884: Gdy Kerem ma już wyznać swoje uczucia Sureyyi, do pokoju wbiega spanikowana Parla. Na czole ma rozcięcie, jakby została czymś uderzona. „Parla, co ci się stało? Skąd ta rana?” – pyta syn Macide. „To Calar!” – odpowiada dziewczyna, zanosząc się płaczem. Tymczasem na korytarzu pojawia się Vildan. Ostrożnie zbliża się do uchylonych drzwi i szepcze do siebie: „Kto wie, co tym razem wymyśliła? Muszę usłyszeć, o czym mówią”. Kamera wraca do środka. „Tego już za dużo! Przekroczył wszelkie granice!” – krzyczy zrozpaczona Parla. – „Dosłownie mnie zniszczył! Spójrzcie tylko na mnie! Jakim prawem on mi to robi?!”.

„Za kogo on się uważa?!” – grzmi Kerem. „Nie było nikogo w pobliżu, kto mógłby ci pomóc?” – pyta Sureyya. „Przybiegły dwie kobiety. Przestraszyły go, że zadzwonią na policję, i wtedy uciekł”. „Twoje czoło krwawi. To on cię uderzył?”. „Chyba o coś uderzyłam głową, kiedy próbowałam się ratować. Do tego boli mnie ramię” – dziewczyna wskazuje rozdarcie na bluzce. – „Och, nie chcę nawet myśleć, co by się stało, gdybym w porę się nie uratowała…”. „Darowałem mu ostatnim razem, ale teraz nie będę go żałował!” – Kerem z wściekłością uderza ręką o sofę i rusza w kierunku drzwi.

„Kerem, dokąd idziesz?” – pyta Parla, ruszając za mężczyzną. „Idę znaleźć tego kretyna!” – oświadcza brat Humeyry. – „Dam mu lekcję, której nigdy nie zapomni!”. Wzburzony mężczyzna opuszcza dom. „Ach, przeze mnie Kerem będzie miał teraz problemy. Dlaczego poszedł szukać tego łajdaka?”. „Parla, uspokój się. Nie ma w tym twojej winy” – zapewnia Sureyya i pomaga rannej dziewczynie wrócić na sofę. – „Usiądź i zrelaksuj się. Od teraz musisz być bardzo ostrożna. Najlepiej będzie, jak pójdziemy na policję i pokażemy im, co ten drań ci zrobił”. „Tak, masz całkowitą rację. Nie pozwolę, żeby ta szumowina znowu mnie zaatakowała!”. „Twoja rana wciąż krwawi. Przyniosę coś, żeby ją zdezynfekować”.

Sureyya wychodzi z pokoju. Po chwili pojawi się w nim Vildan. „Co ty tu robisz?” – Parla momentalnie zrywa się z kanapy. – „Nie chcę, żeby ktoś zobaczył cię ze mną”. „Zamiast się tak zachowywać, powinnaś mi podziękować” – stwierdza służąca. „Zamknij się! Ktoś jeszcze może nas usłyszeć. Wiesz dobrze, że podziękuję ci w odpowiedni sposób. Powiedziałaś, że Kerem wrócił z jakimś pudełeczkiem. Jesteś pewna, że była tam biżuteria?”. „Widziałam tylko bardzo eleganckie, pokryte aksamitem pudełeczko. Pan Kerem był bardzo podekscytowany i zapytał o Sureyyę. Od razu pomyślałam sobie, że kupił dla niej pierścio…”. „W porządku. Nie chcę nic więcej wiedzieć. Teraz odejdź”.

Następuje retrospekcja. Parla idzie przez miasto i rozmawia przez telefon. „Vildan, będę w rezydencji za jakiś kwadrans” – mówi do słuchawki. – „Powiedz mi, jak sprawy się mają? Co robi Kerem? Co?! Jesteś pewna?! W porządku, zaraz tam będę. Bądź blisko drzwi, żebyś mogła mi od razu otworzyć” – dziewczyna rozłącza się i rzuca torebką o chodnik. – „Niech to szlag! Powiedziała, że przyniósł pudełeczko i poszedł do pokoju Sureyyi! Muszę coś zrobić! Koniecznie muszę coś zrobić!”. Parla rozrywa swoją bluzkę. Następnie zauważa leżący przy drzewie kamień. Niewiele myśląc, podnosi go i uderza się nim w głowę!

Akcja wraca do teraźniejszości. „Bardzo dobrze się spisałam” – mówi do siebie zadowolona Parla. – „Mój plan okazał się nieco bolesny, ale było warto. Chociaż, kiedy weszłam do pokoju, Kerem nie zachowywał się tak, jakby zamierzał się jej oświadczyć. Tak czy inaczej, lepiej być przezornym. Dzisiaj zdołałam ich powstrzymać, ale nie wiem, czy jutro uda mi się to samo. Od teraz muszę być bardzo ostrożna”. Parla sięga po komórkę i wysyła sms-a do Calara: „Nie wychodź z domu, dopóki ci nie powiem. To bardzo ważne”.

Riza, człowiek Tarika, przychodzi do pasmanterii. Tulay, Inci i Veysel jedzą właśnie obiad. „Przepraszam, że przeszkadzam, ale mechanik jeszcze nie przyjechał” – oznajmia zbir. „To bardzo dziwne. Powiedział mi, że przyjedzie natychmiast” – odpowiada zdziwiony Veysel. – „Na pewno wypadło mu coś pilnego”. „Czy znasz innego mechanika? Gdzieś w pobliżu?”. „Oczywiście, że tak, ale nie rozumiem, dlaczego ten nie przyjechał. Zadzwonię do niego”. „Dobrze. Będę na zewnątrz” – Riza wychodzi.

„Co to za człowiek?” – pyta Tulay. „Nie wiem, niedawno go poznałem” – odpowiada Veysel. – „Z kolegą wynajęli lokal w naszej okolicy. Ich samochód się popsuł i zaproponowałem, że wyślę do nich znajomego mechanika, ale jak widać nie przyjechał”. „I co, pójdziesz tam teraz?”. „Powiedziałem, że to zrobię”. „W porządku, ale pospiesz się. Nie chcę, by jedzenie ci wystygło”. Tymczasem Kerem wraca do domu. Tuż za drzwiami zatrzymuje go Sureyya. „I co? Udało ci się coś zrobić?” – pyta dziewczyna. „Niestety. Nie udało mi się go znaleźć” – odpowiada mężczyzna. „To normalne, że teraz się ukrywa”. „Ale zgłosiłem sprawę na policji. Jestem pewien, że go zatrzymają. Gdzie Parla?”. „W moim pokoju”. „Dobrze, pójdę ją zobaczyć”.

Kerem udaje się na górę. W pokoju przy Parli są jego matka i siostra. „Powiedz mi, co się stało, synu?” – pyta Macide. „Poszedłem szukać tego drania, ale nie znalazłem go” – odpowiada Kerem. – „Żeby nie tracić więcej czasu, poszedłem na policję”. „Co?!” – Parla zrywa się na równe nogi. – „Dlaczego to zrobiłeś?”. „Powinniśmy zrobić to już dawno temu”. „Postąpiłeś słusznie, synu. To nie jest rzecz, którą możemy rozwiązać sami”. „Nie powinieneś tego robić! W ten sposób tylko bardziej go rozzłościłeś!” – wyraża swoje niezadowolenie Parla. „Nie zachowuj się tak. Policja będzie wiedziała, co z nim zrobić” – przekonuje Humeyra.

„Oczywiście. To w końcu ich praca” – stwierdza Kerem. – „Ten człowiek musi zostać ukarany!”. „Mam nadzieję, że policja wkrótce go znajdzie” – mówi Sureyya, która właśnie weszła do pokoju. – „Parla, przyniosłam ci trochę lodu. Myślę, że dobrze zrobi na twoją ranę”. „Nie, to nie jest konieczne. Zawiozę Parlę do szpitala” – oznajmia Kerem. – „Lekarze muszą przygotować niezbędną dokumentację”. „Dokumentację? Nie, to nie jest konieczne” – odzywa się Parla. – „Nie mam ochoty chodzić na żadne przesłuchania”. „Nie możemy tracić więcej czasu. Pospiesz się. Wyjeżdżamy za kilka minut”.

Kerem, Sureyya i Macide opuszczają pokój. „Humeyra, posłuchaj mnie” – Parla zwraca się do koleżanki. – „To nie jest konieczne, by badali mnie jacyś lekarze. Nie chcę nigdzie jechać w takim stanie. Co, jeśli ktoś mnie zobaczy? Musisz przekonać Kerema!”. „Rozumiem doskonale, jak się czujesz, ale musisz zrobić to, co jest słuszne” – mówi żona Tarika. „Nie, nie zamierzam tego robić! Nie pojadę do żadnego szpitala i nie mam zamiaru o tym dyskutować!”. „Parla, uspokój się. Nic ci się nie stanie. Doktor opatrzy tylko twoje rany i to wszystko. Mogę ci towarzyszyć, jeśli chcesz”.

„Powiedziałam już, że nie pojadę do żadnego szpitala!” – wydziera się na cały głos Parla. – „W żaden sposób mnie do tego nie zmusicie!”. „Niezależnie od tego, czy chcesz pojechać, czy nie, sprawą zajmuje się już policja” – stwierdza Humeyra. – „Musisz złożyć zeznania”. „Nie chcę! Nie chcę!”. „Ale dlaczego?”. „To chyba normalne, że się boję. Co jeśli Calar się o tym dowie? On mnie zamorduje!”. „Proszę cię, przestań przesadzać. Przecież nie chcemy dla ciebie źle. Uspokój się już”. „Więc przestańcie na mnie naciskać! Nie chcę jechać do żadnego miejsca! Ja sama będę o sobie decydować! Do niczego nie możecie mnie zmusić!”.

Parla dostaje ataku histerii. Chwyta za szklaną karafkę, wbiega na łóżko i z całych sił wrzeszczy: „Pomocy! Nie zbliżaj się do mnie!”. „Parla, proszę, uspokój się. To ja, twoja przyjaciółka” – mówi Humeyra, zachowując bezpieczny dystans. Do pokoju wbiegają zaalarmowani krzykami Kerem, Sureyya i Macide. „Parla? Co się stało? Uspokój się” – prosi mężczyzna. „Dlaczego mi to wszystko robisz, Calar?!” – krzyczy rozhisteryzowana dziewczyna. – „Co takiego ci zrobiłam?!”. „Spokojnie, nikt nie chce zrobić ci krzywdy. Uspokój się”. „Calar, obiecuję ci, że nie pójdę na żadną policję! Nie pójdę! Trzymaj się z dala ode mnie!”.

„Myśli, że jestem Calarem” – szepcze do brata Humeyra. „Parla, kochana, uspokój się” – prosi ponownie Kerem. – „Zobacz, jesteśmy tu tylko my. Nie ma żadnego Calara”. Parla odzyskuje kontakt z rzeczywistością. Upada na kolana i zaczyna szlochać. Kerem ostrożnie zabiera z jej rąk karafkę. „Wszystko w porządku?” – pyta, siadając obok dziewczyny. Ta kładzie głowę na jego ramieniu i wybucha jeszcze głośniejszym szlochem.

„Humeyra, co tu się stało?” – szepcze Macide do córki. „Sama tego nie rozumiem” – odpowiada żona Tarika. – „Próbowałam ją tylko przekonać do pójścia do szpitala. Powiedziała, że nie chce, a potem zaczęła krzyczeć. Myśli, że jestem tym młodym mężczyzną”. „Proszę, nie zabierajcie mnie do szpitala” – błaga Parla. – „Jeśli Calar się o tym dowie… Nie chcę tego ponownie przeżywać!”. Macide kładzie rękę na ramieniu syna i mówi: „Nie możemy nigdzie pojechać, dopóki Parla jest w takim stanie. Nie naciskajmy na nią”.

Vildan przynosi Parli środek na uspokojenie. Dziewczyna zażywa go i popija wodą. „Cieszę się, że jesteś już spokojna, kochanie. Nie strasz nas więcej” – mówi pani Haktanir. „Przepraszam. Nie wiem sama, dlaczego to się stało” – mówi Parla, udając skruszenie. „W porządku. Połóż się teraz i odpocznij”. „Ma pani rację. Spróbuję się trochę przespać” – dziewczyna przytula głowę do poduszki i zamyka oczy. Wszyscy opuszczają pokój, zostawiając ją samą.

Parla od razu podnosi się do pozycji półsiedzącej i mówi do siebie: „Jeśli zabiorą mnie do lekarza, odkryją, że wszystko, co powiedziałam, to kłamstwo. Mam nadzieję, że więcej nie będą nalegać. Inaczej znowu będę musiała krzyczeć”. Dziewczyna sięga po telefon i wysyła kolejnego sms-a do Calara: „Posłuchaj, mamy wiele problemów. Zostań w domu i nie waż się wychodzić, ponieważ nikt nie może cię zobaczyć. Jesteś w wielkim niebezpieczeństwie”. Czy prawda o intrydze Parli wyjdzie na jaw?

Obowiązuje całkowity zakaz kopiowania streszczeń na inne strony! Za łamanie praw autorskich grozi odpowiedzialność karna.

Podobne wpisy