1060: Emirhan wychodzi na podwórko. Zatrzymuje się przed sklepem i zdumiony odkrywa, że znajduje się w nim Tufan. „Co tutaj robisz?” – pyta syn Julide. „Wejdź, lwie” – mówi mężczyzna. – „Obejrzyj, jak wygląda sklep twojego tatusia”. „Twój sklep? To przecież sklep mamy”. „Teraz jest mój. Możesz tu przychodzić, kiedy tylko zechcesz. W końcu to sklep twojego ojca. Zobacz, jak blisko siebie będziemy. Przychodź do mnie, jak tylko będziesz miał jakiś problem”. „Mama będzie bardzo smutna”. „Nie będzie, bez obaw”. „Jak zdobyłeś ten sklep?”. „O to już zapytaj ciocię Leman”. Chłopiec od razu podbiega do domu kobiety. „Ciociu Leman, otwórz!” – krzyczy, łomocząc w drzwi.

„Kiedy wyszedłeś?” – pyta mama Safaka. „Przed chwilą. Usłyszałem dochodzące ze sklepu odgłosy” – odpowiada Emirhan. – „Dlaczego dałaś mu sklep? Czy to dlatego nie pozwalałaś mi wychodzić na zewnątrz? I dlatego okłamywałaś, że jesteś chora? To sklep mamy! Będzie bardzo smutna, kiedy to zobaczy. Dlaczego nie pomyślałaś o niej?”. Oburzony chłopiec wbiega do środka domu. Leman rzuca pogardliwe spojrzenie stojącemu przed sklepem Tufanowi. Mężczyzna śmieje się w najlepsze.

Akcja przeskakuje do następnego dnia. Melek odbiera telefon od Mahira. „Nie obudziłem cię?” – pyta mężczyzna. „Nie, właśnie robię śniadanie” – odpowiada mama Elif. – „Mam nadzieję, że nie ma nic złego”. „Nie, spokojnie. Podczas ostatniej rozmowy byłaś zdenerwowana. Czy wszystko już w porządku? Myślałem o tobie zeszłej nocy, ale nie chciałem cię niepokoić”. „Dziękuję za troskę. Nadal martwię się z powodu tej kwestii, ale nikomu nic nie powiedziałam. Myślę, że masz rację, nie mogę sama decydować o tym. Nie jest w porządku opowiadać innym o stanie pani Macide bez jej pozwolenia”.

„Postąpiłaś właściwie pozostawiając decyzję pani Macide” – zapewnia Mahir. – „Nie będę ci przeszkadzał w pracy. Do następnego razu”. Tymczasem Julide i Safak wracają z podróży poślubnej. Gdy wysiadają z taksówki, kobieta od razu kieruje wzrok na swój sklep. Widzi leżącą na ziemi tablicę z napisem „Wełna Tulay”, która do niedawna wisiała nad drzwiami. Teraz zastąpił ją szyld „Tufan GSM”. „Dlaczego sklep jest otwarty?” – dziwi się Julide. „Prawdopodobnie mama otworzyła” – odpowiada nauczyciel. Jego żona kieruje się ku sklepowi i przez otwarte drzwi widzi, że w środku wszystko się zmieniło. Po chwili zza lady wyłania się Tufan i z uśmiechem patrzy na zszokowanych małżonków.

Akcja przenosi się do rezydencji. Kerem i Humeyra stoją przy głównych drzwiach, gotowi do wyjścia do pracy. „Ach, zapomniałem mojej teczki” – mówi mężczyzna. – „Gulsum, możesz mi przynieść?”. „Oczywiście” – potwierdza służąca i odchodzi. „Mama bardzo ucieszyła się, że wczoraj odwiedziliście grób taty” – mówi Humeyra do brata. – „Nie czekajmy na rocznicę śmierci, zabierajmy ją tam częściej. Wczoraj nie znalazłam czasu, ale następnym razem pojadę z wami”.

Macide wchodzi do przedpokoju. „Wychodzicie?” – zwraca się do dzieci. „Tak, mamo” – odpowiada Kerem. – „Potrzebujesz czegoś?”. „Nie, dziękuję. Ale poczekajcie na swojego ojca i razem pojedźcie do firmy”. Kerem i Humeyra patrzą zdezorientowani na matkę, a następnie kierują na siebie spojrzenia, chcąc upewnić się, że się nie przesłyszeli. Tymczasem Gulsum wychodzi z gabinetu z teczką Kerema. Na korytarzu zatrzymuje ją Kiymet. „Zapytam cię o coś” – mówi mama Mahira. – „Posiadam notatnik ze skórzaną okładką. Gdzieś go zostawiłam i nie wiem gdzie. Może widziałaś go?”.

„Tak. Myślałam, że należy do pana Kerema i zostawiłam go w gabinecie” – odpowiada służąca. „W porządku, dziękuję ci. Możesz odejść.” – Kiymet udaje się prosto do gabinetu. Siada za biurkiem, otwiera pamiętnik i czyta zapiski swojej siostry: „Kerem stoi na czele naszej rodzinnej firmy. Ale także syn mojego brata, Yusuf, ma prawo do tej firmy. Szukałam go przez wiele lat. Niestety w zeszłym roku otrzymałam wiadomość, że umarł. Teraz moim jedynym życzeniem jest odnalezienie jego żony i córki. Szukam żony i córki zmarłego bratanka, Melek i Elif”.

Kiymet od razu przypomina sobie wczorajszą rozmowę telefoniczną z synem i moment, kiedy niby przez pomyłkę nazwał Serce Melek. Przypomina sobie także, jak Elif nazwała Serce mamą. „To one są tymi Melek i Elif!” – uświadamia sobie zdumiona Kiymet. – „To one mają prawo do dziedzictwa Macide!”. Kamera wraca do przedpokoju. „Mamo? Co powiedziałaś?” – pyta Kerem, kierując na matkę przenikliwe spojrzenie. „Co masz na myśli? Mówię o waszym ojcu” – oświadcza pani Haktanir. „Mamo, czy jesteś świadoma tego, co powiedziałaś?” – dopytuje Humeyra. – „Poprosiłaś, żebyśmy poczekali na naszego ojca. Przecież nasz tata nie żyje”.

Macide jest wyraźnie zmieszana. „Mamo, wszystko w porządku? Nie strasz nas” – mówi Kerem. „Nic mi nie jest, synu. Ja… Źle mnie zrozumieliście, nie chciałam tego powiedzieć” – tłumaczy pani Haktanir, odzyskując pamięć. – „Wiem, że wasz ojciec nie żyje. Dzieci, nie patrzcie na mnie w ten sposób. Nie pamiętam, co dokładnie powiedziałam, ale chciałam powiedzieć, że wasz ojciec zawsze jest z nami”. „Mamo, to nie tak. Dosłownie kazałaś nam poczekać na tatę”. „Mamo, czy coś się z tobą dzieje niedobrego?” – pyta Humeyra. – „Czy twoja pamięć szwankuje?”.

„Nie, kochanie. To samo wyskoczyło mi z ust” – odpowiada Macide. – „W ostatnich dniach dużo myślę o waszym ojcu. Kiedy odwiedziłam jego grób, wszystkie wspomnienia wróciły. To właśnie chciałam powiedzieć, nic więcej”. „Mamo, wybacz, ale zupełnie nie jestem do tego przekonany” – oznajmia mężczyzna. – „Ostatnio jesteś bardzo zamyślona, zaczynam się martwić”. „Kerem ma rację, ja też to zauważyłam” – potwierdza była żona Tarika. – „Często o czymś zapominasz i jesteś zamyślona. Kiedy zasypiasz, nie budzisz się godzinami. Czy na pewno niczego przed nami nie ukrywasz?”.

„Humeyra, dlaczego miałabym coś ukrywać?” – przekonuje Macide. „Nie, nie możemy tak tego zostawić. Musimy pojechać do lekarza” – postanawia Kerem. – „I to natychmiast”. „Kerem ma rację. Przygotuj się od razu” – prosi Humeyra. „Dzieciaki, przesadzacie. Nic mi nie jest”. „Mamo, chcę od lekarza usłyszeć, że wszystko jest w porządku” – mówi mężczyzna. – „Dalej, chodź”. „Nie naciskaj. Naprawdę nic mi nie jest, pojedziemy innym razem”. „Mamo, nie próbuj nas oszukiwać”. „Dlaczego miałabym was oszukiwać? Nie czuję się dobrze i nie chcę nigdzie iść, to wszystko”.

Do przedpokoju wkracza Melek, która od pewnego czasu przysłuchiwała się rozmowie. „Muszę wam coś powiedzieć” – oznajmia, stając przed rodzeństwem. „Serce, czy to może poczekać?” – pyta Humeyra. – „Mamy problem z mamą, musimy pojechać do lekarza”. „O tym właśnie chciałam z wami porozmawiać. Przypadkowo usłyszałam waszą rozmowę. Powodem tego, że pani Macide jest w takim stanie, że jej umysł jest niestabilny… To ja jestem tego powodem”. „Co?” – nie rozumie Humeyra. „Dziś rano popełniłam błąd”. „Jaki błąd?” – pyta Kerem, marszcząc czoło. „Przypadkowo pomyliłam leki pani Macide”.

„Jakie lekarstwo jej dałaś?!” – Kerem jest wyraźnie zdenerwowany. „Cóż, to były środki uspokajające, których używała pani Humeyra” – odpowiada mama Elif. – „To było niezamierzone. Nie wiem, jak doszło do tej pomyłki”. „Serce, co ty zrobiłaś? Te leki są bardzo silne” – stwierdza Humeyra. „Naprawdę to było niezamierzone, bardzo mi przykro. Zdałam sobie sprawę, kiedy stan pani Macide się pogorszył. Przepraszam i ciebie, pani Macide”. „W porządku, córko” – mówi Macide, wymieniając z Melek porozumiewawcze spojrzenie. – „Czułam się dziwnie, ale nie zwróciłam na to uwagi. Teraz jest już dobrze”.

„Jak mogłaś popełnić taki błąd? To nie może się powtórzyć” – zastrzega Kerem. „Synu, wystarczy już. To był zwykły wypadek, nie przesadzaj” – mówi pani Haktanir. „Nie zdajesz sobie sprawy, jak poważne było to zaniedbanie”. „Kerem, wystarczy. To był wypadek” – powtarza za matką Humeyra. „Uważaj na przyszłość.” – Mężczyzna kieruje wzrok na Melek. – „Ten strach, którego przed chwilą doświadczyliśmy…”. Akcja przenosi się przed dom Leman. „Co się tu dzieje?” – pyta Safak, wbijając w rywala groźne spojrzenie. „A co ma się dziać? Tylko handel” – odpowiada ze spokojem Tufan.

„Lepiej odpowiedz!” – grzmi syn Leman. „Zapytałeś i ładnie ci odpowiedziałem” – stwierdza ojciec Emirhana. „Co się stało z moim sklepem? Co ty tutaj robisz?” – pyta Julide. – „Skąd się wziąłeś w moim sklepie? Co to wszystko ma znaczyć?”. „Wejdźcie, zrobię wam herbaty. Porozmawiamy ładnie. Nie wahajcie się, wejdźcie”. „To, co zrobiłeś, nazywa się wtargnięciem!” – grzmi nauczyciel. – „Kto ci na to pozwolił?”. „Tak życzysz mi szczęścia?”. „Jakiego szczęścia? O czym ty mówisz?” – nie rozumie Julide. „Ten sklep jest teraz mój. Co tu jest niezrozumiałego?”.

„Co masz na myśli?! O czym ty mówisz?!” – krzyczy jeszcze głośniej Safak. „Tylko bez agresji” – prosi Tufan. – „Te cztery ściany są teraz moje. Historia robienia na drutach dobiegła końca”. „W czyim sklepie jesteś?!” – Safak chwyta rywala za sweter. – „W tej chwili się stąd wynoś!”. „Nigdzie się nie ruszę!” – oświadcza zdecydowanie bandzior. „Rozdzielcie się!” – prosi przerażona Julide. – „Safak, puść go!”. „Zabieraj te łapy! Dałem pieniądze i wynająłem sklep! Zadzwonię na policję!”.

„Dzwoń, śmiało! Wyjaśnij im swój problem!” – Nauczyciel przyciska Tufana do ściany. „Wyjaśniam ci, ale nie rozumiesz!” – Tufan odpycha nauczyciela. – „Jeśli chcesz kogoś zapytać, zapytaj swoją matkę. Nie ma w tym żadnego oszustwa. I nie zachowuj się tak przed kobietą”. „Ty obrzydliwy draniu!” – Pięść Safaka ląduje na szczęce rywala. – „Przybyłeś, żeby zakłócić nasz spokój, ale ci się nie uda!”. „Safak!” – rozlega się krzyk Leman, która właśnie wybiegła z domu. Wraz z Julide próbuje rozdzielić walczących mężczyzn.

Z domu wychodzi Emirhan i woła: „Tato!”. Safak i Tufan jednocześnie odwracają głowy w jego kierunku. Chłopiec podchodzi jednak do nauczyciela. „Tato, proszę cię, nie rób tego” – mówi. „Emirhan, zostań z mamą” – mówi rozkazującym tonem syn Leman. „Safak, chodźmy do domu i tam porozmawiajmy” – prosi Julide. – „To nie jest tego warte”. „Synu, nic ci nie jest? Bardzo się przestraszyłam” – oznajmia Leman. „Mamo, wyjaśnij mi to. Co ten typ robi w sklepie?” – pyta nauczyciel. – „Mamo, zapytałem cię o coś. Odpowiedz!”. „Synu, ja…”. „Słucham cię!”. „Safak, wejdźmy do środka i spokojnie porozmawiajmy” – powtarza Julide. – „Wszyscy jesteśmy zdenerwowani”.

Akcja przenosi się do rezydencji. Macide rozmawia z Melek w swoim pokoju. „Bądź błogosławiona, Serce” – mówi pani Haktanir. – „Uratowałaś mnie z beznadziejnej sytuacji. Niestety musiałaś kłamać. Zmusiłam cię do popełnienia grzechu. Moje sumienie nie jest spokojne. Niech Bóg mi przypisze ten grzech”. „Nie mów tak. W twoim spojrzeniu widziałam wołanie o pomoc. Zdałam sobie sprawę, że nie masz innego wyboru, jak tylko ukrywać prawdę. Próbowałam po prostu ratować sytuację”. „Dziękuję ci. Niech Bóg podaruje ci wszystko, co najlepsze”. „Pani Macide, wiem, że to mnie nie dotyczy, ale nie ukrywaj prawdy. Twoje dzieci mają prawo wiedzieć”.

„Widziałaś reakcję Kerema” – mówi Macide. „Widziałam. Mimo to uważam, że…”. „Nie mogę, Serce. Kerem i Humeyra pokonali ciężkie dni. Nie chcę, żeby znowu rozpaczali”. „Rozumiem, ale nie możesz tego ukrywać w nieskończoność. Musisz im powiedzieć. Jeśli będziecie razem, łatwiej ci będzie przez to przejść”. „Wiem, ale potrzebuję jeszcze trochę czasu. Proszę cię, utrzymajmy to jeszcze w ukryciu”. Melek potakuje głową na znak zgody. Akcja przenosi się do domu Leman. Kobieta i jej syn są w pokoju dziennym. „Oszaleję! Jak mogłaś zrobić coś takiego, mamo?!” – krzyczy wściekły Safak.

„I ja jestem zaskoczona” – tłumaczy nieporadnie Leman. – „Sprzedałam sklep komuś innemu. Skąd mogłam wiedzieć, że ten ktoś wynajmie sklep Tufanowi?”. „Boże, niech to wszystko okaże się tylko złym snem” – wznosi modły nauczyciel. „Safak, uspokój się. Porozmawiajmy spokojnie, proszę”. „Mamo, co ty mówisz? Jak mam się uspokoić? Jak mogłaś tak po prostu sprzedać sklep?”. „Synu…”. „Sprzedałaś sklep swojej synowej! Bez konsultacji z nią! Boże, zachowaj mi rozum! Dobrze, odłóżmy już wszystko na bok, ale ten sklep był dziedzictwem mojego ojca. Mam z nim związanych wiele wspomnień. Dlaczego teraz ten drań ma być jego właścicielem? Dlaczego to zrobiłaś? Odpowiedz!”.

„Nie mogę ci powiedzieć” – odpowiada Leman. „Mamo, żartujesz sobie ze mnie? Wyjaśnij mi!” – domaga się mężczyzna. „Safak, nie miałam złych intencji, przysięgam. Chciałam tylko waszego dobra”. „Więc myślisz o nas i dlatego zakłócasz nasz spokój?!”. „To nie tak, synu. Ożeniłeś się i myślałam, że Julide więcej nie będzie pracować. Uznałam, że sklep nie jest już potrzebny”. „To do ciebie należy decyzja o tym? Kto dał ci prawo, by zakłócać nasz spokój? To, co zrobiłaś, jest niedopuszczalne! Kiedy rzeczy już się ułożyły, wszystko spaliłaś! Znowu! Nigdy ci tego nie wybaczę!”.

„Safak, proszę cię, nie odrzucaj swojej mamy” – błaga zrozpaczona Leman. – „Myślałam tylko o waszym dobrym samopoczuciu”. „Zamilcz, mamo, wystarczy! Julide! Emirhan!”. Po chwili kobieta i chłopiec pojawiają się w przedpokoju. „Safak, uspokój się trochę” – prosi Julide. „Spakujcie się!” – rozkazuje mężczyzna. – „Więcej nie będziemy tu mieszkać!”. W następnej scenie małżonkowie i Emirhan opuszczają dom. Stojący przed sklepem Tufan odprowadza ich wzrokiem. „Nie pozwolę na to. Nie możesz zabrać mojego syna ode mnie!” – mówi do siebie drab. Co Kiymet zrobi z nowo zdobytą wiedzą? Czy Julide i Safak wrócą do domu?

Podobne wpisy