1134: Macide wchodzi do kuchni, gdzie znajduje się Gulsum. „Szukałam ciebie” – oznajmia pani Haktanir. – „Od dawna chciałam ci powiedzieć, ale proces mnie rozproszył. Niedawno podjęliśmy decyzję w fundacji, żeby nasze stare ubrania, które nadal można nosić, przekazać potrzebującym. Wybierz te, które są w dobrym stanie, i je wyślemy”. „Już mi to powiedziałaś, pani Macide. Wszystko spakowałam, nie martw się”. „Naprawdę? Musiałam zapomnieć. No nic, dziękuję ci, córko”. Akcja przenosi się do domu Melek. Kobieta i Kerem siedzą w pokoju dziennym. „Nie rozmawialiśmy, odkąd to wszystko się zaczęło” – stwierdza mężczyzna. – „Uwierz mi, to był trudny okres dla nas wszystkich. Także dla mnie. Popełniłem wiele błędów, przyznaję”.
„Takie jest życie, panie Keremie” – mówi Melek. – „Człowiek nie wie co i kiedy go czeka. Ale ważne jest, aby zrozumieć swoje błędy, nawet późno, i spróbować je naprawić”. „Właśnie dlatego chciałem z tobą porozmawiać. Odkąd to wszystko się zaczęło, głos wewnątrz mnie mówił, że jesteś niewinna. Z drugiej jednak strony bałem się, że nie będę mógł ochronić ludzi, których kocham i za których odpowiadam. Melek, wierzę ci. W razie potrzeby będę walczył w twojej sprawie. Dlatego teraz powiedz mi wszystko, co wiesz o rezydencji i lekach. Jestem gotów odkupić swoje błędy, dlatego powiedz mi, kto za tym stoi. Chcę znać każdy szczegół”.
Akcja wraca do rezydencji. Gulsum przekłada worki w kontenerze na śmieci. „Była brudna, ale chyba w dobrym stanie” – mówi do siebie. – „Po wypraniu będzie służyć przez długi czas. Gdzie to jest? Są przyzwyczajeni do wyrzucania rzeczy, gdy tylko lekko się zabrudzą. Nie wiedzą, czym jest ubóstwo. Jest, znalazłam.” – Służąca wyciąga worek z koszulą Kiymet. Następnie udaje się do rezydencji. W przedpokoju zatrzymuje ją Humeyra. „Gulsum, wiesz o zbiórce odzieży?” – pyta córka Macide. – „Przekażemy ją potrzebującym rodzinom. Jestem pewna, że mama ci powiedziała”. „Powiedziała, pani Humeyro. Zebrałam już większość odzieży, a nawet wyprałam”.
„Twoje ręce są ze złota” – chwali Humeyra. – „Przyjdź później do mojego pokoju. Mam kilka rzeczy, razem coś wybierzemy”. „Oczywiście, wkrótce przyjdę”. Akcja wraca do domu Melek. „Proszę, opowiedz mi” – mówi Kerem. – „Jak to się stało? W porządku, ty jesteś niewinna, ale kto w takim razie jest winny?”. „Panie Keremie, przede wszystkim dziękuję za twoje słowa” – mówi Melek. – „Zawsze byłam gotowa opowiedzieć ci wszystko, co się stało, od samego początku. W końcu to ja najbardziej ucierpiałam”. „Posłuchaj, nawet najdrobniejszy szczegół może mieć ogromne znaczenie”.
„Kiymet” – mówi w myślach Melek, po czym oznajmia na głos: „W rzeczywistości nie mogę dokładnie zrozumieć tego, co się stało. Myślę o tym od samego początku. Lekarstwa, które zażywała pani Macide… Wątpiłam w ich skuteczność. Pomyśl tylko, codziennie zażywała garść lekarstw, a jej stan nie poprawiał się. Zawsze była rozkojarzona. Poza tym wiesz, że nie pozwoliła mi nic powiedzieć”. „Jesteś pewna, że przyjmowała te lekarstwa?”. „Oczywiście, że tak. Każdego dnia przynosiłam je i czekałam aż przyjmie. Potem wzięłam kilka tabletek i zabrałam do analizy”.
„Do analizy?” – Kerem robi duże oczy. – „Zaniosłaś leki mamy do analizy? Jak wpadłaś na ten pomysł? Nikt nie zaniósłby lekarstw do laboratorium od tak. Dlaczego nie poszłaś do lekarza i nie zapytałaś go o opinię? Myślałaś, że lekarstwa, które przyjmuje mama, nie są tymi, które przepisał lekarz, tak?”. „Tak” – potwierdza Melek. „Oszaleję!” – Mężczyzna podnosi się. – „Kto i dlaczego zrobiłby coś takiego? Wiadomo, kto mieszka w domu. Mama, siostra, ciocia i ja. Kto by to zrobił? Gdybyś ty zmieniła leki, po co miałabyś zanosić je do analizy? Melek, gdybyś tylko powiedziała nam o tym od razu. Niesłusznie w ciebie zwątpiliśmy. Wszystko jest bardzo dziwne. I co wykazała ta analiza?”.
„Nic. Lekarstwa, które przyjmowała pani Macide, były tymi na chorobę Alzheimera” – odpowiada kobieta. „Gdzie jest ten raport? Nie pytam dlatego, że ci nie ufam, nie zrozum mnie źle. Gdybyśmy mieli raport, mielibyśmy solidny dowód”. „Niestety nie mam go. Wiesz, że przeszłam przez trudne dni. Zatrzymanie, więzienie… Kto wie, gdzie jest teraz. Nie wiem”. „Nie możemy poprosić w tym laboratorium o kopię raportu?” – rzuca pomysł Asli, która także jest w pokoju. – „Na pewno mają jakieś archiwum”. „Dokładnie. Musi być zapisane na nazwisko Melek” – stwierdza Kerem. – „Pojadę do laboratorium, a ty odpoczywaj, dopiero co wyszłaś. Później porozmawiamy o wszystkim”.
Asli odprowadza Kerema do wyjścia. „Do zobaczenia” – mówi mężczyzna, ale tuż za progiem odwraca się. – „Nadal jesteś zdystansowana i chłodna wobec mnie. Rozumiem cię, byłbym taki sam na twoim miejscu. Staram się dbać o ludzi, których kocham. Gdyby coś się stało mojej mamie, nie zniósłbym tego. Dlatego tak zaatakowałem Melek. Bardzo martwiłem się o mamę. Jeśli spróbujesz spojrzeć na rzeczy z mojego punktu widzenia, zrozumiesz mnie”. „Rozmawialiśmy już o tym wszystkim” – stwierdza Asli. „Tak, rozmawialiśmy, ale nie wystarczająco, by dojść do porozumienia. Asli, nie jestem niewrażliwym i pozbawionym skrupułów mężczyzną. Te wydarzenia bardzo mnie zasmuciły”.
„Myśli nie opuszczają mojej głowy od kilku dni” – kontynuuje syn Macide. – „Raz skręciłem w złą stronę i nie mogę wrócić. Wiem, że to przeze mnie jesteśmy w tej sytuacji, przez moje złe decyzje i wybory. Ale naprawdę jesteś dla mnie ważna. Posłuchaj, ja ciebie…”. „Jeśli to wszystko, co masz do powiedzenia…” – przerywa Asli, bojąc się tego, co Kerem może powiedzieć. „Dobrze, pójdę już.” – Mężczyzna odwraca się, a jego pracownica szybko zamyka drzwi.
Akcja przenosi się do rezydencji. Gulsum wchodzi do pokoju Humeyry. W rękach trzyma kosz z ubraniami oraz worek z koszulą Kiymet. Siostra Kerema przebiera przyniesione przez służącą rzeczy. „To wyblakło, nie możemy tego wysłać, to wstyd” – ocenia. – „Odłóż to gdzieś. A co tam jest?” – Kieruje wzrok na worek. „Koszula pani Kiymet” – odpowiada Gulsum. – „Wczoraj wyrzuciła ją do kosza. Kiedy pani Macide powiedziała mi, żeby zebrać ubrania dla potrzebujących, pomyślałam, że może się przydać. Wyciągnęłam ją więc z kontenera”. „Pokaż mi ją”. Gulsum sięga po worek i mówi: „Jest brudna, ale wyczyszczę ją. Pani Kiymet pewnie pomyślała, że plam z krwi nie da się usunąć”.
„Krwi?” – Humeyra z zaintrygowaniem ogląda koszulę. – „To na pewno krew?”. „Tak wygląda”. „Czy coś jej się stało?”. „Nie wiem”. „Boże, Boże, zraniła się gdzieś? Powiedziała ci coś?”. „Nie, nic nie powiedziała. Ale wydaje się być w dobrej formie. Chociaż w ostatnim czasie często nie ma jej w domu…”. „Czy wiesz, dokąd chodzi?”. „Nie wiem”. „Dobrze, włóż tę koszulę z powrotem do worka, niech zostanie u mnie”. Tymczasem Kerem przychodzi do kancelarii adwokackiej. „Czy są jakieś wieści o pani Fikret?” – zwraca się do sekretarki.
„Nie, dosłownie zapadła się pod ziemię” – odpowiada pracownica. – „Nie ma żadnych wieści”. „Co mówią policjanci?”. „Nic konkretnego, tylko to, że prowadzą śledztwo. Mam nadzieję, że znajdzie się jak najszybciej. To przerażające, że tak długo nie ma z nią kontaktu”. „W porządku. Jeśli pojawi się coś nowego, poinformuj mnie, proszę”. Mahir odchodzi. Akcja przenosi się do laboratorium, gdzie właśnie przyjechał Kerem. „Znalezienie raportu zajmie trochę czasu” – informuje pracownik. – „Pliki archiwalne zabezpieczone są hasłem”. „Rozumiem, ale proszę zająć się tym jak najszybciej, to dla mnie ważne” – mówi Kerem. „Zrobię wszystko, co w mojej mocy. Zadzwonię, jak tylko znajdę raport”.
Akcja przenosi się na wybrzeże. Mahir siedzi na kamieniach, jest głęboko zamyślony. „Mylisz, że wszystko jest skończone?” – mówi do siebie. – „Myślisz, że to koniec, bo Melek wyszła na wolność? Jak chcesz uciszyć swoje sumienie? Jak chcesz złagodzić jego wyrzuty? Boże, pomóż mi. Muszę zapłacić za ból, który spowodowałem Melek. Ani mama, ani ja sam… Nikt ani nic mnie nie obchodzi. Nie mogę z gryzącym sumieniem patrzeć w oczy kobiety, którą kocham. Nie mogę. Poniosę należną mi karę. Tylko w ten sposób zamilknie głos w środku mnie”.
W następnej scenie Mahir przyjeżdża na komisariat. Staje przed biurkiem policjanta i mówi: „Dzień dobry. Chciałem…”. W tym momencie jego telefon zaczyna dzwonić. To Melek. „Przepraszam.” – Syn Kiymet odchodzi na dwa kroki i odbiera. „Mam nadzieję, że ci nie przeszkadzam. Jesteś wolny?” – pyta kobieta po drugiej stronie. „Oczywiście. Proszę, mów”. „Nie spodziewałyśmy się, że wyjdziesz dziś tak wcześnie. Jeśli nie masz żadnych planów, chcemy zaprosić cię na kolację”. „Cóż…”. „Przyjdź, bracie Mahirze!” – w słuchawce rozlega się głos Elif. – „Proszę cię!”.
„I Elif cię zaprasza, z pewnością słyszałeś” – mówi Melek. – „Myślę, że teraz nie odrzucisz tego zaproszenia”. „Oczywiście. Przyjadę na kolację, do zobaczenia”. Mahir rozłącza się i opuszcza komisariat, rezygnując z tego, po co tu przyszedł. Czy Melek powie w końcu Keremowi, że to Kiymet odpowiada za całe zło? Co Humeyra zrobi z zakrwawioną koszulą? Czy prawdziwa analiza lekarstw trafi w ręce Kerema?