1055: Tufan idzie przez dzielnicę. Jest wściekły. W jego głowie wciąż brzmią słowa, które usłyszał dziś od Emirhana: „Nauczyciel nie będzie już tylko moim nauczycielem, ale także moim ojcem. Od teraz będę synem nauczyciela. Możesz to sobie wyobrazić? Będę synem kogoś, kogo wszyscy kochają. Wszyscy chcieliby być na moim miejscu”. „Syn nauczyciela, patrzcie go” – mówi do siebie oburzony Tufan. – „To ja jestem jego ojcem. Ja!”. Akcja przenosi się do domu Asli. Kobieta leży na kanapie i bardzo kaszle. Nagle rozlega się dźwięk dzwonka. „Kto to może być?” – zastanawia się. Niechętnie podnosi się i udaje do drzwi. Robi wielkie oczy, gdy przed wejściem widzi… Kerema.

„Przeziębisz się, jeśli będziesz tak stała przy otwartych drzwiach” – mówi przybyły. „Przepraszam. Proszę, wejdź” – mówi Asli i wpuszcza swojego szefa do środka. Ten wnosi do domu siatki z zakupionymi owocami i różnymi herbatami ziołowymi. „Panie Keremie, niepotrzebnie się niepokoiłeś. Zaniedbałeś swoją pracę. Czuję się winna”. „Asli, proszę cię. Nie jestem tutaj panem Keremem, tylko opiekunem chorej. I nie wyjdę stąd, dopóki nie wyzdrowiejesz”. „Ale…”. „Nie ma żadnego ale. Ty tutaj się męczysz, ponieważ jesteś chora, a ja męczę się w firmie, ponieważ nie mam pomocy. Dlatego musimy natychmiast cię wyleczyć”. „Ale pani Humeyra…”.

„Nie będziesz już dłużej z nią pracować” – oświadcza Kerem. „Jak to? Dlaczego?”. „Bo tak powinno być. Wracamy do starego harmonogramu. Ale najpierw musisz się wyleczyć”. „W gruncie rzeczy nic mi nie jest” – zapewnia Asli i w tej samej chwili kicha. – „Jeśli dziś odpocznę, jutro wstanę na nogi”. „W takim razie połóż się i odpoczywaj”. Tymczasem Tufan udaje się przed sklep Julide. Dostrzega stojącą w oknie Leman i machnięciem ręki pokazuje jej, by do niego zeszła. Po chwili kobieta stoi już przed nim.

„Co tutaj robisz?” – pyta Leman. „Dotrzymałem danego słowa” – stwierdza były mąż Julide. – „Nie powiedziałem nic twojemu synowi ani synowej. Ty zaś powiedziałaś, że dasz mi wszystko, o co poproszę. Pamiętasz, pani Leman?”. „Powiedz, czego chcesz?”. „Rozmyślałem długo nad tym. Nie mogę spędzać całych dni bezczynnie. Chcę mieć pracę. Chcę być szanowanym sprzedawcą, którego Emirhan z dumą będzie mógł nazywać ojcem. Z pewnością ty też tego chcesz”. „Och, robi mi się niedobrze od twojego gadania. Powiedz, czego chcesz, człowieku!”.

„Chcę tego sklepu.” – Tufan wskazuje palcem na drzwi sklepu Julide. „Co? Chcesz sklepu?” – Leman robi wielkie oczy. – „Ty przecież zrujnowałabyś to miejsce w dwa dni. Co ty w ogóle wiesz o prowadzeniu sklepu? Nie rozśmieszaj mnie”. Następna scena rozgrywa się jakiś czas później. Tufan wraca przed sklep. W ręku niesie kanister. Z ziemi podnosi kamień i rozbija nim szybę w drzwiach sklepu. Trzask tłukącego się szkła dociera do uszu Leman. Kobieta momentalnie staje w oknie i z przerażeniem obserwuje, jak będący w furii mężczyzna demoluje sklep.

Akcja przenosi się do firmy. Birce wchodzi do pokoju, który dzieli wraz z Akinem. Jako że chłopaka nie ma w środku, siada przy jego biurku i przywołuje w pamięci słowa, które usłyszała, kiedy wyznawał jej miłość. Jest rozmarzona. Nagle jednak wyraz jej twarzy diametralnie się zmienia, kiedy spostrzega, co jest wyświetlone na ekranie laptopa Akina. Widzi maila, którego chłopak otrzymał, z propozycją wyjazdu do Włoch.

Leman wybiega z domu. „Co ty robisz?! Oszalałeś?!” – krzyczy do Tufana, który nie przestaje demolować sklepu. „Do niczego się nie nadaję, tak?!” – pyta wzburzony drab i ponownie kopie w drzwi. – „Jeśli ten sklep mi się nie przyda, nie przyda się też nikomu!”. „Zatrzymaj się, proszę cię! Nie rób tego, błagam!”. „Uciekaj stąd, bo i ciebie spalę razem ze sklepem!” – Tufan sięga po kanister i oblewa benzyną wejście do sklepu. Następnie rzuca pusty kanister na ziemię i z kieszeni wyciąga zapalniczkę. Odpala ją! „Zgaś to natychmiast! Zadzwonię na policję!” – ostrzega mama Safaka.

„Czym mi grozisz, ty kłamczucho?!” – grzmi mężczyzna. – „Idź, no dalej! Zadzwoń na policję, a ja zadzwonię do twojego syna! Zobaczymy, co zrobisz, gdy Safak dowie się o wszystkim! Spalę ten sklep! Spalę go!” – Tufan niebezpiecznie zbliża płomień do oblanych benzyną drzwi. Przerażona Leman chwyta się za głowę. W następnej scenie stoi obok dwóch szklarzy, którzy wymieniają wybite szyby w drzwiach. Tufana już tu nie ma, nie podpalił sklepu. „To robota dzieci sąsiada” – tłumaczy Leman. – „Że też akurat tutaj musiały grać w piłkę. Tyle razy im mówiłam, żeby bawiły się na swoim podwórku, ale nikt mnie nie słuchał. Cóż, takie są obecnie dzieciaki”.

„Pani Leman, jesteś pewna, że zrobiły to dzieci?” – pyta jeden z mężczyzn, wyraźnie powątpiewając. – „Wydaje mi się, że ktoś zrobił to celowo”. „Boże uchowaj. Dlaczego miałabym nie być pewna? Grają tutaj od rana do wieczora. Nie dają człowiekowi spokoju i jeszcze wyrządzają tego rodzaju szkody”. „Tego nie mogły zrobić dzieci. Ktoś świadomie to zrobił. Zobacz, nawet szyld jest uszkodzony. Gdyby dzieci wybiły szybę, przestraszyłyby się i od razu uciekły”. „Tak, możliwe, że zrobiły to celowo. Ostatnio bardzo na nie nakrzyczałam. Powiedziałam im, że przebiję ich piłkę. Z pewnością zrobiły to ze złości”.

„Siostro, proszę cię.” – Mężczyzna nie daje się nabrać na opowieść Leman. – „Sąsiedzkie dzieci nie zrobiłyby czegoś takiego. Z pewnością zrobił to ktoś inny. Jest w tym coś jeszcze. I na dodatek czymś śmierdzi, chyba benzyną”. „Sklep jest nieczynny od kilku dni. Powietrze nie dochodziło do środka i dlatego śmierdzi” – tłumaczy kobieta. – „I zamiast zajmować się mówieniem, weź się po prostu do pracy”. W tym momencie przed sklep wraca Tufan. „Co się tu stało? Bomba eksplodowała?” – pyta. „Nawet gdyby bomba eksplodowała, nie byłoby takich szkód” – odpowiada jeden z robotników.

„Niech się nie powtórzy, pani Leman” – mówi drab z udawanym współczuciem. – „Bardzo mi przykro. Jeśli masz jakiś problem, powiedz, rozwiążemy go. Jesteśmy przecież sąsiadami. Wszystko da się rozwiązać”. Leman odciąga Tufana od sklepu, by robotnicy ich nie usłyszeli. „Zobacz, uspokoiłem się. Jestem jak owieczka” – kontynuuje były mąż Julide. – „Porozmawiajmy jak dorośli ludzie albo ja porozmawiam z kimś innym”. „Nie możesz mnie przestraszyć takim gadaniem. Cokolwiek zrobisz, nie dam ci tego sklepu!”. „Tak myślisz?”. „Posłuchaj, dam ci wszystko inne. Dam ci pieniądze, jeśli chcesz, ale nie żądaj ode mnie sklepu. To pamiątka po moim mężu”.

„Nie chcę pieniędzy. Chcę tylko sklep” – powtarza zbir. – „Skończę z bezczynnością i zajmę się handlem. Dlatego potrzebny jest mi ten sklep”. „Sklep nie jest tylko mój, ale także Julide. Co jej powiem, jeśli zapyta?”. „Nie jesteś jej teściową? Powiesz, że oddałaś sklep i tyle. Zresztą, nie obchodzi mnie to. Przemyśl to i zdecyduj, które rozwiązanie jest dla ciebie lepsze. Ale pamiętaj, jeśli zapalę ogień, nie zgaśnie on, dopóki wszystkiego nie pochłonie”.

Akcja przenosi się do firmy. Birce rozmawia z Filiz. „Jak długo będziesz uciekać? Spędzacie razem cały dzień” – stwierdza sekretarka. – „Musisz wreszcie mu odpowiedzieć”. „Już się tobie poskarżył, tak?” – domyśla się projektantka. – „Boże mój!”. „Nie, nie poskarżył się. Powiedz mi, dlaczego torturujesz młodego człowieka?”. „Nie robię nic, czym bym go torturowała. Po prostu mu nie ufam”. „Nie ufasz mu? Młody człowiek cały dzień kręci się obok ciebie. Jeśli spóźnisz się choćby kwadrans, z niecierpliwością wygląda ciebie. Dla wszystkich twoich problemów stara się znaleźć rozwiązanie. Czy to nic dla ciebie nie znaczy?”.

„Nie bądź niesprawiedliwa wobec niego” – kontynuuje Filiz. – „Czy boisz się, że cię skrzywdzi? Nawet gdyby chciał, nie może tego zrobić. Akin nie widzi nikogo oprócz ciebie”. „Mimo to nadal ukrywa przede mną pewne rzeczy”. „Co takiego ukrywa?”. „Przypadkiem zobaczyłam dzisiaj wiadomość, którą otrzymał. Dostał zaproszenie na piętnastodniowy warsztat we Włoszech. Teraz sobie wyjedzie, jakby nic się nie stało”. „Jesteś pewna, że to zrobi?”. „Oczywiście. Dlaczego miałoby być inaczej?”. „Może czeka na twoją odpowiedź. Może czeka, aż powiesz mu, żeby został”.

Birce z uśmiechem na twarzy udaje się w kierunku pokoju. Wydaje się, że chce także powiedzieć Akinowi o swoich uczuciach. Nagle dostrzega chłopaka, jak stoi na końcu korytarza obok dwóch dziewczyn. Jedna z nich przybliża się do niego i wpatruje się jak w obrazek. Oburzona Birce odchodzi. Kamera robi zbliżenie na Akina. „Możesz się trochę odsunąć?” – prosi chłopak. – „Ktoś może jeszcze źle zrozumieć”. „Kto może źle zrozumieć?” – pyta dziewczyna. „Ktoś, kto nie chciałbym, żeby źle zrozumiał”. Czy Leman odda Tufanowi swój sklep? Czy Akin wyjedzie do Włoch?

Podobne wpisy