905: Parla śni o swoim ślubie z Keremem. Jest w nim zdrowa i może chodzić. „Jaki to był piękny sen” – mówi do siebie po przebudzeniu. – „Wreszcie moje marzenie się spełni, poślubię ukochaną osobę”. Tymczasem Kerem leży na sofie w swoim pokoju. Jest bardzo zamyślony. Na jego telefon przychodzi wiadomość od Parli: „Dzień dobry. Tęsknię za tobą. Tak bardzo bym chciała, żebyś był teraz obok mnie. Ale już niewiele zostało. Zbliża się dzień, kiedy obudzimy się obok siebie. Tak się cieszę, że serce mi omal nie wyskoczy z piersi. Kocham cię”. Kerem odkłada komórkę i wychodzi na taras. Bierze kilka głębokich oddechów i podchodzi do balustrady. Widzi znajdującą się w ogrodzie Sureyyę, która właśnie podlewa kwiaty.
„Wszystko, o czym marzyłem z tobą…” – szepcze mężczyzna. Nagle dziewczyna dostrzega go. „Dzień dobry” – woła do niego z dołu. „Dzień dobry” – odpowiada Kerem i wraca do pokoju. Tam siada na łóżku i sięga po pudełeczko z naszyjnikiem, który kupił specjalnie dla Sureyyi. – „Bardzo się spóźniłeś, Kerem, bardzo. Chociaż twoje serce bije dla Sureyyi, ożenisz się z Parlą. Już nie ma odwrotu, zaakceptuj to”. Nagle telefon mężczyzny zaczyna dzwonić. „Halo, Parla?” – odbiera. – „Jak się dziś miewasz? Twój głos brzmi dobrze, cieszę się. Oczywiście, że przyjadę, nie martw się. Nie, wciąż jestem w domu. Chcesz, żebym coś ci przywiózł? W porządku, to do zobaczenia”.
Akcja przenosi się do domu Leman. Alev wraca z zakupów, jest czymś mocno zaaferowana. „Gdzie się zatrzymałaś?” – pyta matka Safaka. – „Powiedziałaś, że zaraz wrócisz”. „Nawet nie pytaj, ciociu Leman” – odpowiada dziewczyna. „Twoja twarz jest blada jak ściana. Coś się stało w naszej dzielnicy, tak?”. „Tak, i to wczoraj. W biały dzień, na środku ulicy!”. „Córko, nie mów zagadkami. Powiedz wprost, co się stało?”. „Wczoraj w naszym sąsiedztwie zostało popełnione morderstwo!”. „Co?!” – Leman zakrywa usta z przerażenia. – „Alev, musisz mi podać wszystkie szczegóły. Mów szybko, kto kogo zamordował?”. „Nie znam szczegółów. Nie wiem nawet, czy to ktoś z naszego sąsiedztwa. Policja wciąż szuka zabójcę. Być może nadal chodzi wśród nas…”.
„Boże, miej nas w opiece!” – mówi Leman. – „Coś takiego jeszcze nigdy się tutaj nie zdarzyło. Daj Boże, by to nie był nikt, kogo znamy”. Do pokoju wchodzi Safak. „Słyszałeś, co się stało?” – zwraca się do niego matka. – „W okolicy popełniono morderstwo! Myślę, że to zięć Nalan. On pożyczał pieniądze od lichwiarzy”. „To nie on zginął” – oznajmia mężczyzna. „A kto? Wiesz, o kogo chodzi?”. „Brat Veysel… To on został zastrzelony”. Akcja przenosi się do domu Julide. Tulay wchodzi do pokoju, w którym znajduje się Inci. Dziewczynka siedzi w fotelu. Ubrana jest w kurtkę, którą tuż przed śmiercią kupił dla niej Veysel.
„Inci, przyjdź na śniadanie” – prosi Tulay. – „Nie martw mnie jeszcze bardziej”. „Nie jestem głodna” – odpowiada dziewczynka. – „Poczekam na tatę. Zjem, kiedy on przyjdzie”. „W porządku, córko, nie jedz. Ale przynajmniej zdejmij kurtkę. Spocisz się i możesz rozchorować”. „Nie, nie zdejmę jej. Kiedy przyjdzie tata, zapytam go, czy dobrze wyglądam. A on odpowie: Wyglądasz pięknie, moja miłość. Później go przytulę i podziękuję za prezent”. „Inci, córko, nie rób tego. Tata już nie przyjdzie”. „Kłamiesz! Wiem, że przyjdzie. Tata zawsze dotrzymuje swoich obietnic. Tata nas nie opuści, mamo. On nas obie mocno kocha. On wróci, wiem to”.
„Chciałabym, żeby tak było, jak mówisz, kochanie” – mówi zapłakana Tulay. – „Żeby tata przeszedł przez drzwi tego domu, ale… To się nie stanie, córko. Veysel… Twój tata nie żyje”. „Nie! Mój tata nie może umrzeć!” – krzyczy Inci i wybiega z pokoju. Akcja przenosi się do szpitala. Kerem stoi przy łóżku Parli i mówi: „Widzisz, powoli dochodzisz do siebie. Wszystko będzie dobrze”. Dziewczyna ujmuje dłoń swojego towarzysza i odpowiada: „Czuję się dobrze, kiedy jesteś ze mną. Dopóki trzymasz mnie za rękę, nie mam powodu do obaw. Wiem, że będzie dobrze. Co tam przyniosłeś? Co jest w tej torebce?”. „Coś, co najbardziej lubisz. Ciasteczka bez glutenu i cukru”.
„Kerem, bardzo dziękuję!” – zakrzykuje Parla. – „To moje ulubione ciasteczka. Szybko mi je podaj, proszę”. Tymczasem do szpitala przychodzi Sureyya. Zatrzymuje się przed uchylonymi drzwiami i widzi, jak Kerem czule opiekuje się Parlą. Mężczyzna karmi ją ciasteczkami i podaje wodę. Następnie ociera jej usta serwetką. Zasmucona Sureyya siada na krzesełku. Chwilę później z sali wychodzi syn Macide. „Sureyya? Od kiedy tu jesteś?” – pyta zaskoczony mężczyzna. „Przyjechałam przed chwilą, ale nie chciałam wam przeszkadzać. Jak ma się Parla?”. „Coraz lepiej. Kupiłem jej coś, co bardzo lubi, i jej humor wyraźnie się poprawił. Usiądź, coś ci pokażę”.
Kerem i Sureyya siadają obok siebie. Mężczyzna wyciąga z kieszeni komórkę i mówi: „Zobacz, to strona jednego amerykańskiego lekarza. Jest wielkim ekspertem w leczeniu takich urazów, jakie odniosła Parla. Ludzie piszą o nim same dobre komentarze. Sądzę, że mógłby pomóc także Parli. Co o tym myślisz?”. „Cóż, jeśli wszyscy piszą o nim pozytywnie, to faktycznie warto spróbować” – odpowiada Sureyya. „Ja też tak pomyślałem i od razu do niego napisałem. Wszystko mu szczegółowo wyjaśniłem, ale jeszcze nie odpisał. Na razie nie mówmy nic Parli, dobrze? Poczekajmy na odpowiedź doktora i potem zdecydujemy, co dalej”.
„Ach, Sureyya” – kontynuuje brat Humeyry. – „Jestem tak podekscytowany, odkąd przeczytałem komentarze o tym doktorze. Może dzięki niemu Parla znowu będzie chodzić?”. „Miejmy taką nadzieję” – mówi Sureyya. – „Wszyscy chcemy, by Parla była zdrowa, jak wcześniej”. „Sama wiedza, że istnieje taka możliwość, jest dla mnie bardzo ekscytująca. Parla poczuje się szczęśliwa, jak przedtem. Przyjdzie do naszego domu i pobiegnie po schodach do mojego pokoju. Ach, tak bardzo chcę znowu zobaczyć ją taką”. Sureyya opuszcza głowę. Wie, że w marzeniach Kerema nie ma dla niej miejsca.
Obowiązuje całkowity zakaz kopiowania streszczeń na inne strony! Za łamanie praw autorskich grozi odpowiedzialność karna.