914: Jest wieczór. Macide wchodzi do pokoju syna. „Rozmawiałeś może ze swoją siostrą?” – pyta. „Nie. Dlaczego pytasz?”. „Dziś rano miałyśmy małą kłótnię. Potem wyszła i do tej pory nie wróciła. Dzwoniłam do niej, ale nie odbiera. Zaczynam się o nią martwić”. „Nie powiedziała ci, dokąd idzie?”. „Nic nie powiedziała. Myślałam, że idzie tylko się przejść. Wcale nie jestem spokojna”. „Teraz i ja czuję się zaniepokojony. Zadzwonię do niej” – Kerem sięga po komórkę i wybiera numer do siostry. – „Nie odpowiada. Próbowałaś zadzwonić do Tarika?”. „Nie, synu…”. „Dlaczego? Może są razem?”. Akcja przenosi się do domu w lesie. Tarik i Rana siedzą na kanapie. Kobieta jest wyraźnie znudzona.
„Dlaczego nie jesz?” – pyta mąż Humeyry. „Nie jestem głodna” – odpowiada Rana. „Więc będziesz tak po prostu patrzeć, jak ja jem? Nie może tak być. Chodź, i ty zjedz. Zrobię ci jajka”. „Nie chcę. Zjem to, co tu jest” – kobieta niechętnie sięga po widelec. – „Tarik, okno jest otwarte. Zrobiło się chłodno. Czy możesz je zamknąć?”. „Dobrze, już zamykam” – mężczyzna podnosi się z kanapy. – „Może mi nie uwierzysz, ale jestem teraz bardzo szczęśliwy. Wreszcie uwolniłem się od rezydencji. Od lat czułem się tam jak w więzieniu”. „Powinieneś zrobić to już dawno temu”. „Masz rację, ale wszystko ma swój czas. W końcu jestem wolny i ty jesteś ze mną. Czego chcieć więcej?”.
„Fajnie, że tak myślisz, ale samym tym się chyba nie zadowolisz” – mówi Rana, której nie podobają się obecne warunki. – „Zobacz tylko, siedzimy w domu, w którym nie zamykają się okna, i jemy chleb z serem. Myślę, że zasługujemy na coś więcej niż to”. „To tylko tymczasowe. Kiedy uciekniemy za granicę, nie będziemy tak żyć. Wróci dawny standard, a może jeszcze wyższy”. „O ile uda nam się uciec…”. „Co powiedziałaś? Nie słyszałem”. „Okno jest nadal otwarte”. „Nie martw się, zaraz to naprawię”.
Akcja wraca do rezydencji. „Nie rozumiem, mamo” – mówi Kerem. – „Tarika nie ma w domu od dwóch dni, a ty nic mi nie mówisz?”. „Kerem, uspokój się” – prosi Macide. – „Cały czas byłeś w szpitalu. Martwiłeś się o Parlę i firmę. Nie chciałam jeszcze tym cię obciążać”. „Dobrze, zostawmy to. Jaka była Humeyra, kiedy wyszła z domu? Była bardzo przygnębiona?”. „Tak, ale była już taka wcześniej”. „Znowu pokłóciła się z Tarikiem, mam rację? Zastanawiam się, czy są teraz razem. Ale gdyby tak było, odebrałaby telefon. Najlepiej zadzwonię do szwagra”.
Kerem wybiera numer do Tarika. Jego telefon jest jednak wyłączony. Akcja wraca do domu w lesie. Kochankowie siedzą na kanapie. Rana nadal jest nie w sosie. „Za kilka dni zostawimy za sobą wszystkie problemy” – zapewnia Tarik. – „Zaczniemy nowe życie. Z dala od Haktanirów i firmy. Będziemy razem szczęśliwi. Będziemy mieć życie, o jakim od zawsze marzyliśmy. Ty i ja. Zamieszkamy w pięknym domu. W jakiejś willi z ogromnym ogrodem i basenem. Będziemy podróżować zarówno latem jak i zimą. Gdziekolwiek nas wiatr poniesie. Może nawet kupimy swój własny jacht. Co ty na to?”.
„Jak mamy zrobić to wszystko bez pieniędzy?” – pyta Rana. „A kto powiedział, że nie mamy pieniędzy?” – odpowiada Tarik. – „Myślisz, że o tym nie pomyślałem?”. „Jak to?”. „Zrobiłem coś przed ucieczką. Coś, co bardzo ci się spodoba. Wszystkie akcje Humeyry przepisałem na siebie. Dzięki temu do końca życia nie zabraknie nam pieniędzy. Będziemy żyć jak rodzina królewska”. Nastrój Rany momentalnie zmienia się o sto osiemdziesiąt stopni. „Jesteś prawdziwym mężczyzną. I dlatego tak bardzo cię kocham” – kobieta uśmiecha się szeroko i obejmuje kochanka.
Akcja przeskakuje do następnego dnia. Humeyra wciąż nie wróciła do domu. Kerem i Macide znajdują się w salonie. Oboje są coraz bardziej zaniepokojeni. Całą noc nie spali, czekając na jakiekolwiek wieści od Humeyry. Nagle telefon mężczyzny zaczyna dzwonić. „Halo? Tak, to ja. Tak, jestem jej bratem” – mówi Kerem do słuchawki, po czym nagle cały blednie. – „W jakim szpitalu?! W porządku, wiem, gdzie to jest”. „Kerem, co się stało?” – pyta Macide. – „Czy z twoją siostrą jest dobrze?”. „Nie wiem, mamo. Humeyra trafiła do szpitala. Chyba zaczął się poród. Jedźmy szybko!”.
Akcja przenosi się do szpitala. Humeyra wybudza się. Odruchowo kładzie ręce na kołdrze, w miejscu, gdzie znajduje się jej brzuch, i wpada w przerażenie. „Moje dziecko!” – krzyczy. – „To niemożliwe! Nie! Gdzie jest moje dziecko?!”. W tym momencie do sali wchodzą Kerem i Macide. „Córko, co się dzieje?” – pyta pani Haktanir. „Moje dziecko, mamo! Nie ma mojego dziecka! Oni zabrali moje dziecko!”. „Kto zabrał?” – pyta Kerem. – „Siostro, co ty mówisz?”. Do pokoju wchodzi lekarka. „Pani Humeyro, proszę się uspokoić” – mówi. „Gdzie jest moje dziecko?! Odpowiedz!”. „Przykro mi. Zrobiliśmy wszystko, co było w naszej mocy, ale nie mogliśmy go uratować. Proszę przyjąć wyrazy współczucia”. W całym szpitalu rozlega się przeraźliwy, pełen bólu krzyk Humeyry.
Obowiązuje całkowity zakaz kopiowania streszczeń na inne strony! Za łamanie praw autorskich grozi odpowiedzialność karna.