1025: Akcja odcinka rozpoczyna się w rezydencji. Kiymet siada wygodnie na kanapie i czyta dzisiejsze wydanie gazety. Na głównej stronie znajduje się zdjęcie Kerema, któremu policjant zakłada kajdanki na ręce. Właściciel przedsiębiorstwa tekstylnego baronem narkotykowym? – głosi nagłówek. – Kerem Haktanir, oskarżony o przemyt narkotyków, trafił do aresztu. Do salonu wchodzi Melek. Siostra Macide jak na zawołanie robi zrozpaczoną minę. „Co się stało, pani Kiymet?” – pyta mama Elif. „Nie widziałaś wieści? Nie są dobre, spójrz.” – Kiymet podaje Melek gazetę. – „Znowu jesteśmy na okładce”. „Jeśli pani Macide to zobaczy, będzie bardzo źle”. „Wiem, ale nie ma sposobu, byśmy ukryły tę wiadomość”.
„Lepiej od razu to schowam” – mówi Melek i składa gazetę. „Nie. Macide ma prawo o tym wiedzieć” – przekonuje Kiymet. „Jest już wystarczająco zrozpaczona. Jeśli i to zobaczy, będzie z nią jeszcze gorzej”. „Macide nie lubi, kiedy ukrywa się przed nią takie rzeczy. Nie zdajesz sobie z tego sprawy, bo nie znasz jej tak dobrze jak ja. Jeśli ktoś o mnie zapyta, będę w swoim pokoju”. Kiymet zabiera gazetę i odchodzi. Akcja przenosi się na komisariat. Macide rozmawia z synem przez kraty celi, w której jest zamknięty. „Kerem, cały czas myślę o tobie” – oznajmia zapłakana pani Haktanir. – „Czy pozwalają ci tu jeść?”.
„Oczywiście, mamo” – odpowiada mężczyzna. – „Sama widzisz, że nic mi nie jest. Czy wszyscy już wiedzą o tym, co się stało? Informacja pojawiła się w mediach?”. „Nie, jeszcze nie. Humeyra porozmawiała z ojcem Ulkina. Zapobiegł przedostaniu się wiadomości do mediów. Nie mamy się czego wstydzić, nasze sumienia są spokojne. Napisaliby o nas jakieś bzdury, zdenerwowaliby nas. Klienci byliby zdezorientowani”. „Siostra dobrze zrobiła. I nie będą niepokoić was ciągłymi telefonami”. „Niektórzy przyjaciele coś usłyszeli. Dzwonili, żeby zapytać, czy to prawda”. „Ach, w końcu dojdzie to do prasy. Będą o tym pisać na pierwszych stronach”.
„Nie martw się o to. Prawda w końcu wyjdzie na jaw” – zapewnia Macide. – „W żadnym razie nie myśl negatywnie. Wszyscy zrozumieją, że jesteś niewinny. Udowodnimy to”. Akcja przenosi się do firmy. Rana zwołuje najważniejszych pracowników do sali konferencyjnej. „Mogę poznać przyczynę tego nagłego zebrania? Czy jest jakiś problem?” – pyta Mahir. „Czy sytuacja nie jest jasna? Jesteśmy na skraju przepaści” – odpowiada Rana. „Pytałem, czy jest coś, czego już nie wiem, ale dobrze, kontynuujmy”. „Wszyscy wiemy, że jako firma przechodzimy przez bardzo trudny okres. Wycena naszych akcji spada w zastraszającym tempie. Jak widzicie, sytuacja jest krytyczna”.
„Wszyscy, łącznie ze mną, są świadomi sytuacji” – stwierdza syn Kiymet. – „Sporządzono oświadczenie dla mediów”. „Żadne oświadczenia nas nie uratują” – mówi Rana. – „Straciliśmy reputację. Każdy, kto z nami współpracuje, jest w strachu. Jeden z klientów odwołał nawet spotkanie, które było zaplanowane na dzisiejsze popołudnie. Było to do przewidzenia, nikt nie chce ryzykować. Dlatego jak najszybciej musimy opanować ten kryzys”. „Co sugerujesz?”. „Jeżeli nie podejmiemy zdecydowanych kroków, nie będziemy w stanie dokonywać sprzedaży. Cały towar zostanie u nas. Dlatego musimy ustalić nową politykę cenową. Tylko w ten sposób zatrzymamy klientów”.
„Czy dobrze zrozumiałem?” – pyta dyrektor. – „Chcesz, żebyśmy sprzedawali towary poniżej kosztów ich wyprodukowania?”. „Tak, dobrze zrozumiałeś” – potwierdza udziałowczyni. – „Zaproponujemy nowe ceny firmom, które odwołały zamówienia i będziemy się modlić, by znowu nie odrzuciły naszej oferty”. „Uważam, że to bardzo zły pomysł. To jak samobójstwo. Nie tylko poniesiemy straty finansowe, ale nasza marka straci na wartości”. „W porządku. Masz jakieś inne, bardziej rozsądne rozwiązanie?”. „Nie możemy zrobić takiego kroku ze względu na wartość naszej firmy i marki. Nie jesteśmy handlarzem z sąsiedztwa, tylko ogromną firmą”.
„Wybierasz porażkę czy wolisz, abyśmy pozostali na powierzchni?” – pyta Rana. – „Ja oczywiście wybieram to drugie. Tak, koledzy, powiedziałam wam, w jaki sposób możemy przetrwać”. Tymczasem Macide jest już w rezydencji. Kiymet wchodzi do salonu z gazetą w ręku. „Macide, widziałaś to?” – pyta, zmierzając w stronę siostry. Obecna w pomieszczeniu Humeyra powstrzymuje ciotkę przed pokazaniem mamie artykułu o Keremie. „Pani Macide, bardzo się zmęczyłaś” – zabiera głos Melek. – „Zabiorę cię do twojego pokoju, żebyś mogła odpocząć. I przyniosę ci lekarstwa”.
„Masz rację, Serce” – zgadza się pani Haktanir i odchodzi wraz z Melek. Humeyra siada obok Kiymet i wbija w nią groźne spojrzenie. „Ciociu, co ty próbujesz zrobić?” – pyta. – „Gdybyśmy cię nie zatrzymały, powiedziałabyś mamie o wiadomości”. „Usprawiedliwiam twoje zachowanie z powodu trudnej sytuacji, ale twoja mama ma prawo wiedzieć” – oświadcza stanowczo Kiymet. „Mówimy o osobie, która ma poważne problemy z nadciśnieniem”. „Mówimy o prawdzie. Jak długo chcesz ją ukrywać? Czy będzie lepiej, jeśli dowie się od kogoś obcego? Jej syn i tak jest już w areszcie”. „Tak, jest w areszcie. Nie ma potrzeby jeszcze bardziej denerwować mamy”. „Moja siostra jest silna, przezwycięży to”.
„Jej serce nie jest z kamienia” – uświadamia ciotkę Humeyra. – „Musimy ukryć przed mamą tę informację. Bądź bardzo ostrożna. Jeśli mama się dowie, pierwszą osobą, którą będę podejrzewać, będziesz ty!”. „W porządku, Humeyra. Naprawdę nie miałam złych zamiarów. Więcej nawet o tym nie wspomnę”. Kiymet podnosi się z kanapy i odchodzi. Po chwili telefon siostry Kerema zaczyna dzwonić. „Tak, Asli?” – Humeyra odbiera połączenie. – „Co powinnam wiedzieć? Rana zaproponowała coś takiego? Jakim prawem? Jak może podejmować takie decyzje bez konsultacji z nami? Gdyby Kerem to usłyszał, byłby wściekły. Dziękuję, że mnie powiadomiłaś”.
Akcja przenosi się do domu Leman. Julide rozmawia z synem w pokoju dziennym. „Emirhan, nie spojrzysz na mnie?” – pyta kobieta. – „Kiedy tak robisz, jestem jeszcze bardziej zasmucona. Bez twojego głosu dom jest pusty. Jesteś dla mnie wszystkim. Jak mam żyć bez ciebie? Nie bądź uparty, chodźmy do naszego domu. Porozmawiamy o wszystkim, co ci nie odpowiada. Ale wysłuchaj mnie chociaż raz”. „Nie chcę z tobą rozmawiać. Okłamałaś mnie” – przypomina chłopiec. „Czy chciałabym, żebyś dorastał bez ojca? Robiłam, co mogłam. Trudziłam się, by ciebie wychować. Myślisz, że było to łatwe? Ani trochę. Było wiele dni, kiedy upadałam, i myślałam, że nie będę w stanie. Ktoś jednak dawał mi siłę. To byłeś ty”.
„Posłuchaj, ten człowiek nigdy nie zasługiwał na bycie twoim ojcem. Nigdy” – podkreśla Julide. – „Nie mogłam pozwolić, by zamienił twoje życie w piekło. Zdecydowałam się żyć samotnie. Inne życie nie było możliwe. Musieliśmy od niego uciec, bo był zły. Nie miałam innego wyboru. Proszę cię, zrozum mnie. Wiem, że jesteś zły na mnie, i masz do tego prawo. Ale nie okłamałam cię, bo tego chciałam. Byłam zmuszona. Nie chciałam zasiać w twoim sercu ziarna nienawiści. Nie chciałam, żebyś dorastał bez miłości. Chciałam, żebyś był dumny ze swojego ojca. Dlatego to zrobiłam. Chociaż Tufan próbuje wyglądać na dobrego, dobrze wiesz, że taki nie jest”.
„W jego sercu nie ma ani krzty miłości” – kontynuuje Julide, a kamera przenosi się na klatkę schodową, ukazując podsłuchującego przy drzwiach pokoju Safaka. – „Gdybyś tylko wiedział, w jak ciężkiej sytuacji mnie zostawił. Bałam się, że skrzywdzi ciebie i Safaka. Dlatego nie mogłam nikomu powiedzieć. Przepraszam, że cię rozczarowałam, ale nie mogłam postąpić inaczej. A teraz chodź ze mną, proszę”. „Nie chcę” – odpowiada Emirhan. – „Nie chcę iść z tobą do domu. Nie chcę!”. Akcja przenosi się do firmy. Humeyra wparowuje do gabinetu Rany. „Tak bez pukania?” – pyta udziałowczyni.
„Co ty sobie myślisz?!” – pyta wzburzona siostra Kerema. „Nie rozumiem, o czym mówisz”. „Słyszałam, że wykorzystujesz nieobecność Kerema i próbujesz mieszać w firmie”. „Znowu się nudzisz. Nie masz nic do roboty w domu i przyszłaś do firmy”. „Nie mam czasu na słuchanie twojej bezsensownej gadki. Przyszłam zatrzymać te bzdury, które zamierzasz zrobić!”. „Cóż za imponująca przemowa, doprawdy”. „Nie pozwolę, by ceny zostały zmienione! Kerem zrobiłby to samo”. „Niestety nie ma go tutaj, jest w więzieniu. A ponieważ nie będzie mógł do nas dołączyć…”.
„Nie pozwolę, żebyś zrealizowała ten plan!” – powtarza Humeyra. Rana podnosi się z fotela, staje naprzeciwko niej i pyta: „Kim jesteś, żeby mówić coś takiego? O ile wiem, jedyny twój związek z tą firmą to nazwisko. A tak, kiedyś miałaś udziały, ale ci je odebrałem. Było to całkiem niedawno, pamiętasz?”. „Dobrze pamiętam, jaką paskudną oszustką jesteś. Udawałaś, że jesteś moją przyjaciółką, a uwiodłaś mojego męża. Byłaś jego kochanką. Wszystko dobrze pamiętam”. „Stare rany są trudne do zagojenia, ale nie trzeba o tym myśleć. Życie już takie jest, że nie zawsze idzie po naszej myśli. Mam dla ciebie małą radę”.
„Zostaw te rady dla siebie, a teraz mnie dobrze posłuchaj!” – rozkazuje Humeyra. – „Nie pozwolę ci wdrożyć tej głupiej polityki cenowej. Nie pozwolę ci sprzedać towaru poniżej jego wartości i zniszczyć naszą markę!”. „Osoba, która posiada zero udziałów w firmie, chyba ma niewiele do powiedzenia, prawda? Oficjalnie nie masz tu żadnych praw. Mam nadzieję, że wyraziłam się jasno. Teraz pozwól mi kontynuować moją pracę”. Humeyra nie zamierza dłużej dyskutować. Odwraca się i zmierza w stronę drzwi. „Ach, jeszcze coś” – dodaje Rana. – „Gdy będzie dzień dziecka, pozwolę ci usiąść na tym krześle, abyś mogła spełnić swoje marzenie”.
Córka Macide chce coś odpowiedzieć, ale powstrzymuje się i opuszcza gabinet. Następna scena rozgrywa się w rezydencji. Domownicy są bardzo szczęśliwi, ponieważ policjantom udało się ująć mężczyznę, który podrzucił narkotyki do ciężarówki. Macide, Melek i Humeyra przygotowują uroczysty obiad, przekonane, że już dzisiaj Kerem zostanie zwolniony z aresztu. Akcja przenosi się na komisariat. Asli pojawia się przed celą Kerema. Mężczyzna od razu rozchmurza się na jej widok. „Znaleziono tego człowieka z nagrania” – oznajmia asystentka. – „Jego przesłuchanie właśnie się rozpoczęło. Jeśli Bóg da, wkrótce stąd wyjdziesz”. „Wiem, powiedzieli mi już. Nie mogę się tego doczekać”.
„Wszyscy tutaj jesteśmy, czekamy na ten moment” – mówi Asli. „Mam nadzieję, że nie stanie się nic złego” – mówi Kerem. „W żadnym razie, mężczyzna został złapany. Jest osaczony, z pewnością przyzna się do winy. Nie martw się, wszystko będzie dobrze. Wierzę, że do nas wrócisz. Będziemy kontynuować od miejsca, gdzie skończyliśmy. Nie trać nadziei”. Kamera przenosi się do pokoju przesłuchań. „Mów, kto kazał ci to zrobić?” – domaga się odpowiedzi komisarz. – „Powiedz albo użyję siły!”. „Kerem Haktanir mi to rozkazał” – odpowiada przesłuchiwany.
Kamera przenosi się na korytarz, gdzie zgromadzeni są wszyscy bliscy Kerema. Levent podchodzi do komisarza, który właśnie wyszedł z pokoju przesłuchań. Po chwili wraca z nietęgą miną. „Levent, co się stało?” – pyta zaniepokojona Macide. „Zatrzymany podał nazwisko pana Kerema. Powiedział, że to on kazał mu to zrobić” – odpowiada ochroniarz. „Co?! Jak to możliwe?! On kłamie!” – Na korytarzu rozlegają się okrzyki zdumienia. W następnej scenie widzimy, jak zakuty w kajdanki Kerem jest wyprowadzany przez policjantów z komisariatu. Funkcjonariusze prowadzą go do samochodu, którym ma zostać przetransportowany do więzienia. Zapłakana Macide upada na kolana i krzyczy wniebogłosy. Wszyscy są zdruzgotani.