983: Levent podaje Humeyrze kawę i zatrzymuje na niej wzrok. „Coś się stało?” – pyta kobieta. – „Usiądź”. Ochroniarz otrząsa się z zamyślenia i zajmuje miejsce przy stoliku. „Wyglądasz dzisiaj inaczej niż zwykle” – zauważa. – „Dlatego byłem zaskoczony”. „Jak inaczej?”. „Wcześniej, kiedy patrzyłem na ciebie, w twoich oczach widziałem jesień. To nic złego, bo w gruncie rzeczy uwielbiam jesień, ale teraz wydaje się, że chmury nad tobą się rozstąpiły, deszcz ustał i nadeszła wiosna. To właśnie mówią mi twoje oczy. Chcę powiedzieć, że wyglądasz dużo lepiej”. „Bo czuję się lepiej” – oznajmia Humeyra, wyraźnie podekscytowana słowami Leventa.

Akcja przenosi się do sklepu, gdzie znajduje się Tufan. „Jeśli powiedziałeś już, co miałeś do powiedzenia, chciałabym wrócić do swojej pracy” – oznajmia Julide. „Czyli wypraszasz mnie?” – pyta Tufan. – „W porządku, pójdę sobie. Ucałuj ode mnie Emirhana i powiedz mu, że znowu zabiorę go na strzelni…”. „Chwila. Co powiedziałeś?”. „Nic. Wykonuj swoją pracę.” – Drab szybko odwraca się w stronę drzwi. „Stój! Nie możesz nigdzie pójść! W tej chwili masz mi wyjaśnić, gdzie zabrałeś mojego syna?!”. „Dobrze, nie poszliśmy do wesołego miasteczka. Jak prawdziwy ojciec nauczyłem swojego syna strzelać”.

„Co?!” – Julide robi wielkie oczy. – „Jak mogłeś to zrobić? Jakim prawem?”. „Nie wściekaj się od razu. Każdy mężczyzna musi nauczyć się posługiwać bronią. Gdyby zależało to tylko od ciebie, wychowałabyś go na dziewczynkę”. „To jeszcze małe dziecko!”. „Musi nauczyć się bronić. Co w tym złego?”. „Boże, zachowaj mój rozum… Nigdy więcej tego nie zrobisz! Mój syn nie będzie taki jak ty! Zdobędzie wykształcenie! Nie pozwolę, żebyś zrobił z niego siebie! Zrozumiałeś mnie? W tej chwili się stąd wynoś! Natychmiast!” – Kobieta otwiera drzwi na oścież i wskazuje palcem na zewnątrz. Tufan odchodzi.

Do rezydencji przyjeżdżają ludzie Rany w ubraniach roboczych. Gulsum otwiera im drzwi. „Dzień dobry. Przysłała nas firma na coroczną kontrolę” – oznajmia drab. – „Jeśli pozwolisz, chcielibyśmy sprawdzić instalację wodno-kanalizacyjną”. Służąca wpuszcza zbirów do środka. Akcja przenosi się do domu Melek. Kobieta wręcza córce ciepły płaszcz, który kupiła za swoją wypłatę. Dziewczynka jest bardzo szczęśliwa. Tymczasem Safak i Emirhan wracają ze szkoły. „Jak myślisz, co to znaczy być odważnym?” – pyta nauczyciel. „Człowiek jest odważny, jeśli niczego się nie boi” – odpowiada chłopiec. – „Na przykład, gdy jesteśmy w trudnej sytuacji, musimy bronić się bez strachu”.

„Ale w jaki sposób? Stosując przemoc?” – pyta Safak. – „A może używając niebezpiecznych narzędzi, takich jak broń?”. „Cóż… Też. Prawdziwi mężczyźni nie boją się używać broni” – odpowiada syn Julide. „Emirhanie, nie chcę więcej słyszeć takich słów. Ktokolwiek ci to powiedział, jest tchórzem. Odwaga nie polega na przemocy ani na używaniu broni. Tylko tchórze mają broń. Na tym świecie wszystko można rozwiązać rozmową, a naszą największą bronią jest rozum. Nigdy o tym nie zapominaj”. „W porządku, nauczycielu, masz rację”. Tymczasem w domu Julide rozlega się dzwonek do drzwi. Jest przekonana, że to Emirhan właśnie wrócił ze szkoły i szybko idzie otworzyć. Przed wejściem nie stoi jednak jej syn, tylko… Leman!

Akcja przenosi się do rezydencji. Levent i Humeyra siedzą przy stoliku obok basenu. Mężczyzna gra na gitarze. „Twój głos jest naprawdę piękny” – mówi zauroczona kobieta, gdy ochroniarz kończy. „Dziękuję. Zrobiło się chłodnio, wejdźmy do środka. Nie chcę, żebyś się rozchorowała”. Siostra Kerema podnosi się. Nagle robi jej się słabo i mężczyzna obejmuje ją, żeby się nie przewróciła. W tym momencie jeden z drabów, który wślizgnął się do pokoju na górze, przez otwarte okno robi im zdjęcie! „Prawdopodobnie ciśnienie mi spadło” – wyjaśnia Humeyra, nie zdając sobie sprawy, że jest fotografowana. – „Z tego powodu zakręciło mi się w głowie”. Człowiek Rany szybko zamyka okno, poprawia firankę i opuszcza pokój.

Akcja wraca do domu Julide. „Nie wystarczy ci to, co powiedziałaś mi tamtego dnia?” – pyta mama Emirhana. – „Przyszłaś nawet tutaj”. „Przyszłam do ciebie jako matka. Wiem, że mój język jest trujący. Tamtego dnia miód nie wypłynął z moich ust, ale dziś chcę powiedzieć coś innego. O ile wpuścisz mnie do środka, oczywiście”. Po chwili obie panie są już w pokoju dziennym. „Przyszłam tutaj, ponieważ… Safak odchodzi” – oznajmia Leman. – „Wiesz, że poprosił o przeniesienie. Zostawia dom, swoją matkę i odchodzi daleko. Mój syn jest przywiązany do tego, co kocha. Jest przywiązany do tego miejsca. Nawet z powodu edukacji nie przeniósł się do innego miasta”.

„Po przedwczesnej śmierci jego ojca wspieraliśmy się nawzajem” – kontynuuje Leman. – „Wiesz o tym najlepiej. Ty także masz syna, którego wychowujesz sama. Nie chcę otwierać starych tematów. Chylę głowę przed tobą. Nie przeczę, nie chciałam ciebie. Chciałam, żeby mój syn ułożył sobie życie z kimś, kto będzie mi odpowiadał. Nie mogłam na niego wpłynąć i w końcu się zgodziłam. Powiedziałam, niech ją przyprowadzi i ucałuje moją rękę. Dlaczego nie przyszłaś, córko? Dlaczego złamałaś obietnicę? Mój syn by się nie poddał. Nie zrezygnowałby z miejsca, które kocha. Ból tego, którego kocha, uważa również za swój ból. Jego szczęście postrzega jako swoje szczęście. Taki jest mój syn”.

„Ale teraz odchodzi tak daleko” – mówi dalej Leman. – „Opuszcza miasto, w którym się wychował i urodził. Nie może oddychać. Stał się jak duch. Nie wiem, co stało się między wami, ale w imię macierzyństwa proszę cię, odłóż wszystko na bok i porozmawiaj z nim. On tylko ciebie posłucha. Błagam cię, porozmawiaj z nim!” – Zdesperowana Leman ujmuje dłonie Julide. – „Niech nie idzie! Niech nie odchodzi! Wiem, że jesteś na mnie zła. I słusznie. To nie było dla mnie łatwe, by tutaj przyjść i cię prosić. Ale odłożyłam wszystko na bok i tutaj przyszłam z powodu mojego Safaka”.

„Pani Leman, nie płacz, proszę cię” – mówi Julide. „Nie chcę stracić syna” – mówi Leman łamiącym się głosem. „Pomiędzy mną a Safakiem doszło do nieporozumienia”. „Cokolwiek to jest, wyjaśnij mu. Powiedz mu tak i tak. Wszystko między ludźmi da się rozwiązać”. „Chciałabym, żeby było to takie proste, ale myślę, że to kwestia przeznaczenia”. „Czy mamy się poddać przeznaczeniu? Czy Safak ma odejść?” – Leman ociera łzy z policzków. Nagle jej twarz przybiera dawny wyraz. – „Więc zrzucisz wszystko na przeznaczenie? Mówisz, żebym go puściła, jeśli tego właśnie chce? Gdybyś miała serce jak Safak, nie słuchałabyś losu ani dumy. On sprzeciwiał się każdemu, by być z tobą i być ojcem twojego dziecka. Nawet mnie!”.

„Czy udało mi się go zatrzymać? Nie! Z tego właśnie powodu!” – Leman bije się w pierś. – „Z powodu serca! A gdzie jest twoje serce, pani Julide?”. „Proszę, nie rób tak, pani Leman…”. „Ten, kto kocha, zrobi wszystko! Co to za miłość?”. Matka Safaka rozkłada bezradnie ręce, zabiera swoją torebkę i opuszcza dom. Na podwórku spotyka się z synem, który właśnie odprowadził Emirhana ze szkoły. „Mamo?” – pyta zaskoczony mężczyzna. Kobieta mija go bez słowa i idzie przed siebie energicznym krokiem. Nauczyciel podąża za nią, ani myśląc odpuścić. „Mamo, wyjaśnij mi” – naciska. – „Dlaczego poszłaś do Julide?”.

„Wiesz dlaczego? Prosić ją, by uratowała moje dziecko ze ślepej uliczki” – oświadcza Leman. – „Ale nie, ona nic nie może zrobić. To nie zależy ode mnie, proszę pani… Jej serce jest z kamienia!”. „Naprawdę tak powiedziała?” – pyta Safak. „Jej twarz była jak ściana. Jest jej zupełnie obojętne, czy odejdziesz czy zostaniesz! Kobieta, którą kochasz, jest właśnie taka! To kobieta, dla której odwróciłeś się od własnej matki!”. Leman odchodzi, zostawiając poruszonego syna. „Nie chce, żebym został” – mówi w myślach Safak. – „Już dawno usunęła mnie ze swojej głowy”. Po co Ranie zdjęcia Humeyry i Leventa? Co z nimi zrobi?

Obowiązuje całkowity zakaz kopiowania streszczeń na inne strony! Za łamanie praw autorskich grozi odpowiedzialność karna.

Podobne wpisy