1045: Rana wchodzi do gabinetu Humeyry, która bez jej wiedzy odwołała spotkanie biznesowe. „Możesz wejść” – mówi siostra Kerema, choć jej rywalka nie zapytała o pozwolenie. „Ty chcesz mnie uczyć regulaminu biura?” – pyta była kochanka Tarika. „Z pewnością jest ci to potrzebne”. „Wolałabym nie uczyć się zasad od gospodyń domowych”. „Natychmiast stąd wyjdź!”. „Dlaczego? Jesteś bardzo zajęta? Oczywiście, musisz zrujnować tak wielką firmę! Chcesz dokończyć to, co nie udało się najpierw twojemu byłemu mężowi, a następnie bratu”. „Wynoś się!” – Córka Macide podnosi się z fotela. „Nie mam zamiaru. My tutaj pracujemy, pani Humeyro. Zaplanowane spotkanie odwołałaś tylko po to, by zrobić mi na złość. Naprawdę nie mogę uwierzyć”.

„Odwołałam je, ponieważ prezentacja była niekompletna” – oświadcza Humeyra. – „To nie ma nic wspólnego z tobą. Nie przypisuj sobie takiego znaczenia. Jedyne, co się dla mnie liczy, to powodzenie firmy”. „Powodzenie firmy? Co przez to rozumiesz?” – pyta Rana. – „Interesuje mnie, jak wygląda to oczami kobiety, która całe życie spędziła na siedzeniu w domu. Bardo mnie to interesuje!”. „Nie masz dość powtarzania w kółko tego samego? Tak, byłam w domu, ponieważ tak wybrałam, ale teraz jestem tutaj! Sytuacja się zmieniła. Jedyną rzeczą, która nie uległa zmianie, jest to, że firma należy do naszej rodziny. Byłoby dobrze, jeśli będziesz o tym pamiętać”.

„Moja obecność tutaj jest dla ciebie zagrożeniem” – stwierdza Rana. – „Mogę wziąć od ciebie wszystko, czego chcę! Wiesz, że zrobiłam to już dwukrotnie. Zabrałam twoje udziały i twojego ukochanego męża”. „Już mnie to nie boli” – oznajmia Humeyra, zachowując spokój. – „Nic ci nie przyjdzie z uderzania we mnie z tej strony”. „Dam ci jedną małą wskazówkę. Trzymaj swoje zabawki mocno, bo w każdej chwili ktoś może ci je zabrać”. Rana opuszcza pokój z uniesioną wysoko głową.

Akcja przenosi się do rezydencji. Kiymet wchodzi do domowej prasowalni. Zdejmuje z wieszaka swoją ulubioną bluzkę, kładzie ją na desce i przyciska do niej rozgrzane żelazko, aż w materiale zostaje wypalona dziura. „Zobaczymy, co powiesz, Macide, kiedy zobaczysz nieporadność swojej Serce, którą tak bardzo kochasz” – mówi do siebie. Akcja wraca do firmy. Mahir patrzy na wykonany przez Elif rysunek, przedstawiający jego własną podobiznę. Następnie telefonuje do Melek. „Trzymam w ręku rysunek, który Elif specjalnie dla mnie narysowała” – oznajmia mężczyzna. – „Wzruszyło mnie to, więc postanowiłem zadzwonić i podziękować”. „Powiem jej, że dzwoniłeś” – odpowiada kobieta.

Kiymet wchodzi do pokoju siostry. W ręku trzyma swoją zniszczoną bluzkę. „Macide, spójrz, co zrobiła ta dziewczyna!” – mówi zaaferowana. – „To nie do pomyślenia”. „Kiymet, co się stało?” – pyta pani Haktanir. „To kpina z naszych dobrych intencji! Tak nam się odpłaca za naszą dobroć!”. „Kiymet, uspokój się i usiądź. Wyjaśnij mi, co się stało? O kim mówisz?”. „O kim mam mówić? O Serce, która udaje anioła, a działa za naszymi plecami!”. „Serce? Co takiego zrobiła?”. „Nie widzisz? Spaliła moją ukochaną bluzkę podczas prasowania! Jakby tego było mało, ukryła ją. Gdyby nie przypadek, nie znalazłabym jej”.

„Boże, przecież Serce nie zrobiłaby czegoś takiego” – nie może uwierzyć Macide. – „To musi być pomyłka”. „Czy kłamię? Spójrz na to.” – Kiymet pokazuje wypaloną dziurę w bluzce. – „Wiemy dobrze, kto prasował. Mówiłaś jej nawet, żeby nie prasowała, ale ona uparła się i znowu wyprasowała. To jasne, że zrobiła to celowo”. „Moja droga, uspokój się. Musiało dojść do nieporozumienia. Serce nigdy nie zrobiłaby czegoś takiego specjalnie”. „Jakie nieporozumienie, Macide? Naprawdę tego nie widzisz?” – Mama Mahira znowu pokazuje wypalenie na bluzce. – „Mówię ci, że ona mnie nie lubi. Nie może mnie znieść”.

„Kiymet, błędnie oceniasz Serce. Ona nie jest taka” – przekonuje Macide. „Nie wierzysz mi, ale Serce nie jest tak niewinna, za jaką ją uważasz. Nie raz widziałam, jak działa za naszymi plecami”. „Kiymet, to na pewno było niezamierzone. Takie rzeczy się zdarzają”. „W porządku, rozumiem to, ale niech przyjdzie i się przyzna. Dlaczego to ukryła? Jestem naprawdę zraniona”. Akcja przenosi się do stołówki. Asli i Akin siedzą przy jednym stoliku. „Asli, mam jeden pomysł” – oznajmia chłopak. – „Ty jesteś sama i Birce jest sama. Może więc zamieszkacie razem?”.

„Masz na myśli to, żebyśmy zostały współlokatorkami?” – pyta asystentka. – „Cóż, pomysł jest naprawdę bardzo dobry. Dlaczego sama na to nie wpadłam? Byłoby naprawdę dobrze. Powiem jej, jak tylko przyjdzie”. „Super. Tylko nie mów, że był to mój pomysł” – prosi Akin. – „Będzie zła, jeśli się dowie”. „Nie zrobię tego, nie martw się”. Akcja przenosi się do rezydencji. Kiymet wchodzi do salonu, gdzie Elif i Kerem siedzą na kanapie. Sama zajmuje miejsce na fotelu i zwraca się do dziewczynki: „Elif, czy nie masz żadnej pracy domowej? Nie spóźnij się”. „Już wszystko zrobiłam” – odpowiada córka Melek.

„Brawo!” – Kerem głaszcze dziewczynkę po policzku. Nagle jego telefon zaczyna dzwonić. Mężczyzna zerka na ekran i opuszcza salon. Kiymet od razu zrywa się z fotela i pochyla nad Elif. „Jaka jesteś niegrzeczna!” – grzmi kobieta. – „Ile razy mówiłam ci, żebyś nie kręciła się po domu? A ty na złość rozsiadasz się w salonie!”. „Ale ja…” – próbuje się wytłumaczyć przestraszona dziewczynka. „Przestań! Jeśli raz jeszcze zignorujesz to, co mówię…”. W tym momencie rozlega się odgłos kroków. Kiymet szybko opuszcza salon, by nie zostać posądzoną o znęcanie się nad Elif.

Gulsum wchodzi do kuchni, gdzie znajduje się Melek. „Serce, naprawdę ci współczuje” – mówi służąca. „Dlaczego?” – nie rozumie mama Elif. „Z powodu bluzki pani Kiymet. Spaliłaś ją podczas rasowania. Nie zapomni ci tego przez rok. Ciągle będzie ci to wypominała”. „Chwileczkę. Ja spaliłam jej bluzkę?”. „Tak, właśnie się dowiedziałam. Czarownica Kiymet o tym mówiła”. Akcja przenosi się do firmy. Rana spostrzega stojącego na korytarzu Leventa. Zdaje sobie sprawę, że Humeyra się w nim podkochuje, i wpada na pomysł, jak wykorzystać go, by zranić rywalkę. Przechodzi obok ochroniarza i niby przypadkiem potyka się.

Humeyra, która idzie właśnie korytarzem, odwraca głowę i robi zdumioną minę. Widzi Ranę, która jak omdlała zawisła w ramionach Leventa! Momentalnie powraca do niej wspomnienie, gdy zobaczyła wtulonych w siebie Tarika i Ranę przed domkiem w lesie. Akcja wraca do rezydencji. Melek znajduje Kiymet w przedpokoju. „Co pani próbuje zrobić?” – pyta. – „Dlaczego mnie oczerniasz? Jaki masz ze mną problem?”. „Moim problemem jesteś ty. Nie chcę ciebie w tym domu” – odpowiada siostra Macide. „Rób co chcesz, ale nie pozbędziesz się mnie. Nie trudź się na próżno”.

Melek schodzi na dół. Kiymet zamyśla się głęboko i wpada na pewien pomysł. Upada obok schodów i zaczyna krzyczeć wniebogłosy: „Boli mnie! Moja noga!”. Po chwili pojawiają się przy niej wszyscy domownicy. „Pani Kiymet, co ci się stało?” – pyta Melek. – „Czy wszystko w porządku?”. „Jak się przewróciłaś, ciociu?” – pyta Kerem. – „Serce, pomóż nam ją podnieść”. „Chwyć się mnie.” – Mama Elif pochyla się nad leżącą na podłodze kobietą. „Nie dotykaj mnie!” – zabrania mama Mahira i odpycha Melek. – „Moja noga! Ona mnie zepchnęła!”. Kerem, jego mama i Elif kierują zdumione spojrzenia na Elif.

„Chciała mnie zabić! Dlatego mnie zepchnęła!” – krzyczy dalej Kiymet. Jej twarz wykrzywia się w takim bólu, jakby przeżywała najcięższe męki. – „Moja noga! Ona mnie zepchnęła, Macide! Chce, żebym umarła! Zepchnęła mnie ze schodów! Moja noga!”. „Co ty mówisz, na miłość boską?” – pyta Melek. – „Dlaczego miałabym cię zepchnąć? Szłam właśnie do swojego pokoju…”. „Zamknij się! Nie ujdzie ci to płazem! To przez nią upadłam! Bardzo mnie boli, bardzo…”. „Dlaczego miałabym zrobić coś takiego? Nawet mnie tu nie było, kiedy to się stało”. „Czy mogłabym kłamać w tym wieku? Ona mnie zepchnęła! Zepchnęła staruszkę!” – Kiymet zalewa się łzami. – „Nie wiem dlaczego, ale mnie nienawidzi! Czy to nie grzech robić coś takiego starej kobiecie?!”.

„W porządku, porozmawiamy o tym później. Chodź, ciociu” – mówi Kerem i pomaga wstać Kiymet. „Pani Macide, przysięgam, że nic nie zrobiłam” – zarzeka się Melek. Także ma łzy w oczach. – „Kiedy przyszłam, ona już tu leżała”. „Prawdopodobnie to był wypadek” – stwierdza z wyraźnym przejęciem pani Haktanir. „Oczywiście” – potwierdza brat Humeyry. – „Co innego mogłoby się stać?”. „To nie był wypadek!” – grzmi Kiymet. – „To oczywiste, że będzie teraz wszystkiemu zaprzeczać! Nie powie przecież, że próbowała mnie zabić! Bardzo mnie boli! Bardzo!”. „Nie dotknęłam jej nawet palcem! Przysięgam!” – Zdruzgotana Melek chwyta się za głowę. – „Kiedy przyszłam, już tu leżała!”.

Kerem i Macide odprowadzają Kiymet do salonu. Elif przytula mamę. Akcja przenosi się do firmy. Humeyra siedzi przy swoim biurku i płacze. Przypomina sobie słowa, które usłyszała dziś od Rany: „Moja obecność tutaj jest dla ciebie zagrożeniem. Mogę wziąć od ciebie wszystko, czego chcę!”. Córka Macide ociera łzy z policzków i mówi do siebie: „Nie, nie pozwolę nikomu więcej się zranić. Ani Ranie, ani Leventowi. Nikt już mnie nie skrzywdzi!”. Akcja wraca do rezydencji. Melek stoi przy blacie w kuchni i bardzo płacze. Do pomieszczenia wchodzi Gulsum. „Co ona robi?” – pyta mama Elif. „Ciągle krzyczy. Powtarza: Wyrzućcie tę kobietę z domu. Nie pozwoliła sobie nawet nałożyć maści na nogę”.

„Przekonała wszystkich, że to ja ją zepchnęłam” – stwierdza Melek. „Nie mów tak. Ani pan Kerem, ani pani Macide nie winią cię”. Mama Elif przypomina sobie ostatnie spojrzenie, jakim obrzuciła ją Macide. Było wręcz przepełnione oskarżeniem. „To spojrzenie wystarczy. Straciłam całe zaufanie pani Macide” – stwierdza. „Oszalałaś? Mówisz tak, jakbyś nie znała pani Macide”. „Jeśli chodzi o zaufanie, nawet jej małe wątpliwości mnie łamią. Złamała mnie”. Kamera przenosi się do salonu. Kiymet leży na kanapie i trzyma się za nogę. Obok niej znajdują się Kerem i Macide.

„Ja też nie wiem, dlaczego to zrobiła” – oznajmia Kiymet. – „Dzisiaj ciągle była wobec mnie bezczelna. Chciałam ją o coś zapytać, od razu mnie obraziła. Potem poszłam do swojego pokoju. W pewnym momencie pojawiła się za mną i upadłam. Naprawdę tego nie rozumiem. Och, to tak bardzo boli”. „Ciociu, czyli twierdzisz, że pojawiła się za tobą i upadłaś. Może po prostu się zderzyłyście, a ty myślisz, że cię zepchnęła” – sugeruje Kerem. „Nadal mówisz o wypadku. Dzisiaj rozmawiałyśmy z twoją mamą o niej. Cały czas jest bezczelna wobec mnie. Może usłyszała, jak rozmawiam z Macide, zdenerwowała się i mnie zepchnęła”.

„Ciociu, może chcesz, żebym cię zawiózł do szpitala?” – pyta Kerem. „Nie, to minie. Nie ma co panikować. To, co boli najbardziej, to rana na sercu. Czyż nie tak, Macide?”. Pani Haktanir nic nie odpowiada. Akcja przenosi się do firmy. Levent wchodzi do gabinetu Humeyry. „Pani Humeyro, nie jesteś gotowa” – zauważa ochroniarz. „Mam jeszcze trochę pracy” – odpowiada kobieta, nawet na niego nie patrząc. – „Ty możesz już iść”. „Przed chwilą powiedziałaś, że już kończysz”. „A teraz mówię, że to jeszcze nie koniec. Czy masz jakiś problem?”. „Nie”. „Więc możesz iść”.

„Czy jest jakiś problem?” – pyta Levent. „Wręcz przeciwnie, wszystko jest jasne” – odpowiada siostra Kerema. „A jak zamierzasz wrócić?”. „Powiem kierowcy z firmy, żeby mnie odwiózł. I jutro nie przyjeżdżaj do rezydencji. Masz wolne”. Mężczyzna potakuje głową i opuszcza gabinet, choć zupełnie nie rozumie nagłej zmiany zachowania Humeyry. Co Melek zrobi po tym, jak została niesłusznie oskarżona przez Kiymet? Czy opuści rezydencję?

Podobne wpisy