natychmiast przyjdź do firmy” – wydaje polecenie Rana. „Do firmy? W porządku, przyjdę”. „Załóż tylko coś odpowiedniego. Nie przychodź jak bandyta”. „W porządku, bez obaw”. „Wyślę ci adres. Pospiesz się”. Tymczasem Alev znajduje w parku Tufana. „Dzwoniłam do ciebie, nie odbierasz!” – grzmi dziewczyna. „I z tego powodu przybiegłaś tutaj?”. „Zostaw to, mamy wielkie problem”. „Rozwiązanie jest tutaj.” – Tufan dumnie wskazuje na siebie. „To nie czas na żarty. Safak wyjeżdża!”. „Gdzie? Do piekła? Powiedz tylko kiedy, osobiście go odprowadzę”.

„Nie denerwuj mnie. Kupił już bilet” – oznajmia Alev. „Myślisz, że ma to dla mnie znaczenie? Życzę mu powodzenia. Dlatego tu przyszłaś?”. „Co tu mówisz? Musimy coś wymyślić, by go zatrzymać!”. „Oszalałaś? Safak zupełnie mnie nie obchodzi. Niech sobie robi, co chce”. „Nie tak się umawialiśmy. Dla ciebie miała zostać Julide, a dla mnie Safak”. „Czy my cokolwiek podpisywaliśmy? Przypomnij mi”. „No jasne. Safak wyjedzie, a ty zadowolony pobiegniesz do swojej Julide”. „Przyznaję, dobry plan. Podoba mi się”. „Tufan, nie doprowadzaj mnie do szału!”. „Czy ja mam się zająć twoim biznesem? Gdybyś potrafiła, zatrzymałabyś go. Teraz stąd zjeżdżaj. Nie patrz na mnie tak, idź!”.

„Nie zapomnę ci tego, ty przeklęty draniu!” – oświadcza Alev, grożąc mężczyźnie palcem. Odwraca się i odchodzi. Akcja przenosi się do domu Melek, gdzie właśnie przyjeżdża Humeyra. Obie kobiety siadają w pokoju dziennym. Córka Macide dostrzega leżącą na kanapie włóczkę. „Robisz na drutach dla Elif?” – pyta. „Tak. Pomyślałam, że zrobię dla niej ciepłe ubranie pod kurtkę” – odpowiada Melek. „Dobrze pomyślałaś. To ją ochroni. Elif jest bardzo szczęśliwa, że znalazła takiego anioła, jak ty. To, co naprawdę ją ogrzewa, to twoje dobre serce i wyraz współczucia w twoich oczach. Bardzo ją kochasz, prawda? Zaopiekowałaś się nią. Przytuliłaś sierotę do swojej piersi”.

„Niektóre dzieci zostają bez matki, a matki bez dzieci” – mówi dalej siostra Kerema. – „A niektórym, jak mnie, nie jest dane nawet zobaczyć swojego dziecka. Zostają bez niego, nie widząc go ani razu. Czasami czuję się winna, że nie ochroniłam swojej córki”. „Nie mów tak” – prosi Melek. – „Wszyscy wiemy, jak bardzo się o nią martwiłaś, kiedy byłaś w ciąży. Do samego końca robiłaś wszystko, co w twojej mocy”. „Chciałam, aby wszystko było idealnie, ale popełniłam błędy. Podjęłam złe decyzje. To tak, jakby moje dziecko zapłaciło za to cenę. Dobrze, nie przyszłam tutaj, aby obarczać cię moimi problemami. Kiedy wczoraj was zobaczyłam, wyglądałyście jak mama i córka. Bardzo mnie to wzruszyło. Nie zostawiłyście siebie, pomimo tak wielu trudności”.

Akcja przenosi się do firmy. Sedat jest już w gabinecie Rany. „Już myślałem, że cię nie znajdę. Ten budynek jest ogromny” – oznajmia zachwycony mężczyzna. – „Nie do wiary. Wszystko jest tutaj jak w witrynie sklepowej. Nie wiedziałem, że zajmujesz się branżą tekstylną. Kiedy zobaczyłem te wszystkie ubrania i manekiny, zrozumiałem to. Czy zawsze tak jest tutaj?”. „Nie każ mi żałować, że cię tutaj zaprosiłam. Powiem krótko. Wypróbujemy cię na kilka zleceń. Teraz idź, Resit ci wszystko wyjaśni”. „Świetnie, ale najpierw porozmawiajmy o warunkach”. „Nie ma warunków. Będziesz dobrze pracować, dostaniesz pieniądze”. „Zapewniam, że zrobię wszystko…”. „Przekonamy się. Idź i znajdź Resita”.

Tufan przychodzi do sklepu. „Dlaczego znowu przyszedłeś?” – pyta Julide. „Stęskniłem się za tobą. To normalne, że człowiek tęskni za ukochaną osobą”. „Boże, daj mi cierpliwość…”. „Julide, nie zachowuj się tak. Zobacz, ja też mam duszę. Zmiłuj się”. „O czym ty znowu mówisz?”. „Nie widzisz, w jakim jestem stanie? Jak bardzo się zmieniłem?”. „Nie widzę, żeby cokolwiek się zmieniło”. „Zapomnij o starych rozdziałach. Zacznijmy wszystko z nową, czystą kartą. Nie bądź uparta”. „Tufan, moje usta są suche od powtarzania tego samego. Powiedziałam ci już wszystko. Ale ty ciągle powtarzasz ten sam nonsens. Nie ma żadnej nowej karty”. „Jest. Po prostu zostaw swoje uprzedzenie i daj nam szansę. Co mam zrobić? Czy mam być twoim niewolnikiem i sługą?”.

„Nie mam czasu na twoje kłamstwa. Odpuść sobie” – radzi Julide, wyraźnie zmęczona sytuacją z byłym mężem. „Czy ty masz w ogóle sumienie?”. „Tufan, odejdź”. „Nie, nie zrobię tego. Za to ktoś inny odejdzie. Pan nauczyciel wyjeżdża”. „Wiem. Nie musisz ciągle tego powtarzać”. „Nie wiesz wszystkiego. Wyjedzie wcześniej, niż myślisz. Nasze wakacje są blisko. Nie miej nadziei, on cię zostawi. Znowu zostaniesz ze mną”. Tufan chce odejść, ale nagle dostrzega leżący na stoliku samochodzik, który Safak podarował Emirhanowi na urodziny. Wściekły chwyta zabawkę i rozbija o ścianę!

Akcja przenosi się do firmy. Mahir wchodzi do pokoju księgowego i rzuca segregatory z dokumentacją księgową na jego biurko. „Jak zamierzasz mi to wyjaśnić?!” – pyta syn Kiymet, przybierając groźną pozę. „Co takiego?” – nie rozumie pracownik. „Nie wiem. Jak można by to nazwać? Prywatnym kontem, które otworzyłeś na swoje nazwisko? Czy może po prostu oszustwem? Dopuściłeś się takich rzeczy w miejscu, które od lat cię karmi”. „Jakie oszustwo?” – nadal nie rozumie księgowy. „Proszę? Od dwóch lat wyprowadzasz środki firmowe na inny rachunek”. „To nieprawda. To zwykłe oszczerstwo”. „Jeszcze zaprzeczasz? Tutaj wszystko jest jasne! Użyłeś fałszywego konta na nazwisko Hane Simsek! Prawdopodobnie należy do twojej żony. Czyż nie tak, panie Simsek?”. Księgowy opuszcza głowę. Jak Mahir wykorzysta swoje odkrycie?

Obowiązuje całkowity zakaz kopiowania streszczeń na inne strony! Za łamanie praw autorskich grozi odpowiedzialność karna.

Podobne wpisy