1144: Melek odprowadza Mahira do drzwi. Tam mężczyzna odzywa się: „Pani Melek, może nie należy do mnie tego mówić, ale Elif ma rację. Kiymet jest bardziej niebezpieczna niż nam wszystkim się wydaje. Biorąc to wszystko pod uwagę, wyjazd stąd jest najlepszą decyzją, jaką możesz podjąć. Asli też to popiera. Znajdziemy piękne miejsce, w którym Elif będzie mogła kontynuować naukę. Jeśli zdecydujesz się wyjechać, nigdy nie zostawię cię samej. Jeśli wyjedziesz, ja wyjadę z tobą. Oczywiście tylko wtedy, jeśli i ty tego chcesz. Pomysł z wyprowadzką wydaje się być najlepszy, przemyśl to. Dobrej nocy”. Mahir odchodzi.
Akcja przeskakuje do następnego dnia. Leman wchodzi do kuchni, gdzie jej synowa przyrządza obiad. „Dodaj trochę cebuli” – instruuje pani domu. – „Inaczej Safakowi nie będzie smakować”. „Tak też zrobiłam” – oznajmia Julide. – „Mamo, wychodzisz gdzieś?”. „Skoro mam torebkę na ramieniu, to chyba tak. Chociaż wcale nie mam ochoty, by znowu zobaczyć twarz tego nieszczęśnika. Cały czas stoi przed naszymi drzwiami, ktoś jeszcze pomyśli, że jest ochroniarzem. Ani na moment nie zostawił nas w spokoju!”. „Mamo, bądź cicho, jeszcze Safak usłyszy”. „Nie usłyszy, leży. I czy to nie jest prawda, co powiedziałam? Odkąd pojawił się w naszej dzielnicy, jestem w ciągłym stresie. Mój świat spowiły czarne chmury!”.
„Kiedyś dbaliśmy tylko o siebie” – kontynuuje Leman. – „Żyliśmy własnym życiem, bez kłótni. Nie byliśmy zmuszeni do walki z tym łajdakiem. Ale naszym największym problemem nie jest on, tylko ty!” – Kobieta wbija w synową pełne pogardy spojrzenie. – „Przed tobą nigdy nie byliśmy w szpitalu lub na policji. Jakie to były piękne dni, żyliśmy przyzwoicie. Ale kiedy ty przyszłaś, nic nie zostało z dawnego spokoju i porządku! Unosisz się nad nami jak czarna chmura. Najgorsze jest to, że mój syn tego nie widzi! Cieszysz się z tego, prawda? Ale poczekaj, pokażę mojemu synowi twoje prawdziwe oblicze!”.
„Kiedy ten dzień nadejdzie, wszystko w tym domu będzie takie jak wcześniej” – mówi dalej Leman. – „I ciebie w nim nie będzie!”. Tymczasem Kerem przychodzi do domu Melek. Staje przed nią i przekazuje jej wyniki analizy, którą sama zleciła. „Co to takiego?” – docieka Elif. „To dla nas bardzo ważny dokument, Elif” – odpowiada Kerem. – „Pokazuje, że twoja mama jest niewinna, i dowodzi tego, jak bardzo dbała o naszą rodzinę. Pokazuje też, że popełniłem bardzo duży błąd i zraniłem osoby, które kocham. Tak mi wstyd, kiedy pomyślę, jak bardzo cię skrzywdziłem. Gdyby chodziło o kogoś innego, pewnie nie odważyłbym się przed nim stanąć, ale ty masz wielkie serce, Melek. Proszę o przebaczenie, wybacz mi”.
„Przeprosiłbyś każdego, ponieważ ty też masz wielkie serce” – przekonuje Melek. – „Wiem, jak wiele człowiek może zrobić, by chronić swoją rodzinę”. „Miło mi to słyszeć, bo daje mi to odwagę, by powiedzieć coś innego. Jeśli masz czas, chcę o czymś z tobą porozmawiać”. Wszyscy siadają na kanapach. „Melek, naprawdę ciężko jest mi to powiedzieć” – mówi dalej Kerem. – „Po tym wszystkim, co zaszło…”. „Panie Keremie, cokolwiek było, to już koniec, minęło. Proszę cię, bądź spokojny”. „Dobrze więc. Posłuchaj, rodzina to nie tylko brat, siostra i dzieci. Czasami ktoś wchodzi w twoje życie i staje się bliski jak rodzina”.
„Ja bardzo dobrze wiem, co to znaczy.” – Melek kieruje wymowne spojrzenie na przyjaciółkę. „Tak, doświadczyłaś tego z Asli, ale i my doświadczyliśmy tego z tobą” – oświadcza Kerem. – „Przed tymi wydarzeniami żyliśmy razem szczęśliwie w rezydencji. Waham się, żeby to zaproponować, ale… Czy nie możemy wrócić do tamtych dni? Rozmawiałem dziś rano z mamą, ona też tego bardzo pragnie. Będziemy bardzo szczęśliwi, jeśli wrócisz. Proszę, rozważ naszą ofertę”.
Akcja przenosi się do rezydencji. Kiymet wchodzi do kuchni, staje obok Gulsum, która właśnie gotuje, i pyta: „Dodałaś do tego cebuli?”. „Zrobiłam tak, jak powiedziałaś” – potwierdza służąca. „W rzeczywistości powinnaś to zrobić bez naszej rozmowy. Z jednej strony pracujesz, z drugiej robisz fuszerkę. Ile razy ci mówiłam, żeby wieszać firanki, gdy są jeszcze wilgotne? Potem będą pomarszczone”. „Gdybym zajęła się firankami, posiłek na iftar by się opóźnił”. „Ktoś, kto cię nie zna, pomyślałby, że przechodzisz na emeryturę. Ale ja wiem, że twoja genetyka jest taka. Twoja krew jest taka. Powiem Macide, żeby znalazła nową pomocnicę”.
„Przecież Melek wraca” – zauważa Gulsum. „Przepraszam? Gdzie wraca Melek? Nie przewracaj przede mną oczami!” – grzmi Kiymet. – „Melek nie może nawet śnić o tym domu! Moja siostra ma miękkie serce i wybaczyła jej, ale nic poza tym”. „Wiesz lepiej, ale ja słyszałam pana Kerema. Pojechał do Melek, by namówić ją na powrót do rezydencji”. Akcja przenosi się do parku, gdzie spotkały się Melek i Julide. „Mam wątpliwości, Julide” – oznajmia ta pierwsza. – „Z jednej strony Elif i Asli… Obie chcą zacząć nowe życie gdzieś daleko stąd”. „Czy nie mają racji?”. „Tak, oczywiście, są zmęczone. Zwłaszcza Elif w ostatnich latach dużo przeszła. Po prostu chce być z dala od zła, mieć nowe życie”.
„Jeśli teraz odejdę, nawet jeśli stworzę szczęśliwe życie, zawsze będę myślami tutaj, ponieważ diabeł uwił sobie gniazdo obok ludzi, których kocham” – kontynuuje Melek. – „Może któregoś dnia obudzę się i przeczytam wiadomość o ich śmierci. Nawet jeśli miejsce, do którego się przeprowadzę, będzie rajem, nie będę mogła tam oddychać. Wygląda na to, że podjęłam decyzję, Julide”. Akcja wraca do rezydencji. Kiymet ponownie wchodzi do kuchni, tym razem w pomieszczeniu nie ma nikogo. „Zostawiłam ich na chwilę samych, a Macide już wyzdrowiała” – mówi niezadowolona i podchodzi do leżącej na blacie tacy z lekarstwem siostry. Zamienia go na szkodliwy środek. – „Jest za głupia, kiedy dochodzi do siebie”.
Nagle do kuchni wchodzi Humeyra. „Widziałaś mamę, ciociu?” – pyta. „Ostatni raz, kiedy ją widziałam, była w salonie” – odpowiada mama Mahira, podnosząc tacę. – „Przygotowałam dla niej lekarstwa, by przyjęła je po iftarze. Posłuchaj, jest coś, o czym musimy porozmawiać”. „O co chodzi, ciociu?”. „O Melek, usłyszałam coś. Chodź, porozmawiamy trochę.” – Kiymet i jej siostrzenica wychodzą na korytarz. – „Nie jest dobrze, że tak szybko wasze serca zmiękły. Czuję się urażona, że nie zapytaliście mnie o zdanie”. „Udowodniono przecież, że Melek jest niewinna”. „Trzeba się zdać na intuicję, dziś każdy dokument można sfałszować. Ale jeśli dla ciebie nie jest to ważne, sama porozmawiam z Macide”.
„Myślę, że już za późno na rozmowę z mamą.” – Humeyra kieruje wzrok w stronę przedpokoju i uśmiecha się. Kiymet kieruje spojrzenie w tym samym kierunku i robi wielkie oczy. Widzi swoją siostrę, która serdecznie wita się z Melek. Humeyra także podchodzi do przybyłej i przytula ją na powitanie. „Mam dla ciebie dobrą wiadomość” – oznajmia Macide. – „Serce znowu będzie z nami mieszkać”. „Mówisz poważnie, mamo?”. „Tak”. „Ciebie też miło mi widzieć, pani Kiymet.” – Melek kieruje wzrok w stronę ciągle osłupiałej kobiety. – „Jestem pewna, że po naszej rozmowie w moim domu, nasza relacja będzie wyglądać zupełnie inaczej”.
W tym momencie Kiymet wypuszcza tacę z rąk. Melek podnosi tabletkę, która potoczyła się pod jej nogi. „Nie rozumiem, jak Serce może znowu pracować tutaj po tych wszystkich rzeczach.” – Pani Keskin odzyskuje rezon. „Udowodniono, że Serce jest niewinna” – przypomina Humeyra. – „Poszłaś nawet z mamą prosić ją o wybaczenie. O ile wiem, wszystko się wygładziło. Dlaczego teraz tak się zachowujesz?” – Kieruje wzrok na Melek. – „Tak się cieszę, że wróciłaś. Raz jeszcze witaj”. „Gdybym wiedziała, że moja wizyta spowoduje twój powrót tutaj, nigdy bym tam nie poszła!” – oświadcza Kiymet, wcale nie kryjąc się ze swoją niechęcią do Melek.
„Kiymet, proszę, nie zaczynaj znowu” – odzywa się pani Haktanir. – „Już raz niesprawiedliwie ją osądziliśmy. Cokolwiek przeżyła, to nasza wina. Będę zadowolona, jeśli twój stosunek do Serce ulegnie zmianie na lepsze”. „Daj mi to lekarstwo.” – Kiymet wyciąga rękę w kierunku Melek. – „Tobie nie można w niczym zaufać”. „Kiymet, dość już, proszę. To wstyd. Z pewnością jesteśmy już wystarczająco zawstydzeni przed Serce”. „Pani Macide, to w ogóle nie ma znaczenia” – zapewnia mama Elif i oddaje Kiymet szkodliwe lekarstwo.
W następnej scenie Kiymet wchodzi do swojego pokoju. Wyciąga buteleczkę z fałszywymi lekami i chowa ją do szuflady. Nagle drzwi pokoju otwierają się i do środka wchodzi Melek. „Co ty robisz?!” – oburza się mama Mahira. – „Wchodzisz do mojego pokoju bez pukania! Jeśli mnie dotkniesz, postawię cały dom na nogi, wiedz o tym!”. „Nie mam takiego zamiaru, przynajmniej na razie” – odpowiada Melek. – „Przyszłam poinformować cię o zasadach obowiązujących w domu”. „Co to za zasady?”. „Nie będziesz więcej dotykać leków pani Macide, od teraz ja będę je jej podawać. Jestem odpowiedzialna za wszystko, co pani Macide je i pije, ty więcej nie będziesz się w to mieszać”.
„Czy Macide wie o tych zasadach?” – pyta pani Keskin. – „Nie ty będziesz tu ustalać reguły”. „Wie, pani Kiymet. To warunki, które postawiłam, aby tu wrócić. Ona je zaakceptowała. Od teraz nie chcę nawet widzieć, jak przechodzisz obok jej pokoju. Tak jak tu przyszłaś, tak też stąd odejdziesz, nadejdzie dzień na to. Ale do tego czasu, jeśli zobaczę, że próbujesz zrobić coś złego pani Macide, bój się mnie! Twoje dni są policzone!”. Melek patrzy dłuższą chwilę w oczy swojej rywalki, pokazując, że już się jej nie boi, a następnie opuszcza pokój.
Roztrzęsiona Kiymet sięga po telefon i dzwoni do syna. „Słuchaj, ta twoja znowu kręci mi się pod nosem!” – mówi do słuchawki. – „Wróciła do pracy w rezydencji! Nie doprowadzaj mnie do szału! Zabierz ją, inaczej nie odpowiadam za to, co się stanie!”. „Melek? Pracuje w rezydencji?” – Mahir jest bardzo zaskoczony, a zarazem zlękniony. „Tak! Jeśli nie będzie daleko ode mnie, nie odpowiadam za siebie! Wiesz, że zawsze robię to, co mówię!”.