675: Akcja odcinka rozpoczyna się w samochodzie Kerema. „Posłuchaj mnie, zatrzymam samochód, a ty od razu wysiądziesz” – mówi mężczyzna. „Jeszcze nie mogę” – oznajmia Reyhan. „Dobrze, to podaj mi adres i cię tam zawiozę”. „Byłam już w miejscu, do którego podążałam, ale okazało się, że pani Asiye nie żyje”. „Kto? Kim jest ta kobieta?”. „Posłuchaj, potrzebuję pomocy. Co jest złego w tym, że pojeżdżę z tobą przez jakiś czas?”. „Na pewno popełniłaś jakieś przestępstwo. Musisz być złodziejką. Co zrobiłaś? Napadłaś na jubilera? Teraz rozumiem, dlaczego jesteś tak zdesperowana”.
„Czy ty nie masz wstydu? Oskarżasz niewinną kobietę, nie mając żadnych dowodów!” – oburza się Reyhan. „Wystarczy już. Dlaczego zachowujesz się w ten sposób?” – pyta Kerem. „Ponieważ nie popełniłam żadnego przestępstwa!”. „Okej, w porządku. Zatrzymam auto i sobie pójdziesz, jasne? Jeśli tego nie zrobisz, odwiozę cię prosto na komisariat”. „Dobrze, wyjdę, ale zawieź mnie trochę dalej, proszę”. Kwadrans później dziewczyna odzywa się ponownie: „Chwileczkę, gdzie ty mnie zabierasz?”. „Ja ciebie? To ty wtargnęłaś do mojego samochodu, zapomniałaś? Jadę do mojego domu, dziewczyno! Zrujnowałaś mi wszystkie dzisiejsze plany!”.
„Zatrzymaj się już! Chcę wysiąść!” – rozkazuje Reyhan. Syn Macide gwałtownie naciska na pedał hamulca, a samochód zatrzymuje się z piskiem. „Wyłaź! Zakończmy wreszcie ten cały nonsens!” – mówi zdenerwowany Kerem. Jego pasażerka rozgląda się dokoła, jednak nie kwapi się, by wysiąść. „Dobrze, jak sobie chcesz” – mężczyzna ponownie rusza. „Ej, co ty robisz? Tutaj nikogo nie ma. Jesteśmy w środku lasu! Dokąd naprawdę mnie zabierasz? Powiedz mi”. „Ile razy mam ci odpowiadać na to samo pytanie?”.
„Przekraczasz wszelkie granice, idioto!” – grzmi Reyhan. – „Chciałam, żebyś zawiózł mnie na drugą stronę miasta, a ty zabierasz mnie na szczyt wzgórza! I jeszcze się śmiejesz! Zatrzymaj się, już!”. „Przecież nie zmusiłem cię do wejścia do mojego samochodu” – stwierdza Kerem. – „Jadę teraz do swojego domu, a ty rób potem, co zechcesz”. „Jaki dom? W takiej okolicy mogą mieszkać co najwyżej wilki! Nie myśl sobie, że jestem naiwna. Jeśli spróbujesz mnie skrzywdzić, zniszczę cię! Rozumiesz?! Zatrzymaj się, chcę wysiąść!”. „Masz amnezję? Czy nie zatrzymałem się przed chwilą? Dlaczego wtedy nie wyszłaś?”. „Nie wyszłam, bo wtedy jeszcze nie wiedziałam, że jesteś zboczeńcem!”.
„Zboczeńcem? Jesteś prawdziwa Kezban!” – stwierdza Kerem. „Kezban? To nie jest moje imię” – oznajmia dziewczyna. Syn Macide wybucha śmiechem. – „Jakie są twoje intencje, powiedz mi?”. „A jakie twoje? Zamierzasz mnie zaatakować? Spróbujesz ukraść mój samochód? Czego chcesz?”. „Powiedziałam ci, że nie jestem złodziejem! Co jest z tobą nie tak? Zatrzymaj wreszcie ten samochód! Nie chcę dłużej kontynuować tej jazdy!”. „Naprawdę chcesz, żebym wypuścił cię w tym miejscu?”. „Mówię ci, żebyś się zatrzymał! Chcę wysiąść!” – dziewczyna szarpie za kierownicę.
„Zwariowałaś?! Chcesz doprowadzić do wypadku?!” – krzyczy mężczyzna. Następnie ponownie naciska na pedał hamulca i zatrzymuje auto. – „Masz to, czego chciałaś! Wysiadaj!”. „Gdybym nie krzyczała, kto wie, gdzie byś mnie wywiózł, zboczeńcu!” – odpowiada Reyhan i odpina pas. „Nawet gdybyś była ostatnią kobietą na świecie, i tak bym na ciebie nie spojrzał!”. „Mam nadzieję, że żadna dziewczyna nie nabierze się na twoje kłamstwa!” – Reyhan wysiada z auta i zamyka drzwi z trzaskiem. Po chwili samochód rusza gwałtownie i znika jej z pola widzenia.
„Co mam teraz zrobić?” – pyta dziewczyna. – „Ten kretyn zostawił mnie na jakimś odludziu. Może zadzwonię do mamy? Ale wtedy musiałabym jej powiedzieć, że ciocia Asiye nie żyje. Och…”. Nie znajdując innego wyjścia, dziewczyna z torbą w ręku rusza przed siebie. Tymczasem Tarik wraca do rezydencji. Gdy tylko wysiada z samochodu, natychmiast zjawia się przy nim Vildan. „Jak minął panu dzień?” – pyta służąca. „To nie jest dla ciebie istotne” – odpowiada mąż Humeyry. – „Powiedz mi lepiej, co robi dziewczynka? Mam nadzieję, że nie powoduje problemów. Zabrałaś ją z rezydencji, tak? Nikt jej nie widział?”.
„Zajęłam się nią, proszę się nie martwić” – zapewnia Vildan. W tym momencie z rezydencji wychodzi Humeyra. „Witaj, moje życie” – mówi córka Macide do męża. – „Wreszcie wróciłeś. Bardzo za tobą tęskniłam”. „Ja także się stęskniłem. Twój brat już wrócił?”. „Jeszcze nie, wciąż na niego czekamy”. Nagle na teren rezydencji wjeżdża auto Kerema. „Oto jestem!” – zakrzykuje chłopak, wysiadając ze swojego auta. – „Stęskniliście się ze mną, prawda?”. „Ameryka cię wcale nie zmieniła” – stwierdza Tarik. – „Nic a nic nie straciłeś swojego poczucia humoru”.
Z posiadłości wychodzą Macide oraz Yildiz. Kerem wita się ze wszystkimi bliskimi. Zamknięta w domku dla służby Elif wchodzi na krzesło i wygląda na zewnątrz przez małe okno. Gdy schodzi, przypadkowo strąca ze stołu szklany wazon, który z hukiem roztrzaskuje się o podłogę! Dziewczynka odnosi krzesło na miejsce i zabiera się do sprzątania odłamków. Gdy podnosi jeden z ostrych fragmentów, rozcina sobie palec, z którego zaczyna skapywać krew. „Co mam teraz zrobić?” – zastanawia się Elif i nie znajdując żadnego rozwiązania postanawia wyjść na zewnątrz w poszukiwaniu pomocy.
Akcja przenosi się do posiadłości. W salonie cała rodzina Haktanir siedzi przy stole. „We trójkę wypożyczyliśmy kamper i zwiedziliśmy całe San Francisco” – opowiada Kerem. „Synu, czy nie było żadnego motelu?” – pyta Macide. – „Dlaczego musieliście nocować akurat w kamperze?”. „Dla przygody” – stwierdza Tarik. „Śpiąc po motelach nasza podróż nie byłaby tak atrakcyjna” – tłumaczy chłopak. „Poza przygodami musiałeś uczęszczać na uniwersytet. Jesteś pewien, że ukończyłeś studia?” – pyta Humeyra. „Oczywiście. Trwało to trochę czasu, ale ukończyłem”.
Reyhan wciąż idzie przed siebie. Z trudem niesie walizkę, mając coraz miej sił. „Och, zupełnie nie wiem, gdzie jestem” – mówi zagubiona dziewczyna. – „Jestem tu sama. Nie ma nikogo, kto mógłby mi pomóc. Nigdy nie powinnam była tu przyjeżdżać. Nie wiem, co się ze mną stanie…”. Wkrótce Reyhan dociera do zabudowań. „Może w tym domu ktoś mi pomoże?” – rozmyśla. – „Ale to nie dom, to istny pałac. Jest ogromny”.
Elif wchodzi do rezydencji. Podąża za dobiegającymi z głębi domu odgłosami i staje przy wejściu do salonu. Tarik i Vildan dostrzegają ją. Mężczyzna wylewa na służącą talerz zupy, by wywołać wśród reszty domowników zamieszanie i by nikt nie zobaczył dziewczynki. „Szybko przynieś lód, Yildiz!” – rozkazuje Macide. „Nie ma takiej potrzeby. Wszystko dobrze…” – odpowiada Vildan, choć na jej twarzy rysuje się grymas bólu. „Vildan, bardzo cię przepraszam. Nie wiem, jak to się stało” – tłumaczy Tarik. „Rozumiem, proszę się nie martwić. Pójdę zmienić swój strój”.
Służąca opuszcza salon. Chwyta Elif za ramiona, zaprowadza ją do spiżarni i rzuca na podłogę. „Co mam teraz z tobą zrobić?!” – pyta kobieta, wbijając w córkę Melek pełne wściekłości spojrzenie. – „Czy nie powiedziałam ci, byś stamtąd nie wychodziła?!”. „Ale zraniłam się…” – Elif pokazuje swój ranny palec. Służąca uderza ją w rękę. „Mam cię dość! Zmiażdżę cię jak czosnek! Pojawiasz się wszędzie jak insekt! Ale dłużej już nie będziesz!”. „Przepraszam, bardzo mnie boli…”. „I dobrze! Możesz nawet złamać rękę lub nogę, nie obchodzi mnie to! Nie wolno ci wychodzić! To ostatnie ostrzeżenie! Czy to dla ciebie jasne?!”.
Reyhan staje w bramie przed rezydencją Haktanirów. „Och, co za wspaniałe miejsce” – zachwyca się dziewczyna. – „Na pewno mieszkają tu bardzo ważni ludzie. Może rodzina prezydenta? Zastanawiam się, czy w ogóle mogę tu tak po prostu wejść? A niech tam, zaryzykuję. Raz się żyje”. Tymczasem Tarik zabiera Vildan do swojego gabinetu. „Co ci mówiłem?” – pyta, przyjmując groźne spojrzenie. – „Jak to możliwe, że ta dziewczynka…”. „Ale proszę pana…”. „Zamknij się! Co masz na swoje wytłumaczenie?”. „To naprawdę nie moja wina. Zrobiłam wszystko, o co mnie pan poprosił”. „Nie gadaj bzdur! Przez twoją lekkomyślność każdy mógł zobaczyć dziewczynkę. Jak byś to wtedy im wyjaśniła?”.
„Przepraszam. Obiecuję, że więcej się to nie powtórzy” – zapewnia Vildan. – „Zaprowadziłam dziewczynkę do spiżarni i zamknęłam drzwi na klucz. Nie może się stamtąd wydostać”. „Kolejnego ostrzeżenia nie będzie. Musisz być bardziej ostrożna, bo jeśli dziewczynce ponownie uda się uciec” – mężczyzna silnie chwyta kobietę za włosy – „urządzę cię tak, że nawet nie możesz sobie wyobrazić! Jeśli ktokolwiek zobaczy tę dziewczynkę, nie zostawię cię przy życiu! Pojęłaś?!”. „Zrozumiałam” – potwierdza kobieta, a po jej policzku spływa łza.
Akcja przenosi się do kuchni. Yildiz zmywa naczynia. Nagle czuje w plecach przeszywający ból. „Och, coraz częściej czuję ten ból” – mówi do siebie kobieta. – „Starzeję się. Mam nadzieję, że nowa pomocnica wkrótce przybędzie”. Nagle Yildiz widzi wchodzącą na podwórko Reyhan. „Och, to ona! W samą porę!” – zakrzykuje i pędzi do drzwi. Przed wejściem stoi już dziewczyna. – „Wreszcie jesteś! Gdzie się zatrzymałaś?”. „Ja?” – nie rozumie Reyhan. „A jest tu ktoś jeszcze? Nie stój tak, szybko wchodź do środka. Bardzo się cieszę, że tu jesteś”.
Reyhan, chociaż zupełnie nie rozumie, co się dzieje, wchodzi do środka. Po chwili przy wejściu pojawia się Vildan. „Yildiz, możesz mi pomóc?” – prosi służąca i mierzy zaintrygowanym wzrokiem przybyłą. „Dobrze, zaraz pójdę” – oznajmia Yildiz i zwraca się do Reyhan: „Pójdź teraz do kuchni. Za chwilę do ciebie dołączę”. „Do kuchni?” – dziewczyna robi duże oczy. „Tak. Korytarzem prosto, a potem w prawo” – wskazuje Yildiz i odchodzi. „Co się tu dzieje?” – pyta siebie Reyhan, rozglądając się po wnętrzu. Na zakończenie odcinka kamera przenosi się do spiżarni. Widzimy siedzącą na podłodze Elif, która bardzo płacze.
Obowiązuje całkowity zakaz kopiowania streszczeń na inne strony! Za łamanie praw autorskich grozi odpowiedzialność karna.