1092: Gdy Haktanirowie siadają do śniadania, w rezydencji rozlega się dzwonek do drzwi. Kerem idzie otworzyć i widzi znajdującą się przed wejściem swoją asystentkę, która bardzo płacze. „Asli, co się stało?” – pyta zaniepokojony. – „Dlaczego tak wyglądasz?”. „Melek doznała krwawienia wewnątrzczaszkowego” – odpowiada przybyła. „Co?! Jak to się stało? W jakim jest stanie?”. „Jest na intensywnej terapii. To ty jesteś za to wszystko odpowiedzialny!” – Asli wbija w szefa nienawistne spojrzenie. Takie samo, jakim Kiymet zwykła obrzucać Elif. – „Oskarżyłeś ją bez wysłuchania! Jeśli z tego nie wyjdzie, nigdy nie wybaczę tobie i twojej rodzinie!”. „Możesz się trochę uspokoić?”.

„Ja mam się uspokoić? Ona walczy o życie!” – grzmi dziewczyna. – „Nie wiadomo, czy przetrwa! To ty jesteś powodem tego wszystkiego!”. „Asli, już dobrze. Wejdź i porozmawiajmy” – prosi Kerem. – „W jakim jest szpitalu? Pojedziemy tam”. „Mam wejść? Mówię ci, że ona umiera! Walczy ze śmiercią! Obwiniłeś ją bez wysłuchania! Ona nie jest winna! Ty jesteś winny wszystkiego!”. Do przedpokoju wbiega zapłakana Elif, która wszystko słyszała z korytarza. „Co się stało? Co się stało mojej mamie?!” – pyta ogarnięta paniką. „Elif, z mamą będzie dobrze, nie martw się” – zapewnia była nauczycielka. „Co się stało, Asli? Powiedz!”.

„Kochanie, mama miała mały wypadek w więzieniu, ale wszystko będzie dobrze.” – Asli przytula dziewczynkę, która wpada w jeszcze większą rozpacz. Akcja przenosi się do szpitala. Mahir zakłada fartuch lekarski i wchodzi do sali Melek. Kobieta jest nieprzytomna, na twarzy ma założoną maskę tlenową. Syn Kiymet kuca przy jej łóżku i mówi ze łzami w oczach: „Nie udało mi się zapobiec twojemu uwięzieniu. Nie udało mi się ciebie ochronić. Wszystko jest moją winą. Jeśli ceną tego wszystkiego jest twoja śmierć, ja też umrę. Myślałem, że najgorsze, co spotkało mnie w życiu, to że mój ojciec zostawił mnie bez wszystkiego, do czego miałem prawo. Myślałem, że muszę walczyć, aby to odzyskać”.

„Ale spotkał mnie o wiele trudniejszy egzamin” – kontynuuje Mahir i niepewnie ujmuje dłoń Melek. – „Przyjechałem tutaj, aby się zemścić. Spotkałem ciebie, zakochałem się w tobie… Najtrudniejsze jest to, że cię nie uratowałem. Pozostałem biernym obserwatorem tego wszystkiego. Melek, proszę cię, wyzdrowiej. Nie zostawiaj mnie. Jeśli tobie coś się stanie, nie będę mógł żyć”. Akcja wraca do rezydencji. Elif pakuje najpotrzebniejsze rzeczy do plecaka, zakłada ciepłą kurtkę i wymyka się z domu, mając nadzieję, że uda jej się dostać do szpitala. Reszta domowników znajduje się w tym czasie w salonie.

„Boże, nie jest dobrze, że usłyszała o Serce” – mówi zmartwiona Macide. „Zamknęła się w pokoju. Nawet nie zjadła śniadania” – mówi Kerem. „Nie martwcie się, niedługo ją odwiedzę” – oznajmia Kiymet. „Obraziła się na nas za to, że nie zabraliśmy jej do szpitala” – stwierdza Humeyra. – „Powiedziałam jej, że nie pozwolą jej zobaczyć Serce, ale mi nie uwierzyła”. Akcja przenosi się do domu Leman. Emirhan pod pretekstem spotkania z przyjaciółmi wychodzi z domu. Upewnia się, że nikt nie wygląda przez okno, i wchodzi do sklepu. W głównym pomieszczeniu nie widzi jednak nikogo. Przechodzi do drugiego pokoju i tam znajduje swojego ojca, który leży na sofie.

„Co ci jest? Dlaczego leżysz?” – pyta zdziwiony chłopiec. „Trochę się położyłem, synu” – odpowiada Tufan i zanosi się kaszlem. „Jesteś chory?”. „Trochę, ale to nic strasznego”. Emirhan poprawia koc, którym przykryty jest jego ojciec. „W ten sposób zimno się nie przedostanie” – oznajmia. – „Mama zawsze mnie tak okrywa. Dobrze, odpoczywaj”. „Dokąd idziesz?”. „Do przyjaciół. Miałem się z nimi spotkać, będą się martwić”. Chłopiec odchodzi. Tufan zanosi się głośnym kaszlem, by podkreślić, jak bardzo jest chory. Wydaje się, że chce w ten sposób wzbudzić współczucie u syna i tym samym zbliżyć go do siebie.

Po chwili Emirhan wraca do sklepu. W rękach niesie ciepłą kołdrę oraz pełny talerz różnych przekąsek, które niepostrzeżenie wyniósł z domu. „Emirhan? Nie poszedłeś spotkać się z kolegami?” – pyta zdziwiony Tufan. „Przyniosłem ci jedzenie i kołdrę” – oznajmia syn Julide. „Kto cię wysłał? Twoja matka zlitowała się nade mną?”. „Zabrałem to potajemnie”. „Brawo, mój synu! Naraziłeś swoją uczciwość, by pomóc choremu ojcu”. „Mama i ciocia Leman robią sarmę w salonie. Nietrudno było to wynieść. Zjedz tosty, jesteś głodny”. „Brawo, mój Robin Hoodzie!”. „Robin Hood? Kto to jest?”.

„Ktoś, kto zabiera bogatym i daje biednym” – wyjaśnia chory mężczyzna. – „Czy ten gad, twój nauczyciel, nie nauczył cię tego?”. Chłopiec kręci przecząco głową. „Widzisz, on jest nauczycielem, a ja muszę uczyć cię wszystkich przydatnych rzeczy. Zostaw tego Robin Hooda i jedz pitę. Jest wspaniała.” – Tufan zajada się przyniesionymi przez syna smakołykami. „Apetyt ci dopisuje. To oznacza, że szybko wyzdrowiejesz” – stwierdza Emirhan. „Ależ skąd, każdy kęs w siebie wmuszam…”.

Akcja przenosi się do rezydencji. Macide rozmawia z synem w przedpokoju. „Jeśli dowiesz się czegoś o Serce, od razu daj mi znać” – prosi pani Haktanir. „W porządku, mamo. Nie zostawiajcie Elif samej, niech nie będzie zamknięta w pokoju”. „Bez obaw, Humeyra już do niej poszła”. „Dobrze, ja idę.” – Kerem odwraca się w stronę głównych drzwi, kiedy nagle do pomieszczenia wpada jego siostra. „Nie ma Elif!” – zakrzykuje zaaferowana Humeyra. „Jak to jej nie ma?”. „Nie ma jej w pokoju. Nie ma też jej kurtki i plecaka”. „Czy nie poszła znowu do pokoju Serce?”. „Po co miałaby brać wtedy plecak?” – odpowiada Kerem i ciężko wzdycha. – „Na pewno wymknęła się niezauważona”.

„Musiała pojechać do Serce” – stwierdza Humeyra. „Wy sprawdźcie pokój Serce, ja rozejrzę się na zewnątrz” – postanawia mężczyzna i opuszcza dom. Akcja przenosi się do szpitala. Przed salą Melek znajdują się Asli i Mahir. Dziewczyna rozmawia przez telefon z Birce. „Nadal to samo. Nic nam nie mówią” – oznajmia zapłakana do słuchawki. – „Powiedzieli tylko, że jej ciśnienie i puls są niestabilne. Jeszcze się nie obudziła. Przed chwilą zapytałam lekarza, ale nic nie może powiedzieć. Dobrze, pracuj, moja droga. Dziękuję za telefon”.

„Asli, przemyj twarz, wyjdź na zewnątrz i zaczerpnij świeżego powietrza” – mówi Mahir. „Nie. Nie chcę stąd odchodzić” – odpowiada była nauczycielka. – „Melek jest dla mnie jak rodzona siostra. Nie wiem, co zrobię, jeśli coś jej się stanie. Jest matką, która nie myśli o niczym innym, poza swoim dzieckiem. Jak to możliwe, że spotyka ją to wszystko? Co to za los? Nie ma niczego, czego nie wycierpiałaby przez te wszystkie lata. Jeśli coś jej się stanie, jeśli to dziecko zostanie bez matki, kto będzie za to odpowiedzialny?”. Czy Elif uda się dotrzeć do szpitala? Czy Mahira ruszą wyrzuty sumienia i przyzna się do tego, co zrobił wraz z matką?

Podobne wpisy