Elif odcinek 885: Kerem zawozi Parlę do szpitala! Ta udaje kolejny atak histerii! [Streszczenie + Zdjęcia]

885: Kerem i Parla są w szpitalu. „Nie miałeś powodu, żeby mnie tu przywozić” – mówi dziewczyna. – „Proszę, wracajmy do twojego domu”. „Nie zachowuj się w ten sposób. To zajmie tylko chwilę” – przekonuje syn Macide. „Nie chcę być w żadnym szpitalu, zrozum”. „Nie musisz się bać, jesteś ze mną” – Kerem ujmuje rękę towarzyszki. – „Czyżbyś mi nie ufała?”. „Oczywiście, że ci ufam”. „Zatem chodźmy. Wyjdziemy stąd za mniej niż godzinę. Wszystko będzie dobrze”. „Dobrze, ale najpierw pójdę do łazienki. Chcę przemyć twarz, żeby poczuć się lepiej”. Po chwili Parla jest już w łazience. „Jestem skończona!” – mówi do siebie. – „Co, do diabła, zrobię tym razem? Muszę znaleźć sposób, żeby przekonać go do wyjścia stąd”.

„Kiedy lekarz mnie zbada, odkryje, że sama zrobiłam sobie krzywdę, i powie o tym Keremowi” – stwierdza dziewczyna. – „Moje wszystkie plany zostaną zrujnowane! Niech to szlag!”. Tymczasem Veysel samodzielnie próbuje naprawić samochód drabów. Pochylony nad silnikiem, nie widzi, jak jeden z ludzi Tarika zbliża się do niego z wyciągniętym przed siebie nożem! W następnej scenie Parla jest już w gabinecie lekarskim. „Zanim zaczniemy, czy możesz mi powiedzieć, co się stało?” – pyta lekarka. – „To ważne, żebym mogła ci pomóc”.

„To wina jednego chłopaka, który od pewnego czasu sprawia mi problemy” – odpowiada dziewczyna. – „Nagle pojawił się przede mną. Powiedziałam mu, że nie chcę z nim rozmawiać, i chciałam od razu odejść, ale on nie pozwalał mi na to. Zaczęliśmy się kłócić. Potem chwycił mnie za ramiona i zaczął mną potrząsać. Byłam przerażona. Próbowałam się bronić, ale nie mogłam. W końcu upadłam. Nie pamiętam tego dokładnie, ale uderzyłam o coś głową. To był bardzo silny cios. Ach, nie chcę sobie o tym przypominać. To było takie traumatyczne! Nie czuję się dobrze, gdy o tym myślę. Ten człowiek jest szalony!”.

„Dobrze, uspokój się” – mówi pani doktor. – „Usiądź na łóżku, żebym mogła cię zbadać”. Parla podnosi się z krzesła i niepewnie siada na leżance. Gdy lekarka podchodzi do niej, zaczyna krzyczeć wniebogłosy: „Nie dotykaj mnie, Calar! Nie dotykaj mnie!”. „Pani Parlo, nic pani nie grozi, proszę się uspokoić”. „Nie bij mnie, Calar! Błagam cię, nie bij mnie!”. „Parla, uspokój się. Nikt nie chce zrobić ci krzywdy” – zapewnia Kerem. „Nie dotykaj mnie! Nie dotykaj!” – powtarza dziewczyna, odgrywając kolejny atak histerii. – „Zrozum mnie, nigdy cię nie pokocham, Calar! Nigdy!”. „Uspokój się. Nigdzie tu nie ma Calara. Pani doktor chce ci tylko pomóc”.

Pielęgniarka podaje Parli zastrzyk uspokajający. Dziewczyna przestaje krzyczeć. „Jesteś bezpieczna. Bądź już spokojna, dobrze?” – prosi brat Humeyry. „Tak bardzo się bałam, Kerem. Myślałam, że Calar jest tutaj”. „Ten człowiek nie zbliży się znowu do ciebie, nie martw się”. „Ten psychopata mnie zabije. Boję się, że tu przyjdzie” – Parla wybucha płaczem. Syn Macide obejmuje ją. Akcja wraca na ulicę. Riza w ostatniej chwili powstrzymuje swojego kolegę przez zaatakowaniem Veysela. Następnie odciąga go w ustronne miejsce i mówi: „Schowaj nóż do kieszeni”. „Dlaczego? To była doskonała okazja”. „Rób to, o co cię proszę. Schowaj to natychmiast!”.

„Nie rozumiem, dlaczego nie chcesz go zabić” – mówi Dogan. – „Okolica jest pusta. Nikt nas tu nie zobaczy”. „Jeśli pan Tarik dowie się, że zrobiliśmy coś bez jego wiedzy, wiesz, co może nam zrobić?” – pyta Riza. „O tym nie pomyślałem”. „Zdziwiłbym się, gdybyś to zrobił. Najpierw zadzwońmy do pana Tarika. Jeśli się zgodzi, wtedy to zrobimy”. Tymczasem Kerem i Parla są już w rezydencji. Mężczyzna pomaga dziewczynie usiąść na sofie w salonie. „Kochanie, przygotowaliśmy dla ciebie pokój” – oznajmia Macide. – „Chcesz iść i odpocząć?”.

„Zostanę tutaj przez chwilę, ciociu Macide” – odpowiada dziewczyna. – „Kiedy jestem sama, atakują mnie złe myśli. Przy was czuję się o wiele lepiej”. „Cieszę się. Pamiętaj, że kocham cię jak własną córkę”. „Co powiedział wam lekarz?” – pyta Humeyra. „Pani doktor przygotowała raport, ale nie poruszajmy już tego tematu przy Parli”. „Masz rację. Parla, potrzebujesz czegoś jeszcze, żeby poczuć się lepiej?”. „Nie, dziękuję” – odpowiada dziewczyna. – „Nie potrzebuję niczego więcej, ponieważ z wami czuję się bezpieczna”.

Do salonu wchodzi Sureyya. „To dla ciebie” – mówi, kładąc przed Parlą dzbanek z zaparzonym rumiankiem. „Parla, chcesz coś do jedzenia?” – pyta Kerem. – „Sałatkę, makaron, a może coś słodkiego?”. „Nie, Kerem, nie chcę niczego. Wystarczy mi twoja obecność, za którą chcę ci podziękować. Zawsze jesteś przy mnie w trudnych chwilach. Bardzo ci dziękuję”. „Nie masz za co dziękować. To oczywiste, że nie zostawię cię samej”. „Doceniam to” – Parla kładzie rękę na kolanie mężczyzny. Sureyya odwraca wzrok w drugą stronę. „Pójdę do swojego pokoju” – oznajmia i opuszcza salon. Kerem udaje się za nią i zatrzymuje ją na korytarzu.

„Naprawdę cię przepraszam. Nie mogłem do ciebie wrócić” – mówi mężczyzna. – „Stan Parli pogorszył się i musieliśmy zostać dłużej w szpitalu”. „Rozumiem. Cieszę się, że dochodzi już do siebie” – oznajmia Sureyya. Gdy domyśla się, że Kerem chce wrócić do ich przerwanej rozmowy, uprzedza go: „Nie mam nic więcej do powiedzenia. Pójdę do swojego pokoju i zejdę później”. „W porządku. Porozmawiamy zatem później. Do zobaczenia”.

Sureyya znika za drzwiami pokoju. Kerem opiera się plecami o ścianę, ciężko wzdycha i kilkukrotnie uderza głową o mur. Jest zły na siebie, że po raz kolejny nie zdołał wyznać swoich uczuć. Z kieszeni marynarki wyciąga pudełeczko z naszyjnikiem i ściska je w dłoni. „Muszę porozmawiać z nią najszybciej, jak to możliwe” – mówi do siebie. – „Muszę powstrzymać ją przed wyjazdem”. Czy Kerem wreszcie zdobędzie się na odwagę i powie Sureyyi, co do niej czuje?

Obowiązuje całkowity zakaz kopiowania streszczeń na inne strony! Za łamanie praw autorskich grozi odpowiedzialność karna.