1029: Akcja odcinka rozpoczyna się w więzieniu. Bliscy Kerema wchodzą do sali widzeń. „Nigdy nie sądziłam, że kiedyś będziemy w takim miejscu” – mówi Macide i wraz z córką siadają przy stoliku. Po chwili jej syn zostaje wprowadzony do pokoju. Kobieta od razu wstaje i go obejmuje. – „Mój najdroższy! Mój synu!”. „Nie możesz sobie wyobrazić, jak bardzo za tobą tęskniłem” – mówi Kerem. Następnie wita się z siostrą i skina głową będącej obok Asli. Cała czwórka siada przy stoliku. „Mam nadzieję, że w nocy nie jest ci zimno. Zawsze odkrywasz się podczas snu” – stwierdza pani Haktanir. – „Boję się, że zachorujesz”. „Nie martw się, mamo, nic mi nie jest. Jedynym moim zmartwieniem jest to, że sprawiłem wam ból”.
„Ach, mój piękny synu. Zniesławili cię, nie chciałeś tego” – przekonuje Macide. – „Wszyscy zobaczą, że jesteś niewinny”. „Wyjdę stąd dzięki twoim modlitwom, wiem o tym. Kiedy to się stanie, chcę widzieć cię silną i odważną jak zawsze. Nie smuć się już, wkrótce stąd wyjdę”. „Panie Keremie” – Asli wyciąga z torebki złożoną kartkę – „Elif przysłała ci list”. Kerem wyciąga rękę po kartkę. Nie zabiera jej od razu tylko ujmuje dłoń swojej asystentki i patrzy jej prosto w oczy, nie zważając, że obok siedzą jego mama i siostra. „To znaczy jest to zabronione, ale pani Macide bardzo nalegała” – dodaje zawstydzona Asli. – „Strażnicy pozwolili na to w drodze wyjątku”.
Kerem rozkłada kartkę i czyta na głos: „Mój drogi bracie Keremie, tęsknię za tobą. Każdej nocy widzę cię w moich snach. Rozśmieszasz mnie, żartujesz. Wiem, że źli ludzie cię oczernili, ale modlę się codziennie. Bóg usłyszy mój głos. Wyjdziesz stamtąd, wierzę w to. Bardzo cię kocham, bracie Keremie. Nigdy o tym nie zapomnij”. „Powiedz jej” – wzruszony Kerem zwraca się do Asli – „że wkrótce znowu będziemy razem. Znowu będziemy się razem śmiać. Jak idą sprawy w firmie?”. „Wszystko idzie dobrze, dzięki pani Humeyrze” – oznajmia asystentka.
„Jesteś świetna, siostro” – chwali mężczyzna, uśmiechając się do Humeyry. – „Zwłaszcza ostatni kontrakt, klienci zgodzili się na starą cenę. Uratowałaś nas przed wielkim kryzysem”. „Nie zrobiłam nic szczególnego. Dokończyłam tylko twój projekt. Włożyłeś w niego dużo wysiłku. Wkrótce wrócisz do pracy”. „Daj Boże. Ale jeśli stąd wyjdę, w firmie będzie dwoje Haktanirów”. „Co znaczy, jeśli stąd wyjdziesz? Oczywiście, że stąd wyjdziesz” – zapewnia Macide. „Czy Rana cię niepokoi?” – Kerem zwraca się do siostry. „Jakoś sobie z nią radzę, nie martw się”. „A z Serce wszystko w porządku?”. „Och, bombardujesz nas pytaniami. Nie wiemy, na które odpowiedzieć”.
„Tu człowiek może tylko rozmyślać” – oznajmia Kerem. – „Myślę cały czas o was. Myślę o przeszłości, o tym, co zrobiłem dobrze, a co źle. Na przykład, jak wielu słów nie powiedziałem, kiedy powinny one paść.” – Mężczyzna kieruje wymowne spojrzenie na Asli. – „Niestety człowiek staje się tego świadomy dopiero wtedy, gdy traci wolność”. „Wizyta się skończyła!” – zakrzykuje strażnik. „Tak szybko?” – pyta Humeyra. – „W przyszłym tygodniu ponownie przyjdziemy, nie martw się”. Kerem wstaje i żegna się z bliskimi. „Mamo, nie zapomnisz tego, co ci powiedziałem” – mówi. – „Będziesz na siebie uważać. Obiecaj mi”.
„Obiecuję” – potwierdza Macide. – „Aha, przygotowałyśmy twoje ulubione jedzenie. Zostawiłyśmy je na zewnątrz. I Asli zrobiła dla ciebie pitę. Proszę cię, jedz. Nie chcę, by zabrakło ci sił”. „Wszyscy nie mogą doczekać się dnia, kiedy wrócisz. Przesyłają ci pozdrowienia” – oznajmia Asli. „I ty wszystkich pozdrów.” – Kerem kładzie rękę na ramieniu asystentki. – „I ucałuj ode mnie Elif”. Tymczasem Levent odbiera telefon od znajomego, któremu zlecił zdobycie informacji o człowieku, przez którego oskarżenie Kerem trafił do więzienia.
„Dowiedziałeś się czegoś o Taskinie?” – pyta ochroniarz. „Mam kilka informacji, w tym jedną bardzo ciekawą” – oznajmia mężczyzna po drugiej stronie. – „W dniu, w którym znaleziono narkotyki, na jego rachunek bankowy zostało wpłacone sto tysięcy”. „Z czyjego rachunku?”. „Nie wiem, to tajne konto. Ale jest coś jeszcze dziwniejszego. Kilka dni później Taskin wpłacił na swój rachunek pięćdziesiąt tysięcy”. „Dobrze, bracie, dziękuję ci bardzo”.
Kamera przenosi się do środka rezydencji. Kiymet jest w kuchni i uzupełnia fałszywymi tabletkami organizer lekarstw swojej siostry. Nagle do pomieszczenia wchodzi Melek. Wystraszona mama Mahira wysypuje tabletki i przewraca szklankę z wodą. „Czy wszystko w porządku? Zajmę się tym” – oznajmia Melek i zabiera się za sprzątanie. „Co to miało być? Przestraszyłaś mnie, skradając się w ten sposób!” – oznajmia oburzona Kiymet. „Przepraszam. Nie wiedziałam, że tak nagle spanikujesz”. „Dlaczego miałabym spanikować? Nic mi nie jest”. „Czy to lekarstwa dla pani Macide? Zaniosę je”. „Nie, ja to zrobię. Rozmawiałyśmy już o tym wcześniej, pamiętasz”. Kiymet kładzie szklankę z wodą i organizer na tacy i opuszcza kuchnię.
Akcja przenosi się do firmy. Rana rozmawia z Mahirem w jego gabinecie. „Naprawdę tego nie rozumiem. Czy ta firma została założona, jako towarzystwo wsparcia dla gospodyń domowych?” – pyta oburzona udziałowczyni. – „Kobieta, która do wczoraj siedziała cały czas w domu, która nigdy nie pracowała, przychodzi tutaj i we wszystko się miesza. Dlaczego się śmiejesz? Czy to nie absurdalne?”. „Nie. Pani Humeyra przyszła w samą porę” – oświadcza syn Kiymet. – „Uratowała firmę sprzed przepaści. I to pomimo ciebie”. „Pomimo mnie?”. „Tak. Prawie zrujnowałaś całą reputację firmy”. „Nie Kerem, który siedzi w więzieniu za przemyt, tylko ja, tak?”.
„To kolejny wypadek. Ale dla pokonania tej przeszkody najlepszą decyzją nie było twoje tchórzostwo, tylko odwaga pani Humeyry” – oznajmia Mahir. „Naprawdę nie mogę w to uwierzyć! Wszyscy nagle zaczęli czcić Humeyrę, chociaż do wczoraj nie miała nic wspólnego z tą firmą. Jaki jest tego prawdziwy powód? Czy chodzi o jej ostatni ruch, czy może o coś innego? Na przykład to, że jest największym udziałowcem”. „Powiem ci tylko jedno, pani Rano. Nawet nowy pracownik bez trudu dostrzeże, jak słuszny i skuteczny był jej ruch. To zaś, co ty robisz, to nic innego jak włączanie syreny na tonącym statku, rozumiesz? Po twoim ruchu nie moglibyśmy się podnieść. Dzięki Bogu pani Humeyra przejęła stery”.
„W porządku. Życzę ci więc udanej żeglugi z nowym kapitanem” – oznajmia Rana. „Ty nie idziesz?” – pyta zdziwiony mężczyzna. „Jeśli zechcę odejść, na pewno nie zostawię statku za sobą”. „Oczywiście, o ile panie Humeyra ci na to pozwoli.” – Mahir jest wyraźnie rozbawiony. Rana nie ma zamiaru dłużej z nim dyskutować, odwraca się na pięcie i opuszcza gabinet. Tymczasem Emirhan wraca ze szkoły. W drodze zostaje zaczepiony przez dwóch młodzieńców. Nieoczekiwanie z pomocą przychodzi mu Tufan. To on wynajął tych dwóch łobuzów, by następnie bohatersko uratować swojego syna.
„Jeśli raz jeszcze zobaczę was w jego pobliżu, połamię wam nogi! Zjeżdżajcie stąd!” – rozkazuje bandzior i zwraca się do Emirhana: „Wszystko dobrze, synu?”. Ojciec i syn ruszają w dalszą drogę. „Dlaczego ze mną nie rozmawiasz? Dlaczego milczysz?” – pyta Tufan. – „Dojdź do siebie, takie rzeczy dzieją się w męskim świecie”. „Mama zabroniła mi się bić. I powiedziała, żebym się więcej z tobą nie widywał” – oznajmia Emirhan. „I co byś zrobił? Pozwoliłbyś na to, by cię pobili? Przyszedłem i cię uratowałem. Nie patrz na mnie tak. Przez swoją matkę uważasz mnie za złą osobę, ale tak nie jest”. „Byłeś zły dla mojej mamy. Na dodatek porwałeś mnie. Zostawiłeś mnie samego w pokoju gier i prawie uderzyłeś”.
„Nie uderzyłbym ciebie” – zarzeka się Tufan. – „Jestem twoim ojcem, moim zadaniem jest ochrona ciebie. Kto właśnie cię uratował? Gdybym życzył ci źle, odwróciłbym się i poszedł. Czyż nie tak?”. „Ale kiedyś skrzywdziłeś moją mamę. Zraniłeś nas oboje”. „Złościsz się przez to, co ci twoja matka o mnie naopowiadała”. „Ona nic mi nie naopowiadała, sam wszystko zrozumiałem”. „Dobrze, twoja mama ma w pewnym sensie rację. Kiedyś robiłem złe rzeczy, ale już taki nie jestem. Ludzie się zmieniają. Ja też się zmieniłem. Chcę wynagrodzić ci stracony czas. Chcę, żebyśmy znowu byli ojcem i synem. Ale ty, tak samo jak twoja matka, masz serce z kamienia. Czy człowiek, który jest świadomy swoich błędów, nie zasługuje na przebaczenie?”.
„Niem wiem” – odpowiada Emirhan. „Wiesz, i to bardzo dobrze. Dlaczego byłeś zły na matkę? Ponieważ nie powiedziała ci, że jestem twoim ojcem, prawda?”. „Tak”. „I co zrobiłeś? Wybaczyłeś jej, tak?”. „Wybaczyłem, ale ona jest dobrą osobą. Nikomu nie zrobiła nic złego”. „Zgadza się, ale ja też nie jestem potworem. Poza tym ojciec z synem nie mogą być rozdzieleni. Wszystko, czego od ciebie chcę, to żebyś dał mi szansę. Pokażę ci, że nie jestem złą osobą. Jako twój ojciec zasługuję na to. Czyż nie tak, mój mądry synu?”.
Akcja przenosi się do więzienia. Levent wchodzi do pokoju widzeń. Podchodzi do stolika, przy którym siedzi Taskin. „Kim jesteś?” – pyta aresztant. „Zostaw to teraz. Ja ciebie znam bardzo dobrze” – oznajmia ochroniarz. – „Wiem o każdym groszu, który włożyłeś do swojej kieszeni. Wiem także o innych rzeczach. Na przykład to, że przyjąłeś od kogoś zlecenie i podrzuciłeś narkotyki do ciężarówki, a potem otrzymałeś za to zapłatę. Kolejną dostałeś za obarczenie winą Kerema Haktanira. Dowiem się dla kogo pracujesz. Mam już dowody, zajmie mi to najwyżej dwa dni. Ale czy nie szkoda tych dwóch dni? Czas jest cenny”.
„Teraz mi powiedz” – mówi dalej Levent. – „Od kogo dostałeś pieniądze? Kto stoi za tym spiskiem? Spójrz na mnie. Jeśli będziesz milczał, stracisz jedyną szansę. Nic nie osiągniesz milcząc. Mam bardzo mocne dowody. Dowiem się, czyją byłeś marionetką i od kogo ile pieniędzy dostałeś. Zrobię to, ale wtedy twoja kara bardzo wzrośnie. Zostaniesz skazany nie tylko za przemyt, ale także za oszczerstwo. Dostaniesz większą karę za składanie fałszywych zeznań. Jeszcze trochę, a odkryję, z kim się dogadałeś. Pożałujesz, że wziąłeś to zlecenie. Rozumiesz mnie?”.
„Teraz posłuchaj mnie dobrze, panie Taskinie” – kontynuuje ochroniarz. – „Natychmiast wycofasz swoje zeznania przeciwko Keremowi Haktanirowi. Jeśli to zrobisz, postaram się, abyś otrzymał niski wyrok. Ale jeśli będziesz uparty i mnie nie posłuchasz, pójdę do końca z dowodami, które mam. Wydobędę wszystko na światło dzienne. Wtedy będzie ci trudno wydostać się z więzienia, zrozumiałeś mnie?”. Akcja przenosi się do firmy. Birce wchodzi do pokoju, w którym Asli pakuje swoje rzeczy do kartonu. „Co się dzieje?” – pyta projektantka. „Złożyłam rezygnację” – oznajmia asystentka, która ma już dość ciągłych upokorzeń Rany. Czy Taskin wycofa swoje zeznania? Czy Kerem wyjdzie na wolność?