1026: Bliscy Kerema wracają do rezydencji. „Jest wiele pytań, na które musimy znaleźć odpowiedź” – mówi pani Haktanir. – „Dlaczego ten człowiek podał imię mojego syna? To oczywiste, że nie zrobił tego z własnej woli. Musimy dowiedzieć się, kto mu to rozkazał”. Następuje retrospekcja. Widzimy Kiymet, która w ustronnym miejscu spotyka się z mężczyzną, który podrzucił narkotyki do ciężarówki. „W kopercie jest pięćdziesiąt tysięcy” – mówi kobieta. – „Tyle, na ile się umówiliśmy. Kiedy zapytają, powiesz, że działałeś na zlecenie Kerema”. „Dobrze, ale co na to pan Mahir?” – pyta drab. „Nic nie powie, ponieważ nie skontaktujesz się z nim. Twoim jedynym zadaniem jest zrzucenie winy na Kerema. Ja porozmawiam z Mahirem”.
Akcja wraca do teraźniejszości. „Z pewnością ktoś za tym stoi” – mówi Kiymet do siostry. – „Ktoś, kto chce skrzywdzić naszą rodzinę. Co Kerem miałby robić w tak brudnym biznesie?”. „Kto i dlaczego to robi?” – pyta Macide. – „Niech Bóg nigdy nie pozbawia nikogo sumienia”. W tym momencie komórka Macide zaczyna dzwonić. To jej syn. „Ach, ci z banku nie przestają dzwonić” – mówi kobieta. – „Najlepiej będzie, jak wyłączę telefon. Nie martw się, Macide. Na pewno sprawca tego wszystkiego zostanie znaleziony”. „Tak, ale to nie zrekompensuje tego, przez co przechodzimy”.
Kamera przenosi się na zewnątrz. Mahir siedzi w zaparkowanym na ulicy samochodzie i trzyma telefon przy uchu. Nagrywa się Kiymet na pocztę głosową. „Mamo, jestem przed rezydencją” – mówi. – „Jak tylko odsłuchasz wiadomość, zadzwoń do mnie. Musimy porozmawiać”. Gdy przez następne minuty nie otrzymuje żadnej odpowiedzi, odpala silnik i wjeżdża na teren posiadłości. Tymczasem Melek i Asli szykują się do wyjścia. Mama Elif otwiera drzwi w tym samym momencie, gdy Mahir pojawił się przed nimi. „Witaj, panie Mahirze” – mówi Melek. „Martwiłem się o was” – oznajmia przybyły. – „Jak się ma pani Macide?”. „Przed chwilą poszła do swojego pokoju. Na ile to możliwe w takiej sytuacji, jest w dobrym stanie”.
„Rozumiem. Idziecie już?” – pyta mężczyzna. „Tak. Ja zabiorę kilka rzeczy i wrócę” – odpowiada mama Elif. – „Nie chcę zostawiać pani Macide samej w tym stanie”. „Mądra decyzja. Jeśli chcecie, mogę zawieźć was do domu”. „Nie, nie kłopocz się. Kierowca nas zawiezie”. „Dobrze, to do zobaczenia”. Przyjaciółki opuszczają rezydencję. Mahir udaje się prosto do salonu, gdzie znajduje się jego mama i Humeyra. „Chciałem was odwiedzić po tym wszystkim” – oznajmia mężczyzna. – „Mam nadzieję, że nie przeszkadzam”. „W żadnym razie. Proszę, usiądź”. Mahir ściąga marynarkę, rzuca chłodne spojrzenie siedzącej na fotelu mamie i sam zajmuje miejsce na kanapie. Humeyra siada obok niego.
„Jak się miewa pani Macide?” – pyta przybyły. „Dobrze. A przynajmniej stara się taka być” – odpowiada siostra Kerema. „Wszyscy jesteśmy zrozpaczeni, panie Mahirze” – oznajmia Kiymet. – „Głowa mnie tak boli, jakby miała zaraz wybuchnąć. Czy nie będzie to niegrzeczne, jeśli pójdę odpocząć?”. „Ależ skąd, pani Kiymet. Proszę, jesteś bardzo wyczerpana. To normalne, że przejmujesz się sytuacją swojego siostrzeńca. I to wiedząc, że jest niewinny”. „Wszystko minie, jeśli Bóg da. Przepraszam.” – Kiymet podnosi się z fotela i odchodzi.
W następnej scenie Mahir zatrzymuje swoją mamę na korytarzu. „Co ty robisz? Jeszcze ktoś nas zobaczy” – szepcze Kiymet, z niepokojem oglądając się na boki. „Nie obchodzi mnie to. I tak teraz wszystko robisz sama” – odpowiada mężczyzna. „Co to znaczy?”. „Wiesz bardzo dobrze. Co zrobiłaś?”. „Co takiego niby miałam zrobić?”. „Posłuchaj, nie baw się ze mną. Dlaczego Taskin oskarżył Kerema? Dlaczego pobrano pięćdziesiąt tysięcy z konta? Dlaczego działasz za moimi plecami? Co próbujesz zrobić? Myślałaś, że tego wszystkiego nie zauważę?”. „Tak, zrobiłam to”. „Jak mogłaś?”. „Zapomniałeś już, jaki jest nasz cel. Ty też podjąłeś decyzję bez konsultacji ze mną. Co się teraz stało? Mam stać z boku i przyglądać się bezczynnie? W ogóle nie znasz swojej matki, Mahir?”.
„Nie znam” – odpowiada mężczyzna. „Co to teraz znaczy?” – pyta Kiymet. – „Wstydź się. Haktanirowie wyprali ci mózg w trzy dni. Zapomniałeś już o wszystkim, przez co przeszedłeś?”. „Niczego nie zapomniałem, mamo. Po prostu nie jestem tak bezwzględny jak ty”. „Jesteś świadomy tego, co mówisz? Dlaczego tak bardzo cierpieliśmy? Przyjechaliśmy tutaj, abyś chronił Haktanirów? Najpierw musisz myśleć o mnie! Ja jestem twoją mamą!”. „Tak, ciągle mi o tym przypominasz. Pozwól, że ci coś wyjaśnię. Gdyby ktoś inny działał za moimi plecami, uwierz mi, że nie byłbym taki spokojny. I zdecydowanie rozwiązałbym to inaczej!”.
„Zastanów się, po czyjej jesteś stronie, inaczej Haktanirowie rozerwą nas na strzępy” – poucza syna Kiymet. – „Zastanów się nad tym, Mahirze Keskin. Nie jesteś Haktanirem i nie możesz być! Nazwiesz ich braćmi, a oni zobaczą ciebie jako owoc grzechu!”. Kobieta odchodzi. Akcja przeskakuje do następnego dnia. Melek jest w kuchni. Nalewa wody do szklanki i kładzie ją na tacy, na której leży już organizer z lekarstwami dla Macide. Do pomieszczenia wchodzi Kiymet. „Co ty robisz?” – pyta. „Przygotowałam lekarstwa dla pani Macide. Ty też czegoś potrzebujesz?”.
„Daj to mnie.” – Mama Mahira zabiera tacę Melek. – „Tu chodzi o zdrowie mojej siostry. Nie zamierzam zostawiać tego tobie”. „Ale jestem bardzo ostrożna. Zwracam uwagę, by pani Macide przyjmowała leki na czas” – zapewnia Melek. „Bądź więc bardzo ostrożna, pilnuj swoich spraw i nie przeszkadzaj innym. Póki jest ktoś z rodziny, ta praca nie należy do ciebie. Ja będę podawała lekarstwa mojej siostrze”. „Dobrze, jak pani uważa”. Kiymet opuszcza kuchnię. Zatrzymuje się na korytarzu, kładzie tacę na komodzie i szybko dokonuje podmiany znajdujących się w organizerze lekarstw na jakieś inne tabletki. „Zobaczymy, czy poczujesz się lepiej, gdy będziesz brała tylko leki przeciwbólowe” – mówi do siebie i wchodzi do pokoju siostry.
Akcja przenosi się do firmy. Rana zatrzymuje się przy sekretariacie i mówi do Filiz: „Umów mnie na nowe spotkanie z dyrektorami firm, z którymi mamy podpisane umowy”. „Czy umowy nie zostały rozwiązane?” – pyta sekretarka. „Tak. Zrobili to tuż po tym, jak Kerem został aresztowany”. „Dobrze, a jeśli zapytają o powód, co mam powiedzieć?”. „Powiedz, że pani Rana chce ponownie usiąść z nimi przy stole w sprawie ustalenia nowych cen. To chyba możesz zrobić, prawda? Co się stało, że tak nagle zamarłaś?”. „Cóż, to nie jest coś, na co pan Kerem by się zgodził”.
„Gdzie jest teraz twój pan Kerem?” – pyta Rana. – „Gdyby wszystko robił właściwie, nie doświadczyłby tego. Człowiek zrujnował całą reputację firmy, a ty dalej go wspominasz. I dlaczego rozmawiasz ze mną, jakbyśmy były sobie równe? Od teraz wszystko będzie tak, jak ja tego chcę! Zrobisz to, co powiedziałam! Umów spotkanie!”. Akcja przenosi się do sklepu. Julide i Safak siedzą przy stoliku. „Wracać do domu bez niego i nie widzieć go, kiedy budzę się rano, to bardzo boli” – mówi kobieta. – „Tak bardo za nim tęsknię. Wiem, że jest bezpieczny i wszystko z nim dobrze, ale to w ogóle nie działa, kiedy jesteśmy rozdzieleni. Wciąż jest na mnie zły, prawda? On mnie nienawidzi”.
„Nie myśl tak” – prosi Safak. – „Jest jeszcze bardzo mały, to dla niego trudne”. „Zdaję sobie z tego sprawę, ale nie wiem, jak sobie z tym poradzić. On nawet na mnie nie patrzy”. „Emirhan zachowuje się tak, ponieważ jest zły. Jak bardzo jednak nie próbuje tego ukryć, wiem, że tęskni za tobą. To oczywiste”. „Gdybym była surową mamą, chwyciłabym go za rękę i zabrała do domu, ale…” – Julide głośno wypuszcza powietrze i opiera brodę na ręce. „Może to dobrze, jeśli pobędziecie przez chwilę rozdzieleni. On w tym czasie wszystko przemyśli. Przeanalizuje w swojej głowie to, co się stało”.
„Wiesz, co jest najgorsze? Ta nienawiść, którą pielęgnuje do mnie” – oznajmia Julide. – „Jego złość. Nie mogę tego znieść. To mnie boli. Nie wiem, co robić, jak odzyskać jego zaufanie”. „W porządku, nie torturuj siebie tak bardzo. Porozmawiam z Emirhanem, to mądry dzieciak. Wszystko będzie dobrze”. Akcja wraca do firmy. Rana wchodzi do pokoju, w którym rozmawiają Birce, Asli i Filiz. „Co tu robicie?” – pyta udziałowczyni. – „Znowu plotkujecie w najlepsze”. „Przyniosłam jeden folder” – oznajmia sekretarka. „Zrobiłaś to, co ci powiedziałam? Umówiłaś nowe spotkanie?”. „Cóż, jeszcze nie zadzwoniłam…”.
„Co to ma znaczyć? To twój jedyny obowiązek i jeszcze się z niego nie wywiązałaś?” – nie może uwierzyć Rana. „Po tym, jak przyszedł pan Mahir, powiedział, że chce się z tobą zobaczyć” – tłumaczy Filiz. „Pobiegłaś poskarżyć się panu Mahirowi na mnie?”. „Nie, on sam powiedział, że chce być o wszystkim informowany, dlatego ja…”. „Pani Rano” – włącza się w dyskusję Asli. – „W rzeczywistości przed panem Mahirem powinna być poinformowana o wszystkim rodzina Haktanirów”. „Co to za przekraczanie granic?”. „Przynajmniej pan Kerem powinien zostać poinformowany o tak ważnej decyzji”.
Rana zbliża się do Asli, wbija w nią groźne spojrzenie i mówi: „Słuchaj, asystentko. Ten twój pan Kerem został aresztowany za przemyt. Jest w więzieniu! A od kiedy to rodzina Haktanirów angażowała się w sprawy firmy? Powiedz mi”. „Jak powiedziałaś, jestem asystentką pana Kerema i muszę informować go o wszystkim, co go dotyczy. Mój zakres obowiązków…”. „W ogóle mnie nie obchodzi twój zakres obowiązków, rozumiesz? I kim ty jesteś, żeby tak ze mną rozmawiać? Kompletny brak szacunku!”. „Moim celem nie jest okazywanie braku szacunku, ale muszę informować pana Kerema o wszystkim”. „Ta rozmowa trwa zdecydowanie zbyt długo. Twój język przekroczył wszelkie granice. Jesteś zwolniona!”.
„Do pracy przyjął mnie pan Kerem” – przypomina Asli. – „Jeśli on postanowi mnie zwolnić, nie zostanę tu ani chwili dłużej, bądź pewna”. „Pewnego dnia odejdziesz stąd, wiedz o tym!” – grzmi udziałowczyni. W tym samym momencie do pokoju wchodzi Mahir. „Pani Rano, czekam na ciebie w swoim biurze” – oznajmia mężczyzna. Następna scena rozgrywa się w jego gabinecie. Syn Kiymet chodzi obok swojego biurka, a Rana siedzi na krześle. – „Nie mogę zrozumieć, dlaczego jesteś tak wytrwała w tej kwestii?”.
„Widzę, że nie rozumiesz, ale to jest najbardziej słuszne” – oznajmia kobieta. – „I będzie dobrze, jeśli to zaakceptujesz”. „Posłuchaj, jeśli obniżymy ceny, sami siebie doprowadzimy do ruiny” – stwierdza syn Kiymet. – „Ceny akcji spadną i stracimy reputację, nie wspominając już o wartości marki”. „Chcesz zejść na ląd, nie zanurzając się w głębokiej wodzie. Ale ja nie zamierzam pływać na płyciznach”. „O czym ty mówisz, na miłość boską? Jaki jest twój problem? Chcesz, żeby ten statek zatonął zaraz po zanurzeniu? Co ci z tego przyjdzie?”. „Proszę cię, zwracaj uwagę na swoje słowa. To nie ja doprowadziłam firmę do tego stanu. I oczywiste jest, że nie zostanę na tonącym statku”.
„Powiem ci więcej, Tarik nie jest zamieszany w tę sprawę” – kontynuuje Rana. „Badałaś to?” – pyta Mahir z wyraźnym zaintrygowaniem na twarzy. „Tak. Pomyśl tylko, kto mógłby to zrobić?” – Kobieta robi krótką pauzę dla spotęgowania emocji. – „Kerem Haktanir to zrobił”. Mahir uśmiecha się i wygodnie opiera o fotel. „Zobacz, gdzie nas przywiódł” – mówi dalej udziałowczyni. – „Myślę, że już się zgodziliśmy”. „Nie, ani trochę się z tobą nie zgadzam”. „Dlaczego jesteś taki uparty?”. „Nie jestem uparty. To, co chcesz zrobić, to samobójstwo. Jeśli sprzedaż zostanie dokonana po obniżonych cenach, to koniec holdingu Haktanir”.
„Moim celem jest przynajmniej coś zyskać” – oświadcza Rana. – „Czy nie brzmi to dla ciebie rozsądnie? I powtarzam, nie jestem twórcą tego upadku i nie zamierzam pozostać wśród ruin”. Kobieta wstaje z krzesła i opuszcza gabinet. Czy doprowadzi swój plan obniżki cen do końca? Czy może ktoś jej przeszkodzi?