466: Odcinek rozpoczyna się sceną, w której widzimy Tulay siedzącą na skraju klifu. Kobieta płacze i wspomina czas spędzony razem z Veyselem. „To były cudowne dni” – mówi do siebie kobieta. – „Podjęłam duży wysiłek, by wyjść za mąż i zmienić swoje życie. Nie mogę jednak uciec przed swoją przeszłością…”. Czyżby kobieta chciała popełnić samobójstwo?! Akcja przenosi się do szwalni. Zasmucona Melek w bezsilności przechadza się po zakładzie. „Nadal nie wiesz, czy ktoś przyjedzie?” – pyta Aysel. „Niestety, nic nie wiem” – odpowiada mama Elif. „Więc jak wyślemy zamówienie? Jestem bardzo ciekawa” – mówi Gulay. – „Wszystkie ciężko nad nim pracowałyśmy”. „I to za nic” – dopowiada Sukriye.
„Przynajmniej dostałyśmy dodatkowy czas pracy” – stwierdza z sarkazmem Gulay. W tym momencie z zewnątrz dochodzi dźwięk zatrzymującego się samochodu. Melek wychodzi ze szwalni. „Dzień dobry. Przyjechałem odebrać zamówienie” – oznajmia kierowca. „Wysłali pana z firmy?” – pyta Melek. „Tak, z firmy pana Ersoya”. „To niemożliwe. Kiedy z nim rozmawiałam, powiedział, że nie mają nikogo, kogo mogliby wysłać”. „Tak było, ale udało się wysłać mnie. Możemy zacząć załadunek?”. Melek i mężczyzna wchodzą do szwalni.
Akcja przenosi się do rezydencji Karapinara. Arzu siedzi w fotelu i czyta gazetę. „Co za piękny dzień” – zachwyca się kobieta. – „Wszystko, o czym tak bardzo marzyłam, spełnia się. Gdzie wcześniej był Umit? Tak bardzo doceniam, że pojawił się w moim życiu”. Nagle rozlega się dzwonek do drzwi. „Kto to może być? Przecież nikogo nie zapraszałam” – mówi Karapinarówna i idzie otworzyć. Po drugiej stronie widzi… Goncę! „Dlaczego to zrobiłaś?!” – pyta wściekła żona Serdara. – „W jaki sposób zablokowałaś moje konto w banku?!”.
Akcja wraca przed szwalnię. Cały towar załadowany jest już na samochód. „Pojedzie pan z nim bezpośrednio do firmy?” – pyta Melek. „Oczywiście, proszę pani” – potwierdza kierowca. „To znaczy, że szybko dostarczy pan towar?”. „To zależy od natężenia ruchu, ale myślę, że tak”. „W porządku, bardzo dziękuję za przybycie tutaj”. Mężczyzna wsiada do samochodu i odjeżdża. „Zatem rzeczy dotrą na czas” – cieszy się Melek. Z goła inne emocje rysują się na twarzy Gulay…
Tymczasem kierowca zatrzymuje auto za najbliższym budynkiem. Podchodzi do niego Yusuf i przez uchyloną szybę wręcza mężczyźnie pieniądze. „Bardzo ci dziękuję, Musa” – mówi bibliotekarz. Okazuje się, że to on wynajął kierowcę, by uratować skórę Melek! Tymczasem Cevahir wraca do szwalni. Dowiaduje się o zrealizowanej dostawie i oddaje pracownicom ich premie. Nagle do warsztatu wchodzi… Bahrije! „Widzę, że szybko przywykłyście do mojej nieobecności” – mówi kobieta i staje naprzeciwko Melek. – „Chyba nie zapomniałaś, że to stanowisko należy do mnie?”. „Po prostu wykonuję swoją pracę” – odpowiada mama Elif. „Kim ty jesteś, aby być kierowniczką?”.
„Pan Cevahir mianował mnie na to stanowisko” – wyjaśnia Melek. – „Staram się robić to jak najlepiej potrafię”. „I radzi sobie świetnie” – oznajmia Suna. „Nikt nie pytał cię o zdanie” – odzywa się Gulay. „W dwa dni nie staje się kierowniczką” – mówi Bahrije. „Nigdy nie było to moją ambicją” – zapewnia Melek. – „Pan Cevahir poprosił mnie i zgodziłam się”. „W takim razie nie będziesz tego więcej robiła. Ja wracam do swoich obowiązków”. „I bardzo dobrze. Dwa dni wystarczyły, by Melek poczuła się jak wielka królowa” – stwierdza Gulay. – „I wcale nie uważam, by była w tym dobra”.
„O czym ty mówisz?!” – oburza się Melek. „To prawda! Odgrywałaś wielką mądralińską!” – grzmi Gulay. – „Myślisz, że masz wystarczająco duże doświadczenie, by pouczać nas we wszystkim?!”. „Wystarczy, Gulay” – wtrąca się Aysel. – „Melek starała się nam pomóc, używając całej swojej wiedzy. Nie zrobiła niczego złego”. „Poza tym dzięki niej udało nam się wysłać zamówiony towar na czas” – mówi Suna. W tym momencie z biura wychodzi Cevahir. „Co się tu dzieje? Dlaczego tak hałasujecie?” – pyta mężczyzna. Poprzednia kierowniczka odwraca się w jego stronę. – „Bahrije? Co ty tutaj robisz?”.
Nagle telefon Cevahira zaczyna dzwonić i mężczyzna wychodzi na zewnątrz, by odebrać połączenie. „Ciekawe w jakiż to sposób zdobyłaś uznanie pana Cevahira?” – pyta Bahrije. „Co pani insynuuje?” – pyta Melek. Akcja przenosi się na zewnątrz. Yusuf zauważa przechodzącą obok księgarni Elif. „Dlaczego sama wróciłaś ze szkoły?” – pyta mężczyzna. „Czekałam na moją mamę, ale nie przychodziła, więc postanowiłam sama wrócić” – odpowiada dziewczynka. – „Doskonale znam drogę”. „Mimo wszystko powinnaś poczekać na mamę. Nie powinnaś być sama”. Akcja wraca do szwalni. „Posłuchaj, mnie nie oszukasz jak innych” – oznajmia Bahrije. – „Gdy tylko zwęszyłaś okazję, od razu zajęłaś moje miejsce”. „Bahrije, jak pani może…”.
„Zamknij się, Melek!” – grzmi była kierowniczka. – „Od pierwszego dnia, gdy cię zobaczyłam, wiedziałam, kim jesteś! Czyhałaś na moje miejsce, wiem to!”. W tym momencie do szwalni wchodzi Elif. „Mamo? Dlaczego pani Bahrije krzyczy na ciebie?” – pyta dziewczynka. „Moja maleńka, co ty tutaj robisz? Dlaczego nie poczekałaś na mnie w szkole?” – pyta Melek. „Czekałam, ale nie przychodziłaś”. „Przepraszam, nie zdałam sobie sprawy z upływu czasu. Obiecuję, że się to więcej nie powtórzy”.
Akcja przenosi się na klif. Tulay stawia kolejny krok w stronę przepaści, ale nagle zatrzymuje się. „Nie mogę tego zrobić” – mówi do siebie kobieta. – „Przeszłam przez cały ten czas, ale teraz pogubiłam się. Veysel na pewno strasznie się o mnie martwi. Co się teraz stanie? Co mam zrobić?”. Kobieta podnosi swoją torebkę i odchodzi. Czy wróci do domu? Akcja przenosi do posiadłości Karapinara. Gonca wciąz stoi przed wejściem. „Nie patrz na mnie w ten sposób!” – krzyczy żona Serdara. – „Nie mogę korzystać z własnych pieniędzy! Dlaczego to zrobiłaś?!”. „Ile razy mam ci powtarzać? To nie ja!” – zarzeka się Arzu.
„Wiem, że kłamiesz. Znam cię bardzo dobrze” – oświadcza Gonca. „Czy ja mówię w innym języku, czy do ciebie już nic nie dociera?” – pyta Arzu. „Zrozumiałabym, gdybyś powiedziała prawdę”. „Myślisz, że naprawdę wiem coś o twoich pieniądzach? Poza tym jak mogłabym zrobić coś takiego? Na pewno pomyliłaś się, gdy wpisywałaś hasło”. „Arzu, lepiej w tej chwili powiedz mi prawdę!”. „Mówię ci prawdę. Pójdź do swojego banku i dowiedz się, co się stało. Porozmawiaj z profesjonalistą”. „Ty jesteś profesjonalną oszustką! Wiem, że to twoja sprawa, że zablokowano moje środki”.
Tulay idzie po ulicy, ciągnąc za sobą walizkę. „Ach, nie wiem dokąd mogę pójść” – wzdycha kobieta. – „Jeśli udam się na farmę, Veysel od razu się o tym dowie. Nie wiem, co powinnam teraz zrobić”. Akcja wraca do rezydencji Karapinara. „Słuchaj, wiem, że to byłaś ty” – oświadcza stanowczo Gonca. – „Dlatego masz to rozwiązać!”. „Myślę, że naoglądałaś się za dużo filmów” – stwierdza Arzu. – „Czy ja jestem agentem CIA? Jak mam ci pomóc?”. „Obie wiemy, że jesteś zdolna do wszystkiego”. „Gonca, wystarczy już tego. Masz stąd odejść i zostawić mnie w spokoju!”. „Jeśli ktoś powinien teraz odejść, to jesteś ty!”. „Jakbyś zapomniała, to jest mój dom. Tak było od zawsze. Zatem ta, która odejdzie, to ty. Żegnaj!”.
Arzu chce zamknąć drzwi, ale Gonca siłą wkracza do środka. „Za kogo ty się uważasz?!” – pyta wdowa po Necdecie. „Co ty robisz?!” – oburza się Arzu. „Co się dzieje? Czyżbyś się bała?”. „Gonca, odejdź stąd!”. „Nie zrobię tego! Zawsze starałaś się zrujnować moje życie. A nawet życie mojego dziecka. Teraz już na to nie pozwolę! Wysłałaś Serdara do więzienia i nawet nie wiem, dlaczego to zrobiłaś”. „Gonca, tego już naprawdę za wiele. Wynoś się stąd!”. „Nigdzie nie pójdę. Chciałabyś, by wszystko było twoje, czyż nie? Dom, pieniądze, firma… Wszystko!”. „Jaka żałosna jesteś!”. „Cisza! Powiedziałam ci, żebyś się zamknęła!” – Gonca ciska swoją torebką o podłogę. – „Teraz ja mówię! Tylko ja!”.
„Przez lata odnosiłaś się do mnie jak do zwykłego śmiecia” – kontynuuje żona Serdara. – „Powiedziałaś, że jestem zwykłą służką i zobacz, zostałam panią domu. Panią domu, w którym ty dorastałaś. Nie udało ci się zachować tego, co posiadałaś!”. „Przestań gadać te nonsensy” – rozkazuje Arzu. „Wiesz, że mam rację. Jasne, nie możesz tego zaakceptować. To musi być dla ciebie trudne wiedzieć, że nie masz nawet własnego domu”. „Nigdy nie zaakceptuje tego, co mówi zwykła oportunistka”. „Ja jestem oportunistką? A kim ty jesteś?! To ty zrobisz wszystko dla pieniędzy! Uświadom sobie, że dawna Gonca już nie istnieje. Nie jestem już twoją służką. To ty własnymi rękoma stworzyłaś nową Goncę. To dzięki tobie stałam się silna!”.
„Zawsze mi zazdrościłaś, Gonca, rozumiem to” – mówi Arzu. „To prawda, zazdrościłam” – przyznaje żona Serdara. – „Twojego bogactwa, biżuterii, ubrań i innych rzeczy. Ale ty stałaś się jeszcze bardziej zazdrosna o mnie!”. „O ciebie? Nigdy w życiu”. „Oczywiście, że tak. Wiesz dlaczego? Ponieważ mam rzeczy, których nie można kupić za pieniądze. Na przykład twój ojciec, który ciebie nienawidził, mnie bardzo doceniał. Oraz Serdar… Zakochał się we mnie mężczyzna, któremu niegdyś ty skradłaś serce!”. „Doprawdy? Wierzysz w to, że Serdar ciebie kocha? Serdar jest z tobą wyłącznie z powodu pieniędzy! Tak samo jak ty byłaś z moim tatą!”.
„Spójrz na siebie. Przy tobie nie ma nikogo” – stwierdza Gonca. – „Żyjesz tylko dla własnych ambicji. Twoja córka umarła…”. „Zamknij się!” – wybucha Arzu. „Co się stało? Czyżby twoje sumienie cię zabolało? Arzu, możesz mieć znowu pieniądze i wszelkie bogactwo, ale umrzesz w samotności!”. Gonca odwraca się i opuszcza posiadłość. „Skończyły mi się pieniądze. Jestem bez domu” – mówi do siebie dziewczyna, będąc już poza bramą. – „Nie mam niczego. Wszystko wymknęło mi się spod kontroli tak szybko. Serdar na pewno jakoś mi pomoże. Muszę się z nim zobaczyć”.
Veysel nieustannie próbuje dodzwonić się do żony, ale ta nie odbiera telefonu. „Nie mogę uwierzyć” – mówi mężczyzna. – „Ile czasu już minęło, a ona nadal nie daje znaku życia…”. „Tato, spokojnie, na pewno wkrótce ją znajdziemy” – zapewnia Murat. – „Musimy zacząć działać. Wydrukujmy plakaty i rozwieśmy je na mieście. Może to nam pomoże”. „Tak, to bardzo dobry pomysł”. „Musisz mi tylko dać fotografię Tulay”. Veysel sięga po portfel i wyciąga z niego zdjęcie żony. Całuje je i przekazuje synowi”.
Akcja przenosi się do szwalni. Pracownice dzielą się na dwa obozy. Jeden trzymający stronę Melek i drugi wspierający Bahrije. „Wkrótce skończy się twoje panowanie” – mówi Bahrije do mamy Elif. „Czy ty nie możesz się wreszcie zamknąć?!” – oburza się Melek. „Spokojnie, ignoruj ją” – radzi Aysel. – „Ona po prostu chce wyprowadzić ciebie z równowagi”. „Niebawem gorzko tego pożałujecie, że trzymacie stronę Melek” – oznajmia Bahrije.
Do szwalni wraca Cevahir. „Co się tu dzieje?” – pyta mężczyzna. – „Pół godziny rozmawiałem przez telefon, a wy jeszcze nie rozwiązałyście swojego problemu?”. „Podczas gdy Melek jest tutaj, nic nie będzie rozwiązane” – stwierdza Bahrije. – „To pan uczynił ją kierowniczką i takie są efekty. To nowicjuszka. Na szczęście teraz ja wróciłam i zaprowadzę tu porządek”. „Twój czas dawno minął, droga Bahrije”. „Co to ma znaczyć?”. „To, że kierowniczką jest Melek. I jeśli ci to odpowiada, możesz pracować tutaj jako zwykła krawcowa. I jaka jest twoja decyzja?”. „W porządku, niech tak będzie” – zgadza się Bahrije, ku zaskoczeniu wszystkich.
Akcja przenosi się do rezydencji Emiroglu. „Aliye, zamierzam odwiedzić mojego ojca i zobaczyć, jak się czuje” – mówi Zeynep. – „Dowiem się przy okazji, czy wiadomo już coś o Tulay”. „Oczywiście. Mam nadzieję, że wszystko już dobrze. Od razu poinformuj mnie o sytuacji” – prosi pani Emiroglu. Tymczasem Tulay siedzi na ławce w parku. Nagle podchodzi do niej dwóch mężczyzn. „Spójrz, jaką ślicznotkę Bóg stworzył” – szepcze jeden do drugiego. „Zwróciłaś naszą uwagę tą walizką” – oznajmia jeden z mężczyzn. – „Możemy cię ugościć, jeśli nie masz dokąd pójść”. „Wystarczy. Proszę zostawić mnie w spokoju!” – rozkazuje Tulay. „Proszę się nie denerwować, chcemy po prostu pomóc”.
„Nie potrzebuję niczyjej pomocy!” – wybucha Tulay, aż wstając na równe nogi. – „Już nawet na ulicy nie można mieć spokoju!”. „Chcieliśmy tylko pomóc” – tłumaczy mężczyzna. „Chodźmy stąd, to jakaś wariatka” – mówi drugi z mężczyzn i razem odchodzą. „I co ja mam teraz zrobić?” – zachodzi w głowę Tulay. – „Nie, nie mogę zostać w parku”. Kobieta wyciąga swoją komórkę i dzwoni do kogoś. „Halo, Seval?” – mówi do słuchawki. Co zrobi żona Veysela? Gdzie się podzieje?
Obowiązuje całkowity zakaz kopiowania streszczeń na inne strony! Za łamanie praw autorskich grozi odpowiedzialność karna.