951: Asli wchodzi do gabinetu dyrektora. „Wzywał mnie pan” – mówi nauczycielka. „Usiądź, proszę.” – Mężczyzna wskazuje na krzesło. – „Pracujesz w naszej szkole na podstawie umowy. Obserwuję cię od pierwszego dnia i wiem, że jesteś dobrą osobą i dobrym wychowawcą. Niestety głęboko mnie rozczarowałaś. Widziałem cię dziś z małą dziewczynką. Ta sama sytuacja miała miejsce wczoraj. Poczyniłem trochę badań i dowiedziałem się, że potajemnie przyprowadzasz ją na zajęcia. Znasz mnie bardzo dobrze. W życiu trzymam się zasady, która zabrania mi działać na własną rękę. Gdyby to nie chodziło o ciebie, byłabyś już zwolniona, ale znając twoje dobre intencje, dam ci jeszcze jedną szansę”.
„Zaznaczam jednak, że ta dziewczynka nie może więcej pojawić się w szkole” – kontynuuje dyrektor. – „Jeśli znowu ją tu zobaczę, zostaniesz zwolniona”. Asli porusza ustami, jakby chciała zaprotestować. Ostatecznie rezygnuje i nic nie mówi. Akcja przenosi się do domu Figen. Melek podaje kawę swojej pracodawczyni i jej gościom. „Ta jest pani, z cukrem” – mówi Melek, podając filiżankę jednej z kobiet. „Nie chciałam po prostu z cukrem. Chciałam z dużą ilością cukru” – poprawia kobieta. „Jest słodka, jak prosiłaś. Proszę”. „No cóż, zobaczymy”. Kobiety kosztują swoje kawy i krzywią się z niesmakiem.
„Co to jest? Prawie w ogóle nie czuję tu kawy” – oznajmia Figen. „Och, chyba przestanę pić kawę” – wzdycha jedna z kobiet. „Jest naprawdę okropna” – dodaje druga. „Ci biedacy są do tego przyzwyczajeni. Nasypią ociupinę kawy i piją taką lurę” – mówi kolejna, na co wszystkie wybuchają śmiechem. „Są bardzo dobrze opłacani, choć nie są warci złamanego grosza” – mówi Figen. – „Pensje, które im wypłacamy są zdecydowanie za wysokie”.
„Pani Figen, wystarczy już” – przerywa Melek, czując, jak podnosi jej się ciśnienie. Na twarzach wszystkich kobiet pojawia się niedowierzanie. „Co ona mówi?” – pyta jedna. „Chyba oszalała” – dodaje druga. „Nigdy w życiu nie otrzymałam pieniędzy, na które nie zasłużyłam!” – oświadcza mama Elif i z oburzeniem odkłada tacę na stół. – „Nigdy nie karmiłam mojej córki nieuczciwie zarobionymi pieniędzmi!”. „Co to ma być?” – pyta koleżanka Figen. „Nie przerywaj mi!” – wydziera się Melek. „Melek, dojdź do siebie!” – Pani domu wstaje na równe nogi. „To wy pójdźcie po rozum do głowy! Rozejrzyjcie się! Cały świat nie kręci się tylko wokół was! Nie możecie poniewierać innych ludzi, tylko dlatego, że macie pieniądze!”.
„Co za śmiałość! Figen, powiedz jej coś!” – rozkazuje jedna z pań. „Ona żartuje. Ona lubi żartować” – tłumaczy Figen. „Pani Figen, cały czas rozmawiałaś za moimi plecami i poniżałaś mnie!” – grzmi Melek. – „Ale tego już za wiele! W pocie czoła robiłam wszystko, co kazałaś, ale dłużej nie będę! Znajdę inną pracę, w której nie będę obrażana! Sama wychowuję córkę i będę walczyć dla jej dobra! Zrobię dla niej wszystko! Nie zawaham się przed niczym! Ona daje mi siłę, dzięki której wszystko zniosę!”.
„Melek, nie bierz tego na poważnie. Tylko żartowałyśmy” – tłumaczy Figen. „To, co robicie, to zwykłe okrucieństwo!” – stwierdza Melek. – „Pieniądze i władza was zaślepiły! Przez wiele dni znosiłam męki tutaj, by móc posłać córkę do szkoły i mieć za co ją nakarmić. Ale to już koniec! Jeśli nie mogę spojrzeć jej w oczy, zarobione pieniądze są nic niewarte! Jakoś znajdę nową pracę! Wychodzę! Wyślę pani pozostałą część zaliczki!”. Mama Elif ściąga fartuch i rzuca go na stolik. Następnie odwraca się w stronę drzwi. „Melek, zatrzymaj się” – mówi Figen i chwyta swoją byłą pracownicę za ramię. „Znajdź sobie inne zabawki do zabawy!” – Melek wyrywa się i opuszcza dom.
Julide jest w drodze do kawiarni na wybrzeżu, gdzie umówiła się na kolejne spotkanie z Safakiem. Nagle obok niej pojawia się Tufan. „Dokąd idziesz, piękna?” – pyta mężczyzna. „Tufan, zostaw mnie w spokoju”. „A jeśli nie?” – Zbir chwyta byłą żonę za rękę, nie pozwalając jej odejść. – „Odpowiedz. Gdzie idziesz? Wiem gdzie. Znowu spotkasz się z tym gogusiem, prawda? Przyjmiesz jego oświadczyny?”. „Skąd o tym wiesz?” – Julide robi duże oczy. „Wiem wszystko, co dotyczy ciebie”. „Puść moją rękę!”. „Uspokój się i dobrze mnie posłuchaj. Jeśli zgodzisz się na jego propozycję, podpiszesz wyrok śmierci na niego i Emirhana! Zabiję ich obu! Ciebie zostawię żywą, żebyś każdego dnia odczuwała wielki ból”.
„Jesteś draniem! Nienawidzę cię!” – grzmi Julide. – „Dość ci sił tylko na kobietę?!”. „Chcesz, żebym cię pociął?!” – Tufan wyciąga z kieszeni nóż i przykłada go do szyi byłej żony! Nie znasz jeszcze nowego mnie!”. „Odłóż to… Odłóż, powiedziałam!”. „Posłuchaj mnie, nowy Tufan zamieni twoje życie w piekło! Jeśli naprawdę chcesz wziąć ślub, to przygotuj od razu dwa groby! Jeden dla tego gogusia, drugi dla Emirhana!” – Drab puszcza kobietę. – „Teraz idź i powiedz mu tak, jeśli tego właśnie chcesz! Idź!”. Julide odchodzi, trzymając się za obolałą rękę.
Akcja przeskakuje do wieczora. Mahir jest na kolacji w rezydencji. „Panie Mahirze, na pewno i ty masz rodzinę, z którą możesz uczestniczyć w takich ucztach, prawda?” – pyta Macide. „Nie mam, proszę pani. Moi rodzice odeszli dawno temu” – odpowiada gość. Przez kilka sekund wszyscy milczą. „Przepraszam, nie wiedziałam” – mówi pani Haktanir. „Proszę się nie martwić. Taka była wola Boża. Wiele lat spędziłem za granicą. Nie miałem wielu przyjaciół, z którymi mógłbym spędzać takie chwile. Dlatego wasze zaproszenie jest dla mnie bardzo szczególne. Dziękuję wam”. „Dla nas to także przyjemność” – zabiera głos Kerem. – „Poza tym naprawdę oczekujemy cię tutaj, kiedy tylko zechcesz”.
„To prawda. Drzwi naszego domu są dla ciebie zawsze otwarte” – oznajmia Macide. – „Nie możemy zastąpić tej prawdziwej, ale uważaj nas za swoją rodzinę”. „Gdy tylko poznałem pana Kerema, od razu to odczułem” – mówi Mahir. – „Nie dziwi mnie, że członkowie jego rodziny są tak samo serdeczni. Poza tym pan Kerem traktuje wszystkich pracowników firmy, jak swoich braci. Jestem naprawdę zaszczycony, że mogę być częścią tak dużej i wspaniałej rodziny”. „Dziękuję ci za miłe słowa” – mówi Macide.
Nagle rozlega się dźwięk powiadamiający o nadesłanej wiadomości. „Przepraszam, nie wyciszyłem telefonu z powodu możliwych wieści z firmy” – tłumaczy Mahir i odczytuje sms-a, który został nadesłany przez Ranę: Jak idzie kolacja? Udało ci się zdobyć zamek od wewnątrz? – „Przepraszam raz jeszcze. To jednak nic ważnego”. „Dobrze, przygotuję deser” – oznajmia Kiymet i wstaje od stołu. „Przepraszam, gdzie jest łazienka?” – pyta po chwili Mahir. „Prosto korytarzem po prawej stronie” – wskazuje Kerem.
„On naprawdę jest dżentelmenem” – mówi Macide, gdy ich gość odchodzi. – „Jest pełen szacunku”. „Doskonale wie gdzie i co powiedzieć” – chwali Humeyra, która także jest pod wrażeniem mężczyzny. „Jestem naprawdę szczęśliwa. Bardzo dobrze, że taka osoba pracuje w naszej firmie. Mam nadzieję, że uzna nas za swoją rodzinę”. „Daj Boże” – mówi Kerem. Tymczasem Mahir przechadza się po rezydencji. Wchodzi do pokoju, w którym znajduje się Kiymet i mówi: „Mamo”. „Synu” – mówi siostra Macide i ujmuje ręce mężczyzny. „Wszystko dobrze?”. „Tak. Poczułam się o wiele lepiej, gdy zobaczyłam cię przy stole Haktanirów. O wiele lepiej”.
„Dobrze ci idzie” – chwali Mahir. – „Prawie sam uwierzyłem, że widzisz mnie po raz pierwszy w życiu”. „I ja tak pomyślałam, kiedy odmówiłeś dania, które specjalnie dla ciebie przygotowałam. Pomyślałam, że to nie może być mój syn”. „Zrobiłem to po to, by nie wzbudzić podejrzeń u u innych. Nikt nie może odkryć, że jesteśmy matką i synem. Nawiasem mówiąc, strasznie chciałem skosztować twojego jedzenia”. „Jak idą sprawy w firmie?”. „Nie miejsce i czas, by o tym mówić. Spotkajmy się w ustronnym miejscu i opowiem ci wszystko szczegółowo. Teraz wróćmy już do stołu”. „Całe życie czekałam na ten moment. Pomimo wszystkiego, co mi zabrali, jestem w tak dobrym nastroju. Jesteś teraz jednym z Haktanirów”.
„Jesteśmy tutaj, mamo.” – Mahir obejmuje matkę. – „Zostało bardzo niewiele do ich końca. Odzyskamy wszystko, co nam zabrali, nie miej obaw. To dopiero początek. Jeszcze nic nie widziałaś. Zrobię wszystko przeciwko im. Teraz już chodźmy. Ty idź, a ja przyjdę zaraz po tobie”. W następnej scenie wszyscy siedzą w salonie. „Jaką kawę chcecie?” – pyta pokojówka. „Pracujesz tu już tyle czasu i nadal nie wiesz, jaką kawę pijemy?” – pyta Kiymet. „Będziemy mówić, dopóki się nie nauczy” – oznajmia Humeyra. – „Mama i Kerem lubią gorzką, ciocia i ja lekko posłodzoną. A pan, panie Mahirze?”. „On pije gorzką” – odpowiada mechanicznie Kiymet. Wszyscy kierują na nią pytające spojrzenia.
„Przepraszam, uznałam, że pijesz gorzką, ponieważ dzisiaj już prawie nikt nie używa cukru” – Kiymet próbuje wytłumaczyć swoją pomyłkę. – „Bo pijesz gorzką, prawda?”. „Z odrobiną cukru” – odpowiada Mahir. – „Wygląda na to, że pani Kiymet nie udało się dzisiejszego wieczoru odgadnąć moich upodobań”. Akcja przenosi się do kawiarni na wybrzeżu. Zamyślony Safak stoi przy stoliku. Następuje retrospekcja. Widzimy syna Leman, który stoi przed domem Julide. Puka do drzwi, lecz nikt mu nie otwiera. „Dziwne. Nie ma jej w domu i nie było jej w sklepie. Nie przyszła też na spotkanie. Czy coś jej się stało?” – niepokoi się mężczyzna. Następnie sięga po telefon i wybiera numer do ukochanej. Po chwili słyszy dobiegający ze środka domu dzwonek.
Safak ponownie puka do drzwi. „Julide, proszę cię, otwórz” – mówi. – „Wiem, że tam jesteś”. Kobieta jednak nie otwiera. Akcja wraca do teraźniejszości. „Na pewno pojawił się jakiś problem” – mówi do siebie Safak. – „Julide inaczej by tak ze mną nie postąpiła. Dlaczego, Julide?”. Mężczyzna wybiera numer do ukochanej. Jej telefon jest wyłączony, więc nagrywa się jej na pocztę: „To ja, Safak. Dlaczego nie przyszłaś na spotkanie? Dlaczego nie odbierasz moich telefonów? Bardzo się o ciebie martwię. Julide, którą znam, odebrałaby, nawet gdyby była chora. Co się stało? Czy jest coś, czego nie wiem? Zadzwoń, gdy tylko odsłuchasz wiadomość”. Czy Julide i Safak będą razem? Czy Elif nadal będzie chodzić do szkoły? Czy wyjdzie na jaw, że Mahir jest synem Kiymet?
Obowiązuje całkowity zakaz kopiowania streszczeń na inne strony! Za łamanie praw autorskich grozi odpowiedzialność karna.