1018: Wstaje nowy dzień. Asli budzi się, podnosi z łóżka i wyciąga z torebki swoje podanie o rezygnację z pracy. Okazuje się, że poprzedniego dnia nie dała dokumentu Keremowi, a teraz rozrywa kartkę na strzępki, ostatecznie wycofując się z poprzedniej decyzji. Akcja przenosi się do rezydencji. W salonie znajdują się Macide, jej córka oraz Kiymet. „Spójrzcie na nią. Nie ma nawet na tyle przyzwoitości, by przyjść i przeprosić” – mówi Humeyra. „Postąpiła haniebnie” – przyznaje pani Haktanir. – „Ale zostawmy już to, nie męczmy już siebie tym tematem. Nie wiemy, dlaczego to zrobiła, ale…”. „Koniec końców wyszło dobrze. Sprawa rozwiązała się sama. Niewiele brakowało, a Kerem ożeniłby się z kimś tak niestabilnym”.

„Niech będzie na dobre” – mówi Kiymet. Nagle rozbrzmiewa dzwonek jej telefonu. Kobieta bez słowa opuszcza salon. „Coś ukrywa, skoro nie może rozmawiać przy nas” – stwierdza Humeyra. „Nie chciała nam przeszkadzać, to wszystko” – mówi Macide, czym zupełnie nie przekonuje córki. – „Na szczęście Kerem szybko to przezwyciężył. Oddał się pracy”. „Dobrze, że jest zajęty. Ja mam ochotę tańczyć z powodu odwołania tego ślubu”. Macide uśmiecha się i pyta: „Kiedy jest rewia?”. „W piątek”. „Zostało zatem niewiele czasu. Kto wie, jakie jest zamieszanie w firmie. Kerem już drugi dzień wyszedł bez śniadania”.

„Przynajmniej ma się czemu oddać. Kontynuuje swoje życie” – oznajmia Humeyra z nieukrywanym smutkiem. – „A ja? Ja dalej stoję nieruchomo. Czasami czuję się bezużyteczna”. „Umawiałaś się od czasu do czasu z Leventem. Wyglądałaś na szczęśliwą. Dlaczego przestałaś to robić?”. „Nie mówię o spędzaniu czasu, mówię o byciu użytecznym. Nie mam jeszcze dziecka, za które byłabym odpowiedzialna. Nie mam nawet pracy. Jaka korzyść jest ze mnie na tym świecie?”. Akcja przenosi się do domu Melek. Asli i Elif są w kuchni. „Wszyscy zamilkliśmy i patrzyliśmy na Parlę” – opowiada o wydarzeniach ze ślubu dziewczynka. – „Ale nic nie powiedziała”.

„A później?” – dopytuje zainteresowana Asli. „Powiedziała, że nie będzie żadnego ślubu i uciekła. Wszyscy byli zszokowani, a najbardziej Kerem. Pobiegł za nią”. „Bardzo się smucił?”. „Nie, ale na pewno był zaskoczony. Przed wejściem do sali ślubnej powiedział coś, czego nie zrozumiałam”. „Komu powiedział?”. „Mnie. Nie pamiętam dokładnie, ale powiedział coś o muszlach morskich”. „O muszlach?” – Asli wyraźnie pogodnieje. „Myślę, że powiedział coś miłego, ale naprawdę nie zrozumiałam tego dobrze”.

Akcja wraca do rezydencji. Kiymet i Macide rozmawiają na korytarzu. „Nie mogłam ci powiedzieć przed Humeyrą. Idę dzisiaj do lekarza” – oznajmia mama Kerema, bardzo się przejmując. „Zrobisz nowe badania?”. „Aha. Lekarz oceni, jak postępuje choroba”. „Nie zaniedbuj żadnej kontroli. Mam nadzieję, że wrócisz z dobrymi wieściami. Poszłabym z tobą, ale…”. „Wiem, umówiłaś się już z przyjaciółką. Nie zmieniaj swoich planów. Nie mam ochoty iść do szpitala, ale muszę to zrobić”. „Z tymi sprawami nie ma żartów. Będziesz chodzić zawsze wtedy, kiedy doktor uzna to za konieczne”.

Asli jest już w firmie. Na korytarzu natyka się na Mahira. „Co z Elif i jej ręką?” – pyta mężczyzna. – „Spotkaliśmy się na sali weselnej, ale nie chciałem podchodzić do niej i jej mamy, żeby nie ujawnić, że się znamy”. „Dziękuję za zainteresowanie. Z ręką Elif już lepiej, dzisiaj ma mieć usunięty gips”. „Bardzo się cieszę. A pani Melek? Wydaje się, że zaczęła pracować w rezydencji”. „Tak, dopiero zaczęła”. „Dobrze, koniecznie ją pozdrów”. Gdy Mahir jest już w swoim gabinecie, telefonuje do Melek. „Jesteś wolna?” – pyta. – „Mam nadzieję, że nie przeszkadzam”.

„Nie przeszkadzasz. Idę z Elif do szpitala, aby zdjęli jej gips” – oznajmia kobieta. „Dlatego właśnie dzwonię. Asli powiedziała mi, że idziecie do szpitala. Mogę was zawieźć, jeśli chcesz”. „Nie zawracaj sobie głowy. My i tak jesteśmy już w drodze”. „W żadnym razie. Chcę być przy Elif i upewnić się, że wszystko z nią dobrze”. „W porządku, ale nie możesz zaniedbywać przez nas swojej pracy”. „Praca może poczekać. Nie mogliśmy porozmawiać na ślubie, ale chcę ci coś powiedzieć. Halo? Pani Melek, jesteś tam?”. „Tak, jestem. W porządku, możemy się spotkać”. „W takim razie natychmiast wyjeżdżam. Czekajcie, zabiorę was do szpitala”.

Kamera robi zbliżenie na idące drogą Melek i Elif. „Co się stało, mamo? Brat Mahir przyjedzie?” – pyta dziewczynka, gdy jej mama kończy rozmowę. „Tak, kochanie”. „Bardzo się cieszę! Na ślubie musieliśmy udawać, że się nie znamy. Cieszę się, że przyjedzie”. Tymczasem Kiymet przychodzi do kawiarni, gdzie czeka już na nią Parla. Obserwuje dziewczynę i przypomina sobie, jak podczas rozmowy telefonicznej ta powiedziała, że gdy tylko zostanie panią domu, od razu odeśle ją z rezydencji. „Zobaczymy, kto kogo odeśle, ty mały diable” – mówi w myślach Kiymet i podchodzi do stolika.

„Och, ciocia Kiymet!” – Parla podnosi się z krzesła i przytula kobietę. – „Bałam się już, że nie przyjdziesz”. „Musiałam wymyślić wiele kłamstw, żeby tu przyjść” – oznajmia mama Mahira i zajmuje miejsce przy stoliku. – „Humeyra nie przestaje mnie śledzić. Co robiłaś?”. „Płakałam do samego rana. Co mam począć, ciociu Kiymet?”. „Czego oczekujesz? Kiedy we wszystko wplątuje się tyle oszustw i intryg, co może się stać?”. „Nie mogłam przewidzieć, że tak się stanie. Wszystko wymknęło się spod kontroli”. „Tak czy inaczej, to już koniec. Nic nie można zrobić”.

„Kerem jest na mnie bardzo zły?” – pyta Parla, choć doskonale zna odpowiedź. – „Humeyra z pewnością skacze z radości, że się nie pobraliśmy”. „Lepiej nie będę ci o tym mówić. Oczywiście, że jest wściekły. Czego innego się spodziewałaś? Kerem nie ma już żadnego zobowiązania wobec ciebie”. „Co miałam zrobić? Pozwolić, żeby Caglar puścił nagranie przed wszystkimi?”. „Próbowałam go powstrzymać, ale zawiodłam”. „Myślisz, że nie ma dla nas nadziei? Kerem mi nie wybaczy?”. „Dlaczego miałby ci wybaczyć? Daj mi choć jeden powód”. „Czyli cały mój trud poszedł na marne. Skoro są tak źli, nie mogę nawet wejść do rezydencji. Co robić, ciociu Kiymet? Myślisz, że Kerem mi wybaczy, jeśli uklęknę przed nim?”.

„Weź się w garść, Parla!” – rozkazuje siostra Macide. – „Jesteś tak zdesperowana, że chcesz go błagać?”. „To co mam zrobić?”. „Będziesz dumna. Nie będziesz w przyszłości oddawać się absurdalnym działaniom”. „Jak myślisz, mam jakiekolwiek szanse?”. „Człowiek sam stwarza sobie szanse”. „Dziękuję, że pozostałaś przy mnie. Cieszę się, że cię mam”. „Nie dziękuj mi. Po prostu opamiętaj się i to wystarczy. Te rzeczy nie są tak proste jak myślisz, młoda damo. Ludzie wokół ciebie nie są tak głupi, za jakich ich uważasz. Ale jeśli użyjesz swojego umysłu, wygrasz”.

„Nie jesteś już księżniczką tatusia” – mówi dalej Kiymet. – „Nikt nie pogłaska cię po głowie, kiedy płaczesz. Dorośnij. Wrócisz ponownie do rezydencji jako panna młoda, ale nie przez błaganie i uniżanie się. Będziesz cierpliwa, w porządku?”. Parla mruga oczami na znak potwierdzenia, choć wyraźnie nie wierzy już, że może coś zdziałać. Następna scena rozgrywa się w rezydencji. Macide wraca do domu. Tuż za drzwiami rozbrzmiewa dzwonek jej telefonu. „Tak, pani doktor?” – mówi do słuchawki. – „Naprawdę? Wyniki są już gotowe? Jak wygląda sytuacja? W porządku, dziękuję. Tobie też miłego dnia”.

Macide rozłącza się. Z wyrazu jej twarzy trudno coś odczytać. W tym momencie do przedpokoju wchodzi Kiymet, która właśnie wróciła ze spotkania z Parlą. „Co się stało? Z kim rozmawiałaś?” – docieka mama Mahira. „Z doktorką. Wyniki są gotowe”. „Co powiedziała? Czy coś złego?”. „Byłam przygotowana na złe wieści, ale…”. „To znaczy, że wyniki są dobre?”. „Tak, dzięki Bogu. Wyniki są takie same jak poprzednie. Choroba nie postępuje. Sytuacja się stabilizuje!” – Twarz pani Haktanir rozbłyska radością. „Dzięki Bogu. Mówiłam ci przecież, żebyś się nie martwiła”.

„Kiymet, gdybyś nie była ze mną, nie dzieliła mojego ciężaru, wyniki nigdy nie byłyby takie” – oświadcza mama Kerema. – „To wszystko dzięki tobie. Wróciłaś do nas we właściwym czasie, dziękuję ci. To wielkie szczęście, że cię mam”. Macide obejmuje siostrę. Dopiero teraz widzimy na twarzy Kiymet zdumienie. Kobieta nie spodziewała się, że jej działania przyniosą odwrotny skutek od zakładanego. Akcja przenosi się do parku. Elif, która nie ma już gipsu na ręce, trzyma na rękach kota. Na ławce obok siedzą jej mama i Mahir. „Chciałeś ze mną porozmawiać” – przypomina Melek i ciężko wzdycha. – „To, co stało się na ślubie… Chcesz wiedzieć, dlaczego nazywają mnie Serce, prawda? Posłuchaj, sytuacja jest…”.

„Nie musisz mi nic wyjaśniać” – przerywa Mahir. – „Nie spotkałem się z tobą, aby rozmawiać o tym. Nie poproszę cię o żadne wyjaśnienie. Nie mam do tego prawa. Masz sekret i jest on bezpieczny. Nie chcę go odkryć, bądź spokojna”. „Tak naprawdę nikogo nie okłamuję, ale…”. „Tak jak powiedziałem, nie musisz mi nic wyjaśniać. Poza tym domyślam się, dlaczego to robisz. Przedstawiłaś się jako Serce, żeby chronić siebie i swoją córkę. Jeżeli czujesz się dzięki temu bezpiecznie, dla mnie to żaden problem. Jestem tu dla Elif. A ciebie uważam za swoją przyjaciółkę”.

„Bardzo ci dziękuję, naprawdę” – mówi Melek. W tym momencie telefon jej towarzysza zaczyna dzwonić. Mężczyzna rzuca okiem na ekran i odrzuca połączenie. – „Mogłeś odebrać, może to coś pilnego”. „Nie, zadzwonię później”. Akcja przenosi się do rezydencji. Widzimy Kiymet, która chodzi po swoim pokoju z komórką w ręku. „Tyle razy ci mówiłam, żebyś nie odrzucał moich połączeń!” – grzmi kobieta. Następnie bierze kilka głębokich wdechów, by się uspokoić. Akcja wraca do parku. „Chyba mówiłem ci już, że wychowywała mnie tylko mama” – mówi Mahir. – „Byliśmy tacy sami jak ty i Elif. Moje dzieciństwo upłynęło bez ojca, dlatego byłem pozbawiony więzi rodzinnych”.

„Mama dawała z siebie wszystko, oczywiście” – kontynuuje mężczyzna. – „Trudziła się, by niczego mi nie brakowało, ale… Wciąż jest we mnie jakaś pustka. Pustka, której nie potrafię opisać. Kiedy zobaczyłem cię teraz z Elif, ta pustka, którą zawsze czułem…”. Dzwonek telefonu Mahira wybrzmiewa ponownie. „Odbierz, to z pewnością coś ważnego” – przekonuje Melek. „Halo?” – dyrektor holdingu odbiera połączenie. „Mahir!” – zakrzykuje Kiymet po drugiej stronie. – „Ile razy do ciebie dzwoniłam? Dlaczego nie odpowiadasz? Co to za odrzucanie połączeń?”. „Musiałem”. „Żartujesz sobie ze mnie? Skoro tyle razy do ciebie dzwonię, to chyba jasne, że to ważne! Nie doprowadzaj mnie do szału!”.

„Jestem teraz zajęty” – oznajmia Mahir. „Wydaje się, że mnie nie zrozumiałeś. Musimy się spotkać. Pilnie!”. „Mogę zadzwonić do ciebie później?”. „Mahir, naprawdę chcesz mnie wykończyć? Nie ignoruj mnie! Wiesz, że nie panuję nad sobą, kiedy wariuję. Jeśli to konieczne, wtargnę do firmy i porozmawiam z tobą!”. „Dobrze, już dobrze”. „No wreszcie. Jeszcze trochę, a będę musiała zapisywać się na spotkania z własnym synem. Widzimy się za godzinę, przyślę ci adres”. „Dobrze, do zobaczenia.” – Mężczyzna rozłącza się i zwraca do Melek: „Przepraszam, wypadła mi pilna praca. Muszę iść”. Co tym razem wymyśli Kiymet, by wpłynąć na pogorszenie stanu zdrowia swojej siostry?

Podobne wpisy